Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18


- Robi się późno... Harry, przestań... - próbowałam go od siebie delikatnie odsunąć.

- I tak już twój tata śpi, Liam pewnie też – znów powrócił do całowania mojej szyi, a ja westchnęłam – poza tym z całych sił powstrzymuję się od zrobienia ci malinek, doceń to Layla. Nie chcę mieć na pieńku z twoim bratem, gdyby jakimś sposobem się dowiedział, że to ja ci je zrobiłem.

Wplotłam palce w jego włosy i odciągnęłam go za nie ode mnie.

- Nie dowie się, nie ode mnie. Wybacz, ale wolę nawet nie myśleć o jego reakcji na... to wszystko.

Wcale nie chciałam powiedzieć związek. W ogóle.

- Ja raczej też nie jestem samobójcą, nie chcę myśleć co by mi zrobił jakby się dowiedział, że mam zamiar przepieprzyć jego siostrzyczkę na wszystkie możliwe sposoby.

- Styles, to obrzydliwe! Taki masz do mnie stosunek? Chodzi ci tylko o seks? Przestań mydlić mi oczy, nie jestem Bellą – zeskoczyłam z maski i podeszłam do drzwi od strony kierowcy mając zamiar odjechać z tego miejsca w cholerę.

Zanim jednak zdążyłam je otworzyć, Harry przyparł mnie do nich własnym ciałem.

- Przepraszam, Layla... czasami nie pomyślę zanim coś powiem, ale sama powinnaś sobie uświadomić, że pociągasz mnie fizycznie i jeśli dalej tak pójdzie to w końcu samo całowanie i przytulanie nie wystarczy. Mogę poczekać ile tylko chcesz, oczywiście w granicach przyzwoitości. Może ogranicza cię strach, bo wcześniej nie byłaś tak blisko z chłopakiem, a może chodzi o tą sytuację z imprezy. Ja to rozumiem, po prostu jestem facetem i czasami nie panuję nad tym – szeptał i na sam koniec złożył pocałunek na moim czole.

- Dobra, naprawdę jestem zmęczona i chciałabym już znaleźć się w domu – odsunął się i otworzył mi drzwi, po czym okrążył auto i usiadł na miejscu pasażera – poza tym muszę cię odwieźć.

- Następnym razem jedziemy moim samochodem, bo to brzmi strasznie lamersko jak to dziewczyna odwozi chłopaka z randki – burknął i włączył radio.

*

Niedziela zleciała mi głównie na nauce. I wymienianiu wiadomości z Harrym. Rozmawiałam również z mamą na Skype, rozmyśla o tym żeby przylecieć nas odwiedzić w któryś weekend. Jeśli oczywiście dostanie wolne w pracy, a na to szybko się nie zapowiada. Już prędzej my z Liamem wylądujemy w Chicago.

Poniedziałku obawiałam się głównie przez to, jak będziemy się zachowywać w stosunku do siebie z Harrym. Jak para? Czy raczej postawimy na ignorancję? A może nic się nie zmieni i pozostaniemy przy ukradkowych dotknięciach i ironicznych docinkach?

Okaże się niedługo, bo właśnie wyjeżdżałam z podjazdu w stronę szkoły. Czas umilał mi James Bay śpiewający swoje piosenki, dopóki nie znalazłam się na szkolnym parkingu, który tradycyjnie oblegany był przez uczniów. Zaparkowałam obok auta Liama, który stał z kumplami. Zaśmiałam się widząc minę Louisa.

- Nienawidzę cię, Layla! – podniósł ton oglądając mój samochód z każdej strony.

- Zabolało – dotknęłam dłonią swojej klatki piersiowej z udawaną urazą.

- Wkopałaś się, mała. Bo teraz to ty będziesz kierowcą na telefon, jeśli chodzi o imprezy – Niall się wyszczerzył szeroko.

- Horan, nie myśl sobie że będę wozić wasze pijane dupska po Londynie, co to to nie.

- Jeszcze będziesz czegoś chciała – z udawaną obrazą udał się do szkoły razem z całą gromadą, a ja za nimi.

Stojąc pod szafką zauważyłam Harry'ego wchodzącego do budynku. Nawet nie musiał specjalnie się starać, żeby na sam jego widok kolana mi zmiękły. W czarnych spodniach i czarnym swetrze robił takie samo wrażenie jakie by robił w ubraniach od najlepszych projektantów. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, uśmiechnął się i podszedł do mnie niespiesznym krokiem.

O matko! Co teraz nastąpi? Pocałunek? Tylko gdzie? W czoło będzie zbyt intymny. W usta? Do przesady, nie jesteśmy sami na korytarzu, a Liam pewnie gdzieś się tu jeszcze kręci. W dłoń? Layla, ogarnij się.

- Dzień dobry – powiedział i złożył na moim policzku niewinny pocałunek.

- Cześć – uśmiechnęłam się delikatnie czując rumieńce na policzkach. Sama siebie zdradzam.

- Chciałbym zrobić więcej, ale niestety nie w takim miejscu. Chociaż przyznam, że kiedyś zaciągnę cię do kantorka woźnego – poruszył brwiami, a ja przewróciłam oczami na to stwierdzenie – poza tym, ślicznie wyglądasz.

Spojrzałam na swoje ubrania zastanawiając się co jest takiego ładnego w jeansach, swetrze khaki i białych trampkach? Jedyne co było nowością to dwa dobierane warkocze, które zaplótł mi... mój tata. Najwidoczniej nie wyszedł z wprawy od kiedy byłam mała.

Chwycił delikatnie jeden z nich i pociągnął, przegryzając przy tym wargę.

- Pobudzają moją wyobraźnię, chętnie będę widywał je u ciebie częściej.

- Czy tobie wszystko musi kojarzyć się z seksem? – spojrzałam na niego z uniesioną brwią.

- Nie, na pewno nie to – postukał palcem w podręcznik od fizyki, który dzierżyłam w dłoniach – chociaż...

Zrobił zamyśloną minę, a ja parsknęłam śmiechem i żartobliwie uderzyłam do łokciem w brzuch.

- Nawet nie kończ, muszę już iść na zajęcia. Widzimy się na lunchu?

Pokiwał twierdząco głową.

- Wpadnę dzisiaj do ciebie o siedemnastej, Liam będzie na treningu, a twój tata pewnie w pracy. Okej?

- Jasne, do zobaczenia – stanęłam na palcach i musnęłam jego policzek.

Zostawiłam go pod szafkami idąc na fizykę, minęłam grupkę dziewczyn, które wpatrywały się we mnie ze zdezorientowanymi minami. Zignorowałam to.

Czułam, że właśnie w tym momencie Harry nie ruszył się z miejsca, tylko odprowadzał mnie wzrokiem do końca korytarza z uśmiechem na ustach. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro