Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

Aktualnie leżę na łóżku i staram się zdrzemnąć. Co chwilę patrzę na zegar, który wybił teraz równą 17:00. Cisza w rezydencji aż mnie zadziwia. Zazwyczaj jest tu tak głośno, że powoduje bólem głowy.
Alex nie ma w pokoju. Na pewno siedzi razem z Shu w jego sypialni. Zostałam teraz sama. Ale żeby nie było, nie czuję się z tym aż tak źle, bo przecież niebieskowłosa chciałaby poznać gorsze jak i lepsze strony chłopaka. Cieszę się, że jest u niej tyle chęci i energii.
Nagle usłyszałam skrzypnięcie otwieranych drzwi. Spojrzałam we wcześniej wspomniane miejsce i ujrzałam tam Ayato. No kto by się spodziewał? Na pewno nie ja.
- Do roboty decho! - Krzyknął.
- Eh? O co ci łazi?
- Wypierniczaj do kuchni w tempie natychmiastowym.
- O co ci chodzi?! - Domagałam się odpowiedzi z lekką irytacją.
- Takoyaki będziesz mi robić! No, ruszaj się.
- A weź się wal. - Zakryłam głowę wielką poduszką. No jak można przeszkodzić tak biednej dziewczynce w odpoczywaniu! A tak po za tym nie usłyszałam od niego magicznego słowa. Brak manier! Nosz teraz to się zachowałam jak ten sztywniak... cudnie. Jeszcze może zacznę zbierać zastawę stołową i będę nosić okulary co rusz je poprawiając środkowym palcem.

Nastała cisza. Przez chwilę myślałam, że dał sobie spokój i poszedł, lecz się myliłam. W pewnym momencie poczułam jego zimną dłoń na kostce, a potem zciągnął mnie z łóżka. Dobrze, że w jakiś sposób obroniłam się przed upadkiem rękoma, bo gdybym tego nie zrobiła walnęłabym twarzą w podłogę. Następnie chłopak zaczął ciągnąć mnie w stronę wyjścia jak brudną szmatkę. Oj już wiem kto mi ciuchy będzie prał!
- Ała?! Przepraszam pana, ale czy wyglądam na rzecz, którą można wycierać podłogę?!

Ten się nie odezwał tylko nadal mnie ciągnął. Próbowałam się uwolnić od jego ucisku. Zaczęłam machać nogami, kopać go, krzyczeć na niego aby przestał... lecz to wszystko na marne. Jest po prostu wrednym osobnikiem bez jakiegokolwiek współczucia!
Zbliżaliśmy się do schodów, na co się trochę zlękłam. Chyba nie chce mnie poobijać?! Te schody są strasznie długie, więc chyba trafię do szpitala... zaraz zemdleję z tego szoku.
- Ayato! Puść mnie proszę! Dalej sama pójdę!
- Za późno. Trzeba było mi się nie sprzeciwiać.
- N-no weź! Nie znasz się na żartach? - Zaśmiałam się nerwowo, a po czole spływała kropla potu.
- Na twoich jakoś nie. - Przybrał twarz kompletnie wypraną z jakichkolwiek emocji.

Doszliśmy do schodów, na co chłopak przystanął. On spojrzał na mnie, a ja spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem. Nie pozostało mi nic innego, niż tylko modlenie się o swoje zdrowie.
Ayato zrobił jeden krok do przodu, gdzie tym samym mój brzuch stykał się z krawędzią schodów. Zamknęłam mocno oczy i zacisnęłam zęby. On chyba to serio zrobi!
Jednak usłyszałam wybuch śmiechu wampira. Otworzyłam jedno oko i patrzyłam na jego nagły przypływ humoru.
- Żebyś ty widziała swoją minę. - Śmiał się tak, że puścił moją kostkę i złapał się za brzuch. - Serio uwierzyłaś w to, że mógłbym cię zrzucić ze schodów?
- Oh! Przez myśl mi to nawet nie przeszło! - Skłamałam i podniosłam się z podłogi, otrzepując się z brudu. Ha, niby dbają o czystość w tej rezydencji. Pf... chyba tylko o "chodzące żarcie".

Chłopak przybliżył się do mnie i przejechał kciukiem po moim policzku. Teraz dopiero poczułam, że spłynęła mi łza!
Teraz to na pewno się zarumieniłam...
- Bałaś się. - Stwierdził. - I jednak pomyślałaś o tej brutalnej scence.

Spuściłam głowę i wgapiłam się w podłogę. Nie wiem dlaczego, ale poczułam smutek. Pewnie z powodu mojej bezradności. Jestem taka słaba... Z oczu zaczęły lecieć łzy. Po prostu nie wytrzymałam. Może wyglądam na osobę pełną energii, lecz tak naprawdę moje serce jest delikatne.
- Oi... nie płacz. - Usłyszałam.
- Prz-przepraszam. - Wytarłam szybko łzy i uśmiechnęłam się lekko.
- Dobra... sorry. Przesadziłem. Nie powinienem tego robić. - Przyznał. Tak naprawdę, najbardziej zlękłam się jego wyrazu twarzy i tonem głosu. Przerażające. Aż mnie dreszcze przeszły.

Czerwonowłosy podszedł do mnie jeszcze bliżej i przytulił.
Otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia. Czy to naprawdę jest rzeczywistość, czy może tylko śnie? To niemożliwe, że TEN wampir, który CIĄGLE szuka okazji aby mi dokuczać, właśnie mnie przytula.
Nie mogłam nic innego zrobić, niż tylko oddać przytulasa. Zrobił to tak delikatnie, że nie mogłam czekać dłużej. Najprawdopodobniej nie będzie kolejnego razu w okazywaniu takich czułości.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro