Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

29.



4 tygodnie później

Mijał dzień za dniem.

Noc za nocą.

Chciałabym powiedzieć, że wszystko zaczęło wracać do normalności. Że próbuje oswoić się z tymi wszystkimi zdarzeniami, nie obwiniać się, że jest coraz lepiej.

Rzeczywistość jest jednak inna. Bardziej mroczna i bolesna, niż mogłoby się wydawać.

Myślałam, że po pogrzebie Jeffa coś się zmieni. Jednak wciąż nie mogłam spać w nocy, a gdy w końcu zasypiałam, budziłam się nękana koszmarami, gdzie byłam ścigana przez rudą kobietę z nożem w ręku. Gdzie oglądałam śmierć przyjaciela i wciąż słyszałam słowa Megan.

Starałam się to pokonać, brałam jakieś tabletki nasenne i proszki na uspokojenie. Chodziłam do psychologa, jednak po dwóch tygodniach zrezygnowałam.

Każdy dzień był taki sam. Błąkałam się po domu, który był naznaczony złymi wspomnieniami. Błąkałam się po mieście, albo leżałam na łóżku patrząc się w sufit. Było ze mną źle, bardzo źle.

Mama i Jess dzwoniły, jednak nie byłam zbyt rozmowna. Przyjaciele dobijali się do mnie nieustannie, jednak nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Tylko parę razy widziałam się z Ruth, która nieustępliwie dzwoniła do moich drzwi, aż zaczynała boleć mnie głowa.

Starała się zrobić wszystko, żeby wyciągnąć mnie z dołka. Ale co mogła zrobić, kiedy ja sama już nie byłam pewna czy chce z niego wyjść.


Wszystko się zmieniło po trzech tygodniach, kiedy pojechałam jak codziennie do szpitala dowiedzieć się co z Cecil. Dowiedzieć się, ponieważ nigdy nie wchodziłam do środka sali. Bałam się.

Bałam się ujrzeć oskarżenie w jej oczach. Spotkać się z jej rodzicami. Alex również nie był na liście osób, z którymi byłam chętna się zobaczyć.

Mówiłam, że jestem jej siostrą, żeby w ogóle uzyskać jakieś informacje.

I wtedy po trzech tygodniach okazało się, że Cecil nie ma już w szpitalu. Przeraziłam się, bo jej stan w chwili przyjazdu był krytyczny. Spodziewałam się najgorszego, jednak okazało się, że wróciła do domu. Miała się oszczędzać i przyjeżdżać na kontrolę, ale najgorsze było już za nią.

To było jak kamień z serca. Musiałam ją zobaczyć, nawet jeśli mnie nienawidzi. Chciałam, żeby usłyszała z moich ust jak bardzo ją kocham i przepraszam.

Więc pojechałam pod dom rodziny Martinów, czekając na dygoczących nogach, aż ktoś mi otworzy.

I otworzył. Alex.

Wymieniliśmy spojrzenia. Nie widziałam go od trzech tygodni. Nie dzwonił, nie pisał, nie dawał żadnego znaku życia. Ja też się do niego nie odzywałam.

Wyglądał na zmęczonego, to zrozumiałe, ale w jego oczach zobaczyłam coś jeszcze. Nie potrafiłam określić co to, ale nie podobało mi się.

— Przyszłam do Cecil – oświadczyłam sucho, dzielnie patrząc mu w oczy. Milczał dłuższy czas, zanim bez słowa przesunął się i wpuścił mnie do środka. Chciałam wtedy wiedzieć co dzieje się w jego głowie.

Znajomy zapach domu Martinów, uderzył w moje nozdrza. Za każdym razem, gdy tu wchodziłam wydawało mi się, że czuję jakby cynamon. Cecil zawsze się z tego śmiała i zaprzeczała. Jednak ja wiedziałam swoje.

— Jest w salonie – beznamiętny głos mojego chłopaka, dobiegł zza moich pleców. A może byłego chłopaka. Sama nie wiedziałam, czym dla siebie jesteśmy.

Wzięłam głęboki oddech, zanim weszłam do pokoju. Cecil leżała na kanapie, z jedną nogą wyciągniętą na poduszkach. Gdy usłyszała kroki odwróciła wzrok on telewizora i spojrzała na mnie. Moje serce zabiło szybciej na widok jej bladej twarzy i posiniaczonej nogi z wielką blizną, która przecinała udo.

— Przyszłam cię przeprosić – wydukałam wreszcie, splatając przed sobą dłonie.

— Lauren Anderson, co ty sobie do cholery wyobrażasz?! – wybuchła niespodziewanie blondynka, a mi włosy zjeżyły się na głowie – Ani razu nie odwiedziłaś mnie w szpitalu przez te trzy pieprzone tygodnie. Ani razu nie zadzwoniłaś, nie dawałaś znaku życia. Ty kretynko myślisz, że ja nie wiem, że codziennie maltretowałaś mojego lekarza o stan mojego zdrowia?

— Ja... wybacz chciałam tylko się upewnić...

Jej mina stała się nagle jakby łagodniejsza.

— Chodź tu, tęskniłam za tobą tak strasznie – wyciągnęła do mnie ręce, a ja podeszłam i przytuliłam ją najmocniej jak potrafiłam – Ruth wszystko mi powiedziała. Zamartwia się mówi, że wpadasz w depresję. Odcinasz się od świata.

— Nie, ja po prostu muszę się wycofać na jakiś czas..

— Jakie wycofać? Laur, musisz żyć pełnią życia, zacząć studia, poznać nowych znajomych. Pogrążanie się w brudach przeszłości, tylko stacza cię na dno – złapała moją twarz w swoje dłonie, zanim powiedziała dobitnie – to co się stało nie jest twoją winą, rozumiesz? Jeff zginął przez chory umysł Megan, nie mogłaś nic zrobić. To wariatka, ale teraz siedzi w psychiatryku. Już nic nam nie grozi.

— Jeff – powtórzyłam głucho, czując jak wielka gula rośnie w moim gardle – wciąż pamiętam jego puste oczy... To przeze mnie Cecil. Przeze mnie leżysz tu teraz, z tą wielką blizną na nodze. Nie wiem czy kiedykolwiek mi wybaczysz..

— Nie mam czego wybaczać – odpowiedziała pewnie. Usiadła, tym razem wyciągając nogę na szklanym stoliku. Usadowiłam się obok niej – Ale wiem, że to nic nie zmieni, bo ty i tak będziesz się obwiniać. Naprawdę sądzisz, że wystarczyło powiedzieć, że jesteś moją siostrą, żeby lekarz zaczął ci o wszystkim opowiadać? Otóż nie, musiałam to potwierdzić. Zrobiłam to, liczyłam, że w końcu wejdziesz, zamartwiałam się.

— Nie wiedziałam – bąknęłam tylko.

— Wiem, że nie wiedziałaś. Nie mam ci nic za złe, przecież kazałaś mi iść do domu tamtej nocy. Zobacz jaka ironia, wtedy ty miałaś uszkodzoną nogę, teraz ja... W każdym razie, przysięgnij, że zrobisz dla mnie jedną rzecz. Jedną jedyną, o jaką cię proszę.

— Zrobię cokolwiek – zapewniłam, czekając w zniecierpliwieniu na to co powie.

— Obiecaj mi, że znów zaczniesz żyć. Spełnisz swoje marzenia, będziesz miała piękne wspomnienia na starość. Nie pozwolisz, by jedna noc zniszczyła wszystko.

Poczułam jak pojedyncza łza spływa po moim policzku,

— Obiecuję – wyszeptałam, ściskając jej dłoń.

Od tamtego dnia, zjawiałam się codziennie w domu Cecil. Próbowałyśmy stworzyć jakąś namiastkę normalności, jakby nic się nie stało. Oglądałyśmy sporo filmów, dużo rozmawiałyśmy o jakiś błahostkach, jadłyśmy nasze ulubione lody. Cecil zręcznie unikała tematu Megan, a ja byłam za to wdzięczna.

Pewnego dnia przyszli do nas Eva, Ruth, Mike, Dina i Leo. Stęskniłam się za nimi strasznie. Zamówiliśmy pizze i po prostu rozmawialiśmy, a ja cieszyłam się każdą chwilą i właśnie wtedy coś zrozumiałam.

Dziękuję, że jesteście – powiedziałam, wykorzystując chwilę ciszy – po prostu. I zawsze byliście, nawet gdy zachowywałam się jak skończona jędza. Żałuję tych wszystkich słów, którymi kogoś skrzywdziłam. Ty wszystkich złych rzeczy, których się dopuściłam. Już zawsze będę traktować ludzi z szacunkiem. Bo wiem, że gdybym zawsze to robiła może Jeff siedziałby dzisiaj z nami. A Megan, nie oglądałaby świata przez okna psychiatryka.

Teraz będzie już dobrze – zapewniła Ruth, uśmiechając się do mnie – musi być. Wszyscy zaczynamy nowy rozdział.

Zastanowiłam się chwilę nad jej słowami. Jeśli miałam zacząć nowy rozdział, powinnam zamknąć wszystkie sprawy w starym. Dlatego przeprosiłam ich na chwilę i wyszłam na ganek, gdzie siedział pewien blondyn palący papierosa.

— Nie wiedziałam, że palisz.

Spojrzał na mnie przez ramię, zanim wzruszył ramionami. Usiadłam obok niego, wgapiając wzrok w czerwone kwiaty, które rosły w ogrodzie.

— Jestem zmęczona Alex. Mam dosyć tej sytuacji między nami. Wyjaśnimy sobie wszystko.

— Nie ma już czego wyjaśniać. Przez ciebie moja siostra, mogła zginąć. Teraz przez resztę życia, będzie oglądała wielką bliznę na swojej nodze. A Jeff, wącha kwiatki od spodu – burknął, wypuszczając biały dym ze swoich płuc.

Zabolało. I to mocno.

Nie widziałam w nim nic z mojego dawnego Alexa. Z chłopaka, którego tak kochałam. Był obcy, zimny i zdystansowany.

Coś w nim pękło.

— Nie wierzę – pokiwałam głową, zaciskając mocno szczękę – nie wierzę w to co słyszę. I że mówisz to ty.

Prychnął tylko, zaciągając się jeszcze raz papierosem.

— Z nami koniec – dodał beznamiętnie, nawet na mnie nie spoglądając.

Jeszcze miesiąc temu spodziewałabym się, że te słowa niesamowicie mnie zranią , jednak teraz nie poczułam nic. Może dlatego, że już dawno się od siebie oddaliliśmy. Może to przez to, że mnie oszukiwał. Albo przez oskarżenia, które wypływały z taką łatwością z jego ust, akurat teraz, kiedy próbowałam się z tym pogodzić. Potrzebowałam wsparcia, a nie kolejnych ciosów.

— Cieszę się – zaśmiałam się chłodno, podnosząc się do pozycji siedzącej – chce ci tylko powiedzieć, że gdybyś był ze mną szczery, nie doszłoby do żadnej z tych rzeczy. Jesteś tak samo winny jak ja. Kryłeś ją, morderczynię i osobę, która skrzywdziła twoją siostrę. Pomogłeś jej.

Dopiero teraz skoncentrował na mnie całą swoją uwagę, jednak już jej nie pragnęłam. Odwróciłam się i ruszyłam do drzwi. I wtedy zrozumiałam, co zobaczyłam w jego oczach tydzień temu. To było jedno wielkie oskarżenie. Zatrzymałam się w progu i odwróciłam się ostatni raz, spoglądając w te brązowe tęczówki.

— Myślałam, że znam Megan. Myślałam, że znam ciebie. Jednak widać, że jesteśmy sobie zupełnie obcy i cieszę się, że tak zostanie. Nie chcę cię znać.

— Lauren – usłyszałam jego wołanie, jednak było już za późno bo zamknęłam z trzaskiem drzwi i wróciłam do pozostałych. Nie zamierzałam nigdy więcej zawracać sobie nim głowy.

Dopiero w swoim domu, gdzie nikt mnie nie widział uroniłam parę łez. Byłam zła, że zaufałam temu człowiekowi.

I kiedy teraz patrzę przez okno samolotu, na Moringtwon czuję niesamowitą ulgę. Jakbym uciekała z wielkiej klatki, w której zaczynało brakować mi powietrza.

Czuję wolność i radość. Wkładam słuchawki w uszy i rozsiadam się wygodnie w fotelu, patrząc na coraz mniejsze auta, ulice, domy. Aż w końcu jestem zbyt daleko, żeby rozróżnić cokolwiek. Otaczają mnie białe chmury.

Uśmiecham się, sama do siebie, nie mogąc doczekać się kiedy samolot wyląduje w Bostonie. Chcę już uściskać mame i Jess, wejść do mojego nowego mieszkania. Pójść na pierwsze wykłady, poznać nowych ludzi. Skończyć dziennikarstwo i być po prostu szczęśliwa, tak jak obiecałam Cecil.

Zaczynam wszystko od nowa. I naprawdę mi się to podoba.

Jutro opublikuję epilog, który pozwoli wam lepiej zrozumieć pewne sprawy ;)

Jeśli macie jakieś pytania, zadajcie je pod tym rozdziałem, a ja odpowiem na nie w osobnej notce.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro