Rozdział 7
6 Lipca
Promienie słoneczne padało z okien prosto na moją twarz, powodując pobudkę. Ona nie jest mi dana... od razu przewróciłam się na drugi bok. Po wczorajszym nie mam na nic siły. Tak jak wspominałam, jestem taka delikatna, że upiłam się jakimś smakowym piwem i butelką wina. Dlatego też w szkole miałam przezwisko "Kruszynka". Dwa lata temu, kiedy chodziłam do gimnazjum, chorowałam na anemie. Musiałam niestety zrezygnować przez jakiś czas ze sportu, a co najgorsze... ze słodyczy. Zazwyczaj nauczyciele jak i klasa traktowali mnie, jakbym miała dwie lewe ręce. Niby wydaję się, że to robią z dobrego serca, lecz po jakimś czasie stawało się to nie do zniesienia. Bo przecież... potrafię się sama sobą zająć. Ale moi znajomi twierdzili inaczej. No i potem dostałam to przezwisko.
Cieszę się, że to koniec tej choroby. Nie chciałabym do niej wrócić.
- Wyspana? - Mruknął przy moim uchu Laito, który nagle się pojawił.
- Odejdź... - Wyjęczałam.
- A ty co suczko? Nadal cię trzyma po wczorajszym?
- Może... - Odepchnęłam go i wtuliłam się w poduszkę.
Poczułam chłodny wiaterek, który znalazł się na moich nogach. Otworzyłam lekko oczy i zauważyłam, że nie mam na sobie spodni. Gwałtownie usiadłam i zrobiłam zdziwioną minę. Przecież kładłam się spać w getrach i bluzce! A nagle jestem przebrana w górną część piżamy!
- To ty?! - Wykrzyczałam.
- Hm? O co ci chodzi Bitch-chan?
- Przebierałeś mnie w piżamę?!
- Chciałbym. - Powiedział melodyjnie.
Czyli... to nie on? Czy może udaje niewiniątko?
Gdyby tak teraz pomyśleć... Z pokoju ostatnie wychodziły dwie osoby. Yuki i Ayato.
A co jeśli... straciłam cnotę?!
Ale na pewno bym była tego świadoma! A może dorzucono mi tabletki gwałtu?
Ah, o czym ja myślę?!
- Głupiutką minę robisz. - Zachichotał.
- WYJDŹ. - Opatuliłam się kołdrą i poczułam jak policzki zaczynają mnie piec. Na pewno się teraz rumienię ze wstydu.
- Dobrze, dobrze... ale najpierw mi powiedz, gdzie jest twoja niebieskowłosa przyjaciółka.
- Przecież jes... - Spojrzałam na jej łóżko, po czym się mocno zdziwiłam. Jej tam nie ma!
Hmm... pomyślmy. Ostatni raz widziałam ją, kiedy odprowadzała Shu do pokoju.
Czy to możliwe, że...?
Odkryłam się gwałtownie i wstałam z łóżka, nie zwracając już uwagi na to, że jestem w samych majtkach. Laito jedynie odprowadził mnie wzrokiem (zboczonym wzrokiem) i pobiegłam w stronę pokoju Shu.
Ona musi tam być.
Po minucie dotarłam do jego drzwi. Otworzyłam je cichutko tak, że nawet nie wydobyły z siebie żadnego skrzypnięnia.
Gdyby Reiji zauważył, że wchodzę bez pukania byłoby źle.
Wychyliłam powoli głowę i szukałam ich wzrokiem. Nigdy wcześniej nie odwiedzałam jego pokoju.
Nagle zobaczyłam z daleka oczojebne włosy mojej przyjaciółki. Postanowiłam podejść trochę bliżej.
Szłam w ich stronę bezszelestnie na palcach.
Kiedy byłam zdolna ujrzeć więcej, nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Alex Evans, razem z Shu Sakamakim zasnęli wtuleni w siebie.
A to dobre. Miała go tylko odprowadzić.
Uśmiechnęłam się pod nosem i skierowałam się w stronę drzwi. Nagle niechcący coś kopnęłam, robiąc przy tym niezły hałas. Oby dwoje mruknęli i przetarli oczy.
Spanikowałam i wyszłam prędko z pomieszczenia. Modlę się, żebym nie dostała przez to po nosie.
Biegłam tak szybko, że nawet nie zauważyłam Ayato, który wychodził akurat ze swojego pokoju. Niestety niezdarna Yuno nie zdążyła wyhamować i wpadła na czerwonowłosego chłopaka. Brawo.
Ten przeklnął pod nosem i przeczesał ręką swoje włosy.
- Masz jakieś usprawiedliwienie na to, dlaczego na mnie wpadłaś...? - Powiedział niskim i poważnym tonem.
O cholera. Co mu teraz powiedzieć?
- Eee... O! Słyszysz to? Właśnie mój dywan pierdolnął ze szczęścia muszę lecieć cześć! - Powiedziałam szybko na jednym wdechu i chciałam go wyminąć, lecz jak to upierdliwy wampir, złapał mnie za nadgarstek, a następnie przyszpilił do ściany.
- Widzę, że humor ci dopisuję. - Parsknął śmiechem.
- No nie... to już taka nie mogę być? Jestem smutna jest źle. Jestem szczęśliwa jeszcze gorzej. Weź ty się chłopaku zdecyduj co ode mnie oczekujesz. - Uśmiechnęłam się lekko, kiwając przy tym głową.
- Przecież nic innego nie powiedziałem. - Odpowiedział, po czym zszedł wzrokiem na dół, przegryzając lekko swoją wargę.
- Nie gap się tak! - Zarumieniłam się i ugięłam kolana. - Bo stracisz wzrok!
- Żebyś ty nie straciła czegoś innego. - Uśmiechnął się zadziornie.
- ... Czyli to ty mnie przebrałeś?
- No gdzież ja... Siostra cię przebrała. Mnie wygoniła z pokoju.
Matko... kamień spadł mi z serca. Jestem jeszcze dziewicą. Jaka ulga!
- Ale przynajmniej teraz mogę zobaczyć cię bez spodni.
- Puscaj mne! Ty... ty... ty klescu! - Nadęłam policzki.
- Co ci?
- Nie ce byś patrzył na mnie w ten sposób.
- Doprawdy? - Przybliżył twarz bliżej, na co się bardziej zarumieniłam. - Heheh widzisz? Nawet sama moja obecność cię onieśmiela.
Wystawiłam dolną wargę do przodu, udając smutną.
- Baaka... daj mi iść.
- Gdzie ci się tak śpieszy?
- Nie pytaj się głupio.
- Będę robił co będę chciał desko.
- Zaczyna się... - Westchnęłam i przekręciłam teatralnie oczami.
- No idź. Potem się z tobą trochę podroczę więc... najlepiej będzie, kiedy się przygotujesz. - Klasnął w ręce, przetarł je i poszedł.
- Jasne... to tak jakbym pocięła się mydłem. Czyli złączyć to w całość: Przepraszamy, czynność nie do wykonania! - Uśmiechnęłam się szeroko i pobiegłam z powrotem do swojego pokoju.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro