Rozdział 6
Wróciliśmy na miejsca, a zielonooki zakręcił butelką.
Wypadło na mnie.
I co ja mam teraz zrobić? Jest bardzo przebiegły i pomysłowy. Nie mam pojęcia co mu teraz chodzi po głowie. Jeśli wybiorę prawdę, zada mi bardzo kompromitujące pytanie, a z kolei, kiedy postanowię, że jednak chcę wyzwanie, to zrobi tak, żebym cierpiała. Mam naprawdę złe przeczucia.
- ...Wyzwanie. - Odpowiedziałam z lekko drżącym głosem. Zdążyłam zauważyć, że każdy wybiera wyzwanie. Dlaczego miałabym być inna? Nawet gdybym zdecydowała się na tą prawdę, to nie byłoby tak przyjemnie. Wampir z pewnością by mnie wtedy wyzwał.
- Baka. Wyzwanie do niego?! - Szepnęła do mnie Yuki.
- A więc wyzwanie jest takie... Przez tydzień będziesz robiła to co będę chciał.
- Myślałam, że będzie gorzej... - Odetchnęłam.
- Wlicza się też picie krwi wtedy, kiedy będę chciał.
- O nie, nie! Mówiłam coś na ten temat czyż nie?! - Oburzyła się jego siostra. - Żadnych ofiar.
- Ale to wyzwanie. No co zrobisz jak nic nie zrobisz? - Uśmiechnął się.
- Już niech będzie... chyba wytrzymam. - Powiedziałam.
- Wracając do wydarzeń, które miały miejsce kilka godzin temu. - Czarnowłosa zmrużyła lekko oczy, i zaczęła niebezpiecznie kiwać palcami. - Dlaczego masz zabandażowaną szyję hmm?
Serce zabiło mi trochę szybciej. Poczułam jak po całym ciele przeszedł mi okropny dreszcz. Co ja mam teraz odpowiedzieć? Przecież jak powiem prawdę, że Ayato mnie ugryzł będzie bardzo źle. Kłótnię znowu będą dobrze widoczne.
Powinnam go chronić...?
- Też jestem tego ciekawa. - Alex zrobiła dokładnie taką samą minę co Yuki. Świetnie.
Chłopak patrzył na mnie z miną typu: "Nie mów tego, bo pożałujesz". Ale przecież myślę nad tym jak uratować go przed tym incydentem!
- Kiedy pracowałam w ogrodzie... niechcący przyjechałam sekatorem po skórze. - Skłamałam. Mam nadzieję, że moja niepewność nie była taka widoczna.
- Sekatorem mówisz... Bo jak wiesz, sekator leży na dole, czysty, nietknięty.
Czerwonowłosy parsknął śmiechem i położył swoją dłoń na czole. Tak go to śmieszy? Jeśli tak będzie współpracował, to rozmyślę się nad tym, czy go ratować.
- Idiotka... - Rozbawiony tą całą sytuacją, spojrzał na mnie tymi swoimi zielonymi oczami, a następnie się wyprostował. - To nie sekator tylko nożyczki. Mylisz pojęcia.
A jednak widzę współpracę.
- T-tak! Dokładnie tak. Wybacz.
- Pokaż mi tę ranę. - Domagała się Alex.
- Sądzę, że to nie najlepszy pomysł. - Wtrącił Ayato. - Jeśli odkryjesz jej ranę, woń, która zacznie się ulatniać może źle na nas wpłynąć.
- He? Jak to? - Uniosła jedną brew.
- Tak to. My, mieszkańcy nocy trudno powstrzymujemy się od takich zapachów.
- Masz rację Ayato... - Przyznała mu rację czarnowłosa. - Chociaż raz powiedziałeś coś sensownego.
- A ja uważam, że nie raz.
Spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem. Bardzo mnie cieszy fakt, że nie zostawił mnie z tym wszystkim samej.
Ale nie zapominajmy też o tym, że zgodziłam się na wyzwanie, które wymyślił. Nie powinno być tak źle.
Prawda?
-Wiecie? Odechciało mi się w to grać. - Stwierdziła Alex. - Może pogadajmy o czymś? O polityce... filozofii...
- Będziemy o tym rozmawiać, kiedy się dosyć upijemy. - Zaśmiała się Yuki. - No, to pora na kolejną butlę. - Odwróciła się w stronę naszych "napojów". Jedynie co tam zastała, to puste zawartości. Obok nich leżał Shu. Postanowił się sam uchlać co?
- SHU! - Wrzasnęła Yuki.
- Czego. - Mruknął.
- Dlaczego wypiłeś to wszystko sam?!
- Leżało... to wziąłem...
- Ale to miało być dla wszystkich.
- Ups...?
Widać, że nie wygląda najlepiej. Ma taką minę, jakby chciał to wszystko zwrócić.
Nie pozwolę, żeby brudził mi pokoju.
- Chodź. Nie będziesz tu spał. - Wstałam delikatnie i podeszłam do niego. Przez chwilę zakręciło mi się w głowie. Podparłam się ściany i czekałam, aż świat przestanie wirować.
- Nie tylko Shu potrzebuje tu pomocy. - Stwierdziła Yuki. - Jesteś delikatna. Upiłaś się takim słabym alkoholem.
- Może to i dobrze...? - Powiedział Laito, a następnie zamyślił się.
- Nawet nie myśl o tym, żeby ją przelecieć. - Zagroziła mu palcem.
- Jasne, jasne. - Powiedział melodyjnie.
- Dotknij własność Ore-Sama, to zginiesz śmiercią tragiczną.
Własność... znowu o tym gada. Nie mam już siły się z nim kłócić.
- Dobra, to ja zaprowadzę Shu do pokoju. - Wtrąciła Alex. - Jako jedyna czuję się w miarę dobrze. No... wstawaj... - Dotknęła go stopą w bok.
Blondyn wstał z wielkim westchnięciem. Podparł się ściany, a następnie wyszedł z pokoju. Niebieskowłosa poszła za nim, aby nie zgubił się po drodze.
Czy to będzie mój nowy ship?! Alex x Shu?!
- A może macie coś słodkiego? - Powiedział Kanato. Wreszcie się odezwał. Biedaczek tylko siedział i patrzył na nasze wyczyny.
- Oczywiście, że mam. - Zygzakiem podeszłam do szafki i wyciągnęłam z niej czekoladę. - Proszę. - Rzuciłam słodyczem w jego stronę. Złapał i uśmiechnął się szeroko.
- Dzięki. - Skierował się w stronę drzwi.
- To już idziesz? - Spytałam.
- Nic więcej do szczęścia nie jest mi potrzebne. - Po tych słowach zniknął.
- Nie najlepiej się czuję... - Wyznał Laito. - Może jednak pójdę do siebie, żeby nie robić tutaj bałaganu...- Wow. Jedyny, który o tym pomyślał.
Mruknął cicho i wyszedł z pokoju trzymając się za głowę.
Została tylko nasza trójka. Ayato, Yuki i oczywiście ja. Patrzyliśmy na siebie w milczeniu. Chłopak przyglądał mi się uważnie swoimi drapieżnymi oczami. Przez to, moje serce przyspieszyło, a ciało przeszły delikatne dreszcze. Co to może być? Strach? Niepewność? A może wstyd?
Yuki zaś patrzyła na niego obserwując jego malutkie ruchy. Zaczęła być bardzo czujna. Widać, że się troszczy. Kiedy przyglądam się jej twarzy, można zauważyć, że widnieje u niej minimalny strach. Ale dlaczego?
To wszystko tak bardzo mnie kołuje.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro