Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

28. (CZĘŚĆ I)


Zwykle idealnie ułożone rude włosy Megan, były teraz w kompletnym nieładzie. Na ustach nie było śladu szminki, wykrzywiały się w wariackim uśmiechu. W oczach było coś bardzo niepokojącego, wręcz przerażającego.

To nie była Megan jaką znałam, niepozorna, wredna i głupiutka dziewczyna. Przede mną stał ktoś bardzo niebezpieczny. I wiedziałam, że wystarczy jeden ruch noża, żeby skrzywdzić Cecil.

— Meg, proszę cię – mój błagalny głos brzmiał żałośnie, nawet w moich uszach – Nie rób jej krzywdy. Zrobię co zachcesz. Nikomu nie powiem, że mnie prześladowałaś. Zapomnę o wszystkim...

— Meg, proszę cię – powtórzyła dziewczyna, naśladując mnie nienaturalnie piskliwym głosem . Po czym roześmiała się donośnie. Mimo że tyle razy słyszałam jej śmiech, ten wydawał mi się całkiem obcy. Ona wydawała mi się kompletnie obca.

Jak mogłam niczego nie zauważyć, jak mogłam tak bardzo dać się nabrać... Czułam się taka mała i słaba. W dodatku nigdy w życiu nie bałam się bardziej, niż w tamtym momencie. Ale musiałam grać, musiałam jakoś wyciągnąć nas z tego bagna. Musiałam wyciągnąć stąd Cecil, która nie była niczemu winna. To była najtrudniejsza noc w moim życiu.

— Ja cię prześladowałam? Ty głupia dziewczyno, to jest nic w porównaniu z piekłem, które gotowałaś mi przez te wszystkie lata– wręcz wypluwała z siebie słowa, które ociekały nienawiścią.

Pokręciłam głową, patrząc na Cecil, która powoli robiła się czerwona, przez siłę z jaką Megan obejmowała ramieniem jej szyję.

— Ale to nic – prześladowczyni jakby sobie przypomniała, że ma coś do zrobienia i nagle się uspokoiła – dziś zrozumiesz wszystko. A potem poniesiesz karę za swoje czyny.

Przełknęłam ślinę, czując jak zaczynam cała drżeć ze strachu.

— Naprawdę myślałaś, że to Moore był za wszystko odpowiedzialny? – kontynuowała, kpiąc ze mnie. — Rozczaruje cię. Powiesił się dlatego, że miał problemy z alkoholem, stracił pracę, nie układało mu się z żoną. Nie miał z tym nic wspólnego, to od początku byłam ja. I moja gra.

— Kłamiesz – odpowiedziałam, zdumiewająco pewnym głosem – Alex widział jak Moore podpalał prezenty na weselu mojej siostry.

— Nie, kretynko. Twój Alex widział MNIE, gdy podpalałam te prezenty. Co prawda długo zajęło mi przekonywanie go, żeby nic ci nie powiedział. Ale w końcu byliśmy ze sobą jakiś czas, a dla mnie nie ma nic trudnego.

Mrugnęła do mnie prawym okiem, a ja po prostu patrzyłam na nią szeroko otwartymi oczami, nic z tego nie rozumiejąc.

Alex, któremu ufałam.

Alex, który wiedział, że jestem prześladowana.

Alex, który mówił, że mnie kocha.

To było zbyt wiele. Czułam się rozbita na tysiące małych kawałeczków, a to był dopiero początek.

— Widziałam cię, widziałam cię tamtego dnia – wyszeptałam nagle, przypominając sobie dzień wesela.

— Dlaczego to nosisz, mamo? Właśnie po to Jess wynajęła kelnerów – zganiłam ją, gdy niosłyśmy ciasto na stół.

— Ależ tak kochanie, ale tamta kelnerka nie jest zbyt sumienna. Dosłownie wepchnęła mi to w ramiona i powiedziała, że musi iść – mama była wyraźnie oburzona, takim zachowaniem – o, właśnie tamta blondyna.

Spojrzałam w stronę, którą wskazywała i zdążyłam zauważyć tylko blond kucyk, który po chwili zniknął z moich oczu. Wydawało mi się, że skądś znam tę dziewczynę, mimo że nie widziałam jej twarzy. Jednak nie było mi dane długo się nad tym zastanawiać, bo wujek Bill właśnie do nas podszedł i zaczął nas zagadywać.

— A myślałaś, że jesteś taka inteligentna prawda? Cóż, wystarczyło użyć blond farby do włosów i miałam cię w garści.

Cały czas starałam się dyskretnie rozglądać, żeby znaleźć jakąś broń. Drogę ucieczki, cokolwiek. I w końcu dostrzegłam mój telefon, który leżał na blacie obok miejsca gdzie stała z Cecil. To była jedyna nadzieja. Musiałam tylko jakoś odwrócić uwagę Megan, by do niego dotrzeć. Potrzebowałam przyjazdu policji, sama nie byłam w stanie sobie z nią poradzić.

— Zamknij się, głupia – boleśnie zgniotła stopę Cecil swoją własną, gdy ta zaczęła za głośno płakać. Momentalnie się uciszyła.

Mój mózg pracował na pełnych obrotach, musiałam za wszelką cenę utrzymać jakoś rozmowę, żeby mieć czas obmyślić jakiś plan.

— Ale to zaczęło się o wiele wcześniej. Dostałam pierwszą wskazówkę już na imprezie u Cecil – zaczęłam, a ona podchwyciła temat.

— A jednak umiesz czasem ruszyć tą mózgownicą. Tak, rzuciłam się wtedy na ciebie z pazurami. Planowałam zniszczyć cię od dawna, ale kiedy upokorzyłaś Jeffa... Kochałam go od zawsze, miarka przebrała się tamtej nocy. I rozpoczęłam moją grę.

— Kiedy chodziłaś z Alexem, byłaś często w jego domu. Wtedy zabrałaś Cecil klucz do mojego i mogłaś tu sobie wchodzić, kiedy tylko ci się podobało — wszystkie kawałki powoli układały się w całość, szalonej układanki stworzonej przez Megan. Zaplanowała to wszystko doskonale – tego wieczoru, kiedy roznosiłaś zaproszenia na imprezę, Alex myślał, że zostawiasz w moim domu normalne zaproszenie, jego wysłałaś do Ruth, żeby niczego nie podejrzewał. Ale ty zostawiłaś mi kolejne groźby.

Wpadłam na coś, a raczej na kogoś, a piskliwy krzyk wyrwał mnie z zamyślenia. Na chodniku przede mną, wśród porozrzucanych kopert, leżała Megan.

Wystawiałam w jej stronę rękę, chcąc pomóc jej wstać lecz dziewczyna zignorowała ten gest, mierząc mnie pogardliwym spojrzeniem spode łba. Zaczęła szybko zbierać koperty i bez mojej pomocy stanęła na równe nogi.

— Przepraszam, nie widziałam cię – zaczęłam się tłumaczyć. Megan, była na mnie wciąż wściekła, od czasu imprezy Cecil. Nie chciałam dodatkowo pogarszać sytuacji.

— Może zacznij się rozglądać, zamiast bujać w obłokach! – fuknęła, licząc różowe koperty. Najwidoczniej wszystko się zgadzało, bo po chwili schowała je za pazuchę czarnego, jesiennego płaszczyka.

— Co to za listy? – zapytałam, z czystej ciekawości.

— Żadne listy, tylko zaproszenia. Na imprezę, na którą nie jesteś zaproszona, ku ścisłości – odparła z wyższością, a ja uniosłam brwi do góry. Zapomniałam, jak irytujący potrafi być ten mały rudzielec.

— Skoro tak dobrze ci idzie, przypomnij sobie wieczór, kiedy zostałaś zamknięta z twoją przyjaciółeczką w pokoju, a Alex został pobity. Na mojej imprezie, w gwoli ścisłości.

— Ty wcale nie byłaś pijana. I wcale nie zasnęłaś. Udawałaś, a potem ruszyłaś za mną i zamknęłaś nas w tym przeklętym pokoju! – wybuchłam, bo czułam się jak malutka dziewczynka zwodzona za nos.

Wyjęłam z dużej, drewnianej szafy koc i okryłam nim dziewczynę. Swego czasu często bywałam w tym domu, więc wiedziałam co gdzie jest.

— Dobranoc – rzuciłam, zostawiając ją, zasypiającą na kanapie.

Kiedy przepychałam się przez korytarz, kierując się w stronę tarasowego wyjścia na dwór, dostrzegłam coś dziwnego. Cecil wpadła na jakąś dziewczynę, pośpiesznie ją przepraszając. Schowałam się, za plecami pulchnego chłopaka, o czarnych, kręconych włosach. tak aby nie mogła mnie zobaczyć. Zachowywała się co najmniej podejrzanie. Przystanęła przy poręczy schodów, rozglądając się nerwowo. Kiedy uznała, że nie zwraca niczyjej uwagi, biegiem pognała schodami do góry. Nie zdawała sobie sprawy, że ruszyłam zaraz za nią.

— Tamtej nocy Mike został zaatakowany. I ktoś pobił Alexa, to byłaś ty? Ale dlaczego?

— Mike widział jak zamykam was w pokoju, nie mogłam ryzykować, że się wygada. Co prawda był pijany, ale musiałam być ostrożna. Gdy pokłócił się z Ruth, a ona wróciła do środka, mój wspólnik wymierzył mu solidny cios w głowę. Jak się okazuje skuteczny, bo następnego dnia nic nie pamiętał. Alex nie miał oberwać, był po prostu w złym miejscu, o złym czasie. Nie mogłam ryzykować.

— Z tego powodu kazałaś pobić dwie osoby?! Jesteś potworem, Alex pojechał do szpitala...

— Uważaj na słowa – syknęła, przyciskając nóż odrobinę bliżej gardła Cecil, która sprawiała wrażenie jakby miała zaraz zemdleć ze strachu.

Uniosłam błagalnie ręce do góry, chcąc uspokoić Megan.Poskutkowało, bo odsunęła odrobinę nóż. Ale na jak długo?

— Potworem? Nie zaprzeczam.

— Wspomniałaś o wspólniku...

— Właśnie do nas dołączył, przywitaj się z nim, Laur – zaświergotała radośnie rudowłosa, dokładnie w chwili, w której poczułam czyjąś obecność za swoimi plecami.

Obróciłam się powoli, przełykając ślinę. Moje położenie stało się jeszcze gorsze, wraz z pojawieniem się niespodziewanego gościa.

WAŻNE

 Biorę udział w konkursie

Wattonators

JEŚLI PODOBA WAM SIĘ TA OPOWIEŚĆ MOŻECIE NA NIĄ ZAGŁOSOWAĆ. NUMER 57, NA LIŚCIE KANDYDATÓW. PO NAJECHANIU NA TYTUŁ, POJAWI SIĘ PROSTOKĄT ZE ZNAKIEM ''+''. TRZEBA NA NIEGO KLIKNĄĆ I NAPISAĆ "GŁOS" ALBO "+1"

Dziękuję serdecznie wszystkim, którzy  postanowili mnie wspomóc xx



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro