Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog


Razem z Lori biegliśmy ciemnym tunelem... bieganie sprawiało mi trudność przez to że w moim organiźmie znajdował się tojad... Lori żebym nie stracił równowagi podtrzymywała mnie co sprawaiało jej trochę trudność ale dawała radę... kiedy wyszliśmy przez klapę znaleźliśmy się na pustej i mało oświetolnej drodzę. Szliśmy przed siebie do póki nie usłyszeliśmy warkotu silnika... odwróciłem się i zobaczyłem samochód który jechał w naszą stronę. Spojrzałem na moją siostrę ze strachem w oczach. Lori nie wiele myśląc odepchnęła mnie resztkami sił tak że upadłem plecami na chodnik. Zakręciło mi się w głowie, kiedy udało mi się choć trochę podnieść usłyszałem tylko pisk opon i zobaczyłem jak samochód uderza w... w...

Poczułem gulę w gardle, nie potrafiłem tego powiedzieć... nie mogłem uwierzyć że to się stało na prawdę, że moja młodsza siostrzyczka nie... nie żyje.

- Brett... - spojrzałem na kobietę która siedziała na krześle obok łóżka szpitalnego. Była młoda i bardzo ładna. Wyglądała na sympatyczną i na taką, która potrafi zrozumieć.
- Nie musisz już nic mówić...wiem że jest ci ciężko - powiedziała spokojnym głosem, a jej czarne włosy opadły lekko na twarz.

-To wszystko przeze mnie... to ja powinienem umrzeć, nie Lori - spuściłem wzrok - To wszystko moja wina... - poczułem samotne łzy na swoich policzkach.

- Brett spójrz na mnie - spełniłem jej prośbę.
- To nie jest twoja wina - powiedziała i złapała mnie za rękę którą na początku chciałem zabrać
- Przeżyłeś bardzo dużo w swoim życiu i podziwiam cię za to, że dajesz radę - zerknąłem na nią przez załzawione oczy ,a ona obdarzyła mnie lekkim, troskliwym uśmiechem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro