125
Brad
Przez zakaz picia alkoholu myślałem, że nie będę się dobrze bawić. Na szczęście z moimi znajomymi nie da się nudzić i od razu gdy weszliśmy do kluby i gdy tylko zajęliśmy sobie stolik, chłopcy zaciągnęli mnie na parkiet. Trochę martwię się o Thomasa, od początku był jakiś markotny. Nie wyglądał na zbyt zadowolonego pobytem w tym miejscu ale gdy potem zerknąłem na nasz stolik okazało się iż miał mu kto zapewnić towarzystwo. Martwiłem się także nieobecnością Scotta. To on był największym imprezowiczem i ominął jakąś imprezę? To było mega dziwne ale w końcu to Scott.
- Może pójdziemy do Thomasa? I czegoś się napijemy?- gdy poszliśmy z Liam'em do naszego stolika, siedzieli tam trzech obcych nam mężczyzn.- Przepraszam to nasz stolik.
- Wydaje mi się, że już nie. Ale zawsze możemy się podzielić.- jeden z nich przyciągnął mnie do siebie, tak że siedziałem mu na kolanach. Próbowałem mu się wyrwać ale chłopak był za silny. Z Liam'em było podobnie. Tylko z taką różnicą, że jego jakiś chłopak zaczął macać.
- Zostawcie ich!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro