Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Jego lokaj, lekarzem

Słońce świeciło, powietrze był ciepłe oraz czyste. Wokół eleganckiej rezydencji wyczuwalny był niezwykły, niczym niezakłócony spokój. Samotny wróbel latał, siadał na gałązkach drzew, świergotał. Pszczoły śmigały wśród rozkwitających kwiatów.

Kichnięcie. Kamerdyner zajmujący się pielęgnowaniem roślin odwrócił się w kierunku źródła dźwięku. Kolejne kichnięcie.

- S-Sebastian - odezwał się chłopak z czerwonymi, łzawiącymi oczami - Zabierz to... - pokazał palcem na małego rudego prążkowanego kota o złotych oczach.

Kamerdyner chcąc nie chcąc musiał wykonać polecenie swojego panicza. Sam był wielbicielem kotów, jednak z powodu alergii swojego pana nie mógł nawet przygarnąć jednego "na swój koszt". Posłusznie podszedł do zwierzęcia i z kamienną twarzą podniósł je. Futerko miało miękkie i bardzo gęste jak na lato. Poszedł na skraj granicy rezydencji. Pożegnał się z nim i powrócił do swoich zadań.

Młody hrabia udał się do wnętrza eleganckiego budynku wcześniej polecając Sebastianowi, alby ten przyniósł mu herbatę oraz coś słodkiego.

- Tylko się przebierz. - rzucił na odchodne.

- Oczywiście. - skłonił się lekko i wyruszył do wykonywania zleconej pracy.

~

- Wejść. - usłyszał spokojny, ale jak zwykle stanowczy głos Ciela.

Chłopak siedział przy biurku, na którym stała sterta dokumentów. Nawet nie podniósł wzroku znad tekstu. Kamerdyner nalał świeżo zaparzonej herbaty do porcelanowej filiżanki. Postawił ją przed swoim paniczem, a obok położył talerzyk z ciastem. Ciel popatrzył się na kawałek truskawkowego deseru. Już podświadomie czuł jego smak. Nigdy jednak nie chwalił swojego służącego za dobrą wykonaną pracę - Sebastian dobrze wiedział, że mu smakuję, więc nie widział powodu, aby łechtać ego demona.

Lokaj ukradkiem patrzył się na Ciela, który zabrał się za jedzenie. Jego mimika ani trochę się nie zmieniła. Na co dzień oscylowała pomiędzy niezadowoleniem lub obojętnością. Teraz jego twarz była beznamiętna. W prawdzie powinien czuć jakąkolwiek radość, chociaż zadowolenie z rozkoszowania się pyszną przekąską. Właśnie to trochę niepokoiło Sebastiana. Dusze ludzkie pełne negatywnych emocji są słodkie jak miód, słodkie jak cukier, ale on nie chciał mdlącego posiłku. Tak jak dokłada się szczyptę soli do ciasta, tak samo on chciał doprawić jego duszę. Ludzie dodają do swoich dań gorczycę, ostry pieprz lub estragon, a demon chciał, aby jego ofiara zaznała namiastki szczęścia, którego nieprzyjemny aromat podkreśli słodycz rozgoryczenia, złości oraz nienawiści do oprawców rodziców noszonym w sercu chłopaka.

~

Obowiązki dnia codziennego skutecznie odciągały go on poszukiwać chociaż jednej rzeczy, która wywołałaby u Ciela namiastkę radości. Codzienna praca w rezydencji, w którą wchodziła opieka i sprzątanie po "pomocy" ze strony trójki wesołych, lecz opornych służących pozbawiały go czasu. Nadal próbował znaleźć to coś co uczyni duszę jego panicza największym rarytasem w jego życiu. Na samą myśl wzmagał mu się apetyt.

Pewnego razu przechodząc przez korytarz rezydencji usłyszał pisk pokojówki, a następnie dźwięk upadania czegoś na podłogę. Westchnął ciężko i ruszył w kierunku dziewczyny. Spotkał ją leżącą na ziemi w bibliotece. Wycierała twarz rękawem sukienki, nawet nie usłyszała przybycia mężczyzny. On teatralnie odchrząknął, aby skupić jej uwagę na sobie. Okularnica wzdrygnęła się lekko i odwróciła, żeby popatrzeć się na twarz lokaja.

- Mey-Rin, - nie starał się nawet ukrywać swojej złości - powiesz mi co tutaj robi skrobia na krochmal?

Dziewczyna szybko wstała i stanęła przed nim na baczność. Po chwili jednak spuściła głowę i zaczeła patrzeć na swoje stopy, którymi w przypływie zdenerwowania zaczeła minimalnie ruszać.

- Panie S-S-Sebastianem... - zaczęła jąkając się ze strachu - Bo szłam i... - ściszyła głos.

Brunet stał i oczekiwał odpowiedzi jednak, kiedy po minucie pokojówka nadal nic nie powiedziała, westchnął tylko i przyłożył dłoń do skroni.

- Idź po miotłę, dwie misy z ciepłą wodą oraz szmatkę. - rozkazał krótko i wszedł w głąb pokoju.

Dziewczyna momentalnie rzuciła się, aby zdobyć potrzebne rzeczy. Po jakiś dziesięciu sekundach Sebastian usłyszał jak upadła na korytarzu. Wziął głęboki wdech i powoli wypuścił powietrze, tak jakby chciał, aby w raz z nim uleciała nagromadzona irytacja. Kiedy już się uspokoił zaczął oględziny biblioteki.

Księgozbiór rodziny Phantomhive był niezwykle wielki, imponował swoim rozmiarem, zwarzywszy na fakt, iż należał do jednych z największych w okolicy. Na szczęście lokaja, nie aż taka duża powierzchnia została zabrudzona skrobią na krochmal, którą wysypała pokojówka. Kiedy dziewczyna przyszła wraz z pierwszą misą oraz miotłą, nie chcąc tracić czasu, przystąpił do wstępnego sprzątania.

Każdą zanieczyszczoną książkę ostrożnie otrzepał z pyłu, półki wytarł ściereczką. W trakcie tej mozolnej pracy jedna z pozycji przykuła jego uwagę. Nosiła ona tytuł Sztuki {nie}heretyckie, jej autor nie został nigdzie podany. Zaczął się jej przyglądać, aż wybiła godzina osiemnasta. Do kolacji została godzina, więc nie chcąc tracić czasu odłożył książkę na półkę i powrócił do sprzątania.

~

Panicz Ciel zasnął. Sebastian przechodził po ciemnym korytarzu, w ręku trzymał złoty świecznik. Nie mógł przestać myśleć o tajemniczej książce, którą zobaczył kilka godzin wcześniej. Bardzo zainteresowany jej treścią udał się do biblioteki i zabrał ją do swojego pokoju. Usiadł i zaczął lekturę tego intrygującego tytułu. Jak szybko się okazało, w środku znajdowały się różne informacje na temat świata niedostępnego dla zwykłych ludzi, podstawowe informacje z zakresu demonologii czy czarnej magii. Najciekawsze dla Sebastian było to, że wszystkie informacje były prawdziwe. Jeszcze bardziej zaintrygowany pochłaniał kolejne strony z coraz większą szybkością.

W połowię książki znajdował się rozdział zatytułowany Fizjologia człowieka. W tym rozdziale zawierały się przepisy na wszelkiego rodzaju syropu, pigułki czy maści na najróżniejsze ludzkie dolegliwości. Niektóre z informacji posiadał od dawna takie jak ograniczenie infekcji ran po zastosowaniu na nich około sześćdziesięcio-pięcio procentowego alkoholu, zanim to ludzie w ogóle zaczęli interesować się czymś takim jak antyseptyka.

Przewrócił kolejną kartkę i zobaczył bardzo ciekawy nagłówek Alergie. Zaczął pospiesznie czytać wstęp na temat pochodzeniu alergii - niektóre organizmy są nadwrażliwe na konkretne substancje co może skutkować kichaniem, kaszlem, łzawieniem i czerwienieniem oczu, dusznościami. Autor książki na samym końcu podał przepis na pigułki przeciwko wszelkim alergią. Sebastian mruknął sam do siebie i uśmiechnął się szelmowsko.

~

Zdobycie wszystkich składników zajęło mu cały jeden dzień z powodu licznych obowiązków. W końcu się udało. Po zakończonej kolacji i przygotowaniu panicza do snu, zszedł do kuchni i zaczął produkcję według instrukcji. Przepis był stosunkowo prosty, więc całość nie zajęła mu zbyt dużo czasu. Na koniec jednak nie zlepił uzyskanego proszku w kształt pigułek, tylko pozostawił w formie sypkiej. W ten sposób łatwiej będzie mu podać lek paniczowi wraz z jedzeniem.

Jak pomyślał - tak uczynił. Następnego dnia rano wsypał proszek na dno filiżanki, aby bez wzbudzania podejrzeń móc do naczynia nalać świeżej herbaty. Lek idealnie się rozpuścił, nie zmienił barwy, zapachu ani smaku napoju. Ciel wypił wszystko nawet nie będąc świadomy dodatku jaki dołożył tam jego lokaj. Teraz pozostało mu tylko czekać, aż lek zadziała - według przepisu była to około godzina.

Spokojnie wykonywał swoje obowiązki. Miał szczęście, że jego panicz niczego nie zauważył. Całą akcję mógłby uznać za sabotaż - w końcu to tak naprawdę jemu może najmniej ufać...

Jeszcze przed południem korzystając ze słonecznego dnia młody hrabia postanowił wypić herbatę w jednej z altanek. Polecił swojemu lokajowi co ma zrobić, on odpowiedział krótkim "Przyjąłem" i udał się do wnętrza rezydencji. Kiedy mężczyzna gotował wodę zaczął zastanawiać się jak delikatnie sprawdzić działanie leku. Chłopak nie mógł na razie wiedzieć o całej akcji. Mężczyzna westchnął, nie miał pomysłu jak do tego doprowadzić. Zalał wrzątkiem suszone liście i udał się w kierunku swojego panicza.

- Dziś przydoto... - urwał w środku zdania.

Popatrzył się na chłopaka. Otworzył szerzej oczy. Był w kompletnym szoku.

- Sebastianie, miałeś racje. - Ciel popatrzył się na swojego lokaja. W oczach lśniły mu łzy wzruszenia.

- Ale w czym, paniczu? - zapytał kompletnie oszołomiony zaistniałą sytuacją.

Młody hrabia Phantomhive na kolanach trzymał małego, czarnego kotka z białą krawatką i zielonymi oczami, które z ciekawością oglądały świat.

- Ich okrągłe i niewinne oczy, które nie znają plugastwa tego świata. - popatrzył się kotu w jego ślepia. - Ich ogonki, którymi wymachują jakby należały do szlachty. - przeciągnął dłonią po puszystej kitce. - To zestawienie ciepłych odcieni ciepłego różu na ich poduszeczkach!

Obrócił kota na plecy i zaczął opuszkami palców głaskać spodnią część łapek zwierzęcia.

A Sebastian tylko stał, stał i nie wierzył w to co widzi. Może i pominął jeden krok w przepisie, ale chyba to nie wpłynęło na działanie pigułek. A co, jeśli to jakiś skutek uboczny? Stał jak słup soli z szeroko otwartymi oczami i się zastanawiał co stało się z tym poważnym i wiecznie niezadowolony dzieckiem.

- Oszalał już do reszty... - wyszeptał sam do siebie na tyle cicho, żeby Ciel go nie usłyszał.

Przyłożył dłoń do skroni i nadal z niedowierzaniem patrzył na ten piękny obrazek.

~

Efekty leku były oszałamiające. Sam Sebastian nazwał je cudownymi. Nigdy wcześniej nie zaznał takiego szczęścia jako sługa człowieka. Wiele razy po tym wydarzeniu wyruszali wspólnie na kotki. Potrafili spędzić wiele godzin na głaskaniu tych zwierząt. Natchniony ich urokiem młody Phantomhive postanowił otworzyć pierwszą na świeci kocią kawiarnię.

Czasami Sebastian zastanawiał się czy to nie za dużo szczęścia, czy to nie zepsuje smaku duszy jego panicza. Jednak nie musiał się o to martwić - w innych swerach życia pozostał tym samym zgorzkniałym dzieckiem, które chce się mścić, którego serce wypełnia nienawiść do oprawców rodziców.

- To będzie zaiste pyszny posiłek. - powiedział z chytrym uśmiechem sam do siebie jednej nocy zaraz po tym jak opuścił pokój młodego hrabi pogrążonego w śnie. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro