Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2

Wyjmując blachę z pachnącymi ciasteczkami usłyszałam trzask zamykanych drzwi, chyba tata wrócił. Przełożyłam wypieki na półmisek wdychając ich intensywny zapach.

 - Layla?! – niski głos wypowiedział moje imię. Odwróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam zdziwionego lecz bardzo uśmiechniętego Liama – o mój boże!

Ominęłam wyspę i wpadłam w jego ramiona. Dwa cholerne lata poszły w niepamięć.

 - Zmężniałeś, urosłeś, nabrałeś mięśni, mój mały Li – zaśmiałam się na wspomnienia. Dotknęłam jego bicepsa poprzez bluzę.

 - Hej, ty nie lepsza: nadal jesteś chuda, ale zniknął ten twój dziecięcy tłuszczyk – pacnęłam go w ramię, na co się zaśmiał – masz dłuższe włosy, troszkę urosłaś, ale to wciąż moja mała Li.

 - Masz ochotę coś zjeść? – on usiadł przy wyspie, a ja postawiłam przed nim ciastka. Oczy mu się zaświeciły.

 - Moje ciastka! Boże – ugryzł kawałek – jakie to dobre. Możesz tu mieszkać, zezwalam.

Przewróciłam oczami z uśmiechem. Przeszliśmy z jedzeniem do salonu, Liam włączył naszą ulubioną bajkę, Toy Story. Jedząc i oglądając filmy gadaliśmy do późnego wieczora, aż nie przyjechał tata i pogonił nas spać. Próbował być stanowczy, ale widziałam że cieszy się z tego, że spędzamy ze sobą czas.

Wzięłam prysznic i przebrałam się w koszulkę z logiem Pink Floyd. Po ustawieniu budzika zasnęłam gotowa stawić czoła jutrzejszemu dniu.

*

- Dobrze wyglądasz – skomentował Liam siedząc przy wyspie w kuchni i jedząc naleśniki, które robił tata.

Normalnie, zwyczajnie, jak zawsze, nie było nic ciekawego w ciemnych jeansach ze stanem, luźnej szarej koszulce, ramonesce i czarnych Nike roshe run. Byłam bardzo delikatnie pomalowana i miałam rozpuszczone włosy.

Siedząc z dwójką mężczyzn mojego życia przy wyspie jedliśmy, rozmawialiśmy i słuchaliśmy suchych kawałów mojego taty – dla mnie wyjątkowy i piękny poranek. Zupełnie inny niż kiedy mieszkałam w Wolverhampton, gdzie jak wstawałam to mamy już nie było w domu a ja nie jadłam nawet śniadania.

Przy wyjściu tata mnie zatrzymał.

 - Tak?

Wyciągnął w moim kierunku dłoń, na której leżała karta kredytowa na moje nazwisko.

 - Tato… - bąknęłam zakłopotana.

 - Muszę dbać o swoją księżniczkę – pocałował mnie w czoło – miłego pierwszego dnia w szkole, kocham cię.

To też jest nowość, nawet jak byłam mniejsza mama nie mówiła mi takich rzeczy.

 - Ja ciebie też, do zobaczenia później – wyszłam z domu zarzucając pasek torby na ramię. Pogoda była świetna, zero niepokojących chmur o piękne słońce. Liam wychylił się przez okno swojego terenowego Jeepa.

 - Chodź, Li – wsiadłam na fotel pasażera i wyjechaliśmy z podjazdu kierując się do szkoły. Przez świecące słońce musieliśmy założyć okulary przeciwsłoneczne.

Oczywiście po długiej dyskusji na temat słuchanej muzyki między Kanye Westem, a Edem Sheeranem postanowiliśmy pójść na kompromis i włączyć Red Hot Chilli Peppers.

Okazało się, że moja nowa szkoła oddalona jest od domu jakieś pół godziny. Był to dość nowy budynek z wielkim parkingiem, na którym roiło się od uczniów i ekstrawaganckich samochodów. Ludzie widząc auto Liama (albo mnie w nim), odwracali głowy w naszym kierunku. Zaparkowaliśmy i po wyjściu z auta Payne objął mnie ramieniem i skierował nas w stronę jego kumpli mówiąc, że muszę ich poznać.

 - Ludzie patrzą się na mnie albo na to, że idziemy ze sobą jak para – powiedziałam do brata. Ten pocałował mnie w czoło na co wywróciłam oczami za okularami – właśnie o tym mówię.

 - Nie martw się, jak się patrzą to na mnie, bo przecież jestem taki seksowny i przystojny.

 - I skromny – mruknęłam cicho, ale tak żeby usłyszał.

Zaśmialiśmy się z tego i po chwili stałam przed czwórką nieznanych mi chłopaków, którzy pewnie byli jego kumplami, o których mi tak dużo wczoraj mówił. Cholera, jacy oni byli gorący!

 - Liam? Eee… powinniśmy o czymś wiedzieć? - jakiś blondyn spojrzał na nas skonsternowany, strąciłam jego ramię z siebie.

 - Mówiłam ci coś.

 - To jest Layla – przedstawił mnie.

Spojrzeli na mnie uśmiechnięci.

 - TA Layla? O której tyle gadałeś przez całe wakacje?

 - Ej stary, nie pogrążaj mnie.

Zachichotałam, a każdy z nich zaczął się przedstawiać na swój sposób: ten blondyn Niall od razu mnie przytulił, Zayn uścisnął mi dłoń dość powściągliwie, niejaki Harry z burzą loków na głowie, słodkimi dołeczkami w policzkach i zielonych oczach także ścisnął moją dłoń lecz jakoś bardziej przyjaźnie niż jego kolega Zayn. Stojąc obok Liama poczułam jak ktoś nachyla się nade mną i pociąga kilka razy nosem.

 - Czy ty mnie wąchasz? – zapytałam bruneta stojącego za mną.

Payne spojrzał na niego z uniesioną brwią.

 - No co? Wiesz jak ona ładnie pachnie? Lubię wanilię. Jestem Louis – przytulił mnie od tyłu, a ja uśmiechnęłam się szeroko.

Założyłam okulary na włosy, a oni otworzyli buzie ze zdziwienia. O co im chodzi?

 - Czy waszą mamą jest Angelina Jolie? – wydukał Niall.

 - Co? Nie. Dlaczego pytasz?

 - Bo jesteś bardzo podobna – powiedział Louis przyglądając mi się uważnie i naruszając moją przestrzeń osobistą.

Spojrzałam na Liama.

 - Braciszku, weź go. Czuję się niekomfortowo – zaśmiali się, a Louis zrobił smutną minę.

Rozległ się dzwonek na lekcje.

 - Tu masz swój plan lekcji i dokumenty, które musisz dostarczyć po lekcjach do sekretariatu – Liam wręczył mi plik kartek – co masz teraz?

 - Trzy fizyki rozszerzone – powiedziałam, a on zaczął mi tłumaczyć jak powinnam trafić do klasy.

 - Łooo, rodzina geniuszy. Też tak chcę – skomentował Harry, bo jak się okazuje mój brat ma rozszerzenie z chemii.

Spojrzałam na chłopaka z loczkami i uśmiechnęłam się nieśmiało przegryzając wargę. Zdecydowanie był w moim typie, chociaż każdy z nich był powalający. Liam, masz więcej takich kumpli?

Weszłam do szkoły i skierowałam się do odpowiedniej klasy na zajęcia z fizyki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro