167
Liam
Siedziałem na kanapie u Bretta w jego koszulce i białych podkolanówkach. Zajadałem chrupki, żelki i wiele innych słodyczy, które kupił mi wczoraj Brett. Muszę przyznać, że chłopak nie jest taki zły. Gdy się do niego przekonałem, nie musiałem już udawać kogoś kim nie jestem, a on to zaakceptował, co bardzo doceniam. Moi rodzice tego nieakceptowali, a znajomym bałem się powiedzieć. Nie wiem czemu ale czułem, że muszę mu to powiedzieć. Przy niem jestem... po prostu sobą i to jest wspaniałe. Mogę nosić koronki, spudniczki, podkolanówki, mieć misie i jeść słodycze, a jemu to nie przeszkadza. Nawet powiedziałbym, że mu się to podoba ale nie jestem pewien.
- Dziecinko! Gdzie jesteś?- spojrzałem w stronę korytarza, z którego dochodziło wołanie chłopaka, by z powrotem wrócić wzrokiem na bajkę, która leciała w telewizji.
- W salonie!- włożyłem do ust chrupki czekoladowe, a po chwili poczułem usta na czubku swojej głowy.
- Mam coś dla ciebie.- spojrzałem na niego z niezrozumieniem, a ten podał mi ładnie zapakowane pudełko.
- Z jakiej okazji?- Brett posłał mi tylko zadatkowy uśmiech więc odpakowałem pakunek. Było widać, że chłopak starał się go ładnie zapakować. Gdy otworzyłem pudełko moje policzki pokrył róż.
- Może go wypróbujemy?- spojrzałem jeszcze raz na różowy wibrator, który teraz znajdował się w mojej dłoni.
- Z wielką chęcią tatusiu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro