128
Thomas
Czułem na sobie nowe pocałunki. Byłem w takim szoku, że nie mogłem nic zrobić. Czy właśnie TEN Dylan mnie całuje. Przecież nie umarłem, więc dlaczego jestem w niebie. Gdy jego usta znalazły się na moim brzuchu powróciłem do rzeczywistości. Przyciągnąłem go do czułego pocałunku. Nie wiem kiedy zdjął z nas górną część garderoby i mnie to nie obchodzi. Ważne było to, że język alfy znajduje się w mojej buzi. Jeszcze nigdy nie czułem się tak dobrze. Może to nie był mój wymarzony pierwszy raz- na tylnich siedzeniach w samochodzie- ale liczyło się tylko to, że to on ma mnie rozdziewiczyć. W końcu chwycił mój rozporek i pociągnął w dół. Podniecenia dało się wyczuć na kilometr. Jego klatka stykająca się z moją, jego usta przy moich, jego ręce sunące na moim ciele. Chciałem więcej i więcej. Alfa w końcu włożyła ręke w moje bokserki, a z moich ust wydobył się głośny i przeciągliwy jęk.
- Dylan otwieraj!
***
Miłych słów.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro