3
*Sanghyuk*
- Byłeś cudowny, Hyukkie. - Taekwoon co chwilę szeptał mi do ucha tego typu słowa. Staliśmy przytuleni za sceną dłuższą chwilę, a do mnie wciąż nie docierało, że wszystko poszło tak dobrze. Wystąpiłem na dużej scenie, u boku przyjaciela, który był niesamowitym raperem. Do tego przed tak dużą publicznością. Jednak najbardziej cieszyłem się z faktu, że hyung był ze mną. To było dla mnie najważniejsze.
- Przepraszam, że wam przerywam, ale Sanghyuk, musimy porozmawiać. - niechętnie odsunąłem się od Taekwoona, by spojrzeć na uśmiechniętego szeroko Raviego. Chłopak kiwnął na mnie głową, żebym szedł za nim, więc na odchodne pocałowałem lekko hyunga w usta i skierowałem się do garderoby.
W pomieszczeniu oprócz Wonsika był jeszcze jego menadżer. Mężczyzna poklepał miejsce obok siebie na kanapie, więc usiadłem tam, trochę obawiając się tego, że mogło mu się coś nie podobać.
- Jak wiesz, Ravi ma teraz w planie jeszcze dwa koncerty w Korei, a później trasę w Japonii, Chinach i na Tajwanie. - skinąłem głową, nie wiedząc do końca, o co mu chodzi. Denerwowałem się, przez co moje dłonie mocno zaciskały się na spodniach. Dlaczego mi o tym mówi? - Dzisiejszy koncert był znakomity, stąd moja propozycja. Co powiesz na to, by pojechać razem z Ravim w trasę? - przez dłuższy moment wpatrywałem się w mężczyznę, próbując pojąć, o czym on do mnie mówi. Jaka trasa? Ja i trasa koncertowa? Przecież nawet nie jestem znany... To nie miało sensu, jednak z drugiej strony, bardzo chciałbym móc pojechać. Byłoby to niesamowite doświadczenie. Ale zostawała jedna kwestia.
- Kiedy dokładnie?
- W przyszłym tygodniu jest koncert w Busan, a w następnym w Daejeun. Na następny dzień mamy samolot do Tokio. Ostatni koncert jest zaplanowany na koniec sierpnia. Dwudziestego dziewiątego sierpnia planujemy odstatnie spotkanie z fanami w Tajpej. - wahałem się, menadżer najwyraźniej zauważył. Jakby nie patrzeć musiałbym wyjechać na dość długo... - Dam ci kilka dni na zastanowienie, aczkolwiek nie ukrywam, iż chciałbym byś dał mi odpowiedź jak najszybciej. - mężczyzna posłał mi szeroki uśmiech, co niezdarnie próbowałem odwzajemnić. - Dobrze już cię nie zatrzymuję i mam nadzieję, że się zgodzisz. Ciężko by mi było ze świadomością, że taki talent się marnuje. Inni muszą o tobie usłyszeć. - zrobiło mi się bardzo miło, słysząc jego słowa.
- Bardzo dziękuję za szansę. Oczywiście wszystko przemyślę i dam odpowiedź jak najszybciej. - wstałem z kanapy i ukłoniłem się nisko, po czym pożegnałem się z Ravim i wyszedłem z garderoby, by odnaleźć swojego chłopaka. Kiedy go zobaczyłem natychmiast do niego pobiegłem, mocno go przytulając. Prawie od razu uświadomiłem sobie, że wciąż jestem w stroju z występu. Całkiem zapomniałem o swoich rzeczach, więc musiałem wrócić się do pomieszczenia, z którego chwilę wcześniej wyszedłem. Przywitał mnie śmiech Wonsika, który wręczył mi moją torbę.
- Świetnie się dzisiaj spisałeś.
- Nie przesadzaj. To był pierwszy raz, jak występowałem przed tyloma ludźmi. Na pewno nie wszystko było idealne. - westchnąłem i wyszedłem z garderoby, wiedząc, że Ravi również zbiera się do wyjścia.
- Ah... Jesteś zbyt negatywnie nastawiony. Było super i nie dyskutuj. - zaśmiałem się na jego słowa, a ten zaczął roztrzepywać moje włosy. Zaczęliśmy się przepychać aż dotarliśmy do Taekwoona. Podszedłem do niego i dałem mu swoją torbę, mówiąc, że nie chce mi się jej nosić. Ten tylko pokręcił głową, po czym objął mnie ramieniem i z uśmiechem na twarzy zaczął prowadzić w stronę parkingu. Tam pożegnaliśmy się z Ravim, który poszedł do samochodu menadżera.
ⓘ★ⓝⓔⓔⓓ★ⓤ
- Nie podglądaj. - staliśmy właśnie przed naszym domem, kiedy Taekwoon zasłonił mi dłonią oczy. Byłem zdziwiony lekko, ale zaraz wytłumaczył mi, że w środku są prezenty dla mnie. Jak dla mnie było to bez sensu, by zasłaniać mi oczy, skoro i tak zobaczę to dopiero, gdy wejdę do środka. Po co bawić się w coś takiego?
Westchnąłem zrezygnowany i dałem się poprowadzić. Byle jak zrzuciłem buty z nóg, po czym zaczęliśmy się kierować do salonu. Po chwili Taekwoon zdjął dłonie z mojej twarzy, a ja powoli otworzyłem oczy. Przed sobą zobaczyłem piękny, czarny fortepian, na górze którego była wielka czerwona kokarda. Spojrzałem zaskoczony na Taekwoona, który przyglądał mi się z lekkim uśmiechem.
- To jeszcze nie wszystko. - odezwał się, gdy zrobiłem krok w jego kierunku, chcąc mu podziękować. Z tylnej kieszeni spodni wyjął niebieską kopertę, która była zgięta na pół. - Wszystkiego najlepszego, skarbie. - mówiąc to, podał mi ją, po czym usiadł na kanapie, obok której stał. Zająłem miejsce na kolanach Taekwoona, który od razu mnie objął i oparł brodę na moim ramieniu. Z zaciekawieniem zacząłem otwierać kopertę, a kiedy dostałem się do jej środka, zobaczyłem dwa bilety. Gdy doczytałem się, że są one na lot do Japonii, w oczach od razu zebrały mi się łzy szczęścia.
- Hyung! - pisnąłem, oczywiście bardzo męsko, bo jakże by inaczej, po czym wtuliłem się w Taekwoona, najmocniej, jak mogłem. - Jesteś najlepszy! Kocham cię! - po chwili jednak odsunąłem się od niego i wciąż obejmując go za szyję, spojrzałem mu w oczy. - Ale... Naprawdę nie musiałeś... Wydałeś na to tyle pieniędzy... - zrobiło mi się trochę głupio, że tyle na mnie wydał. Rozumiałem, że ma dużo pieniędzy, ale mimo wszystko, trochę było tego zbyt dużo.
- Chciałeś lecieć do Disneylandu, to dlaczego miałbym nie spełnić twojego malutkiego marzenia? A co do fortepianu... Już dawno planowałem wrócić do gry, a skoro ty również ostatnio interesujesz się tym instrumentem, pomyślałem, że dobrze by było mieć to w domu i móc ćwiczyć razem. - po tych słowach ujął moją twarz w dłonie. Odwróciłem się cały w jego stronę. Przez chwilę po prostu patrzyliśmy sobie w oczy. Uwielbiałem te momenty. Nie potrzebowaliśmy żadnych słów, najzwyczajniej w świecie czuliśmy, że jesteśmy dla siebie wszystkim.
Taekwoon przyłożył czoło do mojego, uśmiechając się przy tym radośnie. Po chwili złączył nasze usta w czułym pocałunku. Gdy lekko przygryzł moją wargę, uchyliłem usta, by ułatwić mu dostęp do ich wnętrza. Co chwilę pogłębiał pocałunki, a ja wszystkie je oddawałem. W pewnym momencie Taekwoon położył mnie na kanapie, a sam zawisnął nade mną. Ustami zszedł na szyję, a z moich wydobył się cichy, niekontrolowany jęk. Czułem, jak zaczyna wkładać dłonie pod moją koszulkę. Sam nie pozostawałem w tyle. Po krótkiej walce udało mi się rozpiąć malutkie guziki od jego czarnej koszuli. Błądziłem palcami po lekko wyrzeźbionych mięśniach Taekwoona, czując, że zostawia na mojej szyi i obojczykach, czerwone ślady. Jego dłonie badały każdy skrawek mojego ciała, co przyprawiało mnie o lekkie, ale przyjemne dreszcze.
Po chwili Taekwoon podniósł głowę, spoglądając mi głęboko w oczy. Na jego twarzy malował się delikatny uśmiech, na który mógłbym patrzeć bez przerwy. Przeniosłem dłonie z jego brzucha na szyję, po czym przyciągnąłem go do siebie, by znów złączyć nasze usta w powolnym, ale pełnym miłości pocałunku. Taekwoon głaskał mnie po twarzy, a ja palcami jednej ręki jeździłem po jego karku, a drugą wplątałem w jego włosy.
W pewnym momencie, jak przez mgłę, usłyszałem jakiś hałas. Otworzyłem powoli oczy, a w tej samej chwili usta Taekwoona zniknęły. Jung usiadł mi na udach, wpatrując się w coś, co znajdowało się za mną.
- Nie chcemy wam przerywać tej romantycznej chwili, ale przyszliśmy zrobić imprezkę! - usłyszałem głos Jaehwana, jednocześnie chcąc zapaść się pod ziemię. Że też musieli przyjść w takiej chwili!
- O czym ty gadasz, człowieku... - jęknął Taekwoon, układając się na mnie plackiem. Objąłem go, by przypadkiem nie spadł, czując, jak zgniata mi wszystkie wnętrzności.
- Nie udawaj, że nie wiesz... WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO, HYUKKIE! - kiedy to wykrzyknął, wszyscy, to jest on, Hakyeon i Gyu, zaczęli śpiewać 'Sto lat'. Nie było sensu z nimi dyskutować. Skoro przyszli, nie było szans, by wyszli uprzednio się nie upijając. Z niektórych rzeczy się nie wyrasta... Przez chwilę próbowałem przypomnieć sobie chociaż jedne urodziny, bądź spontaniczną imprezę, na której którykolwiek z nich nie zaliczył zgona, ale to było niewykonalne, gdyż koniec zawsze był taki sam.
Taekwoon w końcu niechętnie ze mnie wstał i zaczął zapinać koszulę.
- Dokończymy później. - szepnął mi na ucho, po czym poszedł do kuchni, wcześniej wspominając o jakimś jedzeniu. Zaraz nasi goście rozsiedli się wokół mnie, przekrzykując się wzajemnie, czyj prezent mam otworzyć na początku. Jednak jedyne, co miałem w głowie, to propozycja menadżera Raviego oraz to, jak powiedzieć o tym Taekwoonowi. Na pewno by chciał, bym się zgodził, ale czy dałbym radę wytrzymać tyle bez niego? Tego nie wiedziałem i nie byłem zbyt pewny, czy chcę się przekonać.
Mimo wszystko, najpierw musiałem przetrwać wizytę przyjaciół.
******
W poprzednim tygodniu nie udało mi się napisać rozdziału, ale teraz wracam!
Mam nadzieję, że znośne do czytania ㅠㅠ
Miałam jakieś pytanie, ale ta skleroza...
Ah... Planuję zrobić kilka rozdziałów w formie czatu, co Wy na to? 😃
I coś jeszcze było...
Chyba chodziło o te sceny +18... Chcecie coś takiego? W sumie średnio umiem takie pisać, ale dla Was mogę spróbować 😄
Ah i jeszcze jedno!
Co Wy na to, żeby w niektórych rozdziałach pisać takie wspomnienia z sytuacji, które miały miejsce w czasie tych siedmiu lat, które minęły między pierwszą i drugą częścią? 😀
(Chodzi np. o pierwsze spotkanie Sanghyuka z rodzicami Taekwoona i inne takie XD)
Liczę, że ktokolwiek mi odpowie, ponieważ chciałabym, żeby dobrze Wam się to czytało 😅
Także tak... Na razie ode mnie tyle, jak zwykle muszę się rozpisać na koniec, chociaż większość to i tak pominie c':
Do następnego! 👋👋
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro