Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5

Następnego dnia Sanghyuk poinformował menadżera, że zgadza się na trasę. Mężczyzna był bardzo szczęśliwy i od razu zaprosił go na próbę, która miała odbyć się tego samego dnia wieczorem.

Kolejne dni mijały spokojnie, choć Han denerwował się wyjazdem. Niestety Taekwoon nie mógł sobie pozwolić na podróż, by być razem z chłopakiem. Nie mógł tak po prostu zostawić swoich pacjentów.
Codziennie, gdy Jung wracał z pracy, a Hyuk z prób, spędzali razem przyjemne wieczory, tylko we dwoje.

Na dzień przed wyjazdem Sanghyuka do Daejeun, Taekwoon zaplanował romantyczną kolację. Były świece, pyszny posiłek, wino. Sypialnię również przygotował. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie jeden telefon.

- Hyukkie, gdzie jesteś? Czekam na ciebie...

- Hyung, nie dam rady dzisiaj już wrócić. Wcześniej Ravi był w szpitalu. Siedział tam cały dzień, robili mu jakieś badania, a na koniec powiedzieli, że to nic takiego, że może wrócić do domu i tak dalej, ale to w sumie mało ważne. Chodzi mi o to, że menadżer po konsultacji z lekarzem stwierdził, że nie ma sensu odwoływać próby, a jedynie przesunie ją o te kilka godzin. No i właśnie jedziemy na tę próbę... Przepraszam, hyung... To pewnie się przeciągnie dość dużo... Wpadnę tylko rano po rzeczy, ale ty będziesz już w pracy... - Taekwoon przez chwilę milczał. Nie wiedział co ma powiedzieć. Miał nie zobaczyć swojego skarbu przez ponad miesiąc, a nawet nie może się z nim pożegnać? Dla osób postronnych może wydawać się to przesadą, ale do tej pory nie rozstawali się na dłużej niż dwa lub trzy dni, co nawet to było dla nich trudne. Byli ze sobą mocno związani, a takie rozłąki sprawiały, że czuli się po prostu źle. W pewnym sensie Taekwoon zdenerwował się, kiedy został poinformowany, że nie mogą tego dnia spędzić razem. - Hyung, jesteś tam?

- Tak... A z Ravim to coś poważnego?

- Nie... Po prostu poczuł się gorzej i menadżer zaczął panikować. Zabrał go do szpitala, a tam przesiedzieli cały dzień.

- Skoro to on był w szpitalu, czemu nie wróciłeś do domu?

- Myślałem, że zaraz wrócą, więc czekałem. Później przysnąłem na kanapie w studiu i dopiero mnie obudzili, jak wrócili... Jesteś zły, hyung. - nie musiał pytać, wiedział o tym doskonale. - Przepraszam, że tak wyszło. Naprawdę chciałem z tobą spędzić ten wieczór.

- To nie twoja wina... Powodzenia na próbie, a skoro nie wrócisz, to pójdę już spać. - Taekwoon był jednocześnie zły i smutny, co tylko sprawiało, że jego ręce okropnie się trzęsły, a głos drżał.

- Kocham cię, hyung... Śpij dobrze i... Widzimy się za czterdzieści cztery dni. - Sanghyuk nie przejmował się tym, że jechał właśnie samochodem z Wonsikiem, menadżerem i dwoma makijażystkami. Po jego policzku spłynęła łza. Niby byli tak blisko, a jednak nie mogli się spotkać, co sprawiało, że oboje czuli się z tym faktem okropnie. Sanghyuk czuł się nieswojo, mając świadomość, że nie będzie obok jego hyunga. Jednakże, patrząc na to z drugiej strony, mogła to być dla nich swego rodzaju próba. Czy ich związek ucierpi przez taką rozłąkę, czy może ta przerwa sprawi, że ich i tak już silna więź jedynie się umocni? Tego w tamtym momencie nie wiedział, ale miał nadzieję, że nie stanie się nic, co mogłoby przekreślić to, co między nimi było.

W czasie, kiedy Sanghyuk rozmyślał o tym, co ich czeka, Taekwoon zadzwonił do swojego przyjaciela, wiedząc, że jeżeli zostanie sam, może stać się coś złego. Czuł, jak złość w nim buzuje. Obawiał się, iż zrobi coś, czego nie powinien.

Gyu oczywiście niedługo później pojawił się, by dotrzymać mu towarzystwa. Taekwoon opowiedział mu wszystko, cały czas siedząc skulony na kanapie. Obejmował kolana ramionami, a na plecach miał zarzucony przez Gyu koc. W tamtym momencie miał wątpliwości, czy Jung rzeczywiście jest dorosłym mężczyzną, a do tego uznanym psychologiem, który potrafi każdemu pomóc. W tamtej chwili siedział przed nim załamany chłopak, który nie radzi sobie z sobą samym. Miał ochotę utulić go, jak małe dziecko, by tylko nie był tak przygnębiony. Wiedział jednak, iż Taekwoon nie pozwala na to, aby ktokolwiek poza Sanghyukiem go przytulał.

- W kuchni jest kolacja, jeśli jesteś głodny. A jeszcze miałbym prośbę... Mógłbyś to wszystko posprzątać? Nie chcę na to patrzeć... - Taekwoon westchnął ciężko, po czym udał się do sypialni, gdzie zrzucił na podłogę płatki róż, które leżały na łóżku, świeczki zebrał i wrzucił do przypadkowej szuflady w komodzie, nawet nie zwracając uwagi na to, czy coś w niej było, czy też nie. Gdy pozbył się wszystkiego, co przypominało mu o nieudanym wieczorze z ukochanym, zakopał się pod kołdrę, chcąc pójść spać.

Długo wiercił się na posłaniu, aż w końcu wziął do ręki telefon i wybrał numer do swojej sekretarki. Chciał przekazać jej, iż następnego dnia nie pojawi się w pracy, ze względu na chorobę. Nie musiała znać prawdy.

Po nie przespanej nocy, wstał ledwo kontaktując ze światem. Udał się do kuchni, gdzie od razu zabrał się za parzenie kawy i przygotowywania śniadania. Z przyzwyczajenia przyszykował dla dwóch osób, przez co westchnął zrezygnowany i usiadł do stołu. Jedną ręką bawił się kubkiem, w którym zawsze pije swoją ulubioną kawę, a drugą podpierał głowę.

- Co dzisiaj na śniadanko? - Taekwoon podniósł wzrok na Gyu, który szczęśliwy wparował do pomieszczenia. Od razu zaczął przeglądać zawartość lodówki i szafek.

- Bierz sobie, co chcesz. I weź się ogarnij, a nie paradujesz mi po domu w samych gaciach... - Jung rzucił w niego jakąś ścierką, którą akurat miał pod ręką. Gyu jedynie zaczął się śmiać. Zaraz pobiegł do pokoju gościnnego, gdzie ubrał swoje rzeczy i wrócił do Taekwoona, który wciąż w tej samej pozycji przypatrywał się zawartości swojego kubka.

- Stary, trochę więcej życia! Zabiorę cię dzisiaj na imprezę, co ty na to? - wystarczyło jedno spojrzenie, by Gyu unosząc ręce do góry, wycofał się ze swojej propozycji.

- Tak ogólnie... Dzięki, że zrobiłeś tu porządek...

- Od czego ma się kumpli? - śmiech mężczyzny znów rozniósł się po pomieszczeniu. Taekwoon był mu ogromnie wdzięczny, że był, gdy go potrzebował.

- Oszaleję, jak będę musiał spędzić tu tyle czasu sam... Z Hyukkim zawsze jest tak głośno... Ciągle, jak gdzieś wychodzi zostawia włączoną głośno muzykę. Non stop coś mówi, nawet, jak to wszystko nie ma żadnego sensu... Umrę tu w tej ciszy... - Taekwoon oparł głowę o blat, wzdychając przy tym ciężko. Gyu ze śmiechem podszedł do niego i zaczął klepać go po plecach.

- Hyung! Zdążyłem! Jeszcze jesteś! - Jung zdezorientowany spojrzał w stronę wejścia do kuchni, gdzie stał właśnie uśmiechnięty szeroko Sanghyuk. Starszy od razu podszedł do niego, zamykając go w szczelnym uścisku. - Yah! Następnym razem odbierz łaskawie, dobra? Dzwonie i dzw... - nie dane było mu dokończyć, gdyż Taekwoon zakrył mu usta swoimi.

- To ja nie będę przeszkadzał... - Gyu wyszedł z pomieszczenia, zostawiając parę samą. Oni jednak nawet nie zwrócili na niego uwagi. Taekwoon muskał delikatnie usta swojego skarbu, co chwilę szepcząc mu, jak bardzo go kocha.

******

Chyba to trochę przesadzone XD

Nie wiem w sumie, sami oceńcie.

To nie tak, że właśnie powinnam szykować się do kartkówki z europejskiej edukacji, a piszę sobie następny rozdział...
No nic, czekam na Wasze komentarze 💞

Do następnego 👋👋

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro