Rozdział 4
- Ayato... - Szepnęłam.
Chłopak oddalił głowę i oblizał wargi, które na nich znajdowała się moja krew.
- Smakujesz nie najgorzej. - Mruknął.
- I tylko na tyle cię stać?! - Zrobiłam obrażoną minę. - Jesteś niewiarygodny...
- Nie musisz dziękować. Zostałaś ugryziona przez samego Ore-sama. -Powiedział. - Ale teraz mamy problem. - Jego twarz spoważniała.
- Jaki? - Spojrzałam na niego pytająco, oczekując odpowiedzi.
- Jeśli Yuki zobaczy ranę na twojej szyi, zabije mnie.
- Trzeba było pomyśleć o tym wcześniej. - Powiedziałam melodyjnie, stukając palcem w czoło.
- Ty chyba nie chcesz mnie z tym wszystkim zostawić, co??
- A co jeśli jednak chcę? - Uśmiechnęłam się wrednie. - Między nami jest napięta sytuacja skarbie. Wystarczy jedno słowo.
- Tch. Jesteś upierdliwa i uciążliwa. Nie mogę uwierzyć, że istnieje takie coś jak ty.
- Mówi ktoś, kto widzi tylko czubek własnego nosa. - Wstałam z jego kolan, zdjełam brudne od ziemi rękawiczki i rzuciłam w niego. - Przez ciebie wszystko mnie boli!
- No i teraz wszystko jest na mnie.
- Większość. - Poprawiłam go.
Westchnął, po czym wstał z ławki i spojrzał prosto na mnie, przechylając lekko głowę.
- Macie apteczke? - Spytałam.
- No. Po co ci ona?
- Ręce mi opadają. To chyba logiczne, że chcę sobie zakryć ranę, którą mi zrobiłeś. Ratuje cię... - Pomyślałam
- Już nie istotne. Sama sobie poradzę. - machnęłam ręką, po czym poszłam z powrotem do rezydencji.
Apteczka... apteczka... Reiji powinien takie coś posiadać.
Ale chwila.
Przecież nie wejdę do jego gabinetu w takiej szmacie.
Poszłam do swojego pokoju i wyjęłam z szafy czarne getry i jakąś luźną, czerwoną bluzkę. Zamknęłam drzwi i przebrałam się w nie.
Jak dobrze mieć na sobie moje wygodne i pachnące ubrania.
Po kilku minutach byłam już przed drzwiami Reiji'ego. Zapukałam w nie delikatnie, po czym usłyszałam "Proszę". No więc weszłam.
Ciemnowłosy siedział w fotelu pijąc sobie herbatę.
- Co Cię tu sprowadza? - Powiedział zimnym głosem.
- Masz może do pożyczenia apteczkę...? - Spytałam niepewnie.
- Hmm... apteczkę... - Odłożył filiżankę, a następnie wstał z miejsca. - Pewnie mam.
- Pożyczysz mi?
- Jasne. - Odpowiedział i spojrzał chwilę na moją ranę. - Ayato to zrobił?
- Tak, i dlatego chcę jakiś bandaż, żeby to jakoś zakryć.
Podszedł do szafki, a następnie wyjął z niej potrzebne rzeczy.
- Zabandażuję ci to. - Stwierdził.
- Nie. Nie ma potrzeby, naprawdę. Poradzę sobie. - Machnęłam rękami i wymusiłam uśmiech na twarzy.
- Nalegam.
Kiwnęłam głową, a ciemnowłosy zbliżył się do mnie, po czym zaczął delikatnie obwijać białym bandażem moją szyję.
- Wybacz za maniery mojego brata.
- Drobiazg. Zdarza się.
- Nie jesteś choć trochę... przestraszona? Tym, że jesteśmy wampirami?
- Nie, skąd. Przez całe życie przyjaźnie się z wampirzycą. Zdążyłam się przyzwyczaić.
- Rozumiem.
- No, może nie wliczając teleportacji. Jest zła. - Zaśmiałam się cicho.
Po kilku sekundach, Reiji skończył czynność.
- Gotowe.
- Dziękuję za poświęcony czas. - Uśmiechnęłam się. - Ja już pójdę.
Kiwnął głową, a następnie poprawił swoje okulary. Wyszłam i skierowałam się w stronę pokoju. Skończyłam robotę na dziś.
Może to się wydaję głupie, że robię taką aferę o małą ranę, ale tak naprawdę nie mam złych zamiarów. Chcę, żeby było dobrze.
- Yuno skarbie, mam coś dla ciebie! - Z dołu usłyszałam uradowaną Yuki, która trzasnęła drzwiami wejściowymi.
- Co takiego?
- Jak przyjdziesz to zobaczysz! - Wtrąciła Alex.
Zeszłam szybko na dół i ledwo hamując zatrzymałam się przed dziewczynami.
- Paczaj! - Czarnowłosa wyjęła z torby przeróżne alkohole. Ale jak...? Ona ma dopiero 16 lat, tak jak ja i Alex, więc skąd to wszystko?
- Ha, pewnie zastanawiasz się skąd to mam. - Uśmiechnęła się szeroko ukazując przy tym swoje ostre kły. - Powiedziałam sprzedawcy, że to dla moich kochanych braci. Staruszek uważa, że jestem bardzo grzeczną dziewczynką i na pewno nie kłamię. No i oto w ten sposób dostałam to wszystko.
- Zła kobieto.
- Dzięki. - Zaśmiała się. - Ale to nie wszystko. - Wyjęła z torby jeszcze dwa piwa. - Dla ciebie wzięłam jeszcze o smaku Mohito!
- Odwołuje co wcześniej powiedziałam! - Rozpromieniłam się.
- Genialnie i zostało jeszcze... - Wyjęła jeszcze nową, czarną bluzkę. Razem z tym coś jeszcze upadło na podłogę. Przyjrzałam się uważnie, po czym stwierdziłam, że to prezerwatywy!
- C-c-co to jest?! - Wykrzyczałam przedłużając literkę "e".
- T-To?! - Zarumieniła się i podniosła szybko z podłogi. - Nic takiego!
- Kiedy żeś to wzięła?! - Zrobiła wielkie oczy Niebieskowłosa.
- Kazirodztwo będzie?! - Złapałam się za głowę.
- Nie! Baka! Lepiej mi powiedz co tobie się stało, a nie mnie nękasz!
- Mi nic nie jest!
- Stulcie pyski, bo głośno! - Nagle pojawił się obok nas Ayato.
- Pysk? PYSK?! Ja ci dam! - Alex kierowała się w stronę czerwonowłosego, ale w odpowiednim momencie złapałam ją za ręce i oddaliłam ją od niego.
- Keep calm!
- A co tam chowasz siostra? - Uśmiechnął się wrednie, po czym podszedł do Yuki.
- Nic! - Wykrzyczała, a następnie schowała się za mną.
- Pokaż swojemu kochanemu braciszkowi. - Wyciągnął rękę w jej stronę.
- Nie!
Patrzyłam raz na nią, raz na niego. Co tu robić? Yuki jest szalona, i w sumie mogłam się spodziewać, że kupi taką głupotę jak to.
Powoli zabrałam jej opakowanie z prezerwatywami i schowałam za siebie. Ona jedynie spojrzała się na mnie w stylu: "Co chcesz zrobić?".
Odsunęłam się od nich kilka kroków jak gdyby nigdy nic.
- Pokażesz? - Powtórzył.
- N-nic nie mam. - Wystawiła ręce na przód pokazując, że nie ma nic do ukrycia.
- Hmm...
- Yunooo? Ty i prezerwatywy? - Zdziwiła się Alex.
A niech to. Wpadłam. Myślałam, że uratujemy siebie przed komentarzem Ayato co do tej akcji. Ale nie wyszło.
Yuki spojrzała na mnie współczująco, a zarazem z zażenowaniem. Przybrałam minę "Nic się nie stało" i wzięłam głęboki wdech.
- Niegrzeczna z ciebie dziewczynka Yuno. - Zaczął. - Nie wiedziałem, że w tym wieku bierze cię ochota na takie sprośne rzeczy.
- Też nie mogłam uwierzyć. - Skłamałam. - Kupiłam, aby mieć... jakąś satysfakcję.
Ten się tylko zaśmiał.
- Nie mogę uwierzyć, że właśnie trzymasz to w dłoniach. Sądziłem, że jesteś poukładaną dziewczyną. - Powstrzymał się od dalszego śmiania.
- Pozory mylą. - Wzruszyłam ramionami. - Łap, może ci się przyda. - Rzuciłam opakowaniem w jego stronę, i po chwili znalazło się w jego rękach.
- Truskawkowe. - Wybuchnął śmiechem. - Już nawet wiem, jak zacząć ci dokuczać. - Uśmiechnął się szerzej.
Wszystkie trzy spojrzałyśmy na siebie, na co ja uśmiechnęłam się blado i podrapałam się po głowie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro