Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

- Ayato... - Szepnęłam.

Chłopak oddalił głowę i oblizał wargi, które na nich znajdowała się moja krew.
- Smakujesz nie najgorzej. - Mruknął.
- I tylko na tyle cię stać?! - Zrobiłam obrażoną minę. - Jesteś niewiarygodny...
- Nie musisz dziękować. Zostałaś ugryziona przez samego Ore-sama. -Powiedział. - Ale teraz mamy problem. - Jego twarz spoważniała.
- Jaki? - Spojrzałam na niego pytająco, oczekując odpowiedzi.
- Jeśli Yuki zobaczy ranę na twojej szyi, zabije mnie.
- Trzeba było pomyśleć o tym wcześniej. - Powiedziałam melodyjnie, stukając palcem w czoło.
- Ty chyba nie chcesz mnie z tym wszystkim zostawić, co??
- A co jeśli jednak chcę? - Uśmiechnęłam się wrednie. - Między nami jest napięta sytuacja skarbie. Wystarczy jedno słowo.
- Tch. Jesteś upierdliwa i uciążliwa. Nie mogę uwierzyć, że istnieje takie coś jak ty.
- Mówi ktoś, kto widzi tylko czubek własnego nosa. - Wstałam z jego kolan, zdjełam brudne od ziemi rękawiczki i rzuciłam w niego. - Przez ciebie wszystko mnie boli!
- No i teraz wszystko jest na mnie.
- Większość. - Poprawiłam go.

Westchnął, po czym wstał z ławki i spojrzał prosto na mnie, przechylając lekko głowę.
- Macie apteczke? - Spytałam.
- No. Po co ci ona?

- Ręce mi opadają. To chyba logiczne, że chcę sobie zakryć ranę, którą mi zrobiłeś. Ratuje cię... - Pomyślałam

- Już nie istotne. Sama sobie poradzę. - machnęłam ręką, po czym poszłam z powrotem do rezydencji.

Apteczka... apteczka... Reiji powinien takie coś posiadać.
Ale chwila.
Przecież nie wejdę do jego gabinetu w takiej szmacie.
Poszłam do swojego pokoju i wyjęłam z szafy czarne getry i jakąś luźną, czerwoną bluzkę. Zamknęłam drzwi i przebrałam się w nie.
Jak dobrze mieć na sobie moje wygodne i pachnące ubrania.

Po kilku minutach byłam już przed drzwiami Reiji'ego. Zapukałam w nie delikatnie, po czym usłyszałam "Proszę". No więc weszłam.
Ciemnowłosy siedział w fotelu pijąc sobie herbatę.
- Co Cię tu sprowadza? - Powiedział zimnym głosem.
- Masz może do pożyczenia apteczkę...? - Spytałam niepewnie.
- Hmm... apteczkę... - Odłożył filiżankę, a następnie wstał z miejsca. - Pewnie mam.
- Pożyczysz mi?
- Jasne. - Odpowiedział i spojrzał chwilę na moją ranę. - Ayato to zrobił?
- Tak, i dlatego chcę jakiś bandaż, żeby to jakoś zakryć.

Podszedł do szafki, a następnie wyjął z niej potrzebne rzeczy.
- Zabandażuję ci to. - Stwierdził.
- Nie. Nie ma potrzeby, naprawdę. Poradzę sobie. - Machnęłam rękami i wymusiłam uśmiech na twarzy.
- Nalegam.

Kiwnęłam głową, a ciemnowłosy zbliżył się do mnie, po czym zaczął delikatnie obwijać białym bandażem moją szyję.
- Wybacz za maniery mojego brata.
- Drobiazg. Zdarza się.
- Nie jesteś choć trochę... przestraszona? Tym, że jesteśmy wampirami?
- Nie, skąd. Przez całe życie przyjaźnie się z wampirzycą. Zdążyłam się przyzwyczaić.
- Rozumiem.
- No, może nie wliczając teleportacji. Jest zła. - Zaśmiałam się cicho.

Po kilku sekundach, Reiji skończył czynność.
- Gotowe.
- Dziękuję za poświęcony czas. - Uśmiechnęłam się. - Ja już pójdę.

Kiwnął głową, a następnie poprawił swoje okulary. Wyszłam i skierowałam się w stronę pokoju. Skończyłam robotę na dziś.
Może to się wydaję głupie, że robię taką aferę o małą ranę, ale tak naprawdę nie mam złych zamiarów. Chcę, żeby było dobrze.
- Yuno skarbie, mam coś dla ciebie! - Z dołu usłyszałam uradowaną Yuki, która trzasnęła drzwiami wejściowymi.
- Co takiego?
- Jak przyjdziesz to zobaczysz! - Wtrąciła Alex.

Zeszłam szybko na dół i ledwo hamując zatrzymałam się przed dziewczynami.
- Paczaj! - Czarnowłosa wyjęła z torby przeróżne alkohole. Ale jak...? Ona ma dopiero 16 lat, tak jak ja i Alex, więc skąd to wszystko?
- Ha, pewnie zastanawiasz się skąd to mam. - Uśmiechnęła się szeroko ukazując przy tym swoje ostre kły. - Powiedziałam sprzedawcy, że to dla moich kochanych braci. Staruszek uważa, że jestem bardzo grzeczną dziewczynką i na pewno nie kłamię. No i oto w ten sposób dostałam to wszystko.
- Zła kobieto.
- Dzięki. - Zaśmiała się. - Ale to nie wszystko. - Wyjęła z torby jeszcze dwa piwa. - Dla ciebie wzięłam jeszcze o smaku Mohito!
- Odwołuje co wcześniej powiedziałam! - Rozpromieniłam się.
- Genialnie i zostało jeszcze... - Wyjęła jeszcze nową, czarną bluzkę. Razem z tym coś jeszcze upadło na podłogę. Przyjrzałam się uważnie, po czym stwierdziłam, że to prezerwatywy!
- C-c-co to jest?! - Wykrzyczałam przedłużając literkę "e".
- T-To?! - Zarumieniła się i podniosła szybko z podłogi. - Nic takiego!
- Kiedy żeś to wzięła?! - Zrobiła wielkie oczy Niebieskowłosa.
- Kazirodztwo będzie?! - Złapałam się za głowę.
- Nie! Baka! Lepiej mi powiedz co tobie się stało, a nie mnie nękasz!
- Mi nic nie jest!
- Stulcie pyski, bo głośno! - Nagle pojawił się obok nas Ayato.
- Pysk? PYSK?! Ja ci dam! - Alex kierowała się w stronę czerwonowłosego, ale w odpowiednim momencie złapałam ją za ręce i oddaliłam ją od niego.
- Keep calm!
- A co tam chowasz siostra? - Uśmiechnął się wrednie, po czym podszedł do Yuki.
- Nic! - Wykrzyczała, a następnie schowała się za mną.
- Pokaż swojemu kochanemu braciszkowi. - Wyciągnął rękę w jej stronę.
- Nie!

Patrzyłam raz na nią, raz na niego. Co tu robić? Yuki jest szalona, i w sumie mogłam się spodziewać, że kupi taką głupotę jak to.
Powoli zabrałam jej opakowanie z prezerwatywami i schowałam za siebie. Ona jedynie spojrzała się na mnie w stylu: "Co chcesz zrobić?".
Odsunęłam się od nich kilka kroków jak gdyby nigdy nic.
- Pokażesz? - Powtórzył.
- N-nic nie mam. - Wystawiła ręce na przód pokazując, że nie ma nic do ukrycia.
- Hmm...
- Yunooo? Ty i prezerwatywy? - Zdziwiła się Alex.

A niech to. Wpadłam. Myślałam, że uratujemy siebie przed komentarzem Ayato co do tej akcji. Ale nie wyszło.
Yuki spojrzała na mnie współczująco, a zarazem z zażenowaniem. Przybrałam minę "Nic się nie stało" i wzięłam głęboki wdech.
- Niegrzeczna z ciebie dziewczynka Yuno. - Zaczął. - Nie wiedziałem, że w tym wieku bierze cię ochota na takie sprośne rzeczy.
- Też nie mogłam uwierzyć. - Skłamałam. - Kupiłam, aby mieć... jakąś satysfakcję.

Ten się tylko zaśmiał.
- Nie mogę uwierzyć, że właśnie trzymasz to w dłoniach. Sądziłem, że jesteś poukładaną dziewczyną. - Powstrzymał się od dalszego śmiania.
- Pozory mylą. - Wzruszyłam ramionami. - Łap, może ci się przyda. - Rzuciłam opakowaniem w jego stronę, i po chwili znalazło się w jego rękach.
- Truskawkowe. - Wybuchnął śmiechem. - Już nawet wiem, jak zacząć ci dokuczać. - Uśmiechnął się szerzej.

Wszystkie trzy spojrzałyśmy na siebie, na co ja uśmiechnęłam się blado i podrapałam się po głowie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro