Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

holiday

Podobno szum fal ma działanie uspokajające - wiecie, zamykasz oczy i wsłuchujesz w dźwięki zacnej Matki Natury, czujesz, jak ogarnia Cię podejrzany spokój i nagle wszystko wydaje się lepsze... A przynajmniej tak to wygląda w reklamach.

Dean kiedyś przyrzekł, że razem z Samem i Casem wyjadą na wakacje życia ("toes in the sand..." - plaża, drinki z palemką i, oczywiście, niezapomniane widoki w postaci pięknych kobiet w bikini... Cóż, prawie wszystko się zgadzało. Prawie.

Była plaża? Była. Drinki z palemką? Butelkowe piwo całkiem nieźle odgrywało swoją rolę. Co do tych panienek... Jack też nie był znowu taki brzydki, jakkolwiek to brzmi.

Cas ułożył się wygodnie na leżaku, z uśmiechem obserwując z ich Drużyny Wolnej Woli 2.0 tę bardziej jebniętą część ekipy - wygłupiających się w wodzie Sama i Jacka.

Dlaczego "tę bardziej jebniętą"? Cóż, nikt o zdrowych zmysłach nie wchodzi do morza o temperaturze jebanych piętnastu stopni Celsjusza, żeby się kąpać. WE WRZEŚNIU.

- Cas - ziewnięcie - zdajesz sobie sprawę - kolejny ziew - że jeśli w dalszym ciągu będziesz mnie tak głaskać po głowie, to - jeszcze jeden ziew - cholera, zasnę?

Brunet z lekkim rozbawieniem przeniósł swój wzrok na jasne włosy Deana, w których plątały się mu palce. Łowca półleżąc, półsiedząc, opierał się o naczynie anioła, przymykając oczy. Ciemnoniebieska bluza dawała przyjemne poczucie ciepła, zwłaszcza, że wraz z owiewającym ich wiatrem, nieubłaganie nadchodziła jesień.

- Wydaje mi się, że ta czynność właśnie do tego prowadzi - odparł z uśmiechem. - Ale przestanę na moment, w przeciwnym razie, przegapisz zachód słońca.

Łowca burknął coś niezrozumiałego w odpowiedzi, jeszcze bardziej wtapiając się w beżowy trencz.

- Dean, Cas, dołączcie do nas! - zawołał Sam. - Woda wcale nie jest taka zimna, jak się raz zanurzycie to po chwili będzie ciepła!

- Po moim trupie! - warknął Dean.

- No to na co czekasz, głąbie! - roześmiał się młodszy głośno, prawie lądując nosem pod taflą.

- Ugh, co za palant - burknął jego brat, przeciągając się lekko.

- Sam zacząłeś - zachichotał Castiel.

Łowca odwrócił się w jego stronę, zaszczycając go spojrzeniem o treści "jeszcze jedno słowo i mnie popamiętasz", na co anioł uniósł prowokująco brew. Po chwili, blondwłosy zmiękł.

- Lubię, gdy się uśmiechasz - szepnął, nachylając się w jego stronę. - Ale tak szczerze, kiedy naprawdę jesteś szczęśliwy. W ostatnich latach to nie był dość częsty widok.

- Cóż - uśmiechnął się ciepło. - Może nie mieliśmy za wielu powodów do uśmiechu, ale teraz możemy to jak najbardziej nadrobić. Skoro o tym mowa...

Oczy błysnęły mu zawiadacko, usta ułożyły się w niebezpieczny uśmieszek, który Dean zauważył o sekundę za późno.

- CAS, NIE-

Brunet niespecjalnie przejął się ostrzegawczym warknięciem, mocno łapiąc Deana pod kolanami i obejmując go w pasie. Winchester instynktownie chwycił go za szyję, próbując odwieść od tego pojebanego pomysłu. Ta, wolne żarty.

Wbiegli do zimnej - KUREWSKO ZIMNEJ - wody, łowca krzyknął, zanim nie wpadł w toń. Sam roześmiał się dziko, a Jack nieudolnie próbował opanować śmiech, zakrywając usta dłonią.

Dean wynurzył się z mordem w oczach, ciągnąc swojego anielskiego chłopaka za materiał płaszcza. Brunet padł na kolana, nie przestając się szczerzyć.

- Zadowolony jesteś z siebie? - syknął.

- Ostatnim razem byłem taki dumny, kiedy wyciągnąłem Cię z Piekła - niebieskie oczy rozjaśniły się w radości, na co Deanowi mimowolnie zmiękło serce.

Pieprzony romantyzm.

- Nienawidzę Cię, Cas - fuknął łagodniejszym tonem.

- Ja Ciebie bardziej, Dean - nachylił się, całując go miękko.

Remont Nieba był naprawdę dobrą zmianą.

////

NIE BO TERAZ CIĄGLE MYŚLĘ O TAKIEJ SCENIE, CHCE

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro