Rozdział 77
Dzień 52
Yoongi, gdy tylko na pierwszej przerwie odczytał wiadomość w zeszycie, czym prędzej ruszył na poszukiwania młodszego. Jak tylko go zobaczył, podszedł do niego pewnie i wtulił w swoje ramiona.
Z jednej strony ulżyło mu, że młodszy nie jest już na niego zły, a z drugiej, obawiał się, że stało się coś złego. Już chyba naprawdę wolałby, aby tamten był na niego wściekły do końca życia i nigdy mu nie wybaczył, niż żeby znowu coś zraniło jego gwiazdkę.
- Hej Taehyungie, jestem tutaj... - wyszeptał do ucha drugoklasisty, jak tylko poczuł, że tamten drży oraz moczy łzami jego koszulkę. Dłonią przejechał po jego plecach parę razy, w geście uspokojenia, jednak kiedy to nie przyniosło rezultatu, zdecydował, że musi zrobić coś innego. W ten sposób, ukrywając zapłakane oblicze Kim'a w swojej klatce piersiowej, z należytą ostrożnością skierował się do ich miejsca, gdzie to wszystko się zaczęło.
Usiadł na jednym ze stopni i wyciągnął z plecaka paczkę chusteczek, zaraz wyciągając jedną z nich i delikatnie odciągając od siebie Tae, by tylko otrzeć jego twarz.
- Już mały, wszystko będzie dobrze... - powiedział i ucałował Kim'a w czoło, zaraz na powrót go obejmując.
- Powiedz mi hyung... Dlaczego wszyscy mnie tak bardzo nienawidzą? - zapytał płaczliwie Kim.
- Dzieciaku... Ja cię nie nienawidzę. Hyung Sik na pewno też nie. No i inni z koła teatralnego. Wszyscy bardzo cię lubimy, młody...
- Wy tak, ale moja własna rodzina... Naprawdę jestem taki zły?
Min już wiedział. Wszystko, co złe, wiązało się z ludźmi, którzy powinni być Taehyungowi najbliżsi. Tylko jego rodzeństwo nie przyczyniało się do złego samopoczucia młodszego, jak do tej pory. Tak naprawdę, to Yoon nie był już niczego pewien, jeśli chodzi o zbiorowisko ludzi o nazwisku Kim.
- Nie jesteś zły. Jesteś kochany, potrafisz robić więcej rzeczy, niż niejedna pani domu. Dla swojego rodzeństwa jesteś w stanie poświęcić wszystko, nie każdy by tak mógł. Jesteś opiekuńczy i kochający. Czego więcej można by chcieć od tak wspaniałej osoby, jak ty, hm?
- Dziękuję hyung...
Spędzili tak jeszcze parę godzin. Suga starał się pocieszyć młodszego najlepiej, jak tylko mógł. Ostatecznie wyszło na to, że opuścili oni wszystkie lekcje, a Yoon zabrał młodszego do kawiarni na ciastko i gorącą czekoladę.
- Wiesz hyung... Chyba muszę już wracać. Mimo wszystko wciąż to na mnie tkwi obowiązek opieki nad Hee i Yu...
- Odprowadzę cię, Tae.
Rozstali się dopiero pod blokiem młodszego. Przez całą drogę rozmawiali na różne, luźne tematy. Żaden z nich nie chciał myśleć teraz o tym, co przytrafiło się Taehyungowi. Młodszy wciąż nie powiedział wszystkiemu Yoongiemu, lecz ten siłą nie chciał z niego tego wyciągać.
- Dziękuję ci hyung za ten dzień... Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił. I... Przepraszam za moje zachowanie w ostatnich dniach...
- Rozumiem cię. To mógł być przecież dla ciebie szok.
- I tak prędzej czy później bym się do ciebie odezwał... Nie potrafię być długo złym na osoby, które lubię, a nie ukrywam, że ty też dużo dla mnie znaczysz hyung...
Młodszy sam nie wiedział w tym momencie, co nim kieruje, lecz złożył na policzku trzecioklasisty lekki pocałunek, by zaraz po tym, czym prędzej zniknąć na klatce schodowej.
___________________
Specjalnie dla Was.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro