Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10

Wraz z dźwiękiem budzika podniosłam się z łóżka, aż dziwne bo wyspana. Obyło się bez interwencji Liama, czyli jego skakaniu po meblu aż się z niego zwlokę.

Odsłaniając zasłony ujrzałam za oknami piękny, słoneczny dzień. Czy ja dalej śnię? Ostatnio Londyn był pochmurny i deszczowy. Miło będzie wyjść do szkoły bez moknięcia. I nie będę wyglądać jak pudel!

Wykonałam poranną toaletę, pomalowałam się przy tym starannie i nawet zakręciłam włosy w delikatne fale. Założyłam granatową krótką, rozkloszowaną spódniczkę z malutkimi ptakami rozsianymi po całym materiale oraz białą luźną koszulkę i brązowe sandałki na obcasie. Normalnie jak nie ja, ostatnio jedyne co nosiłam to trampki i bluzy ze względu na rany. Teraz było z nimi już dobrze więc mogłam sobie pozwolić na taki strój.

Zeszłam na dół czując przyjemny zapach z kuchni. Okazało się, że Liam stał przy kuchence i coś przyrządzał.

 - Jestem pod wrażeniem – rzuciłam siadając przy wyspie.

Odwrócił się i postawił przede mną talerz z pysznie pachnącymi tostami francuskimi. Nic już nie mówiąc zabrałam się do jedzenia, a chwilę później dołączył do mnie Liam.

 - Masz jakieś plany na piątek?

Przełknęłam i spojrzałam na niego. Dopiero teraz przypomniały mi się wydarzenia z wczoraj. Harry zaproponował mi randkę! I oddał naszyjnik... potarłam szyję czując nagłe mrowienie jakby dopiero co zostawił tam pocałunki.

 - Jeszcze nie wiem, okaże się w praniu – powiedziałam wymijająco – a czemu pytasz?

 - Bo myślimy z chłopakami na co mamy ochotę, a o ciebie pytam z czystej ciekawości. Zostajesz w domu czy gdzieś wychodzisz...

 - Może zaproszę Leo, może Adama. Jeszcze wielu znajomych nie mam.

 - Zawsze możesz iść ze mną.

 - Jasne, ciągaj swoją siostrę na każdy męski wypad.

Spojrzał na mnie z uniesioną brwią.

 - Jasne, bo pozwolę ci w domu zostać sam na sam z chłopakiem.

 - Dzięki za wyrobienie sobie opinii o mnie, braciszku – warknęłam i schowałam brudne naczynia do zmywarki.

Wzięłam jeszcze torebkę i mogliśmy jechać do szkoły.

Tym razem całą drogę nie słuchaliśmy muzyki tylko swoich podniesionych głosów, a raczej ja słuchałam Liama prawiącego mi kazanie o tym w co ja się ubrałam i czego nie powinnam nosić, nie do szkoły, nie w towarzystwie chłopaków.

 - Ubierz mnie w sutannę, albo zostaw w domu związaną w piwnicy. Pierwszy raz się tak ubrałam, a tobie już to przeszkadza – wjechaliśmy na szkolny parking – ja rozumiem, że jesteśmy rodzeństwem, ale to chyba lekka przesada żeby mnie aż tak kontrolować!

Wysiadłam z auta trzaskając mocno drzwiami, bo wiedziałam jak go to wkurzy jeszcze bardziej.

 - Kurwa, mówiłem ci coś o trzaskaniu drzwiami tego auta! – wysiadł zaraz po mnie cały zdenerwowany.

 - A ja ci coś wspominałam o przeklinaniu! – nie byłam gorsza w podniesieniu głosu, słyszeli nas już jego koledzy trzy metry dalej.

 - Nie mów mi co mam robić!

 - Możesz się już zamknąć?! Działasz mi na nerwy! – zarzuciłam włosami odwracając wzrok od brata, a skupiając go na jego kumplach, którzy byli chyba skonsternowani naszą sprzeczką.

 - I z wzajemnością!

 - Stary, a wam co się stało? – Niall spytał niezwykle ostrożnie.

 - Liam uważa, że powinnam ubierać się jak pruderyjna kujonica – powiedziałam ciskając pioruny w kierunku swojego brata.

Reszta chyba dopiero teraz zwróciła uwagę na to jak wyglądam, bo ich oczy zaczęły wodzić po moim ciele bardzo uważnie.

 - I co? Jest źle? – spytałam się ich.

 - Ekhem... niee... znaczy się jest... dobrze... znaczy eee... - zaczęli dukać lekko zarumienieni, a ja zachichotałam z ich zakłopotania.

 - To się nazywa męska solidarność – powiedział sarkastycznie Liam i wywrócił oczami – a tak na marginesie, gdzie jest Styles?

Od razu zauważyłam brak bruneta, ale starałam się po sobie nie poznać tego, że wypatruję go w tłumie uczniów przed szkołą.

 - A cholera go wie, pewnie zaspał – stwierdził Louis poprawiając plecak na ramieniu.

Rozległ się dzwonek na lekcje, więc ruszyliśmy do szkoły i każdy do innej klasy. Miałam fizykę, jak zawsze rano. Podeszłam do swojej szafki chcąc zabrać potrzebne mi materiały. Nuciłam sobie cicho pod nosem i kiedy zamykałam szafkę podskoczyłam przestraszona, bo oparty o szafki stał uśmiechnięty Harry.

 - Nie strasz mnie więcej – sapnęłam łapiąc się za serce.

 - Przepraszam, po prostu chciałem się przywitać – powiedział cicho i zlustrował moje ciało wzrokiem przegryzając dolną wargę.

Zamiast się uspokoić to mój puls przyspieszył niebezpiecznie jak patrzyłam na niego. Podniósł się z szafek i przyszpilił mnie do nich swoim ciałem. Oddychałam ciężko patrząc mu w oczy nie bardzo zdając sobie sprawę z tego co właśnie robimy. Czułam jego dłoń muskającą moje udo, która przemieszczała się wciąż w górę. Bawił się teraz rąbkiem spódniczki.

 - Wyglądasz seksownie, Layla. Trochę krótka ta spódniczka, nie uważasz? Szkoda by było, gdyby ci ją podwiało. Chyba, że w mojej obecności – uśmiechnął się łobuzersko, a ja spłonęłam rumieńcem.

Jesteśmy w szkole, a on takie rzeczy odstawia... ja nie byłam lepsza, bo nic z tym nie robiłam. Po prostu stałam i chłonęłam jego dotyk oraz rozpalone spojrzenie.

 - Przeszkadza ci jej długość? Mam jeszcze krótsze, bardziej obcisłe... - próbowałam zabrzmieć uwodzicielsko i chyba mi się udało, bo oddech mu przyspieszył.

Schylił głowę i chwycił zębami skórę na moim obojczyku i pociągnął lekko. Ta pieszczota była bardziej intymna niż pocałunek.

 - To nie mogę się doczekać naszej randki, skarbie – zamruczał.

Przegryzłam dolną wargę i poprawiłam swoją spódniczkę.

 - Ja tym bardziej, będzie ciekawie – uśmiechnęłam się zalotnie.

Przewiesiłam torebkę przez ramię i ruszyłam do klasy po drodze zarzucając włosami i kręcąc lekko biodrami.

Wystarczyła tylko krótka spódniczka, zalotne spojrzenie i słodkie słówka, a Harry stał jak zaczarowany.

Czyżby to był sposób na Harrego Stylesa?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro