12
*Sanghyuk*
Jakimś cudem okazało się, że w całej rozpisce trasy pojawił się mały błąd, dzięki któremu mieliśmy wrócić do domu dzień wcześniej. Od razu postanowiłem, że nic nie powiem Taekwoon'owi, chcąc zrobić mu niespodziankę. Przez cały dzień rozmawiałem z nim normalnie, starając się ukryć to, jak bardzo jestem podekscytowany. Kiedy musieliśmy jechać już na lotnisko, oznajmiłem mu, że idziemy na próbę i później najprawdopodobniej do jakiejś restauracji. Oczywiście we wszystko uwierzył.
W samolocie nie potrafiłem usiedzieć. Cały czas się wierciłem, nie mogąc usiąść wygodnie. Przez to Ravi, który zajmował miejsce obok mnie, non stop się śmiał. Tęskniłem za Taekwoon'em i nie mogłem doczekać się, aż go w końcu zobaczę.
Lot okropnie mi się dłużył. Gdy byłyśmy już na miejscu, od razu po zabraniu walizek, wyszedłem na parking przed lotniskiem. Podszedłem do jednej z taksówek i z pomocą kierowcy zapakowałem swój bagaż. Szybko zająłem miejsce z tyłu, podałem adres i czekałem niecierpliwie, aż dojedziemy na miejsce.
Będąc już pod domem, zauważyłem, że w kuchni jest zapalone światło. Było już dość późno, więc lekko zdziwił mnie ten fakt. O tej porze Taekwoon zazwyczaj leżał na łóżku i czytał jakieś książki. Trochę zepsuło to mój plan, jednak i tak starałem się, by nie zauważył mnie zbyt wcześnie.
Żeby nie robić hałasu, zostawiłem swoje rzeczy przed wejściem do domu. Na szczęście słyszałem, że telewizor jest włączony, co na pewno zagłuszyło otwierane drzwi. Powolnym krokiem zmierzałem ku pomieszczeniu, w którym znajdował się hyung, jednak tuż przy wejściu zatrzymałem się, słysząc, że rozmawia przez telefon. Postanowiłem poczekać, aż skończy.
Jednak słysząc jego słowa, żałowałem wcześniejszego powrotu.
- Tak, mała. Tak, też nie mogę się doczekać, aż się zobaczymy. Oczywiście, że pójdziemy na spacer, przecież wiem, jak je uwielbiasz. - łzy zaczęły zbierać się w moich oczach. Poczułem bardzo nieprzyjemne ukłucie w okolicy serca, jednak nie to zabolało najbardziej. Jego następne słowa sprawiły, że miałem wrażenie jakby moje serce rozrywało się na milion kawałków. - Jutro wraca z trasy i od razu będę chciał z nim porozmawiać. Powiem mu o wszystkim, więc spokojnie. Postaram się, żebyśmy jak najszybciej mogli zamieszkać razem. - nie słuchałem więcej. Najciszej, jak mogłem opuściłem dom. Zabrałem swoje walizki i zacząłem iść przed siebie. Starałem się powstrzymać napływające do oczu łzy, ale nie byłem w stanie.
W końcu, mając świadomość, że moja dalsza wędrówka z ciężkimi bagażami nie ma sensu zadzwoniłem do osoby, która na pewno nie odmówiłaby mi pomocy. Zwłaszcza w takiej sytuacji.
- H-hyung... M-możesz p-po m-mnie p-przyjechać? - przez strumienie łez i dławiący szloch, nie byłam nawet w stanie normalnie mówić.
- Hyuk?! Sanghyuk!! Gdzie ty jesteś i co się stało!? - powiedziałem mu jedynie, gdzie się znajduję, a Hakyeon od razu się rozłączył. Wiedziałem, że zaraz postawi na nogi również Jaehwana, który zapewne spokojnie spał i niedługo przyjadą po mnie. Nie myliłem się. Zaledwie piętnaście minut później zobaczyłem znajomy samochód.
- Cześć wam... - przywitałem się, kiedy oboje wypadli z pojazdu. Nie odpowiedzieli. Jaehwan od razu zabrał moje bagaże, żeby zapakować je do bagażnika, a Hakyeon zamknął mnie w żelaznym uścisku. Potrzebowałem tego. Wtuliłem się w jego ramiona, w duchu dziękując za takich przyjaciół.
- Dobra, wsiadamy do samochodu i jedziemy...
- Hyung... Mogę zatrzymać się u was? - zdziwienie malejące się na ich twarzach sprawiło, że parsknąłem pod nosem.
- Ale... Co z Taekwoonem?
- Powiedzmy... Że potrzebujemy przerwy... - łzy znowu zaczęły spływać po moich policzkach, ale nie potrafiłem ich powstrzymać. Czułem się taki pusty... Potrzebowałem ciepłych ramion mojego hyunga, ale jednocześnie nie chciałem go widzieć. Byłem rozdarty, a serce bolało, jakby ktoś rozrywał je, jak kawałek niepotrzebnej kartki.
- Co on ci zrobił...? Przecież wy poza sobą świata nie widzicie.... Hyuk, mów mi, co się stało. - typowy Hakyeon... Na szczęście był tam też Jae, któremu udało się przekonać go, by najpierw wrócić do domu. Byłem mu wdzięczny.
Przez całą drogę panowała cisza, ale kiedy tylko dotarliśmy do ich mieszkania, zaczęło się przesłuchanie. Hakyeon zrobił sobie i mi kakao, po czym zaciągnął mnie do salonu i kazał wszystko opowiedzieć. W międzyczasie Jaehwan uznał, że woli iść spać, co wcale nie było dziwne, bo dochodziła pierwsza w nocy, a on rano musiał wstać do pracy.
- Taekwoon mnie zdradza. - palnąłem od razu, co z początku nie chciało przejść mi przez gardło. Hakyeon w tym samym czasie pił swoje kakao, a moje słowa sprawiły, że zaczął się krztusić.
- Żartujesz chyba. - pokręciłem jedynie głową i starając się opanować emocje, powiedziałem mu o tym, co usłyszałem. - Hyukkie, może on rozmawiał z siostrą?
- Nie... On się tak do nich nie zwraca... Na pewno mu się znudziłem... Przecież on zawsze wolał dziewczyny, to była tylko kwestia czasu, aż to się stanie... Szkoda, że jednocześnie udawał, że jestem dla niego taki ważny. Ciągle mówił, że mnie kocha, a tu nagla taka niespodzianka! Nie chcę go więcej widzieć... - przestałem już nad sobą panować, zacząłem płakać, jak małe dziecko. Hakyeon pierwszy raz siedział cicho, za co w zasadzie byłem mu wdzięczny. Nie zadawał miliona pytań, nie prawił kazań... Po prostu był obok i pozwalał mi w spokoju się wypłakać. - Hyung... Mogę mieć prośbę? - Cha jedynie potwierdził skinieniem głowy. - Nie mów mu nic, że wróciłem... Nie chcę się z nim spotkać... Jutro może pojadę do siostry, żeby wam nie siedzieć na głowie...
- Nie gadaj głupot. Zostaniesz tutaj, aż poczujesz się lepiej. Wtedy spotkasz się z nim i wszystko sobie wyjaśnicie.
- Tutaj nie ma, co wyjaśniać... Zdradził mnie. Tyle w temacie. - Hakyeon westchnął ciężko i znów mnie przytulił. Był dla mnie, jak starszy brat, który zawsze pomoże i doradzi, a jeśli trzeba, pogada sobie z kimś, kto mi dokuczył. Wbrew pozorom nawet Cha, kiedy jest zdenerwowany, potrafi być niebezpieczny... - Dziękuję, hyung, że zawsze mogę na ciebie liczyć... - w zasadzie słowa same wyleciały z moich ust, ale była to szczera prawda. Odpowiedział tylko, że od tego są przyjaciele.
- Wiesz co... To dla mnie trochę dziwne... Jeszcze wczoraj z nim rozmawiałem, bo przyszedł do mojej kwiaciarni zamówić bukiet... Mówił, że nie może się doczekać, aż przyjedziesz, bo ma dla ciebie niespodziankę... Że bardzo się ucieszysz i tak dalej... Mówił też, że wybieracie się do Japonii na wakacje, a był przy tym taki podekscytowany... Coś mi tu się nie klei...
- Słyszałem przecież, co mówił... Chcą ze sobą zamieszkać... Pewnie to wszystko szykuje dla niej, nie dla mnie... - zrezygnowany podniosłem się z kanapy i sięgnąłem do walizki, by wyjąć coś do spania. - Chyba pójdę się umyć i spać... Ty pewnie też jesteś zmęczony...
- Mną się nie przejmuj... Rozłożę ci kanapę... - wydawał mi się jakoś zbyt zamyślony. Nie do takiego Hakyeona przywykłem... Jednak byłem zbyt zmęczony, by się nad tym zastanawiać. Po prostu poszedłem pod prysznic, żeby jak najszybciej móc położyć się spać.
Ten wieczór miał wyglądać zupełnie inaczej... Miały być ciepłe ramiona mojego hyunga, wspólna, może trochę późna kolacja... A tym czasem czekała mnie noc na niewygodnej kanapie u przyjaciół... Ale i tak byłem im wdzięczny. Przecież zawsze mogli odmówić i mieć gdzieś fakt, że nie mam gdzie się podziać...
Mimo zmęczenia, długo nie mogłem zasnąć, a krążące po mojej głowie ponure myśli wcale mi tego nie ułatwiły. Nie zmrużyłem oka nawet na chwilę, a rano, kiedy Jaehwan się obudził, by przygotować się do pracy, stwierdziłem, że wiercenie się nie ma sensu i również wstałem.
★ ★ ★ ★ ★ ★
Omg... Serio wyszłam z wprawy XD
Ale chyba aż tak źle nie wyszło, co?
Powiedzcie tak szczerze, proszę 😅
W każdym razie postaram się pisać szybciej... I lepiej... 🙏
Do następnego 🙋💞
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro