62
Obudziło mnie skrzypienie krzesła obok mnie. Spojrzałem w tamtą stronę.
- Nie powinieneś iść do domu? Wyspać się, zjeść? Siedzisz tu już pięć godzin, a oni nadal ci nic nie mówią.- spojrzałem się sennie na Liama.
- Dam radę. Nie wyjdę stąd dopóki nie powiedzą mi co się stało z Brad'em.- nie zamierzałem odpuścić. Nie tym razem.
- Dlaczego jesteś taki uparty?
- Bo po części to moja wina. No i to mój przyjaciel. Jak mógłbym go zostawić?
- To nie twoja wina. Nie możesz tak myśleć.
- Ale taka prawda. I nie udawaj, że nie. Gdybym nie napisał Dylanowi o ciąży Brada, wtedy nic by się nie stało.- między nami zapadła cisza. Liam wyglądał tak jakby się nad czymś głęboko zastanawiał.
- Masz racje. Gdybyś nie napisał tego Dylanowi, nic by się nie stało. Ale skąd mogłeś wiedzieć, że tak się stanie? Wykorzystał cię. Nie możesz się obwiniać bo to nic nie da. Więc weź się w garść, idź do domu, odpocznij, a potem wróć i dowiedz co cie stało z Bradem.
Teraz naprawdę zaczynam sie o niego martwić. On gada z sensem. Upadł na głowę czy jak?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro