28
- Kochanie, a co ty tak wcześnie wstałaś?- pyta Harry, który wszedł właśnie do kuchni.
- Mam jeszcze dużo pracy przed przyjęciem. Muszę upiec ciasto, tort, zrobić trzy sałatki, przygotować kaczkę, udekorować ogród i wymyśleć jak przekażemy Horanom wiadomość o zostaniu rodzicami chrzestnymi bliźniaków.- mówię na jednym wdechu. Jestem tak zdeterminowana, że nie mogę ustać w miejscu.
- Hej, spokojnie. Pomogę ci. Co mam zrobić?- pyta, podwijają rękawy swojej koszuli.
- Idź się przebierz. Nie chcę, żebyś się ubrudził. Ta koszula jest moją ulubioną. Wyglądasz w niej tak seksownie, że nie mogę ci się oprzeć.- mówię podchodząc do niego powoli. Kiedy jestem już kilka centymetrów przed nim kładę rękę na jego klatce piersiowej, w miejscu, gdzie znajduje się tatuaż z motywem motyla. Po chwili toniemy w czułym pocałunku. Po niespełna dwóch minutach, jesteśmy prawie nadzy. To znaczy ja w samej bieliźnie, a Harry w bokserkach. Nagle do kuchni wpada Gemma.
- Hej co tam u .... Was?!- pyta. Na początku nie zauważa,że jesteśmy w sytuacji żenującej, ale po chwili wpada w osłupienie. - Yyy przepraszam, że wam przeszkodziłam.- mówi zawstydzona.- Ale ubierajcie się szybciej, bo mama jest u bliźniaków i zaraz tu zejdzie. Później zabiorę wszystkich na spacer i będziecie mieli chwilę dla siebie.- mówi trochę ciszej i wychodzi na taras.
- Ale przypał.- mówi Harry szeptem, zagryzając wargi.
- No, ale nie rób tak. Jestem napaloną kobietą, która nie uprawiała seksu przez dziewięć miesięcy. Naprawdę nic by mi nie przeszkodziło.- mówię.
- Możemy przejść do tej chwili kiedy będziemy już sami.- mówi, a ja zaczynam się śmiać. Nie jest mi to dane, ponieważ sekundę później nasze usta ponownie łączą się.
***
- Trzeba pokroich pomidory i ogórki. Zaraz wrócę. Idę nakarmić dzieciaki.- informuje Ashley, po czym znika za drzwiami.
- Harry, proszę cię idź zobacz co robią Lola i josh.- mówę.
- Dobrze.- odpowiada mój brat.
- Mamo. Jest plan.- mówię szybko, aby zdążyć przed powrotem Harry'ego.- Bo przyłapałam rano młodych na małych igraszkach. Po obiedzie wyjdziemy na spacer z dziećmi, żeby mieli chwilę czasu dla siebie.- informuję moją rodzicielkę o zaistniałych planach.
- Dobry pomysł. Są bardzo skupieni na dzieciach. Potrzebują chwili odetchnięcia.- potwierdza. Chwilę potem do kuchni wraca Harry. Zabiera się za krojenie pomidorów. Muszę przyznać, że wychodzi mu to bardzo dobrze. Nawet sparzył je przed krojeniem, aby żadne z dzieci nie zadławiło się skórką. Jestem z niego taka dumna. Ułożył sobie życie. Ma takie szczęście. Żonę, dzieci, dom, kochaną siostrę. Czego chcieć więcej. Szkoda, że mój mąż nie mógł z nami przylecieć. Ma tyle spraw na głowie związanych z firmą, którą prowadzi razem z Robem, że oboje cały czas w niej przesiadują. Brakuje mi go. Niby widujemy się codziennie, ale to nie to samo. Chciałabym czuć jego dotyk. Tak jak było to kiedyś.
***
- To my idziemy. Odpocznijcie troszkę.- mówi Gemma puszczając oczko przy ostatnim wyrazie.
- Dziękuję. Będę ci dłużna do końca życia.- mówi moja żona.
- Bez przesady. Wracamy za dwie godziny. Jak coś będę dzwonić.- informuję nas moja siostra, po czym wychodzi z domu zamykając drzwi.
- To jak skarbie? Mamy cały dom dla siebie. Pamiętasz jeszcze jak to jest, bo ja już nie?- mówię do Ashley, łapiąc ją za biodra.
- Harry. Przestań piepszyć głupoty, tylko chodź do sypialni.- mówi, ciągnąć mnie za rękę po schodach.
- No dobrze.- poddaje się jej czynom.
***
Po wejściu do sypialni Ash gdzieś zniknęła. Ja ściągnąłem koszulę i spodnie. Jestem w samych bokserkach. Po chwili do pomieszczenia wchodzi moja niebywale seksowna żona. Ubrana w czarną bieliznę z pończochami. Wygląda tak pięknie.
- Skarbie? Jak ci się podobam?- pyta, swoim urokliwym głosem z nutą nonszalancji.
- Wow. Chodź tutaj. Będzie się działo.- mówię przyciągając ją mocna do siebie. Jedną ręką trzymam ją za biodro, a drugą rękę trzymam na twarzy. Po chwili przybliżamy się do siebie. Coraz bliżej i bliżej. Czuję jej oddech na twarzy. Przyjemny i ciepły. W sekundzie nasze usta łączą się. Na początku pocałunek jest delikatny i subtelny, a po chwili zaczyna robić się gorąco. Namiętnie całując moją żonę, ściągam z niej tą piękną bieliznę. Po kilku minutach trudu, oboje jesteśmy nadzy. Ashley rzuca mnie na łóżko i całuje mnie w usta. Chwilę później zjeżdża niżej, całując każdy z moich tatuaży. Następnie jest już tak nisko, że sam nie wiem jak określić to, jak się teraz czuję. Tego mi właśnie brakowało.
Po chwili, kiedy udało mi się uzyskać to co było zamierzone, ja przejmuję kontrolę. Teraz to ja znajduje się na górze. Całuje każdy milimetr jej ciała. Schodzę nisko. Kiedy dochodzę do miejsca intymnego, staram się doprowadzić moją żonę do skraju. Kiedy widzę, że jest już blisko przestaję i wkładam mojego penisa w Ashley. W tym czasie ona wydaje jęk.
Chcę, aby zapamiętała ten seks na długo. Poruszam się w dość dynamicznym tempie. Po kilku minutach oboje dochodzimy.
- To było.. świetne. Kocham cię harry.- mówi zdyszana, po czym całuje mnie.
- Oj tak. Też cię kocham skarbie.- odpowiadam, nierównomiernie oddychając.
***
- I jak było?- pyta Gemma.
- Genialnie. Było naprawdę genialnie.- mówię, zagrażając wargę.
- Doszliście?- pyta. Jest bardzo ciekawa tego, co działo się podczas ich nieobecności.
- Kochana, czy aby na pewno chcesz to wiedzieć? Chcesz wiedzieć jak twój brat uprawia seks? Naprawdę?- pytam śmiejąc się.
- No, a dlaczego nie? Mój jak było? Natychmiast. Coś mi się chyba należy tak?- mówi.
- No dobrze. Doprowadził mnie do takiego stanu, że nie mogłam wydusić z siebie słowa. Cudownie było znów to poczuć. Nawet nie wiesz jak matka natura obdarzyła twojego brata.- mówię. Gemma ma bardzo ciekawą minę. Nie umiem odczytać o co chodzi. Tak jakby była trochę zdruzgotana tym co usłyszała.
- Dobra. Więcej nie chcę wiedzieć.- odpowiada, a ja zaczynam się śmiać.
- No przestań. Jeszcze nie koniec. Chciałaś wiedzieć. W końcu coś ci się należy.- przedrzeźniam się z nią.
- Bo już nigdy nie wyjdę z nimi na spacer. Chcesz tego? Chcesz już nigdy nie uprawiać seksu ze swoim mężem w pustym domu.
- No dobrze. To zabrzmiało jak groźba. Boję się. Już nie będę.- śmiejemy się obie.
- To była groźba skarbie.- mówi.
***
Są już wszyscy. Lou, Dan, Liam, Cheryl, Niall, Nat, Freddie, Lea, Bear. Zaraz mamy zamiar wręczyć mały prezencik Horanom. Znajduje się w nim zdjęcie bliźniaków i małą karteczka z napisem "Czy zostaniesz moją mamą chrzęstną?" i "Czy zostaniesz moim tatą chrzestnym?".
Myślę, że to dobry pomysł. Mam nadzieję, że się zgodzą.
- Dobrze. Kochani mamy coś dla was.- mówię w stronę przyjaciół. Harry po chwili daje Niallowi i Nat dwa małe prezenty.
- Jejku, naprawdę? Oczywiście, że tak. Jakbym mogła się nie zgodzić. Moja dwa kochane słoneczka.- mówi wzruszona Natalie, podchodząc do mnie i mnie przytulając.
- A ty Niall? Zgadzasz się?- pyta Harry.
- A nie widać. Jejku oczywiście, że tak. To zaszczyt.- mówi Niall, który PŁACZE. Bez jaj. Sprawiłam, że wujcio Niall się rozpłakał. Cudowne uczucie. Haha.
- Bardzo nam pomagaliscie. Mamy nadzieję, że będziecie dobrymi rodzicami dla naszych dzieci.- mówię, a wszyscy zaczynają chichotać.
- Będziemy. My też mamy dla was wiadomość. Równie wspaniałą.- mówi Natalie.
- Znów jesteśmy w ciąży.- odpowiada Niall.
- Ja jestem skarbie.- mówi Natalie. Czuję, że łzy cisną mi się ze wzruszenia do oczu.
- Jejku naprawdę?- pytam z niedowierzaniem.
- Tak. Będę mamą. Znowu - mówi. Także zaczyna znów płakać.
- Gratuluję Niall. Kto by pomyślał?- mówi Harry. Po tym słowach Liam, Louis, Harry i Niall wpadają w wielki uścisk.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro