Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

166

Theo

Stałem pod latarnią czekając na Mika. Nie wiem co ten kretyn ma w głowie, że wymyślił sobie akurat to miejsce na spotkanie ale chyba go zabije jak tylko w końcu przyjdzie. Już trzech obrzydliwych gości do mnie podeszło i pytało ile biorę, a ten dupek śmie się spóźniać. Jeśli nie przyjdzie w ciągu pięciu minut idę do domu. Roi się tu od podejrzanych typków, którzy dziwnie na mnie patrzą. Cholera, coraz bardziej się boję. Spojrzałem na prawo i zauważyłem trzech dziwnych typków, którzy źli w moją stronę głupio się uśmiechając. Mike błagam przyjedź w końcu! Jak na zawołanie koło mnie pojawił się czarny mustang Mika. Szybko do niego wsiadłem i kazałem mu odjechać. 

- Dlaczego jesteś taki roztrzęsiony?- spojrzałem na niego jak na debila, a potem zacząłem okładać go pięściami.

- Dlaczego? Dlaczego?! Może dlatego, że jakieś Alfy miały mnie za dziwkę i co chwile do mnie podchodzili?! A może dlatego, że się spóźniłeś pół godziny, a ja byłem tam sam?! Wiesz jak ja cię bałem?! Nigdy więcej się z tobą nie umówię! Nigdy!- wróciłem z powrotem na swoje miejsce, zapiąłem pasy i odwróciłem głowę w stronę okna. Nie mam ochoty na niego patrzeć.

- Kotku, przepraszam. Nie chciałem żeby tak się stało. Musiałem coś załatwić więc dlatego się spóźniłem. A co do tamtych typków nie martw się, znajdę ich.- nic nie powiedziałem już do końca naszej podróży. Złość całkowicie mi minęła gdy wyszliśmy z jego samochodu ale postanowiłem, że poudaje jeszcze troczę. Niech się pomęczy.- Chodźmy.

Ruszyłem za chłopakiem w stronę, ładnie wyglądającego domku. Był z czerwonej cegły, miał piękny i wielki ogród, a do tego gdzie, nie gdzie, rósł bluszcz. Otworzyłem usta ze zdziwienia. Przecież to dom z moich marzeń! Co my tu robimy? 

- Zanim się zapytasz, odpowiem ci. Jest nasz.- spojrzałem na chłopaka z niedowierzaniem ale gdy w jego oczach pojawił mi się tak dobrze znany błysk, wiedziałem, że mówi prawdę. Nie mogłem wytrzymać i rzuciłem mu się w ramiona, ze łzami w oczach.

- Kocham cię!- chłopak objął mnie w tali i pocałował w policzek.

- Ja ciebie też.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro