20
Siedziałem na parapecie w szkole, pisząc w swoim zeszycie to co przyjdzie mi do głowy. A teraz to nie były za wesołe rzeczy. Od rozmowy z Dylanem mam totalnego doła. Chłopak się nie odzywa i nie daje znaku życia. Mogłem się domyślić, że tak będzie. Tylko szkoda, że naprawdę go polubiłem.
- Paczcie, kto to! Nasz mały uroczy Tommy!- mój zeszyt został mi wyrwany z rąk. Spojrzałem na mojego oprawce. Pieprzony Mike Parker. Że też musiał dzisiaj przyjść do szkoły. Mike jest tym 'złym' chłopcem. Jest w ostatniej klasie, ma wyrąbane na wszystko i na wszystkich. Olewa szkołę ale na moje nieszczęście musiał dzisiaj przyjść do szkoły.
Spróbowałem zabrać mu zeszyt ale ten zrobił unik przez co prawie się wywróciłem. Ponowiłem próbę jeszcze kilka razy ale efekt był zawsze taki sam. On robił unik i głośno się ze mnie śmiał.
- Co ty robisz Parker?- zza moich pleców doszedł mnie głos pieprzonego Dylana.
- No i jest książę na białym koniu! Zastanawiałem się ile, tym razem, ci zajmie przyjście tutaj.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro