Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

❦ Rozdział 09.

Wiadomość od matki przyszła niespodziewanie. Dopiero co skończył brać prysznic i zamierzał ubrać się w piżamę, by zjeść u boku Semi kolację. Nie chciało mu się nawet myśleć o przekroczeniu obskurnego mieszkania matki. Doskonale wiedział, że z pewnością zabrakło jej pieniędzy na alkohol i papierosy, dlatego do niego napisała. Jej wiadomości nigdy nie oznaczały niczego innego.

Już miał założyć piżamę i opuścić łazienkę, gdy telefon zaczął dzwonić. Pospiesznie wyciszył dźwięk, z niechęcią wpatrując się w komórkę. Powoli zaczynał żałować, że opłacał matce abonament, ale chciał, by mogła do niego zadzwonić, gdy naprawdę będzie potrzebowała pomocy, a nie kolejnej kasy na używki.

– Nie przyjadę – oznajmił stanowczo, przykładając telefon do ucha.

Po drugiej stronie momentalnie rozległo się głośne westchnięcie.

– Oczywiście. Zdrowie starej matki cię już nie obchodzi, prawda? Nawet mnie nie odwiedzasz, odkąd masz kasę i mieszkasz w ładnym domu. Już zapomniałeś, jak samotnie cię wychowywałam i jak ciężko mi było...

Słuchał jej wywodu z przymrużonymi powiekami, zaciskając dłonie. Za każdym razem mówiła tę samą śpiewkę, a on i tak dawał się na to nabrać. Haroo potrafiła idealnie grać na jego uczuciach, a że mimo wszystko naprawdę ja kochał, nie potrafił definitywnie się od niej odciąć. Wiedział jednak, że najbardziej w tym wszystkim raniła siebie i była bardzo samotna, pomimo wielu mężczyzn, przeplatających się przez jej brudne łóżko.

– Idź spać. Jest już późno – wszedł jej w końcu w słowo, uważnie obserwując swoje odbicie w lustrze. To zabawne, jak bardzo podobny był do rodzicielki.

Niespodziewany szloch rodzicielki sprawił, że omal nie upuścił komórki. Haroo mogła udawać wielce pokrzywdzoną, ale nigdy nie płakała. Ojca pożegnała milionem barwnych wyzwisk i środkowym palcem, gdy ich zostawił i nie uroniła przy tym ani jednej łzy. Zamiast tego całkowicie pogrążyła się w alkoholu, papierosach i przygodnym seksie, spychając macierzyństwo na dolną półkę.

– M-mamo? – wyjąkał przestraszony, zaciskając palce na zlewie. Cisza sprawiała, że zaczynał tracić zmysły. – Halo? Słyszysz mnie?! Odezwij się!

Rozłączyła się, doprowadzając go tym samym do furii. Nie myśląc wiele, sięgnął po ubrania, które miał na sobie w kinie i w szybkim tempie opuścił łazienkę.

– Kolacja gotowa. Masz może ochotę na jakiś film? – Semi z radosnym uśmiechem ruszyła w stronę łazienki, gdy usłyszała, że drzwi się otworzyły. Na widok męża ubranego w codziennie ubrania, zmarszczyła brwi. – Wybierasz się gdzieś?

Jaerim zacisnął dłonie, patrząc na nią z przepraszającym uśmiechem. Ten dzień miał należeć tylko i wyłącznie do Semi, ale jak zwykle wypadło coś ważniejszego. Wiedział, że nawet ktoś tak cierpliwy, jak ona, w końcu wybuchnie, dlatego zdecydował powiedzieć jej prawdę.

– Dzwoniła moja mama – zaczął, a dziewczyna momentalnie się naburmuszyła. Semi szczerze nienawidziła Haroo za to, jakie zgotowała mu piekło w dzieciństwie i wcale jej za to nie winił. – Normalnie bym ją zignorował, ale ona... płakała. Nie chciała mi nic powiedzieć i się rozłączyła.

Semi skrzyżowała dłonie na piersi. Najpierw została wyprowadzona z równowagi przez Hyejin, która spędzała miło czas u boku młodszego od siebie chłopaka, a teraz musiała słuchać o wielce pokrzywdzonej matce Jaerima. Nienawidziła tej kobiety, dlatego w domu jej temat nigdy nie był poruszany, ponieważ nie chciała ranić męża swoim zdaniem na jej temat. Wiedziała, że matka zawsze pozostanie matką, ale Haroo była tak toksyczną osobą, że powinna dać swojemu synowi święty spokój.

– Wiesz, że znowu gra na twoich emocjach, żeby dostać pieniądze na alkohol i fajki? – spytała, siląc się na spokojny ton. – Jaerim, ona powinna iść na odwyk, a nie zrobi tego, dopóki dajesz jej pieniądze.

– Nie rozumiesz – Pokręcił przecząco głową. – Wiem, jaka jest moja matka i mogę zapewnić cię, że ona jeszcze nigdy przy mnie nie płakała. Nigdy. Musiało stać się coś poważnego.

Westchnęła, nie mając siły na przegadanie mu do rozumu. Była pewna, że Haroo postanowiła wykorzystać kolejną ze swoich sztuczek, gdy syn odmówił dania jej pieniędzy. Nigdy nie była w jej mieszkaniu, ale wystarczyło jedno spojrzenie na tę zaniedbaną, wiecznie pijaną kobietę, by wyobrazić sobie, jak ono wyglądało. Jaerim martwił się o rodzicielkę, kompletnie zapominając o piekle, jakie mu zgotowała. W dodatku sępiła od niego pieniądze, na które ciężko pracował i choć miała tego serdecznie dość, nie odezwała się słowem.

Jaerim widząc, że Semi nie zamierza odezwać się już słowem, ucałował ją w czoło i czule pogładził jej policzek.

– Dziękuję. Postaram się wrócić najszybciej jak to możliwe.

Chciał wyjść, gdy usłyszał głos żony.

– Obiecaj, że nie dasz jej żadnych pieniędzy, jeśli nie zgodzi się na leczenie.

– Obiecuję.

Wiedziała, że kłamał, ale starała się o tym nie myśleć.

Siedziała na ławce w parku, uważnie rozglądając się dookoła. Zrobiło się już naprawdę ciemno, a wiatr stał się jeszcze chłodniejszy, przez co odczuwała nieprzyjemne dreszcze, rozchodzące się po ciele. Gdyby nie fakt, iż spanie na ławce mogło wiązać się z wieloma niebezpieczeństwami, bez problemu by na niej zasnęła.

Przez kilka godzin tułała się po ulicach, po drodze zatrzymując się na ciepłe ramen. W normalnej sytuacji zadzwoniłaby do Semi z prośbą o przenocowanie, ale po tym, jak widziała ją z Donghae, nie była w stanie do niej zadzwonić. Nawet jeśli nie zrobiła nic złego, podświadomie wiedziała, że dziewczyna była przede wszystkim przyjaciółką Jisunga.

Prawda była taka, że Hyejin w Seulu nie miała zupełnie nikogo. Na domiar złego hotele w mieście były tak cholernie drogie, że żal było wydawać jej na nie pieniędzy. Tym bardziej teraz gdy na swojej karcie i w portfelu miała gotówkę ze swojej wypłaty, która była niczym w porównaniu do tego, ile zarabiał Jisung. Niby dotychczas mieli wspólny budżet, ale starała się co miesiąc odkładać sporą sumę, by w razie niespodziewanych wydatków, móc się poratować. Nie miała oczywiście prawa wziąć z tego choć wona, ponieważ to Jisung zapewniał jej życie w luksusie. Ona, nawet jeśli zarabiała więcej niż w poprzedniej firmie, nie miała pieniędzy na tyle, by kupić sobie teraz mieszkanie i żyć bez żadnych zmartwień.

Musiała jakoś sobie poradzić, choć całym sercem pragnęła wrócić do Gunpo. Wiedziała jednak, że jej obecność mogła na dłuższą metę być uciążliwa dla Sany i Jaebuma, dlatego gorączkowo myślała nad innym rozwiązaniem.

Słysząc dźwięk nowej wiadomości, niechętnie sięgnęła do torebki po telefon. Dostrzegając imię męża, zamarła. Chciała od razu usunąć wiadomość, ale nie potrafiła i koniec końców zdecydowała się ją odczytać.

Wróć do domu. Nigdy nie jest za późno, by wszystko naprawić"

Schowała komórkę z powrotem do torebki i momentalnie wybuchła płaczem. Dlaczego musiał wszystko utrudniać? Dlaczego nie mógł po prostu pogodzić się z rozstaniem i pozwolić jej dojść do siebie? Dała mu i tak dużo czasu na to, by udowodnił jej, że była najważniejsza. Powiedziała mu wprost, co ją bolało, a koniec końców i tak została olana dla pracownic Fire Club. Gdyby poszedł z nią do tego cholernego kina i pokazał, że liczyła się tylko ona, nie doszłoby do czegoś takiego.

Miała dość bycia odstawiana na drugi tor. Poświęciła część swojego życia rodzeństwu i nie zamierzała przez resztę dni myśleć o potrzebach Jisunga, zapominając przy tym o sobie. Była już szczerze zmęczona walczeniem o wszystkich dookoła i wiedziała, że nigdy nie zapomni Jisungowi tego, jak mówił o ich dziecku.

– Hyejin?

Otarła z policzków łzy i posłała słaby uśmiech szczupłej blondynce, która zaczęła biec w jej stronę.

– Co ty robisz w parku o tak późnej godzinie? Nie boisz się? – Bora usiadła na ławce, uważnie obserwując jej twarz. – O, nie! Płakałaś! – jęknęła, zakrywając dłonią usta.

– To nic takiego – zapewniła Hyejin, siląc się na kolejny uśmiech. – Gorszy dzień. Nie ma czym się przejmować.

Bora zmarszczyła brwi i zmierzyła ją takim wzrokiem, że ta mimowolnie spuściła wzrok, ledwie powstrzymując płacz. Nie chciała opowiadać jej o swoich problemach. Wystarczyło, że Donghae poznał ich część i czuła się przez to niekomfortowo. Niestety nic nie mogła poradzić na to, że gdy ktoś wyciągał do niej dłoń, chętnie po nią sięgała. W Gunpo nie miała nikogo, kto by się nią interesował. Jedynie stary szef, z którym sypiała, okazywał jej swoją uwagę i wspomagał ją finansowo, przez co się go trzymała.

– Ten cały Jisung znowu sprawił ci przykrość? – pytanie blondynki sprawiło, że uniosła na nią zaskoczony wzrok. – Donghae mówił, że zrobił z ciebie prawdziwą księżniczkę, a on nawet nie raczył pójść z tobą na randkę. Palant z niego i tyle. Nie jest ciebie wart – odpowiedziała, dotykając jej ramienia.

– Jisung nie jest wcale taki zły – zaczęła Hyejin niepewnym głosem, mimowolnie wspominając dobre chwile spędzone u boku męża. – To naprawdę dobry facet, ale nie mogę znieść, że stawia jakiś przeklęty klub i swoich pracowników ponad mną. Jakby tego było mało, gdy wspomina nasze dziecko, odnoszę wrażenie, że przemawia przez niego nienawiść.

– Macie dziecko?! – spytała Bora z szeroko otwartymi oczami.

– Mieliśmy. Zmarło w drugim miesiącu ciąży.

Bora wzdrygnęła się, nie mając pojęcia, co odpowiedzieć. Żałowała, że w ogóle poruszyła temat Jisunga, ale widziała, że kobieta ledwo się trzymała i nie mogła tak po prostu jej zostawić. Doskonale wiedziała, jak to jest być w potrzebie. Gdy próbowała popełnić samobójstwo po tym, jak straciła Jaebuma, Donghae wyciągnął do niej pomocną dłoń, choć był czarną owcą rodziny, znienawidzoną przez ojca z powodu pasji, jaką było fryzjerstwo. Sama nigdy nie była zbyt dobra dla brata, a on mimo to otoczył ją opieką.

– Przykro mi.

– Już zaczynam się z tym godzić. Z początku było ciężko, ale jest coraz lepiej.

– W takim razie, co tutaj robisz? Dlaczego nie wrócisz do domu i nie przeprowadzisz z mężem szczerej rozmowy?

Słysząc kolejny dźwięk SMS-a, wyjęła komórkę i szklanymi oczami przeczytała jego treść.

Kocham cię i zawsze będę kochał. Bez względu na to, jaką podejmiesz decyzję, będę na ciebie czekał. Dlatego proszę, nie przekreślaj nas tylko dlatego, że mamy gorszy czas. Daj sobie trochę czasu i wróć do mnie"

Schowała twarz w dłonie, mimowolnie wybuchając płaczem. Starała się być silna. Naprawdę pragnęła udawać, że wszystko jest jej obojętne, ale nie potrafiła. Wciąż kochała Jisunga i wiedziała, że minie jeszcze trochę czasu, zanim pogodzi się z rozstaniem, które na obecną chwilę wydawało jej się najrozsądniejszym rozwiązaniem.

Niespodziewanie poczuła, jak wątłe ramiona blondynki ją przytulają. Była zaskoczona tym gestem, ale nie potrafiła jej odtrącić.

– Płacz, kochana – mówiła Bora, głaszcząc ją po plecach. – Czasem łzy to jedyny sposób na pozbycie się bólu. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro