15
- Niech będzie świadomy tego, że jeśli źle cię tknie to będzie miał u mnie przejebane – Liam siedział na moim łóżku w sypialni w trakcie, gdy ja przeglądałam szafę w poszukiwaniu czegoś na wieczór.
- Nie musisz mi o tym mówić. Jestem odpowiedzialna, wiesz? – posłałam mu uśmiech, który krzywo odwzajemnił – a tak właściwie, co będziecie dzisiaj robić?
- Spotykamy się najpierw u Nialla, a później zapewne pójdziemy do jakiegoś klubu. Zayn miał ogarnąć palenie.
Westchnęłam zdegustowana, ale nie mogłam nic zrobić poza moralizującą gadką. Poza tym jestem święcie przekonana, że Liam jest z nich wszystkich najgrzeczniejszy.
- Tylko ja błagam, mogę nawet na kolanach... nie przyprowadź ze sobą żadnej dziewczyny, nie kiedy ja jestem w domu.
- Spoko, nie mam zamiaru. Tata jutro wraca więc trzeba się pilnować, to się tyczy też ciebie. Mam nadzieję budzić jutro na śniadanie tylko ciebie – spojrzał na mnie znacząco.
- Liam... doprawdy, jakbyś mnie nie znał – wyciągnęłam z szafy przetarte jeansy i ciemnoszary sweter z jednym odkrytym ramieniem – a teraz wybacz, idę się wyszykować.
Weszłam do łazienki i zamknęłam drzwi zostawiając brata pogrążonego w przeglądaniu Instagrama.
- To jest pyszne, nie pogardzę częstszymi odwiedzinami twojego domu – powiedział Adam kończąc swoją porcję cannelloni – nie dość, że mądra to jeszcze zdolna kucharka.
- Bez przesady, jeszcze chwila a będę czerwona jak burak – zaśmiałam się i chwyciłam za kieliszek z różowym winem, które przyniósł – mam jeszcze deser.
Spojrzał na mnie z miłym zaskoczeniem.
- Skarb nie kobieta, może przeniesiemy się do salonu? – zaproponował na co przystałam z chęcią. On poszedł w kierunku odtwarzacza muzyki, żeby włączyć coś nastrojowego.
Uniosłam szklaną pokrywę patery, na której znajdowało się świeżo upieczone ciasto czekoladowe. Do kawałków dodałam sos miętowo-malinowy i ruszyłam w kierunku Adama, który siedział na kanapie.
- Niedługo skończą mi się komplementy dla ciebie jeśli wciąż będziesz taka idealna – odebrał ode mnie porcję od razu próbując – nie jestem zdziwiony, że to takie dobre.
To wydawało się takie normalne ale jednocześnie przyjemne. Siedzenie i rozmawianie. Adam jest inteligentnym chłopakiem o ciekawej osobowości, można było poruszyć z nim dowolny temat bez krępującego milczenia.
Był przeciwieństwem pewnego bruneta, ale o to chodziło. Żeby nie podejmować się czegoś co by mi przypominało o nim w każdej minucie dnia. Chociaż i bez tego jego obraz pojawia się w moich myślach. To jest na pewno jednostronne, zapewne dobrze się teraz bawi w jakimś klubie z chłopakami lub podrywając dziewczyny.
Nie będzie zawracał sobie głowy kujonem, którego raz pocałował.
Przez moje oderwanie się od rzeczywistości, dopiero teraz spostrzegłam jak blisko siebie siedzimy z Adamem. Właśnie uśmiechał się szeroko w moim kierunku.
Tłumaczę sobie, że to wino, śpiewający w tle Paul McCartney i perfumy Adama spowodowały następne zanikające centymetry w naszej bliskości. Naprawdę chciałam go pocałować, jego wargi wydawały się takie kuszące. Nie myślałam w tej chwili o Harrym, Liamie ani niczym innym.
Umieścił swoje usta na moich z niezwykłą delikatnością, którą odwzajemniłam. Serce biło mi szybko i głośno, umieściłam swoje dłonie w jego włosach, a on jedną swoją na moim policzku, a drugą na biodrze. Całował doprawy wspaniale, jednak nie czułam żadnych większych fajerwerek.
Nagle rozległ się trzask drzwi wejściowych. To ja ich nie zamykałam? Jako, że nie było przedpokoju, tylko od razu salon, ten kto wszedł widział nas naprzeciwko siebie.
Oderwałam się od Adama i obróciłam głowę.
Co do cholery?
- Harry, co ty tutaj robisz?! – krzyknęłam w stronę bruneta wlepiającego we mnie wzrok.
- Dobrze się bawicie? Chyba w czymś przeszkodziłem – powiedział swobodnie przechodząc do centralnej części domu – o, romantyczną kolację mieliście. Jakie to słodkie.
- Natychmiast opuść ten dom, nie możesz wchodzić tutaj jak do siebie! Co ty sobie wyobrażasz?! – wstałam z kanapy czując jak adrenalina zaczyna przepływać przez moje żyły.
- Kochanie, dlaczego się złościsz? Napij się to ci przejdzie – wyciągnął w moją stronę kieliszek. Zabrałam mu go i odstawiłam z powrotem na stół. Wyczułam od niego woń alkoholu, tytoniu i jego perfum, choć na pierwsze miejsce wysuwał się zapach typowy dla klubu.
- Jesteś pijany, Styles! Nie będę z tobą rozmawiać kiedy jesteś w takim stanie.
- Nie rób z tego takiej wielkiej dramy, Layla! To ty w tym momencie jesteś gorsza! – on także podniósł ton swojego głosu.
Naszą sprzeczkę przerwał dźwięk głosu Adama.
- Layla? Ja lepiej już pójdę – powiedział zakładając kurtkę.
- Tak, lepiej już idź. Zrobisz nam przysługę – warknął brunet.
- Harry, zamknij się! – podeszłam do Adama i przytuliłam go mocno – przepraszam za niego.
Pocałował mnie w policzek z uśmiechem.
- Rozumiem, jesteś pewna że nie potrzebujesz z nim pomocy?
Pokręciłam przecząco głową i zamknęłam za nim drzwi, kiedy wyszedł.
- Zadowolony? – burknęłam sprzątając ze stolika kawowego talerze po deserze.
- Jeszcze jak, dobrze całuje? – zamknęłam zmywarkę z trzaskiem i odwróciłam się w jego stronę – lepiej ode mnie?
Zignorowałam jego pytania kontynuując zbieranie naczyń. Chwyciłam swój kieliszek, w którym było jeszcze trochę wina i wypiłam to. Potrzebowałam zaprawy, jeśli miałam ciągnąć tą kłótnie z Harrym.
- Dobrze wiesz, że nie jest taki jak ja! – odezwał się z tą swoją pewnością siebie.
- Masz większe ego niż rozum! Taki jesteś o tym przekonany?! A może jest wręcz przeciwnie?
- Trochę znam kobiecy tok myślenia, wiem kiedy kogoś pociągam.
- Cholera, czego ty ode mnie chcesz Styles? Nie dam ci tego co dziewczyny, które znasz, na przykład taka Bella! Leć do niej, nie rozumiem tego dlaczego tutaj jesteś! Jestem tylko nerdem, z którym siedzisz na angielskim i siostrą twojego kumpla! – stanęłam przy wyspie kuchennej, na co on do mnie podszedł.
- Nawet nie wiesz co od ciebie chcę, ale to że zaprosiłem cię na randkę trochę powinno dać ci do myślenia. Wolałaś przyjąć zaproszenie tego frajera, mimo że ja pierwszy to zrobiłem - powiedział wkurzony.
- Słuchaj no ty napakowany testosteronem i niezrozumianą pewnością siebie chłopczyku, nie obchodzi mnie co ty sądzisz! To, że raz mnie pocałowałeś to nie znaczy, że masz prawo robić takie scenki! Nie jesteś moim bratem czy ojcem, do cholery! – krzyknęłam stojąc naprzeciwko niego.
Starałam się na niego nie patrzeć, bo wiem że bym się wtedy złamała. Niech nie myśli, że ma nade mną aż tak wielką przewagę.
- Cieszy mnie to, że nie jestem żadnym z nich, bo wtedy nie mógłbym zrobić tego... - powiedział i wpił się w moje usta.
Na kilka sekund zaparło mi dech w piersi, lecz udało mi się od niego oderwać i zrobić coś, czego bym się po sobie nie spodziewała.
Uderzyłam go z otwartej dłoni w policzek, aż rozległ się plask a jego skóra zaczęła szybko nabierać różowego koloru niczym wino, które wypiłam.
Chwycił oba moje nadgarstki w dłonie i przycisnął do siebie, jednocześnie znów przyciskając swoje wargi do moich. Nie mogłam się ruszyć, a z każdą sekundą mój opór wobec niego słabł.
Oszukiwałam samą siebie wmawiając sobie, że tego nie chcę. Pragnęłam go, jego warg napierających na moje, zmuszające do jakiegokolwiek ruchu, ciała emanującego ciepłem...
Rozchyliłam usta co od razu wykorzystał wsuwając swój język. Miałam znikome doświadczenie, jednak jemu to chyba nie przeszkadzało. Powoli puścił moje ręce, a ja wplotłam je w jego miękkie włosy. Swoje dłonie położył nad moimi pośladkami, przyciągając mnie na tyle blisko, że bliżej już się chyba nie dało. Wyczułam napierającą na moje podbrzusze erekcję poprzez szorstki materiał jego spodni.
Odsunął się po chwili. Nieprzytomnym wzrokiem spojrzałam na niego, uśmiechał się zalotnie.
- Chodź – szepnął.
- Co? Gdzie? – gdzie była złość, którą czułam jeszcze kilka sekund temu?
- Spać, późno już – popchnął mnie lekko w stronę schodów, bez słowa zaczęłam się po nich wspinać aż znalazłam się w swojej sypialni.
Harry pojawił się po kilku minutach.
- Musiałem zamknąć drzwi i zgasić światła. Chyba nie chcesz jutro mieć moralizującej gadki?
- Mój tata taki nie jest.
- Miałem na myśli Liama – rzucił na co parsknęłam śmiechem.
Tak, to było prawdopodobne.
- Skąd u ciebie takie racjonalne myślenie? Przecież jesteś pijany – wyciągnęłam spod poduszki piżamę, na którą składał się znoszony biały podkoszulek i bokserki Liama.
- Trochę wytrzeźwiałem przez to, co działo się na dole – poruszył brwiami zdejmując płaszcz.
Zarumieniłam się i szybko wskoczyłam do łazienki się ogarnąć.
Wychodząc spostrzegłam, że Styles zdążył się rozgościć. Leżał na łóżku w samych bokserkach i przeglądając podręcznik od fizyki z zniesmaczoną miną.
- Wciąż nie wiem jak ty z tego cokolwiek rozumiesz. Przecież to... - rzucił na mnie spojrzenie i urwał w połowie zdania – cholera, twoje nogi... dlaczego masz na sobie stanik? Lub cokolwiek innego?
- Nie mam zamiaru odpowiadać na te pytania – sięgnęłam do komody po bawełniane szare spodenki, które założyłam żeby czuć się trochę mniej obnażoną – poza tym to moja strona łóżka, gdybyś nie zauważył.
Akurat tego nie sposób było przeoczyć, bo na szafce nocnej leżały książki. Przeturlał się na drugą stronę więc mogłam położyć się na skraju.
- Co tak daleko? Boisz się mnie? – złapał moje ramię i pociągnął, dzięki czemu wylądowałam prosto na nim.
- Jesteś zbyt nagi – mruknęłam czując pieczenie policzków.
- Myślałem, że jeszcze zbyt ubrany – wymruczał, a ja zadrżałam.
Zrzućmy to na temperaturę panującą w pokoju.
Co jak co, ale ciężko było przeoczyć sylwetkę bruneta. Nie było bardzo umięśnione, lecz i tak zachwycające. Tatuaże dodawały jej drapieżności.
- Wiem, że tego chcesz – powiedział cicho próbując położyć dłoń na moim pośladku, jednak wyciągnęłam ją na wierzch kołdry.
- Dobranoc, Harry – rzekłam wyraźnie, wyciszając wszelkie niestosowne myśli. To co działo się na dole zupełnie wystarczyło mi za próbkę, co by było gdybym mu uległa.
Po chwili poczułam jak przyciąga mnie do swojej klatki piersiowej obejmując grzecznie. Westchnęłam cicho czując ciepło jego ciała.
- Dobranoc, Layla – szepnął z głową wtuloną w moje włosy.
Nie sposób było mi teraz nie zasnąć.
_______________________________
Nareszcie powstał, a ja mogę odetchnąć.
Oni mnie wykończą tymi próbkami piosenek, a History to coś wspaniałego.
Muszę się chyba napić, na lepszy sen.
Dziękuję za wszystko, A x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro