15
Sanghyuk pragnął, by wszystko było jak przed jego wyjazdem. Nie chciał kłócić się ze swoim hyungiem, ale nie potrafił nic na to poradzić. Drażniło go to, że Taekwoon decyduje bez niego.
Natomiast Jung nie rozumiał skąd w jego maluchu tyle złości. Przecież nie było nic pewne. Domyślał się jednak, że Sanghyuk może być w jakimś stopniu zazdrosny o to, że jeśli w ich domu pojawi się ktoś nowy, Jung w całości poświęci uwagę dziecku, a nie jemu. Nie było to jednak prawdą. Taekwoon nie potrafiłby zaniedbać swojego największego skarbu.
Jung postanowił dać młodszemu chwilę na zastanowienie, przetrawienie tego wszystkiego. W tym czasie zaczął szykować obiad. Zajęło mu to znacznie więcej czasu niż normalnie, a wszystko przez to, że co chwilę coś wypadało mu z rąk, bądź nie mógł się skupić i robił coś źle, przez co musiał dużo rzeczy zaczynać od nowa.
Kiedy w końcu uporał się z gotowaniem, nakrył do stołu. Po krótkim zastanowieniu i psychicznym nastawieniu się na kolejną kłótnie z Sanghyukiem, udał się do sypialni, gdzie zanim wszedł, zapukał do drzwi. Nie usłyszał odpowiedzi, więc zajrzał do środka.
- Maluchu... - widząc, że chłopak leży plecami do wejścia, podszedł bliżej i przysiadł na materacu. Han nawet nie drgnął. - Sanghyukkie, zrobiłem obiad, chodź na dół. - chciał go złapać za ramię, ale w tym momencie chłopak spojrzał na niego jakimś pustym wzrokiem i pokręcił głową. - Nie dam ci spokoju, dopóki nie zjesz. - powiedział stanowczo, po czym wstał z łóżka i wyciągnął w jego stronę rękę. Po krótkiej chwili Sanghyuk westchnął zrezygnowany i chwycił jego dłoń. Jung pociągnął go trochę zbyt mocno, przez co Han wylądował w jego ramionach. Ku zdziwieniu Taekwoona, Sanghyuk nie odepchnął go. Wręcz przeciwnie. Wtulił się w niego, jak w wielkiego pluszaka.
- Przepraszam, hyung... Przepraszam, że krzyczałem... Ale ja naprawdę nie wyobrażam sobie nas jako rodziców. To naprawdę nie ma sensu...
- Później o tym porozmawiamy, teraz idziemy jeść. - jak powiedział, tak zrobili. Chwilę później siedzieli przy stole w ciszy, jedząc przygotowany posiłek.
- Powiedz mi wszystko jeszcze raz... Obiecuję, że nie będę ci przerywał. - Han nie mógł znieść tej dość napiętej atmosfery. Taekwoon stał tyłem do niego, przy zlewie, zmywając resztę naczyń. Odwrócił się, sięgając po mały ręcznik, by wytrzeć ręce, jednocześnie przyglądając się młodszemu. Widział w jego twarzy okropny smutek i niepewność. Nie mogli zbyt długo zwlekać z rozmową i decyzją. Każdy dzień był na wagę złota.
- Pamiętasz tę dziewczynkę, o której kiedyś ci mówiłem, że nie potrafię do niej dotrzeć? - Sanghyuk musiał się chwilę zastanowić, a kiedy sobie przypomniał tę rozmowę, jedynie skinął głową. - Minha dalej nie chce z nikim rozmawiać... No z wyjątkiem mnie i swojej opiekunki. Ze mną rozmawia w zasadzie o wszystkim, a z tamtą kobietą jedynie o tym, kiedy będzie mogła znowu się ze mną spotkać. Choć dobre i to, przynajmniej nie jest już aż tak zamknięta... W każdym razie mała rozumie, co stało się z jej rodzicami i to, że póki jej ktoś nie zaadoptuje, będzie musiała być w rodzinie zastępczej, w której swoją drogą jest już kilkoro dzieci, więc Minha na pewno nie zostanie tam na stałe. Była już na kilku spotkaniach z potencjalną rodziną, ale za każdym razem zaczynała płakać i były przerywane... A jeszcze, gdy pary dowiadywały się, że mała musi chodzić do psychologa, bo kontak z nią jest dość utrudniony, nawet się nie zastanawiały i od razu rezygnowały... Jakiś czas temu zapytała mnie, czy nie mógłbym ja ją adoptować... To były jedne z pierwszych słów, które do mnie powiedziała... Wcześniej nawet nie brałem tego pod uwagę, ale później nawet jej opiekunka wspominała o tym, żebym nad tym pomyślał... Agh... To dziecko naprawdę zasługuje na dobrą rodzinę...
- Hyung, myślisz, że u nas będzie szczęśliwa? To nie jest normalne, że dziecko ma dwóch ojców... Pomyśl jak będą inne dzieci na to reagować. Na pewno będą się z niej naśmiewać, a inni rodzice? Też będą krzywo patrzeć... Nie wiem, czy to jest taki super pomysł... - Taekwoon podszedł do chłopaka, który wciąż siedział przy stole. Kucnął, by móc swobodnie spojrzeć mu w oczy.
- Hyukkie... - złapał go za dłonie, które miał ułożone na kolanach i zaczął je lekko gładzić. - Też mam wątpliwości, ale nie umiem jej zostawić na pastwę losu. Trochę się dowiadywałem w sprawie tej adopcji i od jakiegoś czasu jest dozwolone, żeby takie pary, jak my mogły się o to starać. Jednak jest to dość trudne... U nas jest o tyle lepiej, że mała ma ze mną dobry kontakt, a jestem pewny, że tobie również uda się z nią porozumieć. - przez chwilę siedzieli w ciszy, spoglądając sobie w oczy. W końcu Sanghyuk westchnął ciężko i pokiwał głową.
- To ma być najpiękniejszy dzień w moim życiu. Inaczej powiem 'nie'. - posłał swojemu hyung'owi lekki uśmiech, jednak on nie rozumiał, o czym jego maluch mówi. - Zaręczyny, głupku. Masz się postarać, bo się nie zgodzę, a bez tego żadnego bachora nie będzie... To znaczy dziecka... - poprawił się pod wpływem spojrzenia Taekwoon'a. Po chwili na twarzy Jung'a pojawił się szeroki uśmiech, a Sanghyuk został zamknięty w jego szczelnym uścisku. - Jak mnie udusisz, to też z tego nic nie wyjdzie. - jęknął, próbując wyswobodzić się z ramion hyunga.
- Nawet sobie nie wyobrażasz, jak się cieszę...
- Nie ciesz się za bardzo... Jeszcze nic nie jest pewne. - Hyuk wyszczerzył się do niego, na co Taekwoon tylko parsknął śmiechem.
- Masz rację... Ale jakaś nadzieja jest. A teraz... - ujął twarz Sanghyuka w dłonie, by zaraz przybliżyć się do niego i łącząc ich usta w pełnym tęsknoty pocałunku. Trwał on długo i był powolny. Nie spieszyli się, chcieli nacieszyć się sobą. W końcu nie widzieli się tyle czasu.... - Tęskniłem... Tak cholernie mi ciebie brakowało... - szepnął. Podniósł się i usiadł na kolanach Sanghyuka, który od razu objął go w pasie, przyciągając do kolejnego, słodkiego pocałunku.
- Taekwoonnie... - wtulił się w jego ciało, w końcu czując to ciepło, którego przez ostatnie tygodnie tak mu brakowało. - Przytyłeś... Jesteś ciężki... - zaśmiał się cicho, sunąc nosem po jego szyi. Musnął ją ustami, po chwili lekko przygryzając, tworząc na skórze czerwony ślad.
- Hej! Jutro idę do pracy! - roześmiał się, na co Sanghyuk jedynie wzruszył ramionami.
- Muszę pokazać innym, że jesteś tylko mój. - Jung znów złożył na jego ustach pocałunek, który Han z wielką ochotą oddawał. - A teraz... Serio zejdź, bolą mnie nogi... - jęknął, przykładając dłonie do klatki piersiowej Taekwoona.
- Hm... Może powinniśmy spalić trochę kalorii? -mruknął, całując go pod uchem i rewanżując się sporych rozmiarów malinką. Po chwili wstał, od razu biorąc Sanghyuka na ręce, chcąc zanieść go do sypialni.
Han objął go w pasie nogami, a dłonie ułożył na jego karku. Całował i przygryzał lekko usta Taekwoona, czując, jego dłonie na swoich pośladkach.
Resztę dnia spędzili razem, ciesząc się sobą. Późnym wieczorem byli zbyt zmęczeni, by przygotować sobie cokolwiek do jedzenia, więc jedynie zamówili pizzę. Leżąc na łóżku, rozmawiali, śmiali się i karmili nawzajem. W końcu wszystko było na swoim miejscu.
* * * * * *
Omfg.... Ta końcówka.... Wybaczcie, że jest taka słaba 😂 ale serio nie miałam pojęcia, jak to dokończyć 😂
Mam nadzieję, że tak strasznie nie wyszło, jak mi się wydaje 😂
Nie mam pojęcia, kiedy pojawi się następny rozdział... Kiedyś na pewno 😂
No to... Do następnego 👋
Ps. Zajrzyjcie na moje nowe opowiadanko (;ω;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro