Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3

Wszyscy się na mnie patrzą jakbym była eksponatem w muzeum - obojętnie, ze zdezorientowaniem, z ciekawością.

 - Layla Payne, jesteś tu nowa? – zapytał nauczyciel patrząc na mnie.

 - Tak, panie profesorze.

 - Liam to twój brat?

 - Tak, proszę pana – nauczyciel uśmiechnął się na moją odpowiedź.

 - Widzę, że inteligencja w tej rodzinie jest genetycznie wrodzona, skoro jesteś tutaj z nami. Widziałem twoje wyniki i osiągnięcia z poprzedniej szkoły. Zostań po lekcjach to porozmawiamy o olimpiadzie z fizyki i astronomii.

Pokiwałam głową z uśmiechem, a pan Downey zaczął lekcję na temat chromodynamiki kwantowej. Uważnie zaczęłam słuchać wywodu, lecz tym sposobem tylko utrwalam sobie temat, który już jest mi znany.

*

Szłam korytarzem, w jednej dłoni trzymałam podręczniki, a w drugiej plik kartek z zagadnieniami na ten konkurs. Cieszę się, że to akurat mnie wybrał z CAŁEJ szkoły. Próbowałam zapakować dokumenty do torby, ale to było ciężkie mając zajęte ręce.

W wyniku mojej niezdarności książki oraz kartki wyleciały mi z rąk, a ja patrzyłam się na to z zaciśniętymi ustami.

 - Pomogę ci – powiedział jakiś chłopak i kucnął, żeby pozbierać rzeczy z podłogi – olimpiada fizyczna? Wow, mądra jesteś.

 - Dzięki – zarumieniłam się na te słowa.

 - Który masz numer szafki?

 - 348 – zaprowadził mnie do niej i mogłam tam zostawić wszystko prócz książki z fizyki, z której mam zadaną pracę.

 - Jestem Leo Grants – wyciągnął do mnie dłoń.

 - Layla Payne – uścisnęłam ją i uśmiechnęłam się przyjaźnie.

Leo był trochę wyższym ode mnie szatynem z włosami które wciąż zaczesywał dłonią do tyłu, nawet ładnym uśmiechem i niebieskimi oczami. Ubierał się raczej zwyczajnie, jeśli tak można nazwać jeansy, trampki, koszulę i t-shirt z zespołem Led Zeppelin.

Uniósł brwi w zdziwieniu.

 - Siostra Liama?

Czyżby mój brat był popularny?

 - Tak… matko, Liam! Czeka na mnie w stołówce, miło cię było poznać! – krzyknęłam na odchodne i pognałam do wielkiej sali pełnej uczniów.

Na lunch wzięłam spaghetti, które wyglądało w miarę przyzwoicie oraz sok bananowy. Liam wraz ze swoimi kolegami siedzieli przy stoliku w centrum pomieszczenia, a dziewczyny wysyłały im pożądliwe spojrzenia, które oni zdawali się ignorować. Szybko przemknęłam do ich stolika i usiadłam między Niallem a Liamem. Pocałował mnie w policzek na powitanie. Czułam na sobie spojrzenia wielu osób w tym jego kumpli, którzy chyba dalej nie mogli się do tego widoku przyzwyczaić.

 - Jak lekcje? – zapytał jedząc makaron tak samo jak ja.

Odłożyłam widelec i zamiast powiedzieć, po prostu pokazałam mu zestaw pytań na olimpiadę.

 - Li, jesteś tutaj nawet nie jeden dzień a już zostałaś zauważona! To świetna wiadomość – ucieszył się i pokazał reszcie o co chodzi.

 - Wasza rodzina to jakieś roboty, czy co? – zapytał Zayn żartobliwie.

Uśmiechnęłam się i powróciłam do jedzenia. Z tego co widzę to sala podzielona jest na kilka „stref” – w środku siedzą ci popularni, bo widzę obok naszego stolika sportowców i cheerleaderki. To jedyni, którzy się jako tako wyróżniają z tłumu. Jeden ze stołów pod ścianą zajmuje chyba jakieś koło zainteresowań fizyką, bo widzę większość mojej grupy z zajęć. Gdzieś mi nawet mignął Leo siedzący ze swoimi znajomymi. Uczniów było tutaj serio dużo, w końcu to Londyn a szkoła jedna z lepszych.

 - Co masz teraz? – zapytał Niall mając usta pełne frytek więc ledwo go zrozumiałam.

Liam klepnął go po plecach na co blondyn prawie się zakrztusił tym co miał w ustach i mało brakowało, a pogryzione frytki poleciałyby na mój talerz. Podałam mu serwetkę.

 - Angielski – odpowiedziałam po zerknięciu na plan.

 - O, to tak jak Harry – spojrzałam na wymienionego bruneta, a on pomachał mi z uśmiechem. Czułam jak się rumienię, nie wiem wcale dlaczego.

 - Chwila… to w której ty klasie jesteś? – Harry zmarszczył brwi zdezorientowany.

 - W maturalnej, tak jak wy.

Niall i Louis wydali z siebie prawie dziewczęcy pisk.

 - JESTEŚCIE BLIŹNIAKAMI! – ekscytowali się tą informacją jakby usłyszeli właśnie, że jest darmowe żarcie w McDonaldzie.

 - I tak jestem starszy – Liam wystawił mi język, a ja uderzyłam go lekko w tył głowy – ej!

 - Tylko o 10 minut, nie ciesz się tak – uszczypnął mnie w biodro, bo wiedział że tego nie lubię.

Zaczęliśmy się przepychać jak to robiliśmy kiedyś.

 - Ała, moje włosy! Li, przestań! – pisnęłam, a teraz to chyba każda osoba na tej cholernej stołówce przyglądała się nam.

 - To ty puść moje włosy, długo je układałem! – wyciągnęłam dłonie z jego zburzonej fryzury, on to samo zrobił ze mną. Odgarnęłam kosmyk włosów z twarzy.

 - Fryzura „po seksie” nie jest odpowiednia do szkoły – powiedziałam i próbowałam jakoś rozczesać pukle palcami.

 - Kurwa, Tomlinson nie! Powiedziałem nie! – usłyszałam podniesiony głos mojego brata, spojrzałam tam gdzie on i zobaczyłam Louisa uśmiechającego się do mnie w TEN sposób – Prędzej pozwolę na to Harremu niż tobie!

O matko, serio Liam? Będziesz mi wybierać potencjalnych chłopaków? Jednak spojrzałam na Harrego, który uśmiechał się łobuzersko. Na ten widok aż sama się zaczerwieniłam. Nie wiem co takiego było w Harrym, ale sprawiał że w jakiś sposób mnie krępował i jednocześnie intrygował.

Może dlatego, że był cholernie przystojny i pociągający? Nie mówiąc już o jego tatuażach i misternej fryzurze.

 - Layla, I’m begging, darling please – Harry zaśpiewał wers piosenki Erica Claptona, a ja zdezorientowana podniosłam na niego wzrok. Stał obok mnie śmiał się z czegoś. Poza tym, miał wspaniały głos.

 - Tak?

 - Dzwonek już był, pozwolisz że potowarzyszę ci w drodze na angielski i przy okazji wskażę kierunek, w który powinnaś się udać? – powiedział uprzejmie, a ja zachichotałam, to było silniejsze ode mnie.

Podniosłam się z miejsca, założyłam torbę na ramię i chwyciłam tacę z resztkami jedzenia. Przy wyjściu posprzątałam po sobie i wyszłam przez drzwi, które przytrzymywał dla mnie brunet. On to tak na serio z tym wyszukanym słownictwem i manierami? Coraz bardziej mnie on ciekawi.

 - Uważaj na naszego nauczyciela od angielskiego – ostrzegł mnie idąc obok po korytarzu. Dziewczyny spoglądały na mnie ukradkiem z zazdrością. Jezu, ja tylko koło niego idę!

 - Dlaczego? Coś z nim nie tak?

 - Ekhem… no właśnie wręcz przeciwnie, każda robi do niego maślane oczy. To już robi się wkurwiające – mhm, czyli jednak nie jest aż tak kulturalny.

 - Nie martw się, mam silną wolę i nie ulegam tak szybko żadnemu mężczyźnie – rzuciłam do niego z uśmiechem, a on mrugnął do mnie okiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro