Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

❦ Rozdział 11.

Niepewnie zapukał do drzwi i czekał. Nie mógł być w domu, gdy Hyejin zabierze swoje rzeczy i odejdzie. To całkowicie złamałoby mu serce i odebrało nadzieję na to, że jednak wszystko jeszcze się ułoży.

On niczego nie przekreślił. Postanowił poczekać i zobaczyć, jak życie dalej się potoczy. Wierzył, iż Hyejin potrzebowała trochę czasu, a gdy w końcu się uspokoi, dotrze do niej, że wcale nie chciała tego rozstania. Wtedy wrócą do siebie i będzie jak dawniej.

– Jisung? – powitała go zdziwiona Semi, ubrana w błękitną sukienkę.

– Mogę wejść? – spytał niepewnie, a ta zrobiła mu miejsce i momentalnie ruszyła w stronę gościnnego pokoju, połączonego z kuchnią.

Jisung przysiadł na szarej kanapie, nerwowo wpatrując się w swoje dłonie. Nie zamierzał płakać w obecności przyjaciółki, ale nie chciał też udawać, że był szczęśliwy. Dlatego siedział w ciszy i czekał, aż przygotuje dla niego owocową herbatę.

– Jaerim ma spotkanie z wydawnictwem. Powinien być za jakieś dwie godziny – oznajmiła Semi, zajmując miejsce tuż obok niego, gdy postawiła na stole dwa kubki z parującą herbatą. – Czyżby twoje małżeństwo wciąż przechodziło kryzys? Jeszcze nigdy nie widziałam cię w takim stanie.

Posłał jej słaby uśmiech i skinął twierdząco głową. Semi znał od dziecka. Byli sąsiadami przez wiele lat i nawet gdy zaczęli kierować się we własną stronę, nie utracili kontaktu. Pamiętał każdego chłopaka, któremu obił twarz za to, że złamał jej serce.

– Hyejin mnie zostawiła. Dziś zabiera swoje rzeczy i się wyprowadza.

Semi uniosła wysoko brwi, patrząc na niego z niedowierzaniem.

– Chyba sobie żartujesz!

– Chciałbym, żeby to był żart.

Zacisnęła z gniewu dłonie i podniosła się z kanapy. Hyejin uważała ją za przyjaciółkę, a nawet nie powiedziała jej o swoich planach. Ba! Nawet nie prosiła o żadną radę, dzięki której szybko odwlekłaby ją od tego absurdalnego pomysłu. Wiedziała, że było jej ciężko po utracie dziecka i naprawdę starała się ją wspierać, ale tym razem przesadziła.

– Po cholerę brała ślub, skoro przy pierwszej poważniejszej kłótni się pakuje i ucieka?! – krzyknęła, nie potrafiąc stłumić w sobie emocji. Dla niej małżeństwo było czymś niepodważalnym. Nie brało się ślubu przecież z kaprysu! – Żałuję, że nie powiedziała mi o swoich planach, bo chętnie bym jej powiedziała, co myślę o takim dziecinnym zachowaniu!

Jisung skupił wzrok na kubku, uważnie analizując słowa wściekłej przyjaciółki. Było w nich trochę racji. Nawet jeśli rozumiał, że Hyejin mogła czuć się przez niego zaniedbywana, to zdawał sobie również sprawę z podkoloryzowania przez nią niektórych sytuacji oraz zachowań. Zupełnie nie rozumiał, dlaczego nie chciała dać mu szansy wszystkiego naprawić, skoro nigdy wcześniej nie wspominała, by przeszkadzało jej to, że tak wiele czasu i zainteresowania poświęcał swoim klubom.

– Odbiło jej – skwitowała w końcu Semi, siadając z powrotem na miękką kanapę. – Rozumiem, że ma jakąś obsesję na punkcie zostania matką i jest zła na siebie o to, że wasze dziecko zmarło, ale to w ogóle jej nie usprawiedliwia. Powinna wziąć się w garść i cieszyć się tym, co ma, a ona zamiast tego niszczy wasze małżeństwo. Idiotka!

– Nie mów tak. To również twoja przyjaciółka.

– Przyjaciółka, która chodzi do kina z jakimś młodym chłopakiem, który ewidentnie ma na nią ochotę – skwitowała szorstko, nie zamierzając ukrywać przed nim tego, czego była niedawno świadkiem. Widząc zdruzgotaną minę Jisunga, dodała: – Nie zdziwię się, jak to przez niego cię zostawiła.

Czy to możliwe, by Hyejin pokochała kogoś innego? Jeśli tak, to dlaczego jeszcze kilka dni temu powiedziała, że go kocha?

W ciszy zaczął pić herbatę. Semi wciąż coś mówiła, ale przestał ją słuchać. Był zbyt pogrążony we własnych myślach. Zastanawiał się, kim był tajemniczy chłopak, o którym wspomniała jego przyjaciółka.

Czuła się naprawdę dziwnie, przekraczając próg malutkiej kawalerki z przytaszczoną walizką. Tuż za nią wszedł Mark, który okazał się jej zbawieniem. Nie tylko pomógł jej w spakowaniu walizek, ale również udostępnił jej jedno z wolnych mieszkań, które wynajmował. Gdyby nie Sana, nigdy nie dowiedziałaby się o tym, że chłopak dwa miesiące temu przeprowadził się do Seulu i przejął po ojcu kilka bloków z mieszkaniami. Odkąd wyszła za Jisunga i wyjechała z Gunpo, ich kontakt się urwał.

– Masz szczęście, że Sana do mnie zadzwoniła. Dzisiaj miałem spisywać umowę z jednym facetem, który ostatnio oglądał to mieszkanie, ale gdy tylko dowiedziałem się, że pilnie potrzebujesz lokum, spławiłem go – odezwał się Mark, z troską patrząc na Hyejin.

Zawsze była mu bliska i naprawdę cierpiał, widząc ją w tak opłakanym stanie. W dodatku spodziewał się wielu walizek, które będzie musiał taszczyć na trzecie piętro, a ona zmieściła się w zaledwie dwóch. Miała pięć par butów i trzy torebki! Jej garderoba była niczym w porównaniu do kolekcji Jisunga.

– Naprawdę bardzo ci dziękuję. Nie wiem, jak ci się odwdzięczę – Spojrzała na chłopaka ze łzami w oczach.

Jego obecność przypominała jej o młodszym bracie, który wiódł nowe życie w Stanach, całkowicie o niej zapominając. Nie pamiętała nawet kiedy Kyungsoo ostatnio do niej zadzwonił i było jej z tego powodu bardzo przykro, ale nie zamierzała robić mu żadnych wyrzutów.

– Przez kilka lat za darmo mnie karmiłaś, noona. To ja ci się w ten sposób odwdzięczam – oznajmił, klepiąc ją po ramieniu. Gdy ujrzał łzy spływające po jej policzkach, objął ją ramieniem. – Wszystko się ułoży. Czasem coś się kończy, by coś się zaczęło. Rozstania są trudne, ale da się je przeboleć. Ty przetrwałaś już gorsze rzeczy i wiem, że jesteś silną babką.

Chciała być silna. Naprawdę. Nie sądziła jednak, że przekroczenie progu kawalerki tak bardzo ją załamie. Jisunga nie było w domu, gdy pakowała swoje rzeczy, dzięki czemu w ogóle nie zawracała sobie nim głowy. Dopiero teraz, gdy to malutkie miejsce stało się jej nowym domem, zrozumiała, iż czekała ją samotność. W dodatku nie miała nawet samochodu, przez co do pracy będzie musiała dojeżdżać metrem. Wszystko się komplikowało, ale musiała dać sobie radę. Mark miał rację. Radziła sobie z gorszymi rzeczami.

– Czyli wszystkie sztućce i garnki są na użytek lokatora, tak? – spytała, odsuwając się od przyjaciela. Gdy skinął głową, podeszła do szarej zabudowanej kuchni i uważnie obejrzała szafki. Musiała pójść na zakupy, ponieważ nie miała ani jedzenia, ani podstawowych środków czystości.

Kawalerka była pogrążona w ciemnoszarym kolorze i wszystkie pomieszczenia wyglądały niemalże tak samo. Jedynie deska przymocowana do ściany i podłogi, służąca za stół, dwa krzesła oraz trzy półeczki po jego prawej stronie miały brązowy kolor. W tym samym pomieszczeniu, z tyłu, postawiono okrągły stoliczek i dwa eleganckie fotele. Nad jednym z nich widniał przedziwny obraz w odcieniach szarości i czerni, który kompletnie do niej nie przemawiał. Za ścianą, oddzielającą pomieszczenia, stało łóżko, bardzo duże okno i szafa na ubrania. Łazienka została umieszczona tuż przy drzwiach wejściowych do mieszkania.

Nie był to szczyt jej marzeń, ale Mark spuścił jej cenę czynszu i nie musiała martwić się żadną kaucją. Dzięki temu zdoła w tym miesiącu nieco oszczędzić i da sobie radę bez pożyczania pieniędzy od Jisunga.

– Jak już dojdziesz do siebie, możemy zrobić parapetówę. Ja, ty, Sana i Jaebum. Jestem pewien, że przyjadą.

Obdarzyła blondyna przyjacielskim uśmiechem.

– Dobrze sobie radzisz – zauważyła, a na jego policzki wkradł się uroczy rumieniec. – Naprawdę bardzo cieszę się z tego powodu. Zawsze w ciebie wierzyłam.

– Ja w ciebie też wierzę. Zobaczysz, że w twoim życiu znów pojawi się szczęście tak, jak pojawiło się w moim. – Położył dłoń na jej ramieniu. – Na wszystko potrzeba czasu. A teraz zostaw te walizki i zdrzemnij się. Musiałaś mieć ciężką noc.

– A co z umową?

– Przyjadę do ciebie jutro i wszystko załatwimy. Przecież mnie nie okradniesz i nie uciekniesz – roześmiał się, kręcąc z niedowierzaniem głową. – Idź spać, Hyejin. W razie czego do mnie dzwoń. Mieszkam niedaleko, więc jak będę miał czas, to mogę do ciebie zaglądać.

Mark jeszcze raz rozejrzał się po mieszkaniu, zastanawiając się, czy rzeczywiście wszystko było na swoim miejscu. Gdy upewnił się, że o niczym nie zapomniał, wręczył jej klucze, ucałował w czoło i wyszedł, życząc słodkich snów.

W chwili, gdy Hyejin została sama w obcym mieszkaniu, opadła na szary gumolit i zaczęła przeraźliwie płakać.

– Nasza siostra przechodzi teraz ciężki okres, a ty siedzisz sobie w tych przeklętych Stanach i masz wszystko w dupie! Ogarnij się Kyungsoo i z łaski swojej zadzwoń do niej, bo jak cię dorwę, to nawet Jisoo ci nie pomoże! – krzyk Sany rozległ się po całym pokoju, a zaraz po nim huk, gdy cisnęła telefonem o podłogę.

Z furią patrzyła na smartfona, zaciskając mocno dłonie. Ciągle wierzyła, że Hyejin i Jisung się pogodzą i dalej będą żyć w swojej bajce usłanej różami, ale telefon Marka uświadomił jej, iż to naprawdę był koniec tego małżeństwa. A przecież nie tak dawno temu ich widziała! Wściekła się nawet na Jisunga o to, że olał jej siostrę, gdy był w Los Angeles, ale nie sądziła, by przez to się rozstali. Tym bardziej teraz gdy Hyejin musiała pogodzić się z utratą dziecka.

Całe szczęście, że zdołała wyciągnąć z siostry prawdę i dowiedziała się o tym, że chciała się wyprowadzić. Gdyby nie zadzwoniła do Marka, Hyejin bez wątpienia zamieszkałaby w biurze, tym samym stając się tematem plotek, a po co ktoś miał wiedzieć, że zostawiła swojego męża.

– Słychać cię nawet w łazience.

Wkurzona odwróciła się w stronę Jaebuma. Chłopak miał na sobie jedynie czarne bokserki, a jego włosy wciąż były mokre.

– I co w związku z tym? – spytała, marszcząc gniewnie brwi.

– Nic. – Jaebum wzruszył ramionami.

Patrzyła na niego przez chwilę w ciszy, zastanawiając się, czy powiedzieć mu prawdę. Choć kochała tego chłopaka z całego serca, prawdą był fakt, iż nie umiał trzymać języka za zębami, a że Jisunga bardzo lubił, bez wątpienia zdecyduje się do niego zadzwonić i wypytać o jego wersję wydarzeń.

– Hyejin zostawiła Jisunga. Dzisiaj wprowadziła się do jednej z kawalerek Marka – powiedziała w końcu, a oczy Jaebuma zrobiły się wielkie jak spodki.

– Przecież Jisung jest zajebistym facetem! Jak mogła go zostawić?! – spytał, nieświadomie dolewając oliwy do ognia. – Drugiego takiego jak on nie znajdzie.

– Przestań go tak idealizować! – krzyknęła Sana, patrząc na niego z niedowierzaniem. – Był dwa miesiące w Los Angeles, a zadzwonił do Hyejin zaledwie kilka razy! Wiesz, co robił przez resztę czasu? Pracował albo imprezował u boku swoich pracownic!

Jaebum westchnął i uniósł ręce w geście poddania, nie chcąc się kłócić. Wiedział, że Sana stanie za starszą siostrą w każdej sytuacji, niezależnie od tego, czy miała rację. Łączyła ich więź, której nic nie było w stanie popsuć, dlatego nie dziwił się, że jego dziewczyna momentalnie zaczęła o wszystko obwiniać Jisunga. Oczywiście się z nią nie zgadzał i absolutnie nie zamierzał stawać po żadnej ze stron. Nie miał pojęcia, co wydarzyło się pomiędzy Hyejin a Jisungiem i nie zamierzał się w to wtrącać.

– Musisz zbierać się do pracy, bo zaraz się spóźnisz – przypomniał, ostrożnie kładąc dłoń na ramieniu dziewczyny. – Wiem, że się martwisz, ale Hyejin sobie poradzi. Jestem pewien, że jeszcze się zejdą z Jisungiem. To kwestia czasu.

Nagle do Sany dotarło coś strasznego.

– Co zrobię, jeśli Jisung mnie zwolni, gdy się rozwiodą? – spojrzała przerażona na chłopaka. – Nigdzie indziej mnie nie zatrudnią przez moje papiery!

– Nie zwolni cię. Jisung nie jest takim człowiekiem i dobrze o tym wiesz – powiedział spokojnym, aczkolwiek stanowczym tonem. – Nie rób z niego potwora. To niesprawiedliwe.

Nagle ogarnęły ją wyrzuty sumienia i poczuła się głupio. Kochała Hyejin całym sercem i to oczywiste, że stawała po jej stronie. Jaebum miał jednak rację. Znała Jisunga, zanim w jego życiu pojawiła się jej siostra. Zatrudnił ją, choć wiedział, że spędziła sporo czasu w zakładzie poprawczym. Wyciągnął do niej pomocną dłoń, choć była mu zupełnie obca i nie zrobił tego ze względu na Hyejin, ponieważ się wtedy nie znali.

– Masz rację – przyznała ze skruchą. – Jisung taki nie jest. Po prostu nie mogę uwierzyć, że rozstał się z Hyejin. Jest mi z tego powodu strasznie przykro.

Jaebum przytulił ją i czule pogłaskał po ciemnych, długich włosach.

– Mi też jest przykro, ale wiem, że jeszcze się pogodzą. Wierzę, że jeszcze nie wszystko stracone.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro