Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

137

Scott

Siedziałem na kanapie z stopami w misce z lodem. Nie mam już żadnych ran przez szybką regeneracje ale wciąż trochę bolą. Na szczęście mam tylko poparzone stopy a nie zawał. Co ten debil sobie myślał? Wczoraj przeniosłem go do jego sypialni, przebrałem z brudnych i podartych ubrań, opatrzyłem głębsze rany i chciałem zrobić mu śniadanje, a ten wyskakuje zza drzwi z pistoletem w rękach i mnie straszy. Zero wdzięczności i szacunku.

- Przyniosłem ręcznik.- chłopak usiadł koło mnie i chciał wyjąć moje nogi z miski ale go powstrzymałem.

- Nie dotykaj mnie.- wyciągnąłem nogi i położyłem je na ręcznik. Między nami cały czas panowała ciężka cisza.

- Naprawdę przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć. Myślałem, że to złodziej.- debil z niego- Odezwij się, proszę.

- Chyba powinienem iść do siebie.- założyłem skarpetki i ruszyłem w stronę wyjścia.

- Co? Nie! Nie wychodź!- zostałem przyciągnięty na kolana chłopaka. Wyrywanie się nic nie dało bo Logan jest o wiele silniejszy.- Nie wypuszczę cię dopóki nie powiesz mi o co jesteś zły.

- Ty się jeszcze pytasz? Naprawdę? Jesteś takim debilem! Jestem zły bo masz broń! Wróciłeś do domu cały zakrwawiony i w poszarpanych ubraniach! Wiesz jak ja się martwiłem?! Myślałem, że umrzesz! Dlaczego to zrobiłeś, co? Myślisz sobie, że kim ty jesteś, co?!- nie wiek kiedy z moich oczu poleciały łzy, a chłopak bardziej mnie do siebie przytulił.

- Ty... ty się o mnie martwiłeś?

- Oczywiście, że tak deklu.- chłopak namiętnie mnie pocałował. Spojrzeliśmy sobie w oczy i już wiedziałem, że się wplątałem w niezłe gówno zwane miłością.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro