<1>
Siedziałam na ławce w parku. Dziś są święta. Każdy ten okres spędza z rodziną w miłej atmosferze. A ja co robię? Siedzę na zimnej ławce i powstrzymuje łzy, wpatrując się w jakiś daleki punkt. Obecnie panują tu pustki, bo kto normalny przesiaduje w święta, w parku.
Dlaczego nie spędzam świąt z rodziną jak każdy normalny człowiek? To jest proste. Nie mam rodziny. Mama umarła trzy lata temu na raka, miałam wtedy osiemnaście lat. Tato rok później popełnił samobójstwo przez depresję, którą miał od śmierci mamy. Zostałam wtedy sama. Nie mam rodzeństwa. Miałam wtedy dorywczą pracę i oszczędności swoje jaki i rodziców. Jakoś sobie poradziłam i teraz jakoś żyję.
Od dwóch lat święta spędzam tak samo, czyli przychodzę tu do parku i siedzę na ławce, a potem wracam do domu, biorę lody, siadam przed telewizorem i użalam się nad sobą oglądając kreskówki. Interesujące prawda? Wiem że nie.
Wstałam wreszcie z ławki i poszłam wąską ścieżką w stronę domu. Spuściłam głowę i szłam przed siebie słuchając losowej piosenki na słuchawkach. W parku panowały pustki więc choć bym chciała to i tak bym w nikogo nie wpadła...
- Aish - powiedziałam upadając na ziemię. A jednak jest ktoś tak nienormalny jak ja.
- Przepraszam! - usłyszałam spanikowany męski głos nad sobą. - Nic ci nie jest? Przepraszam...
- Spokojnie, żyję - zaśmiałam się. Spojrzałam na chłopaka stojącego nade mną i się lekko uśmiechnęłam, bo tyle tu siedziałam że twarz mi dosłownie zamarzła.
- Co tu robisz sama w święta? - zapytał podając mi rękę więc skorzystałam z pomocy, złapałam ją i podniosłam się na równe nogi.
- O to samo mogę spytać ciebie - powiedziałam otrzepując się.
- Ja? Idę do przyjaciół - posłał mi uśmiech - A ty wyglądasz jakbyś skądś wracała, bo twój nos przypomina ten u Rudolfa.
Na jego słowa zakryłam twarz dłońmi. Usłyszałam jego śmiech na co sama zaczęłam się śmiać.
- Bym zapomniał. JungKook jestem - uśmiechnął się i podał mi dłoń którą uścisnęłam.
- Kira.
- Nie jesteś stąd? - zapytał zdziwiony.
- Nie. Moi rodzice po prostu chcieli być oryginalni - uśmiechnęłam się.
- Więc co tu robisz? - wrócił do poprzedniego tematu.
- Spędzam święta - odpowiedziałam krótko.
- Jak to? Czemu nie jesteś z rodziną?
- Tak jakby jej nie mam - powiedziałam spuszczając głowę. Zapadła cisza. Nagle bez powodu zaczęłam się śmiać przez co spotkałam się ze zdezorientowanym wzrokiem chłopaka. - Przepraszam jak się robi niezręcznie zaczynam się śmiać - wytłumaczyłam się na co on jedynie przytaknął. - To może idź, bo przyjaciele na ciebie czekają - powiedziałam i już miałam ruszać w dalszą drogę do domu, ale on mnie zatrzymał.
- Może chcesz dołączyć do nas? - na jego twarzy pojawił się uśmiech, ponowie.
- Nie, nie będę wam przeszkadzać, a i tak ciebie ledwo poznałam, a co dopiero twoich przyjaciół - wytłumaczyłam a on jedynie przytaknął.
- A może chociaż podasz mi swój numer? - zapytał. Chwilę się zastanowiłam i w końcu przytaknęłam. No a czemu nie? JungKook podał mi swój telefon, a ja wstukałam cyferki i oddałam mu urządzenie. W końcu się pożegnaliśmy. On poszedł w swoją stronę, a ja w swoją.
Gdy wróciłam do domu oczywiście zabrałam się za lody i kreskówki.
***
Kolejne rozdziały będą dłuższe 😉
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro