Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14: Silver Linings


Kiedy Taehyung obudził się następnego ranka, naprawdę nie wiedział, czy czuł się lepiej czy gorzej. Czuł się bardziej wypoczętym, zmęczenie powoli opuszczało jego ciało, nadrabianie snu sprawiało, że czuł się bardziej przytomny. Wciąż jednak miewał dziwne sny, budził się co chwila, spał całkiem dziko. Więc wciąż czuł się z dala od wypoczętego, jednakże było trochę lepiej.

Chaos w jego głowie ani trochę się nie uporządkował. Przespanie się z tym, co dzień wcześniej zaprezentowała im jego babcia pomogło tylko odrobinę. Wciąż było to jak świeża rana trącana patykiem, a wiele jeśli i ale oraz a co by było, gdyby wciąż ciężko spoczywało w jego brzuchu.

Szczególnie a co by było, gdyby.

Jego ojciec jest półkrwi, Zmiennym. I technicznie rzecz biorąc, on też. Jednak tylko w teorii. Był rozłączony od swojego wilka, a środki, które przyjmował przez całe swoje życie oraz tak mocne uczłowieczenie sprawiły, że niemożliwym było przywrócenie tej więzi.

Wciąż tego nie przetrawił.

Ani trochę.

Taehyung leżał w swoim łóżku, jego pokój jasno rozświetlało poranne słońce. Był całkowicie obudzony. Po prostu patrzył się na sufit, a różne scenariusze przebiegały przez jego umysł, te o dzieciństwie, które mógłby mieć. Z mamą i ojcem, gdzie oboje by go wychowywali, o nim samym uczącym się bycia Strażnikiem oraz Zmiennym, uczącym się wszystkiego o byciu wilkiem i człowiekiem, biegającego i odkrywającego na dwóch lub czterech nogach, o nim-

- Przestań - wymamrotał do siebie, przecierając dłońmi oczy.

Myślenie o tym do niczego go nie doprowadzi. Ponieważ tak się nie stanie. Tak powiedziała jego babcia. A ona wie najlepiej, powiedziałaby mu, gdyby było inaczej, gdyby istniało choć ziarenko nadziei, że połączy się ze swoim wilkiem w stopniu, który pozwoli mu na zmianę. Więc Taehyung rozumiał, starał się zostawić to za sobą; skupić się na zdobyciu przynajmniej słabej więzi ze swoi wilkiem. To było ważne, było jedyną rzeczą, której mógł spróbować z jakimkolwiek prawdopodobieństwem sukcesu.

Ale nic innego.

Wciąż jednak subtelny ślad smutku, uczucie nostalgii za czasami, których nigdy nie doświadczył, opłakiwanie czegoś, czego nigdy tak naprawdę nie było, trzymały się końca jego umysłu.

To na nic. Próbował to sobie wmówić.

Ale wciąż...

- No dobra, wstawaj - wymamrotał, wyplątując swoje ciało z kokonu koców, w którym się zakopał po położeniu się zeszłej nocy do łóżka. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że jest niemożliwie ciepły, a wczorajsze ciuchy przepocone i niewygodne.

Więc wstał, wziął świeży zestaw ciuchów i pomaszerował do łazienki gdzie wziął prysznic.

Taehyung nie zapomniał, że miał złożyć dzisiaj wizytę Yejin w SMPD, wyciągnąć z niej trochę informacji na temat lokacji Jessi. O Jessi, najsilniejszym Strażniku w Seulu, jednemu z kawałków niepoukładanych puzzli.

Było dobrze. To idealna okazja, by choć na chwilę pozbyć się z głowy zeszło-nocnej konwersacji. Naprawdę nie chciał teraz o tym myśleć. Absolutnie nie.

Kiedy wyszedł z łazienki wycierając ręcznikiem włosy, Jimin wyszedł z sypialni, którą dzielił z Yoongim, ubrany w swój dres do pracy. Omega zatrzymała się, gdy zauważyła Tae, drzwi za nim były do połowy zamknięte, a kiedy Taehyung zauważył dziwny wyraz jego oczu poczuł ukłucie winy w piersi.

- Hej - powiedział Jimin, nieco szorstko, próbując powstrzymać mimikę swojej twarzy.

- Hej - powtórzył Tae, patrząc na swoje bose stopy, czując się tak, jakby był uosobieniem słowa „okropny". Jimin nie poruszył się ani o cal, prawdopodobnie czekając na to, aż Taehyung zacznie kontynuować swoją mała podróż.

- Przepraszam za to, że tak na ciebie warknąłem, Jiminnie - rzekł Tae zamiast poruszenia się. - Ja... Nie wiem, dlaczego to zrobiłem, byłem tak wykończony i zmęczony, i-

Zanim kontynuował, niebezpiecznie zbliżając się do bezsensownego bełkotania, Jimin podniósł swoją dłoń tym samym sygnalizując mu, by przestał mówić, co Taehyung natychmiastowo wykonał, widząc ten gest kątem oka. Spojrzał na twarz Jimina, a ulga ogarnęła go całego kiedy zobaczył, że Omega się uśmiecha. Odrobinę, jednak wciąż był to uśmiech, który był lepszy niż pusty wyraz twarzy sprzed chwili.

- Nic się nie stało, Taehyung - odpowiedział Jimin - przeprosiłeś i wiem, że zrobiłeś to szczerze.

- Ale i tak - wymamrotał Tae - to było naprawdę aroganckie, wyżywanie na tobie mojej złości, naprawdę nie chciałem tego zrobić.

Na to Jimin podszedł do niego z uśmiechem na ustach, i objął ramię Taehyunga swoją ręką, delikatnie przyciskając go do swojego boku.

- Jest dobrze, Taetae - uśmiechnął się, a Taehyung nie mógł powstrzymać swojego własnego grymasu, nastrój Jimina zawsze był zaraźliwy. - Choć, zjedzmy śniadanie, ty i Seokjin-hyung macie przed sobą misję!

Kiedy Taehyung i Jimin weszli do kuchni nie byli w niej pierwsi, pomimo wczesnej godziny. Hoseok siedział zaspany nad swoimi płatkami, a Namjoon przeglądał stertę szarych teczek rozrzuconych dookoła jego śniadania, w niektórych miejscach leżały ziarnka ryżu.

Yoongi spojrzał znad swojego kubka z kawą, a kiedy zauważył Taehyunga zmrużył oczy, po czym spojrzał na Jimina, a Tae domyślił się dlaczego patrzył na niego tak podejrzliwie. Ale Jimin zdawał się zrobić coś swoją twarzą, coś czego Taehyung nie widział, bo Yoongi się zrelaksował, uśmiechnął lekko do Tae i powrócił do swojej kawy.

- Dobry - wymamrotał Namjoon nawet nie podnosząc wzroku znad laptopa, który stał obok jego zupy, mała miska znajdowała się niebezpiecznie blisko klawiatury. - Wiem, że jest wcześnie, ale chciałem przekazać wam najnowsze nowiny zanim wyruszę do biura.

- Tak, jasne, zamieniam się w słuch - powiedział Taehyung, przygotowując swoje własne śniadanie.

- Okej, naprawdę to nie ma tego aż tak dużo - zaczął Namjoon, wpychając sobie pałeczki do buzi i kontynuował pomiędzy jedzeniem ryżu - dostaliśmy zdecydowanie mniej listów z zapytaniem o ten incydent, a więcej w związku z naszymi obnażonymi idolami.

- To dobrze? - Spytał Taehyung, a odgłos nalewanej przez niego zupy został zagłuszony kaszlem Namjoona, który przypadkiem wciągnął swój ryż.

- Tak - odpowiedział ocierając lekko wilgotne oczy - fantastycznie! Sukcesywnie odwróciliśmy uwagę publiczności z dala od tej sytuacji z paroma dobrze usytuowanymi kłamstwami o spotykaniu się ze sobą dwójki ludzi. To o wiele lepiej niż dobrze. Poza tym, usunęliśmy lub zablokowaliśmy wiele filmików, więc w tej kwestii zwycięstwo także jest po naszej stronie.

- Nieźle - Tae uśmiechnął się kładąc miskę na stole, w swoim zwyczajnym miejscu. - Wreszcie coś idzie zgodnie z planem.

Namjoon uśmiechnął się z kolejną porcją ryżu w ustach i pokazał Taehyungowi dwa kciuki, na co Yoongi prychnął cicho w swoją kawę.

- Cieszę się - rzekł Jimin, wyciągając z lodówki swoje śniadanie do pracy i wkładając je do swojej sportowej torby. - Martwiłem się, że przez to możemy mieć więcej problemów.

Namjoon westchnął i pokręcił głową.

- Wcale nie mamy ich już za dużo.

- Nie ufam temu - powiedział Yoongi i położył swój pusty kubek na stole z głośnym łomotem. - Wszystko idzie za dobrze, niepokoi mnie to.

- Cóż - westchnął Namjoon po czym oparł się o krzesło i złączył swoje palce za głową. - Nigdy nic nie wiadomo, ale jak na razie przyjmiemy to, co się da. Ograniczanie strat było dość intensywne, a zdaje się działać, na razie wystarczy.

Yoongi zrobił na to dziwną minę, wciąż nie wyglądając na przekonanego, ale zamruczał z czułością, gdy Jimin odwrócił się by pocałować go w czubek srebrnych włosów.

- Brzmisz jak najgorszy pesymista, ale wiem, że się o wszystkich martwisz.

- Przestań, słonko - mruknął Yoongi, ale na jego ustach widniał uśmiech - kompletnie rujnujesz mój image bad boya.

Na to Jimin zachichotał, a Hoseok prychnął.

- Image bad boya? Jesteś tak groźny jak wata cukrowa na patyku - powiedział Jimin, a Yoongi sięgnął za swoje krzesło, by delikatnie klepnąć go w pupę.

Tae uśmiechnął się na małą sprzeczkę, która powstała przy stole, gdy Jimin położył się na Yoongim, a jego zjednujący ze sobą ludzi śmiech rozniósł się echem po całej kuchni, na co Hoseok prawie zwrócił swoje mleko nosem prosto na papiery, które ozdabiał małymi, złotymi gwiazdkami.

Było przyjemnie. Normalnie. Mile widziana zmiana w porównaniu z panującym chaosem.

Taehyung miał właśnie otwierać szufladę, by wyciągnąć zestaw pałeczek oraz łyżkę, kiedy usłyszał jak bose stopy wchodzą do kuchni, a zachrypnięty głos mówi:

- Cholera, jestem całkowicie wysuszony.

Gdy wszyscy zdali sobie sprawę, że Jeongguk właśnie wszedł do kuchni, mając na sobie parę szortów do koszykówki oraz poluźniające się bandaże, wiele rzeczy stało się w tym samym momencie:

Namjoon tak gwałtownie wstał ze swojego krzesła, że kawałek mebla nie mógł wytrzymać owej siły i spadł na podłogę z ogromnym trzaskiem. Dźwięk ten tak bardzo wystraszył Hoseoka, że zanurzył swoją całą dłoń w na wpół pustej misce, tym samym wylewając jej połowę na dżinsy Yoongiego, który wzdrygnął się i odsunął z głośnym sykiem oraz ledwo zrozumiałym przekleństwem. Twarz Jimina rozciągnął szeroki uśmiech, po czym wydał z siebie pogodne:

- Jeongguk, obudziłeś się!

A Taehyung, sam nie wiedział jak to się stało, obrócił się dookoła podczas otwierania szuflady i pociągnął za nią tak mocno, że całkowicie wysadził ją z zawiasów, drewniana struktura spadła mu pod nogi, a sztućce posypały się na podłogę z głośnym brzękiem.

Jeongguk tylko stał w wejściu, zamrożony w miejscu, jego napuchnięte oczy były komicznie duże, drapiąc swoją nieuczesaną fryzurę i wyglądał na tak zagubionego, iż było to niemal komiczne, podczas gdy kuchnia była w absolutnym chaosie.

- Wow - wychrypiał - cóż, takiego przywitania się nie spodziewałem.

Chwilę zajęło im wrócenie do normy, a potem Jeongguk został otoczony przez swoich braci z watahy, którzy sprawdzali jego ciało próbując odgadnąć stan jego ran oraz pytali go, czy czegokolwiek potrzebuje, jak się czuje.

Tae nie do końca wiedział co ze sobą zrobić, czuł jak jego serce nagle zaczęło szybciej bić, a twarz poczęła robić się gorąca i wow, dlaczego jest taki zaskoczony i dlaczego reaguje jak nastoletni chłopak widzący swój obiekt zauroczenia na wakacjach?

Jednak w tym samym momencie poczuł ulgę i prawie zsunął się na podłogę z wdzięczności. Widok Jeongguka na nogach i prawie bez szwanku ściągnęło z jego ramion prawdziwą górę. Więc nie wiedząc co zrobić ze swoim nawałem uczuć Tae po prostu przykucnął i zaczął sprzątać bałagan, który zrobił, gdy wysadził z zawiasów całą szufladę ze sztućcami.

- Nawet nie chcę wiedzieć jak do tego doszło, ale pozwól, że pomogę.

Taehyung uniósł głowę do góry, a po drugiej stronie góry ze sztućców klęczał Seokjin, jego czarne włosy wciąż były wilgotne za sprawą prysznica, z którego właśnie wyszedł.

- Och - mruknął Taehyung i zamrugał szybko, patrząc jak Jimin i Hoseok zaciągali Jeongguka do jego pokoju. Yoongi został w kuchni, wyglądając na bardzo zadowolonego, na ustach miał mały uśmiech, a jego oczy były zamknięte; Taehyung poczuł, jak gula formuje mu się w gardle. Namjoon przetarł swoją twarz, ale Taehyung widział mały uśmiech prześwitujący przez jego palce. - Tak, dziękuję hyung.

Szuflada nie była do końca zepsuta, ocenił Seokjin, tylko niektóre belki wymagają ponownego przykręcenia i wszystko będzie w porządku. Po wrzuceniu, teraz brudnych, sztućców do kuchennego zlewu Alfa wcisnął butelkę wody w dłonie Tae.

- Idź - powiedział, a Taehyung spojrzał na niego, zmieszany. Seokjin tylko się uśmiechnął i zamiast być drażniącym, jaki byłby normalnie, ten uśmiech był niesamowicie czuły. - Wiem, że nie możesz się doczekać, by sprawdzić jak się ma.

Tae otworzył buzię, ponownie ją zamknął, wydął dolną wargę i pomyślał o czymkolwiek do powiedzenia, ale nic nie przyszło mu na myśl. Uśmiech Seokjina jedynie się poszerzył.

- No dalej, idź - powtórzył i popchnął Tae w kierunku drzwi. - Dam ci znać jak będziemy wyjeżdżać. - Po tym Taehyung stwierdził, że został upokorzony już dość razy i odwrócił się na pięcie bez żadnego słowa, kierując się w stronę pokoju Jeongguka.

Kiedy dotarł pod drzwi usłyszał głosy, przekrzykujące się nawzajem, protestującego Jeongguka, śmiejących się i rozmawiających Hoseoka oraz Jimina. A kiedy wszedł do pokoju zauważył, że młody Alfa stał pośrodku pokoju, a Hoseok i Jimin stali dookoła niego ściągając bandaże, badając wyleczoną skórę, patrząc na pozostałości blizn z ran, które jeszcze nie do końca się zagoiły.

Jeongguk wiercił się w ich uścisku, próbował ich od siebie odpędzić, ale na nic się to zdało. Kiedy zauważył stojącego w drzwiach Taehyunga zaniechał jakichkolwiek ruchów, co sprawiło, że Omegi zaprzestały swoich działań.

- Och - uśmiechnął się Jimin, jednoznacznie poruszając brwiami, na co Taehyung musiał powstrzymać się od przewrócenia oczami. - Hyung, wydaje mi się, że to nasz sygnał na wyjście.

Hoseok podążył za jego wzrokiem i zauważył Tae, który ze wszystkich sił ściskał butelkę z wodą czując się jak wystawa muzealna, przez to jak obie Omegi się na niego patrzyły z bliźniaczymi uśmieszkami na swoich twarzach.

- Masz rację, Jiminie - powiedział Hoseok, a jego oczy były prawie niewidoczne przez to, jak szeroko się uśmiechał. - Chodźmy, chodźmy, praca woła!

Jimin i Hoseok z prędkością światła puścili Jeongguka i wybiegli z pokoju, Hoseok puścił Taehyungowi oczko, a Jimin klepnął go ośmielająco w tyłek.

Tae chciał, by ziemia go pochłonęła, a gdy zauważył różowe policzki Jeongguka owa chęć jeszcze bardziej się powiększyła. Ale Taehyung miał zdolności interpersonalne i zazwyczaj nie zawstydzał się z taką łatwością. Zazwyczaj. Przebywanie z Jeonggukiem zdawało się przychodzić w pakiecie z wieloma doświadczeniami, do których Taehyung nie był przyzwyczajony. Jednak nie miał absolutnie nic przeciwko temu.

Wydostał się więć ze swojego transu, odkaszlnął i uniósł butelkę, którą trzymał w dłoniach.

- Chciało ci się pić?

Jakikolwiek ciężar napięcia opuścił ciało Jeongguka, który spojrzał na butelkę z jęknięciem.

- O kurwa, tak!

Taehyung niemalże przeklął.

Ale chwilę później Jeongguk stał tuż przed nim i prawie wyrwał mu butelkę z dłoni, otworzył ją i zaczął zachłannie pić, przechylając głowę do tyłu i opróżnił całą zawartość w tak krótkim czasie, że Taehyung był szczerze pod wrażeniem.

- Lepiej? - Spytał z małym uśmiechem, a Jeongguk wziął głęboki oddech, sapiąc nieco po tym, jak szybko przełknął wodę.

- Lepiej - pokiwał głową, ocierając buzie wierzchem dłoni. - O wiele lepiej.

- A jak się czujesz? Tak w ogóle?

Jeongguk spojrzał na niego na chwilę, tak jakby nie wiedział, jak odpowiedzieć na to pytanie, aby było to satysfakcjonujące. Po chwili przejechał dłonią przez włosy, podrapał się po karku, a na jego twarzy pojawił się mały uśmiech.

- Zmęczony - odpowiedział wreszcie z westchnieniem - naprawdę zmęczony.

Taehyung kiwnął głową.

- Tak, domyślałem się.

- Co jest dość dziwne - Jeongguk zaśmiał się, wyglądając na nieco skołowanego - biorąc pod uwagę to, że spałem przez ile? 72 godziny? Nie robiłem nic innego oprócz spania.

- Leczyłeś się, walczyłeś - poprawił go Taehyung, kręcąc głową. - Musisz naprawdę wypocząć i także z tego się wyleczyć, to... dość mocno na ciebie wpłynęło.

Taehyung zatrzymał się, wziął mały oddech i spojrzał na Jeongguka, myśląc o śniegu, krwi, zimnie oraz jego bezwładnym ciele w swoich ramionach. O nagłym otępieniu, o wszystkim ruszającym się za szybko. Ostrze zatopione w krwi, dwa martwe wilki na ziemi, wycie syren policyjnych i wystraszone krzyki ludzi.

Myślał o przesiąkniętych krwią bandażach i zimnych ścierkach, o wodzie pitej przez słomkę. O bólu w plecach po spaniu siedząc na krześle, resztą ciała spoczywając na materacu. O bolesnych jękach i kwileniach Jeongguka w ciemnym pokoju, o przyciszonych głosach uspokajających go. I o nim jedynie proszącego o Taehyunga, błagającego go by został.

A teraz stali tutaj, cali i w większości zdrowi. Zmęczeni. Lecz żywi.

Taehyung spytał sam siebie ile Jeongguk tak naprawdę pamiętał ze swojego gorączkowego zamglenia. Od niepoliczonych godzin próbując ochłodzić jego rozgrzane ciało, regularnego zmieniania bandaży i zmuszaniu go do picia. Głaskania jego spoconych włosów, czoła, policzków.

Ale sposób w jaki Jeongguk patrzył na niego teraz, z małym uśmiechem i różowym kolorem na policzkach, był niemalże wystarczająca odpowiedzią.

- A ty? - Spytał Jeongguk po chwili, kiedy żaden z nich nie wiedział co powiedzieć, obaj byli podenerwowani zupełnie bez powodu. - Jak się trzymałeś? Jak masz się teraz?

Wyglądał na niepewnego, pytającego, a Taehyung czuł, że pod jego pytaniem leżało nie tylko znaczenie najbardziej oczywistej interpretacji, ale także pytanie Alfy chcącego wiedzieć, czy zdołał ochronić, kiedy musiał. Więc Tae pomyślał chwilę.

- Jestem zmęczony - odpowiedział szczerze, czując jak jeden kącik jego ust rozciągał się w uśmiechu. - Dla mnie to też nie było łatwe, ale pomijając to, że jestem naprawdę wykończony, mam się dobrze.

- Naprawdę?

- Tak - skinął Taehyung, w pełni się teraz uśmiechając. - Tak, dzięki tobie.

Jeongguk wziął głośny oddech, a potem zaśmiał się krótko w sposób, który mógł zostać opisany jedynie jako ulga.

- Dobrze - odpowiedział, a mały śmiech znów wydostał się z jego piersi. - Jestem zadowolony. Naprawdę zadowolony.

- Tak - pokiwał głową Tae, nagle czując się niespokojny, czując się tak, jakby musiał coś zrobić, musiał się zbliżyć, musiał dotknąć, musiał się przekonać, że Jeongguk naprawdę ma się dobrze.

- Dobrze - powtórzył Jeongguk.

- Ja - Tae zaśmiał się, a zbyt znajome zawroty głowy zaczęły się ujawniać. - Przytulę cię teraz, okej? Naprawdę muszę cię przytulić.

- Tak - odpowiedział Jeongguk, kiwając głową, od razu otwierając swoje ramiona, by pojawił się w nich Taehyung, co po chwili zrobił; przeszedł dwa kroki i oplótł swoje ręce wokół nagich ramion Jeongguka, niemalże natychmiastowo czując dłonie Alfy na swoich plecach.

Ulga, którą Tae poczuł, gdy zobaczył Jeongguka wcześniej w kuchni, była niczym w porównaniu z tym, co czuł teraz. Teraz czuł, że to prawda, czuł, że tak, dali radę. Udało im się. Atak w parku nagle był tak daleki, jakby Jeongguk nie był na skraju śmierci marne dwie noce temu.

To było podświadome działanie, gdy Taehyung pogłębił ich uścisk, a jego nos znalazł się koło ucha Jeongguka, w jego włosach, a on sam się uśmiechał, czuł jak Jeongguk pogłębił swój uścisk dookoła torsu Taehyunga, z nosem zakopanym w zagięciu jego szyi.

- Tak się cieszę, że nic ci nie jest - powiedział Jeongguk głucho przez sweter Taehyunga - tak bardzo.

Taehyung pogłaskał tył głowy Jeongguka, przeczesał palcami ciemne pasma i uśmiechnął się, uśmiechnął się niesamowicie szeroko i nie mógł tego powstrzymać.

- Nic mi nie jest - odpowiedział. - Jestem tutaj.

Poczuł jak Jeongguk pokiwał głową i odetchnął głęboko przez nos. Po chwili uniósł głowę, odsunął się nieco od Tae i zaczął badać jego twarz, jakby sprawdzał czy naprawdę wszystko jest okej i we właściwym miejscu.

Taehyung zaśmiał się, jasno i wesele, uśmiechnął się.

- Co? - Spytał przekrzywiając głowę. - Moja twarz wciąż jest taka sama.

- To prawda - Jeongguk pokiwał głową, oddał jego uśmiech, po czym ściągnął jedną z swoich dłoni z pleców Taehyunga i położył ją na jego policzku, przejechał kciukiem po jego kości policzkowej. Taehyung miał ochotę zamknąć oczy, zrelaksować się tym dotykiem, ale zaciekawiony wyraz oczu Jeongguka sprawił, że znieruchomiał.

- O co chodzi?

- Nie wiem - przyznał Jeongguk, marszcząc nieco oczy - coś w tobie się zmieniło, ale nie wiem dokładnie co.

Taehyung przełknął, nagle poczuł się zdenerwowany, prawie nie mógł spojrzeć Jeonggukowi w oczy, ponieważ bał się, że Alfa jest w stanie spojrzeć prosto w jego duszę, zobaczyć z czym próbował się oswoić, co wciąż trzymał z dala od innych. I siebie samego.

- Wiem, że Kyungja tutaj była - powiedział Jeongguk, kiedy Taehyung nie zareagował. - Połączyła się ze mną, sprawdziła jak się mam. Czy coś się stało?

Taehyung zaczął gryźć swoją dolną wargę, chciał powiedzieć Jeonggukowi wszystko i nic w tym samym momencie. Wszystko, ponieważ musiał podzielić się odkrytą wiedzą o swoich dziedzictwie, musiał komuś powiedzieć, chciał powiedzieć watasze, Jeonggukowi. I nic, ponieważ, cóż, technicznie był Zmiennym, który tak naprawdę nie był Zmiennym. Nie do końca wiedział, jak im to przekazać bez rozczarowywania ich, a w szczególności siebie samego.

- Ja - zaczął, pokręcił głową, zachichotał. - Nie mogę ci jeszcze powiedzieć.

Z przekrzywieniem głowy Jeongguk spojrzał na niego, mrużąc delikatnie oczy.

- Okej?

- Powiem ci - dodał po chwili Taehyung, nie chcąc, by Jeongguk pomyślał, że mu nie wierzy, że nie chce by wiedział. - Ale na razie muszę sam to przetrawić, dobrze?

Jeongguk nie wyglądał na bardzo uszczęśliwionego tą odpowiedzią, ale pokiwał głową. Szanował jego pragnienie, by najpierw uporać się z tym samemu, przynajmniej teraz.

- Ale wiesz - zaczął Jeongguk, patrząc na niego uważnie, jego ciemne oczy wwiercały się w te Tae - jeśli musisz porozmawiać, jestem tutaj.

Taehyung wiedział, że to obietnica, której Jeongguk dotrzyma, jego intensywny wzrok zdradzał mu więcej, niż to potrzebne. I mimo tego, że czuł się źle nie powiadamiając go o tym, co powiedziała mu Kyungja, czuł się nieco lżej, wiedział, że ma tyle czasu ile potrzebuje, by rozwiązać to samemu, zanim powie o tym innym.

Więc uśmiechnął się lekko do Jeongguka, oparł swoje czoło o to Alfy i zamknął oczy.

- Dziękuję.

Usłyszał chichot Jeongguka, czuł jego oddech i dłonie gładzące go po plecach, po całej długości grubego materiału swetra.

Przez następne minuty po prostu stali pośrodku pokoju, rozkoszując się własną obecnością. Było zadziwiająco kojąco. Taehyung myślał, żaden z nich nic nie mówił, jedynym dźwiękiem były ich spokojne oddechy, obaj kołysali się minimalnie.

Powinno być dziwnie, przynajmniej odrobinę, ta nagła bliskość, przejście z nieśmiałych dotyków do pełnego kontaktu cielesnego, którego żaden z nich nie miał za złe, Tae nawet nie zauważył, że Jeongguk stał przed nim jedynie w połowie ubrany, wciąż bez koszulki. Ale ich to nie obchodziło. Naprawdę nie.

Wtedy w parku obaj myśleli, że stracą siebie nawzajem. Ten mały promyczek ognia pomiędzy nimi zgasł, zanim mógł naturalnie się urosnąć.

- Naprawdę podobała mi się ta randka, wiesz? - Powiedział nagle Jeongguk, a Taehyung otworzył oczy, nadał trochę dystansu między ich twarzami. Jeongguk się uśmiechał, tak miękko i czule, że ciepło rozniosło się po całym jego ciele. Nie mógł nic poradzić na to, że kąciki ust uniosły jego wargi, odzwierciedlając uśmiech Jeongguka.

- Mi także - Taehyung zachichotał. - Z chęcią bym ją powtórzył.

- Absolutnie - zgodził się Jeongguk, odwracając wzrok, nagle wyglądając na zmieszanego. A Taehyung nie mógł przestać myśleć o tym, jakie to urocze, ta różnica pomiędzy ludzkim Jeonggukiem i jego wilkiem; o tym, że wilk nie wstydzi się pytać o uczucie, tak samo jak nie wstydził się go okazywać, pokazywać jaki był opiekuńczy i, kiedy chodziło o Taehyunga i jego uwagę, niechętny do dzielenia się nim.

Był także ludzki Jeongguk, który ciągle wydawał się rozdarty pomiędzy tym, jak powinien się zachowywać, myślał jakie kroki podjąć następnie, chodził w pięciu różnych kierunkach, czasem był zaskakująco bezpośredni i niezmieszany, czasem niechętny, niemalże nieśmiały.

Taehyung uwielbiał dokuczać innym, kochał peszyć ludzi. Zachichotał.

- Cóż, wciąż jesteś mi winien pocałunek, pamiętasz?

Jeongguk zareagował pozytywnie zaczynając bełkotać, a ich nastrój prysł, po czym uwolnił Tae ze swojego uścisku, przeczesując dłonią włosy i śmiejąc się nieco bez tchu. Taehyung zachichotał, kompletnie ujęty tym, jak róż na policzkach Jeongguka przybrał jeszcze ciemniejszą barwę.

Taehyung wpadł po uszy i ani trochę go to nie obchodziło.

- Nie chciałbym przerywać tego małego i bardzo uroczego spotkania - doszedł ich głos Seokjina z otwartych drzwi, na co obaj nieco podskoczyli, Jeongguk wyglądał na zawstydzonego, ponieważ powinien usłyszeć, jak się do nich zbliżał. Powinien. - Musimy już jechać, Taehyung.

Po chwili Tae zauważył, że Seokjin ubrał się już w cienką kurtkę i buty, gotowy do wyjścia. Alfa uśmiechnął się do niego wszechwiedząco.

- Poczekam na zewnątrz.

A po mrugnięciu do niego, już go nie było.

- Gdzie jedziecie? - Spytał Jeongguk wciskając koszulkę przez głowę, na co Tae był prawie zawiedziony.

Westchnął.

- Spotykamy się ze Strażnikiem.

- Po co?

- Chciałbym - zaczął Taehyung, pokręcił głową - chciałbym ci wszystko opowiedzieć, ale to zajęłoby zbyt dużo czasu. Nie chcę, żeby Seokjin-hyung zbił mi tyłek, jeśli się nie pospieszę.

- Wszystko mu opowiem, Tae. Idź i ratuj świat.

Ponownie odwrócili się do drzwi, w których stał Yoongi trzymając płaszcz Taehyunga i rzucając go w jego kierunku, gdy tylko nawiązali kontakt wzrokowy.

Taehyung prychnął, złapał swój płacz i zarzucił go na ramiona.

- Dzięki, hyung.

- Nie ma problemu.

Jeongguk patrzył na niego, kiedy walczył z butami w korytarzu, próbując pominąć sznurowadła, po prostu je wciągając.

- Ja - zaczął, próbując włożyć piętę - pogadamy, gdy wrócę, okej?

Jeongguk zaśmiał się cicho, miał założone ręce na piersi i wyglądał na rozbawionego, oglądając mała walkę Tae ze swoimi butami.

- Będę tutaj.

- Tak - powiedział Taehyung, nareszcie stojąc na obu nogach. Wyprostował się, otrzepał płaszcz i spojrzał na Jeongguka, całkowicie bezbronny wobec miękkiego uśmiechu formującego się na jego ustach. - Wiem.

Zanim mógł się powstrzymać jego dłoń znalazła się na karku Jeongguka, a Taehyung zbliżył się do niego i złożył czuły pocałunek na jego policzku, w miejscu gdzie znajdowała się świeża, biała blizna.

- Do zobaczenia później - powiedział, prawie wpadając na framugę, gdy wychodził.

- Tak, do zobaczenia później - powtórzył Jeongguk, brzmiąc na odrobinę pozbawionego oddechu, nie będąc w stanie wypowiedzieć tego bez słyszalnego uśmiechu.

Seokjin już czekał na klatce, przeglądając swój telefon, gdy Taehyung wyszedł z mieszkania i zamknął za sobą drzwi.

- Gotowy? - Spytał chowając telefon, uśmiechając się szeroko i wiedząco, a Taehyung poczuł, jak jego twarz robi się nieco gorąca.

- Gotowy - skinął, wyprzedzając Seokjina i schodząc po dwa schodki podczas swojej drogi w dół. Słyszał rozbawiony chichot Seokjina, ale mrowienie w brzuchu Tae było zbyt miłe, by czuł się przedrzeźniany.

Wyszli na zimne powietrze; świeży śnieg, który spadł zeszłej nocy został zgarnięty na bok, a chodnik posypano piaskiem, by ludzie nie przewracali się na lodzie. Pick-up stał tuż za rogiem, a kiedy Tae otworzył drzwi, by wdrapać się na siedzenie pasażera, cierpki zapach produktów czyszczących zaatakował jego zmysły. Był ostry, przez co zakaszlał parę razy a oczy zaczęły mu łzawić.

- Za chwilę się przyzwyczaisz - powiedział Seokjin, patrząc na niego ze współczuciem i Tae zauważył, że Alfa uważnie oddycha przez buzię.

- Tak - zakaszlał Taehyung, przetarł oczy, próbując naśladować Seokjina i nie używać nosa - jest okropnie.

- Razem z Yoongim szorowaliśmy tylne siedzenia godzinami - rzedł Seokjin, zapiął się pasem i włączył silnik. - Prawie niemożliwym było zmycie całej krwi. I mimo tego, że użyliśmy tak wiele gówna, wciąż ją czuję.

Taehyung nie spojrzał bezpośrednio na Seokjina, kątem oka widział jak pokręcił głową, zrobił grymas. Taehyung także ją czuł, teraz gdy wiedział. Te metalowe, nikłe wonie, mieszające się z chemicznymi oparami kłębiły się w aucie. Seokjin otworzył okna, a Taehyung nie narzekał, mimo że zimne i gryzące powietrze od razu zaczęło wpływać do środka.

Kiedy okna były zsunięte dźwięk otoczenia, wpływającego powietrza i ruch dookoła nich, były zbyt głośne, by prowadzić rozmowę lub słuchać muzyki. Przynajmniej dla Taehyunga. Seokjin prawdopodobnie usłyszałby każde jego słowo, nawet gdyby szeptał, ale odpowiedź zostałaby zagłuszona przez dźwięki z zewnątrz.

Więc Tae wystawił głowę za okno, zamknął oczy i pozwolił wiatru uderzać swoją twarz, dopóki nie poczuł otępienia policzków, a jego włosy nie były potargane. Było to mniej nieprzyjemne niż oczekiwał, zimno uderzało jego twarz, a klaksony aut w ruchu wczesnego rana trudno było wygłuszyć, gdy znaleźli się nagłownych drogach.

Jednak było to dziwnie relaksujące, prawie tak, jakby zamrażał myśli i zmartwienia, dopóki nie zostało nic prócz mrowienia na nosie. W pewnym momencie Seokjin pociągnął go za rękaw, sprawił, że wrócił do auta i zasunął szyby.

- Nie wiedziałem, że planowałeś się zamrozić - zachichotał Seokjin, włączając cicho radio. Taehyung pomasował swój nos, policzki, poczuł suche ciepło klimatyzacji samochodowej powoli odganiające zimno.

- Nie wiem - przyznał Taehyung, jego usta były ciężkie - to było dość głupie, ale miałem na to ochotę.

Seokjin ponownie zachichotał, nic nie powiedział, ale uniósł rękę by zmierzwić jego włosy, jeszcze bardziej je wzburzając. Przez chwilę oplatała ich cisza.

- Wiesz - powiedział nagle Seokjin, jego głos miał zamyślony ton, mimo tego, że patrzył na drogę; Tae spojrzał na niego, czekał aż zacznie kontynuować.

- Jeongguk zauważył, że coś się dzieje, za nim którykolwiek z nas to zrobił - rzekł, a Taehyung uniósł brew.

- Naprawdę?

Seokjin pokiwał głową, spojrzał przez ramię.

- Tak. Naprawdę. Pamiętasz kilka naszych pierwszych spotkań?

Tae wydał z siebie twierdzący dźwięk, pamiętał swoje pierwsze dni w SMPD, to jak spotkał Seokjina w kostnicy, gdy zszedł tam by spotkać się z Jaehwanem. I pamiętał Jeongguka, wchodzącego i wychodzącego z kostnicy, jakby nie było to miejsce wykluczone dla kogoś spoza policji. Oczywiście pamiętał Seokjina i Jeongguka kłócących się w biurze.

- Czy to o to się sprzeczaliście? - sSytał ponownie, Seokjin skinął głową.

- Tak - odpowiedział i wydawał się czuć winnym, jego usta powędrowały w dół tworząc smutny wyraz - szczerze mówiąc, około dwóch tygodni przed zaczęciem twojej pracy w SMPD przyszedł do mnie po raz pierwszy.

- Dlaczego nie spytał cię o to w domu? Nie od tak można zejśc na sam dół do kostnicy.

- Cóż - Seokjin zachichotał i pokręcił głową. - Jeongguk może być bardzo sprytny, kiedy wymaga tego sytuacja. Wydaje mi się, że wyflirtował sobie przejście obok pań w rejestracji i zdobył wejściówkę dla zwiedzającego by się ze mną zobaczyć, za każdym razem. W pewnym momencie znały go tak dobrze, że nie musiał się nawet starać.

Na to Taehyungowi opadła szczęka i spojrzał na Seokjina, pełen niedowierzania. Alfa szybko spojrzał na niego gdy nic nie powiedział, zauważając jego całkowite zaskoczenie.

- Co? Naprawdę cię to zaskoczyło? - Seokjin brzmiał na rozbawionego, powracając wzrokiem na drogę.

Taehyung potrzebował chwili.

- Tak - odpowiedział po minucie cichego patrzenia się przez okno, próbując wyobrazić sobie Jeongguka przy recepcji, opierającego się o kontuar w ciasnej, białej koszulce, napinając nieco ramiona, posyłając flirtujące mrugnięcie okiem w stronę trzech kobiet, zajmujących miejsca w recepcji przez większość dni.

Taehyung musiał odrzucić od siebie to wyobrażenie, szczególnie kiedy wyobrażony Jeongguk zaczął wstydliwie patrząc na nie spod rzęs i naprawdę, niemożliwym było to, by Jeongguk zrobił coś takiego.

- Widzę, jak mózg ci pracuje - powiedział Seokjin, a przedrzeźniający uśmieszek był słyszalny w jego głosie. - I naprawdę nie jestem pewien, czy chcę wiedzieć co się tam teraz dzieje.

Taehyung pokręcił głową i ponownie zamrugał, próbując pozbyć się wyobrażenia Jeongguka posyłającego buziaka w stronę oszołomionych kobiet w średnim wieku. Nie. Absolutnie nie.

- Będę z tobą całkowicie szczery - wymamrotał. - Ja też nie chcę wiedzieć.

- Ale wracając do tematu - rzekł Seokjin z uśmiechem, a Taehyung był wdzięczny, za skupienie się na czymś innym. - Przyszedł i rozmawiał ze mną w pracy, ponieważ była jedynym miejscem, gdzie nikt z watahy nie mógł przypadkiem podchwycić czegoś, co chciał powiedzieć.

- A dlaczego nie chciał, by inni to usłyszeli? Dlaczego nie powiedział Namjoonowi, jako liderowi?

- Nie chciał, by inni się martwili, kiedy on miał tylko przeczucia - wytłumaczył Seokjin, wzruszając ramionami. - A przyjście do mnie miało dla niego sens, skoro widziałem dużo martwych ciał i poszukiwałem przyczyn ich śmierci. Plus, pracowanie w SMPD dawało mi dostęp do informacji z pierwszej ręki.

Taehyung skinął.

- Tak naprawdę to ma sens. Ale wciąż czegoś mi tutaj brakuje - powiedział po chwili, drapiąc się po brodzie, marszcząc brwi. - Jak dowiedział się, że coś było nie tak? Dlaczego nikt inny nie wiedział?

Seokjin westchnął, przejechał wolną dłonią przez włosy.

- Tak jak powiedziałem, sam nie miał niezbitych dowodów, tylko przeczucia. Kiedy idzie na zajęcia jego trasa przechodzi przez kilka parków i częściowo zaludnione miejsca. Zauważył wzrastającą ilość policjantów w tych otoczeniach.

- Ale to nie mogło być wystarczające, by Jeongguk myślał, że ktoś poluje na Zmiennych - skwitował Tae, kręcąc głową. - To mogły być przypadki.

- Chodzi o to - mruknął Seokjin opornie - że sam nie wiem, jak do tego doszło. Tak naprawdę nigdy mi nie powiedział. Dlatego wciąż się kłóciliśmy.

- To - zaczął Taehyung, szukając odpowiedniego wyrazu, ale nie mógł znaleźć nic innego, jak - dziwne.

- To prawda - zgodził się Seokjin. - A ja nigdy nie miałem szansy, by porządnie z nim o tym porozmawiać, zawsze za wcześnie robiło się emocjonalnie. - Pokręcił głową, a Taehyung zauważył SMPD pojawiające się na drodze. Seokjin skręcił autem w mniejszą, boczną uliczkę.

- Może spytaj go o to sam - powiedział Seokjin, odnajdując miejsce na parkingu. - Może jest bardziej skłonny wygadać się tobie.

- A dlaczego miałby to zrobić?

Seokjin zaśmiał się głośno wyłączając auto, i posłał takie spojrzenie w stronę Tae, które sprawiło, że zaczął żałować swojego pytania.

- Cóż, nie wiem, dlaczego miałby? - Mrugnięcie okiem i sugestywne poruszenie brwiami powiedziało Taehyungowi wszystko, co musiał wiedzieć, więc nie odezwał się już, tylko przewrócił oczami, a uśmiech na jego twarzy zdradził gest udawanego zirytowania.

- Okej - powiedział Seokjin kiedy zamknął samochód i zaczęli iść w stronę znajomego, szarego budynku. - Oczywiście nie możemy użyć głównego wejścia. Nie wiemy kto ogląda nagrania z kamer, a jeśli ktoś powie, że nas tu widział, twój ojciec może zaszczycić nas swoją obecnością wcześniej niż później.

- Tak - zgodził się Tae - naprawdę powinniśmy... tego uniknąć.

Oczywiście posyłanie obu Seokjina i Taehyunga by załatwili tą sprawę było bardziej niż ryzykowne, ale pomimo bycia na liście Najbardziej Poszukiwanych Jungho, obaj znali ten teren i budynek najlepiej z nich wszystkich. I obaj znali Yejin.

- Chociaż większość budynku ma kamery - dodał po chwili Taehyung, wkładając dłonie do kieszeni płaszcza. - Nie wiem jak je obejść, codziennie wchodziłem przez główne wejście jak zombie. Nie mam pojęcia jak wygląda okolica.

Seokjin zachichotał, pocieszająco klepiąc ramię Tae.

- Dobrze, że pracowałem tutaj przez ostatnie trzy lata - powiedział. - I wspólnie z Jaehwanem wymykaliśmy się przez tylne drzwi kostnicy, żeby udać się po przekąski, gdy dzień strasznie się dłużył, a nie mieliśmy żadnych ciał do pokrojenia.

- Dlaczego to mnie w ogóle nie dziwi? - Wymamrotał Taehyung, ale wciąż się uśmiechnął, wyobrażając sobie Seokjina i Jaehwana strasznie wynudzonych, wymykających się spod bacznego wzroku Przełożonego Kanga i idących na drugą stronę ulicy do spożywczaka. Poza tym miłość Jaehwana do mleka bananowego była strasznie osławiona.

- Czy kiedykolwiek ktoś was złapał?

Seokjin zachichotał, trochę smutno, nieco nostalgicznie, po czym przeszli przez drogę.

- Nie, ani razu.

Gdy znaleźli się na drugiej stronie zamiast iść drogą prowadzącą do głównego wejścia Seokjin delikatnie pociągnął Tae za rękaw i pomachał na niego, by za nim poszedł. Pokonali zakręt, a po ich prawej stronie znalazła się wysoka ściana.

- Okej - mruknął Seokjin po przejściu kilku metrów - za chwilę w ścianie będzie wąskie otwarcie, tuż za krzakami. Wsuniemy się tam.

Taehyung podążał za Seokjinem, kiedy Alfa nagle się zatrzymał, obejrzał się dookoła i poczekał, aż na wąskiej drodze nie będzie żadnych samochodów, a potem, co Tae niemalże przegapił, zanurkował w krzakach. Taehyung zrobił to samo, kucając w zieleni, widząc jak Seokjin przeciskał się przez wspomniane, wąskie wejście. Prawie prychnął, to było tak oklepane i łatwe, i tak bardzo Seokjinowe i Jaehwanowe, by znaleźć tak oczywisty, słaby punkt w otoczeniu SMPD. I zamiast zgłoszenia go, używali go na swoją korzyść, by ugasić swoje pragnienia.

Zajęło im to chwilę potykania się, cichych przekleństw i przeciskania się, ale znaleźli się w środku, stojąc obok rzędu śmietników na tyłach kostnicy.

- Dobrze - powiedział Seokjin, zatrzymując Tae, gdy ten chciał iść dalej i wejść do budynku. - Musimy tutaj zostać.

- Dlaczego? - Wyszeptał Taehyung, spoglądając na tylne drzwi do budynku, które w tym momencie były zamknięte.

- To jedyny ślepy punkt na tym podwórku. CCTV go nie wykrywa, tylko tego metra ściany.

Taehyung ponownie prychnął.

- Naprawdę aż tak się wysilaliście, tylko po przekąski?

Seokjin wyglądał niemalże na wzburzonego.

- Posłuchaj, młody pasikoniku - zaczął, mrużąc nieco oczy - jeśli musiałbyś spędzić tam na dole godziny, bez niczego do zjedzenia, słuchając przemówień Przełożonego Kanga o jego kolekcji gnomów ogrodowych, a wszystko co przyniosłeś z domu zostało już zjedzone? Zrobiłbyś to samo.

Taehyung nie miał na to nic do powiedzenia, ponieważ była to sama prawda. Pamiętał krótki czas, jaki spędził na pracy w SMPD, a kiedy rzezy zaczynały się dłużyć, lub nie chciał iść do domu, brał wiele przerwa na kawę i kradł czekoladę z biurka Wonshika. A nienawidził kawy całym sobą.

- Okej, ale - zaczął, zmieniając temat rozglądając się po małym podwórku - co teraz zrobimy?

- Czekamy.

- Czekamy?

Seokjin skinął głową.

- Czekami, aż Yejin wyjdzie by coś wyrzucić. Wtedy z nią pogadamy.

Taehyung spojrzał na Alfę, z opuszczoną buzią i szeroko otwartymi oczami, a niedopowiedzeniem byłoby stwierdzenie, że jest zdziwiony. Był bardziej niż zdziwiony. Niemal oniemiały. Co zdarzało się bardzo rzadko, biorąc pod uwagę jego naturę.

- To wszystko? To jest ten wielki plan? Poczekamy, aż Yejin użyje śmietnika? - Spytał, nie będąc w stanie pozbyć się z głosu niedowierzania. Zauważył jak poruszyła się brew Seokjina, ale Alfa jedynie się uśmiechnął, zakładając ręce na piersi.

- Tak, dokładnie to zrobimy.

Na to Tae już nic nie powiedział. Naprawdę myślał, że Seokjin ma złożony plan, skoro znał budynek jak i samo miejsce, ludzi i ich rutynę pracy.

- A co, jeśli to będzie Przełożony Kang lub Jaehwan? Nie będziemy mieć kłopotów, jeśli nas tu zauważą?

Taehyung myślał, że był to dość uzasadniony argument, ale Seokjin jedynie wzruszył ramionami.

- Zapominasz, że mam bardzo dobry węch. Będę w stanie ich poczuć, zanim wyjdą, więc będę wiedzieć, czy to ktoś, kto nie jest Yejin.

- A potem wskakujemy z powrotem w krzaki?

- Dokładnie.

- Fantastycznie.

Seokjin pstryknął Tae w czoło, a on prawie nie mógł powstrzymać zaskoczonego krzyku, masując bolące miejsce.

- A to niby za co?

Seokjin nic nie powiedział, tylko zmrużył na niego oczy, a potem powrócił do oglądania drzwi. Taehyung wytknął język na starszego i przeklął, Seokjin go nie widział, ale i tak prychnął.

A potem czekali.

Prawie dwie godziny minęły im w całkowitej ciszy, oczekując, Taehyung klęczał i przeglądał telefon, a Seokjin stał obok, z dłońmi w kieszeniach kurtki, patrząc na drzwi.

Po chwili nagle się ożywił.

- Ktoś idzie.

- Yejin? - Spytał Taehyung stając na nogach i chowając telefon.

- Tak.

Taehyung ledwo oddychał, wyczuwając jak ciało Seokjina się napięło, mimo tego, że prawie nie zmienił swojej postury, wyglądając jak uosobienie zrównoważenia i ułożenia. A gdy drzwi się otworzyły Tae usłyszał szpilki uderzające o marmurową podłogę, szuranie plastikowej torby. Po krótkiej chwili było to przekleństwo, biały płaszcz laboratoryjny oraz brązowe pasma w niechlujnym kucyku.

Natychmiast ich zauważyła.

Ale oczywistym było, że natychmiast rozpoznała Seokjina, upuściła czarny worek na śmieci w miejscu,w którym stała i przyłożyła dłonie do ust, sukcesywnie powstrzymując się przed krzyknięciem z zaskoczenia.

Taehyung wciąż nie odważył się ruszyć, czekał, powstrzymując oddech stojąc na wyciągnięcie ręki za Seokjinem, na to co zaraz miało się wydarzyć.

Powoli z szeroko otwartymi oczami Yejin opuściła ręce.

- K-Kim Seokjin?

W momencie, w którym wypowiedziała jego imię Seokjin widocznie się rozluźnił. Taehyung zdał sobie sprawę, że Seokjin podjął niemałe ryzyko. Powiedział i mu, i watasze, że znał Yejin z jej czasu na uczelni, ale to, czy rozpozna go bez panikowania, kiedy znajdzie go stojącego na podwórku obok śmietników było ryzykiem od samego początku.

Tak, jak ta cała misja.

Mieli tak dużo szczęścia.

- Hej, noona - powiedział Seokjin, uśmiechnął się i pomachał, a Yejin stała w miejscu, z opuszczonymi ramionami; worek ze śmieciami leżał w jej nogach, kompletnie zapomniany.

Nagle jej twarz zmieniła wyraz, zmarszczyła brwi i zbliżyła się do nich nieco, kładąc dłonie na biodrach.

- Co tutaj robisz? Powinieneś być - uniosła swoje ręce do góry, tak jakby nie wiedziała do końca, gdzie Seokjin powinien być. - Nie tutaj.

- Wiem - zaczął Seokjin ściszonym głosem i delikatnie złapał ją za ramiona, pociągając ją w ślepy punkt kamery. - Wiem.

Gdy zauważyła Taehyunga jeszcze mocniej zmarszczyła brwi.

- Kim jesteś? - Spytała Yejin, a po chwili zdanie sobie z czegoś sprawy rozpisało się na jej twarzy. - Och nie, Seokjin, nie...

Taehyung zamrugał szybko, a Seokjin wydawał się tak samo zmieszany na nagły wybuch Yejin, gdy złość na jej twarzy została zastąpiona zmartwieniem.

- Teraz jestem bardzo skołowany - powiedział wreszcie Taehyung, gdy nikt inny nie otworzył swojej buzi, patrząc to na Seokjina, to na Yejin.

- Będąc całkowicie szczerym, ja także - przyznał Seokjin, a Yejin wyglądała na pokonaną.

Potem spojrzała na Taehyunga z małym uśmiechem na ustach, a Ta wiedział, że go rozpoznała, mimo tego, że ostatnio spotkali się prawie dwa miesiące temu.

- Jesteś synem Nadinspektora Kima Jungho, prawda? - Spytała, a Taehyung pokiwał wolno głową. - I wnukiem Park Kyungji.

- Ja - zaczął Taehyung, patrząc na Seokjina po pomoc, ale Alfa jedynie wzruszył ramionami, jakby sam nie wiedział co zrobić. Taehyung przełknął, zaimprowizował. - Tak, jestem. I tym i tym.

Yejin zachichotała.

- Teraz pamiętam. Już się spotkaliśmy.

- Więc, wiesz o - rzekł Seokjin, robią nieokreślony gest dłońmi, wskazując na wszystko i na nic - tej sytuacji?

- Chodzi ci o sytuację, w której ktoś lub kilka ktosiów zabija i ludzi, i Zmiennych w niesamowicie makabryczny sposób, ludzie znikają by po chwili okazać się martwi, a my mamy trudności w identyfikowaniu ofiar i odnajdywaniu prawdziwych przyczyn ich śmierci? - Yejin kiwnęła głową, śmiejąc się cicho, nieco chłodnie i bez humoru, poprawiając swój kucyk.

- Niestety, wiem, wiem o tej sytuacji - powiedziała, a jej usta złożyły się w cienką linię. - Pracuję tutaj, nie mogę o tym nie wiedzieć.

Taehyung poczuł jak jego pierś ścisnęła się, na pokonany ton jej głosu. Wiedziała tak samo jak oni, że sytuacja była tragiczna, ludzie i Zmienni byli w niebezpieczeństwie, przez samo egzystowanie, chodzenie po ulicach. Społeczeństwo nie chciało tego jeszcze zaakceptować, próbowali utrzymać iluzję fałszywej ochrony, że wszystko jest w porządku, że nikt nie musi się o nic martwić. Pomijając to, że jest wiele rzeczy, o które trzeba się martwić. Przerażająco wiele.

- Powiedz mi, Seokjin - Yejin westchnęła, założyła ręce na piersi. - Powiedz mi, dlaczego tutaj przyszedłeś. Wątpię, ze chciałeś spotkać się ze starą znajomą.

Zamiast Seokjina odpowiedział Taehyung.

- Przyszliśmy tutaj, ponieważ aktualnie jesteś jedyną osobą, która może nam pomóc.

Yejin spojrzał na niego unosząc brwi.

- Do czego potrzebujecie mojej pomocy? I dlaczego myślisz, że potrafię wam pomóc i to zrobię?

W głosie Yejin nie było żadnej wrogości. Była ostrożna, a Taehyung nie mógł jej za to winić. Sam byłby ostrożny, jeśli dwójka mężczyzn, jeden będąc starym przyjacielem, a drugi będący przelotnym znajomym, otoczyli go na podwórku w miejscu pracy, oczekując od niego pomocy. Rozumiał. Ale potrzebował, by Yejin także to zrozumiała.

- Jesteś Strażnikiem - zaczął, a jej brwi trochę bardziej się uniosły.

- Tak, jestem Strażnikiem - powtórzyła, nieco mrużąc oczy, a zmieszanie zaczęło pojawiać się na jej twarzy.

- Strażnikiem całkiem nowym w Seulu, zgadza się?

- Tak.

Yejin spojrzała na niego podejrzliwie, wyraźnie nie wiedząc dokąd zmierzał. Przeniosła ciężar swojego ciała z jednej nogi na drugą, a Taehyung nagle zaczął się denerwować i oblizał usta.

- Czy masz jakieś informacje o położeniu Strażnika o imieniu Jessi?

Taehyung zauważył rozpoznanie pojawiające się w oczach Yejin, które odrobinkę się powiększyły, naprawdę odrobinkę, ale wystarczająco, by Tae to zauważył. Yejin obejrzała się dookoła, podeszła nieco bliżej, wprost w przestrzeń osobistą Taehyunga i mimo tego, że była znacznie mniejsza od niego poczuł się tak, jakby patrzyła na niego z góry, dociekliwy wzrok wwiercał się w jego oczy. Stojący obok niego Seokjin oglądał tą wymianę z pozbawioną wyrazu twarzą, jedynie obserwował i słuchał, dłonie wciąż trzymał w kieszeniach kurtki.

- Dlaczego chcesz wiedzieć, gdzie ona jest? - Spytała Yejin zamiast udzielić odpowiedzi, patrząc na Taehyunga, który czuł się tak, jakby próbowała spojrzeć na jego duszę.

To było dość klarowne, Yejin nie doceniała wciskania kitu, czy owijania w bawełnę. A Taehyung zdał sobie sprawę, że będąc szczerym i dosadnym w związku z nią może nie tylko zdobyć jej zaufanie, ale mogą zyskać sobie sojusznika. Dwie pieczenie na jednym ogniu.

- Posiada informacje o każdym Strażniku i Zmiennym w Seulu - powiedział, przeczesując włosy i podrapał się w szyję. - A my musimy zdobyć te informacje, by nawiązać kontakt z możliwie jak największą ilością Strażników i Zmiennych, spotkać się z nimi, pomóc sobie nawzajem z tym bałaganem, zbudować nową sieć.

Yejin spojrzała na niego, zamrugała parę razy i spojrzała na Seokjina, który tylko kiwnął głową i wzruszył ramionami, ale nic innego nie powiedział. Potem westchnęła, długo, głęboko z nutką wewnętrznej walki.

- Tak naprawdę nie macie pojęcia, co robicie, prawda? Nie macie żadnego planu, przynajmniej nic porządnego.

Taehyung spojrzał na nią, czując się zawstydzonym, odnalazł ten sam wyraz na twarzy Seokjina. I tak. Nie mieli planu. A jeśli to, co teraz robią mają nazwać planem, to był to zdecydowanie zły plan.

- Musimy gdzieś zacząć - powiedział Taehyung, co było okrężną drogą by powiedzieć jej, że ma rację. - To nie najlepsze rozwiązanie, ale to jedyne co teraz mamy.

Ponieważ tak naprawdę nic innego nie mieli. Nic, oprócz tego, że ktoś zabijał ludzi dla najwidoczniej samego zabijania. Tego i chęci pojmania Taehyunga. Ale nie powiedział jej o tym.

- Cóż - zaczęła Yejin, przekrzywiając głowę - nie jestem do końca przekonana. Twoja technika przesłuchania potrzebuje naprawdę poważnej pracy, Panie Asystujący Detektywie.

Taehyung zrobił zbolały wyraz twarzy, prawie zaskomlał na dokuczliwą uwagę. Yejin jedynie prychnęła, tym razem brzmiąc na rozbawioną.

- Jessi może także wiedzieć coś, o czym my nie mamy pojęcia - dodał Seokjin, pierwszy raz od pewnej chwili. - Jest w samym środku społeczeństwa, mogłaby mieć cenne informacje w tej sprawie.

Yejin wzruszyła ramionami.

- Może. Na pewno jest takim typem osoby. Ale dlaczego miałaby trzymać je dla siebie, zamiast wyjść na przód, dlaczego miałaby siedzieć cicho, gdy sytuacja jest tak oczywiście pilna?

- Nie mam pojęcia - przyznał Taehyung, przechylając głowę z boku na bok. - Ale możemy się tego dowiedzieć, jeśli ją spotkamy.

Yejin ponownie westchnęła. Taehyung widział, że jej się to nie podobało. Ale walczyła ze sobą, szare komórki w jej mózgu pracowały bez chwili wytchnienia, a jej niechęć w związku z pomocą im rozpływała się z każdą mijająca sekundą. Tae wiedział, że to za wcześnie, by się cieszyć, ale nie mógł powstrzymać małego uśmiechu, który pojawił się na jego ustach, gdy Yejin wydała z siebie pokonane westchnienie.

- Okej, w porządku - powiedziała, unosząc dłonie, a Taehyung uśmiechnął się teraz szeroko, to samo zrobił Seokjin. - Powiem wam, gdzie się z nią spotykam, a jeśli macie choć trochę szczęścia może ją tam znajdziecie.

Pomasowała swoje czoło, myślała przez chwilę.

- Przeważnie, jeśli chce spotkać się z nowym członkiem społeczeństwa, wysyła zaproszenie do jednego z jej typowych miejsc - zaczęła, stukając się w brodę. - O ile wiem rzadko przychodzi do domów, tylko w wyniku specjalnych okazji.

- Jak wtedy, gdy odwiedziła babcię?

- Tak, dokładnie - Yejin skinęła głową. - Ale poza tym sama cię zaprosi.

- Dokąd musiałaś iść?

- Znacie ten klub w Incheon? Tuż obok portu?

Taehyung go nie znał, ale Seokjin zdawał się myśleć zupełnie inaczej. Jego twarzy rozchmurzyła się w rozpoznaniu.

- Ten stary magazyn?

Yejin pstryknęła palcami, zrobiła w jego stronę broń z dłoni.

- Dokładnie ten.

Tae był kompletnie zagubiony.

- Klub w porcie w Incheon? Nigdy nie słyszałem o tym miejscu.

- Nie dziwę się - zachichotał Seokjin, klepiąc go pocieszająco po ramieniu. - Jest to miejsce, które często odwiedzają młodzi Zmienni i Strażnicy, jedyne miejsce, gdzie łączą się ich drogi podczas codziennego życia. Można powiedzieć, że jest to taka nasza bezpieczna strefa.

Och. Cóż, to ma sens.

- Powiedziała, że mam tam przyjść, więc to zrobiłam - kontynuowała Yejin, wzruszając ramionami. - Udałam się do jednego z tylnych pokoi, a ona się przedstawiła, rozmawiałyśmy, dostałam listę z rodzinami, którymi miałam się opiekować i to by było na tyle.

- Nic innego? Żadnego kontaktu, nic? - Spytał Taehyung, przeczesując włosy, robiąc się odrobinę zdesperowanym. - Kompletnie nic?

- Przepraszam, Taehyung - powiedziała Yejin, kręcąc głową. - Wiem, że była w tym klubie, dość często zdaje się odwiedzać to miejsce, ale tylko w konkretne dni w miesiącu, więc... - przerwała i uśmiechnęła się do nich przepraszająco.

- W takim razie podaj nam dzień, w który się tam udałaś i od tego zaczniemy - rzekł Seokjin, wyciągając telefon i otwierając nową notatkę. - Postaramy się coś z tego wypracować.

Yejin kiwnęła głową, podała im dokładny czas, datę i miejsce, próbowała przypomnieć sobie ludzi, z którymi rozmawiała, a Seokjin skrupulatnie zapisywał wszystko co mówiła, co chwilę kiwając głową i mrucząc, by pokazać jej, że ją słucha. Tae starał nie czuć się zawiedzionym, wiedział, że nie mogli spodziewać się wielkich cudów po tym spotkaniu, a to, co dostali było większe niż to, o co mogliby prosić. To był jakiś początek.

Już mieli kończyć, wrócić przez ścianę niezauważeni, kiedy drzwi ponownie się otworzyły, a zza nich wyłowiła się znajoma twarz. Seokjin złapał Taehyunga za ramiona, zaalarmowany, za późno zauważył, że ktoś się zbliżał.

- Noona, co robisz tutaj tak długo, przestań chować się przed Przełożonym Kangiem, ja - Jaehwan zatrzymał się, kiedy zauważył Seokjina i Taehyunga stojących z Yejin w kącie podwórka. - Cóż - powiedział, kiedy wszyscy inni zdawali się być zamrożeni - jestem zaskoczony.

- Hyung - zaczął Tae, był pierwszym, który otworzył swoje usta, mimo tego, że nie wiedział co powiedzieć, nie wiedział, czy to, że Jaehwan ich znalazł jest dobre, czy złe.

- Co tutaj robicie? - Spytał Jaehwan zanim Taehyung zdążył rozwinąć swoją wypowiedź, zamknął za sobą drzwi i nieco się zbliżył. Tae nie był w stanie wyczytać żadnej wrogości w zachowaniu Jaehwana, bardziej było to coś w stylu ostrożnej ciekawości.

Żaden z nich nie zapomniał ich ostatniego spotkania, które było dość wrogie. Nieufność, szyderstwa i oskarżenia. Następnie niezręczność. Ostrożność. Ochrona. Ale na samym końcu promyk pojednania. Nie kontaktowali się ze sobą od tamtego dnia, więc Taehyung znów czuł się niezręcznie, ponownie znalazł się w obcym żywiole. Seokjin, przeważnie pewien siebie, zawsze mający kontrolę nad sytuacją, także zdawał się nie wiedzieć co zrobić.

Yejin była jedyną osobą, której nie dotyczył ten trans, patrzyła między nimi tak, jakby oglądała mecz tenisa.

- Nie mieliśmy żadnych wieści od wuja Jungho od dwóch tygodni - powiedział nagle Jaehwan, patrząc na Tae ciężkim wzrokiem, ciemne półkola pod jego oczami były tak samo wyraźne, jak ostatnio. - Znalazł się całkowicie poza zasięgiem, został zdegradowany z miana Nadinspektora, ponieważ przestał przychodzić do pracy. Tata pracuje teraz jako jego zastępca.

Taehyung jedynie słuchał, polizał usta, po czym wrócił spojrzeniem do zmęczonej twarzy Jaehwana.

- Nic nie wiemy - kontynuował Jaehwan, wydając z siebie pokonane westchnienie, po czym przejechał dłonią po swojej niewystylizowanej fryzurze. - Szukamy go, gdy nie pracujemy, ale...

Resztę zdania pozostawił niewypowiedzianą, ale to wystarczyło Taehyungowi, by zrozumieć co się dzieje. Wygląda na to, że działają na innych frontach, frontach, które tak samo wyglądają na dość ponure i posępne.

- Jeśli coś znajdziecie, poinformujcie mnie - rzekł Tae miękkim głosem, a Jaehwan kiwnął głową, rozciągając usta w delikatnym uśmiechu.

- Oczywiście.

Przez chwile wisiała między nimi niezręczna pauza.

- Cieszę się, że jesteś cały.

Taehyung spojrzał na Jaehwana, nieco mrużąc oczy, nie wiedząc o co mu chodziło.

- Atak w parku - odpowiedział Jaehwan i zrobił taki wyraz twarzy, jakby nie chciał o tym mówić. - Wonshik zaczął świrować, gdy dowiedzieliśmy się, że brałeś w nim udział. Ale już wszystko dobrze, wiemy, że nic ci nie jest.

Taehyung jedynie skinął głową, nie wiedział co powiedzieć, jego serce było nieco ciężkie pod ciężarem słów kuzyna. Teraz pamiętał co Namjoon powiedział im poprzedniego dnia, o tym, jak stacja telewizyjna pracowała w bliskim kontakcie z łowcami i policją.

- To dziwne, co nie? - Spytał, gdy ta myśl go uderzyła, a pozostała trójka spojrzała na niego. Uśmiechnął się. - Jak taka tragedia przybliża nas do siebie, sprawia, że zaczynamy razem pracować, by chronić bezpieczeństwo tego miasta. Tak, jak to powinno być.

To była prawda. Spojrzał na Seokjina, Zmiennego, spojrzał na Yejin, Strażnika, i Jaehwana, Łowcę. Potem został on sam, będąc każdą z tych osób w tym samym czasie, tak naprawdę nie będąc niczym w szczególności. Zwykły Kim Taehyung.

- Sporo czasu minęło, prawda? - Spytał Seokjin z małym uśmiechem i spojrzał na Jaehwana, miękko i nostalgicznie, co przypomniało Taehyungowi o tym, że owa dwójka dzieliła ze sobą głęboką przyjaźń, zanim wszystko zaczęło się dziać. Przyjaźń, której stratę obaj opłakiwali.

Yejin zaśmiała się i pokręciła głową.

- Naprawdę - zachichotała, ciągnąc się za kucyk. - Rozumiem tylko połowę tego, co mówicie, pewnie brakuje mi kontekstu, ale nigdy nie myślałam, że będę stać w kółku ze Zmiennym i Łowcą, bez rozlewu krwi.

Obaj Taehyung i Jaehwan zrobili na to grymasy, a Seokjin zachichotał, klepiąc ramię Tae, gdy wyczuł jego niepokój.

- Czasy się zmieniają - powiedział, uśmiech wciąż był widoczny na jego ustach - a razem z nimi zmieniają się także i ludzie.

Z powrotem w pick-upie, w drodze do domu, Taehyung zdał sobie sprawę, że mimo tego, iż wracają z mniejszą ilością klarownych informacji niż oczekiwali, wciąż czuł nadzieję związaną z tym, co miało nadejść. Prawda, nie oczekiwał spotkania Jaehwana, ale było lepiej, niż się tego spodziewał. Było dość efektowne, to jak stali tam razem, słowa Yejin wciąż odbijały się echem w jego uszach.

Cieszył go widok łowców, opuszczających swoją normalną drogę śmierci i przemocy. Wiedział, że jego rodzina cierpiała w większości przez ostre rządy jego ojca, pozwalając mu wyprać im mózgi i użyć ich, wytrenować, by byli śmiertelnymi maszynami niosącymi destrukcję, próbując wymazać z nich ostatnie pokłady empatii, jedynej rzeczy, która robiła z nich ludzi i zmieniając ich w potwory, których Jungo tak desperacko starał się pozbyć przez całe swoje życie.

Ale role się odwróciły. Dość drastycznie. Bez mocnego wpływu ojca, jego klan może powoli wrócić do tego, czym powinien być. Do ochrony, a nie do zabijania. Wiedział, że jego wuja Sungjin zawsze szanował słowa jego ojca, swojego starszego brata. Mimo tego, że zawsze próbował chronić młodszych, włącznie z Taehyungiem.

Teraz młodzi zmieniali status quo, nieważne czy to łowca, Zmienny czy Strażnik.

Taehyung uśmiechnął się do siebie, wyglądając za okno na szare niebo, patrząc na ciężkie chmury, które obiecywały opady śniegu w pewnym momencie dnia.

Usłyszał chichot Seokjina.

- Co wprowadziło cię w tak dobry nastrój? Całe auto jest pełne twojego szczęśliwego zapachu.

Taehyung zakrztusił się i zarumienił, co sprawiło, że Seokjin jedynie głośniej się zaśmiał.

- Nie wiem - przyznał, odwracając wzrok, by Seokjin nie dostrzegł jego czerwonych policzków. - Po prostu czuję się dziwnie pełen nadziei.

- Hm - mruknął Seokjin, uśmiechnął się. - Wiem o co ci chodzi, też to czuję.

Później tego samego dnia Taehyung siedział na balkonie i oglądał grube płatki śniegu tańczące na niebie. Chroniony przez balkon nad nimi, owinięty ciepłym kocem, pozwalał zimnemu powietrzu muskać swoje policzki, próbował oczyścić swój umysł, starał się tylko być.

Kiedy wrócili do mieszkania Jeongguk spał, a Yoongi był u siebie w biurze, edytując zdjęcia i rozmawiając z klientami. Seokjin także poszedł do siebie, powiedział, że będzie starał się skleić ze sobą poszlaki, które dostali od Yejin i postara się znaleźć dzień, w którym mogliby udać się na poszukiwanie Jessi w tamtym klubie. Więc Tae zdecydował się nic na razie nie robić, pozwolił swojemu umyśle się odprężyć, wyzdrowieć z wydarzeń poprzedniego tygodnia.

Nie siedział na balkonie długo, gdy usłyszał jak drzwi za nim otworzyły się i zamknęły, stopy odziane w skarpetki podeszły do niego, a po chwili obok znalazła się poduszka, na której usiadł Jeongguk z twarzą wciąż nieco opuchniętą od snu, zaspanymi oczami i rozczochraną fryzurą.

Założył na głowę kaptur swojej bluzy i włożył ręce do kieszeni z przodu, po czym ziewnięcie poruszyło całym jego ciałem, na co Taehyung zachichotał.

- Dobrze się spało? - Spytał, poruszając się nieco by spojrzeć na Jeongguka, nie będąc w stanie powstrzymać rozczulenia budzącego się w jego piersi, gdy spojrzał na niego, prawie wyglądającego na małego przez sposób w jaki siedział, patrząc na to, jak mruga oczami przeciwko jasności znajdującej się dookoła nich.

Jeongguk uśmiechnął się do niego zaspanie, patrząc na niego z jednym zamkniętym okiem.

- Jak szczeniaczkowi po zabawie.

Taehyung zaśmiał się cicho, a widok Jeongguka siedzącego obok niego, zaspanego i miękkiego robił dziwne rzeczy jego sercu, więc musiał odwrócić wzrok. W powietrzu między nimi wisiało jeszcze wiele rzeczy, o których nie mogli poważnie porozmawiać od czasu randki, a Tae czuł się, jakby byli w dziwnym limbo, gdzie nic nie było jasne, a wszystko było możliwe, co z kolei było nieco przytłaczające.

- Więc - zaczął i odkaszlnął, a Jeongguk uśmiechnął się, jakby wiedział co się działo, jednak nic nie powiedział. - Yoongi-hyung wszystko ci opowiedział?

- Yep - odpowiedział Jeongguk, akcentując p. - Chciałem spytać jak wam poszło z Yejin.

Taehyung westchnął, przeczesał włosy.

- Dobrze, chyba? - Nawet w jego własnych uszach brzmiało to bardziej jak pytanie, więc wzruszył ramionami. - Wydaje mi się, że zdobyliśmy trochę informacji o Jessi, a Seokjin stara się to teraz poukładać, zobaczyć, czy możemy z czegoś skorzystać.

- Rozumiem - odpowiedział po chwili Jeongguk, kiedy Tae nic innego nie dodał.

Przez chwilę siedzieli w ciszy. Było przyjemnie. Tylko oni, siedzący na balkonie, patrzący na spadający śnieg. I mimo tego, że Taehyung niedługo będzie musiał wejść do środka z powodu potencjalnego odmrożenia swojego tyłka, było mu ciepło. Jeongguk także zdawał się nie mieć nic przeciwko ciszy, kiedy Taehyung zaryzykował spojrzenie na niego kątem oka został przywitany profilem Jeongguka, jego zamkniętymi oczami i nieco odchyloną głową, z cieniem uśmiechu na ustach, po prost cieszącym się zimnym powietrzem.

Tae prawie się zaśmiał z powodu tego, że siedzieli na balkonie tak, jak robią to ludzie latem, ale zamiast ciepłego letniego powietrza uderzającego ich twarze, zmieniającego skórę w cudowne złoto i rozjaśniającego włosy z powodu za długiego siedzenia na zewnątrz, cieszyli się zimną bryzą i malutkim trzepotem płatków śniegu.

Oczywiście Jeongguk był o wiele mniej dotknięty przez zimno, było mu wygodnie w zwykłych spodniach od dresu i bluzie z kapturem, jego podwyższona temperatura ciała utrzymywała ciepło pomimo negatywnych temperatur. A mimo tego, że Taehyung był bardzo wyczulony na ekstremalne warunki pogodowe, czy to zimno, czy ciepło, nie czuł się niekomfortowo. Było przyjemnie.

- Opowiedz mi coś, Jeonggukie - powiedział Taehyung, a słowa zsunęły się z jego ust zanim zdążył pomyśleć o tym, co chciał powiedzieć.

- Hm? - Jeongguk otworzył oczy i spojrzał na niego zaciekawiony.

- Jak było po tym, jak zabrał mnie mój ojciec?

Tae nie wiedział do końca dlaczego o to pytał, akurat w tym momencie, a Jeongguk popatrzył na niego przez chwilę, mrugając, widocznie zdezorientowany. Po chwili jednak wrócił do siebie i zaśmiał się cicho, odwracając wzrok.

- Wow - rzekł i uśmiechnął się - to dość nieoczekiwane.

Taehyung spojrzał na niego nieśmiało, ale był ciekawy. Chciał wiedzieć, chciał od dłuższej chwili, od czasu, gdy rozmawiał z babcią, którą powiedziała mu jak bardzo Jeongguk za nim tęsknił.

- Było dziwnie - zaczął Jeongguk, ponownie odwracając twarz w stronę miasta, jego wzrok znajdował się bardzo daleko stąd. A Taehyung słuchał. - Naprawdę nie rozumiałem co się stało. Na początku po prostu się bałem. - Pokręcił głową i zaśmiał się cicho, smutno. - Naprawdę się bałem. Pamiętam noc, kiedy twój ojciec wpadł do twojego pokoju tak, jakby to było wczoraj, jego donośny głos, ciężkie kroki. Wydaje mi się, że schowałem się za kanapą pod oknem, patrzyłem jak cię zabierał.

- Tato, co się dzieje? Nie rozumiem - zająknął się, wypadając z łóżka, prawie zaplątując się w grubą, puszystą kołdrę - co się dzieje? Gdzie jest mama?

- Bądź cicho i wyjdź na zewnątrz! - Krzyknął Jungho, podczas wrzucania porozrzucanych ciuchów Taehyunga do jego małej walizki, zapominając o połowie ale widocznie się tym nie przejmując. - Wsiadaj do auta.

Taehyung gwałtownie pokręcił głową, a w kącikach jego oczu pojawiły się łzy.

- Tato, proszę, nie chcę iść, chcę zostać z babcią! Mama odbierze mnie za parę dni! Tato, proszę!

- Nie słyszałeś co powiedziałem? - Jungho krzyczał, a Taehyung zmniejszył się w sobie ze strachu, łzy niekontrolowanie płynęły po jego policzkach. - Idź na zewnątrz i wsiadaj do tego cholernego auta!

Taehyung potrafił odtworzyć tą scenę w swojej głowie, słyszał echo krzyków jego ojca, płacz babci. Czuł strach, zmieszanie i łzy. Przełknął ciężko, niemalże żałując, że zapytał o to Jeongguka, wspomnienie rozrywało go prawie jak trzask bicza.

- Twoja babcia była zrozpaczona - kontynuował Jeongguk, jego głos był cichy i wyciągnął Taehyunga ze wspomnienia. Zadrżał. - Prawie nie zauważyła, że wciąż tam byłem, siedziała w ciemności podjazdu, płakała. Nie wiedziałem co zrobić, nie do końca wiedziałem co się stało, więc próbowałem ją pocieszyć.

Jeongguk poruszył się nieco, przyciągnął kolana do klatki piersiowej i otoczył je ramionami, jego oczy wciąż znajdowały się daleko stąd, gdy kontynuował.

- Na początku było naprawdę ciężko. Nie mówiła za dużo, ciągle płakała. Ale zaopiekowała się mną, karmiła mnie. Próbowałem ją pocieszyć, ale nie udawało mi się to. Była całkowicie zrozpaczona. W jedną noc straciła całą swoją pozostałą rodzinę.

Taehyung wziął głęboki oddech, próbował odrzucić od siebie obraz babci siedzącej przy stole na farmie truskawek, całkowicie samej z małym Jeonggukiem, który nosem pocierał jej nogi, próbując ją pocieszyć. Jakimś cudem żałował, że spytał o to Jeongguka.

- Ale znasz swoją babcię - dodał szybko Jeongguk, wyczuwając cierpienie Taehyunga i skrzywił się lekko, gdy usłyszał jak pociąga nosem. - Jest dzielna. Wiem, że tęskniła za waszą dwójką każdego dnia, ale tego nie ukazywała. Kontynuowała życie i w całości mnie przyjęła, wszystkiego mnie nauczyła.

- To był ciężki czas, dla obu z nas - przyznał Jeongguk nie patrząc na Tae, skupiając swój wzrok na płatkach śniegu lądujących na krawędzi balkonu, tuż pomiędzy delikatnymi, metalowymi prętami. - W tamtym momencie nie do końca rozumiałem, że cała moja rodzina nie żyła. Zawsze myślałem, że w końcu wrócą i mnie odbiorą.

Na to Taehyung odzwierciedlił pozycję Jeongguka, przybliżył nogi do piersi, objął kolana. Kuło go w pierś to, jak Zmienny opowiadał mu wszystko tak rzeczowo. Jeongguk zaśmiał się cicho.

- Ale oczywiście tak się nie stało. Więc pytałem ją, kiedy wrócisz, kiedy oni wrócą. Chciałem się z tobą bawić, tęskniłem za mamą, rodzeństwem, watahą, ja- - zatrzymał się na chwilę i pokręcił głową, zaśmiał się ciężko i smutnie, a Tae czuł się jak prawdziwe gówno za to, że spytał, że zmusił Jeongguka do przeżycia tego jeszcze raz tylko dlatego, że był ciekawy.

- Wciąż za nimi tęsknisz? - Spytał, nie zastanawiając się nad tym pytaniem, a Jeongguk wreszcie na niego spojrzał, smutny uśmiech uniósł kąciki jego ust. Wyglądał wymuszenie, Tae przełknął gulę w gardle.

- Czy gdybym powiedział, że nie, byłbym złą osobą?

Taehyung zamrugał szybko kilka razy.

- W sensie - kontynuował Jeongguk, przeczesał dłonią włosy, opuścił kaptur i podrapał się w szyję. - To było tak dawno temu, że to zaakceptowałem. Oczywiście tęsknię za nimi, a przynajmniej za tym, co pamiętam, co wydaje mi się, że pamiętam.

Taehyung potrafił się z tym utożsamić. To dziwne uczucie nostalgii, kiedy myślał o łagodnych oczach swojej mamy, jej uprzejmym uśmiechu, o tym, że zawsze pachniała jak lawenda i proszek do prania.

Lecz to już nie wiązało się z głębokim uczuciem smutku, który czuł przez pierwsze dwa, trzy lata po tym wydarzeniu. Kiedy jego ojciec był rygorystyczny, jego treningi makabryczne, kiedy tęsknił za pociechą jej ciepłych przytuleń i uspokajającym zapachem jej włosów.

Oczywiście, tęsknił za nią. Ale wiedział, że to już przeszłość. Nie mógł tego odwrócić. Zaakceptował to.

- Szczerze mówiąc, nie do końca rozumiałem co się stało - powiedział Jeongguk, a Taehyung otrząsnął się z własnych myśli. - Byłem za młody, by do końca to przetworzyć. Nie rozumiałem, że już nigdy ich nie zobaczę. Ale Kyungja mnie wychowała, nauczyła mnie jak polować, jak się zmieniać. Jak być w takim samym stopniu człowiekiem i Zmiennym. Stała się moją nową rodziną.

- Jednak wiedziała, że nie jest w stanie nauczyć mnie wszystkiego. Potrzebowałem przewodnictwa innego Alfy, by samemu się nim stać, by kontrolować swoją dominację i nauczyć się swojej roli w watasze. By nie stać się samotnym wilkiem.

Taehyung zamruczał w zrozumieniu. Wiedział o samotnych wilkach, tych pozostawionych przez rodziny i watahy, wykluczonych ze swojego otoczenia. Na wiele takich polowali. Wykluczeni indywidualiści, gdy natura nakazała im żyć w otoczeniu innych stworzeń tego samego gatunku. Większość z nich szalała, kiedy żyła wystarczająco długo w dziczy lub w mieście, samotność sprawiała, że byli agresywni, brutalni.

- Wiedziała, że potrzebowałem watahy - mówił dalej Jeongguk, bawiąc się szwem jednego z rękawów. - Więc znalazła jedną, gdy miałem około 15 lat, tuż po skończeniu gimnazjum. Przeszli przez jej rejon pewnej wiosny i zostali na farmie.

- Czy to był jeden z hyungów? - Wybąknął Taehyung, podążając za przeczuciem, a Jeongguk zaśmiał się na to, odrzucając głowę do tyłu i ukazując zęby.

- Tak - odpowiedział, ocierając oczy. - Tak naprawdę był to Jin-hyung i członek jego watahy, przyjęli mnie do siebie, nie zadawali pytań, a tata hyunga przyjął mnie pod swoje skrzydła.

- Od razu z nimi poszedłeś?

Jeongguk kiwnął głową.

- Tak. Zostali na farmie przez tydzień, ojciec hyunga jest wpływowym Alfa, miał do załatwienia pewne sprawy w Daegu. A Kyungja dała mi czas na zdecydowanie się. Jednak kiedy powiedzieli mi, że są w drodze do Seulu, by się tutaj osiedlić...

Zatrzymał się, jego policzki przybrały jasnoróżowej barwy, a Taehyung nagle zdał sobie sprawę, dlaczego Seul, jako cel watahy, mógł mieć tak wielki wpływ na decyzję Jeongguka. Pomimo tego, że sama myśl o tym wydawałą się dziwna i nierzeczywista, to kiedy spojrzał na Jeongguka i jego nagły nieśmiały wyraz twarzy, nie musiał brnąć w to dalej.

- Powiedziała mi, że twój ojciec cię tutaj zabrał - powiedział Jeongguk, jego głos był prawie szeptem, a Taehyung czuł się tak, jakby całe jego ciało wibrowało z powodu tego przyznania. - Wiedziała, że chciałem cię znaleźć, powiedziała, że mam być ostrożny.

- Z powodu tego kim mogłem się stać? - Taehyung starał się trzymać gorzkość z dala od swojego głosu, ale patrząc na wzrok jaki posłał mu Jeongguk nie udało mu się.

- Kyungja od młodego wieku ostrzegała mnie przed brutalnymi łowcami - dodał Jeongguk, a wynik tych słów byłby taki sam, gdyby uderzył Taehyunga w policzek. - Ostrzegała mnie przed twoim klanem i prawdopodobieństwem, że twój ojciec zmienił cię nie do poznania.

Taehyung ponownie przełknął, jego buzia nagle była tak sucha jak papier ścierny.

- Więc, jaki jest werdykt? - Spytał, starając się nieco uśmiechnąć, ale czuł jakby jego twarz zmieniała się w grymas.

- Cóż - zaczął Jeongguk, a uśmiech zaczął unosić jego usta, wyglądając na o wiele bardziej szczery, niż to, co Tae czuł na swojej twarzy. - Powiedziałbym, że działa na twoją korzyść.

Taehyung wyciągnął na to swoją dłoń, ujął nią odpowiedniczkę Jeongguka i złączył razem ich palce, po czym spojrzał na Alfę. Uśmiechał się tak samo jak Jeongguk, co posłało przez jego ciało najprzyjemniejszą falę ciepła. Taehyung czuł, że mógłby wybuchnąć w każdej chwili z powodu tego, jak wiele czuł właśnie w tym momencie.

- Więc, przyjechaliśmy do Seulu i zamieszkaliśmy tutaj - Jeongguk kontynuował swoją historię, odwrócił wzrok od Taehyunga z widocznym wysiłkiem, a Tae próbował w tym czasie objąć kontrolę nad swoim ciałem, siedząc bez ruchu, oddychając, słuchając, czując palce Jeongguka pomiędzy swoimi. - Rok od naszego przyjazdu Seokjin spotkał Namjoona, a po kilku miesiącach się naznaczyli.

Taehyung uniósł brew rozbawiony.

- To dość zaskakujące. Szybcy byli.

Jeongguk zachichotał rozbawiony.

- To nie takie nadzwyczajne, szczerze mówiąc - przyznał, a Taehyung zamrugał, zdezorientowany. - Kiedy dwójka Zmiennych pasuje do siebie, zauważamy to prawie od razu. A w sytuacji tej dwójki okres poświęcony na zalecanie się był zwykłą formalnością.

Spojrzał na Taehyunga w sposób, którego nie potrafił do końca zinterpretować, ale sprawił, że ponownie poczuł w środku dziwne uczucie; jego oczy były skupione na Tae, a on nie potrafił odwrócić wzroku.

- Naprawdę? - Spytał tylko po to, by wypełnić ciszę i upewnić się, że Jeongguk nie słyszał jego szalenie bijącego za żebrami serca.

- Tak - Jeongguk się uśmiechnął, a intensywność jego spojrzenia zniknęła tak szybko, jak się pojawiła, na co Tae prawie odetchnął z ulgi. - Naznaczyli się krótko po tym, jak zakończył się oficjalny okres zalotów, chcieli założyć własną watahę, nie chcieli by jeden z nich migrował do rodziny innego.

- Podejrzewam, że poszedłeś z nimi? - Spytał Taehyung, próbując przypasować informację o związkach Zmiennych do tego, co już wiedział. Może mu się przydać w najbliższej przyszłości. Może.

- Tak - potwierdził Jeongguk. - Ponownie opuściliśmy Seul i błąkaliśmy się znaleźliśmy innych i wróciliśmy. Tata Seokjin-hyunga pomógł nam znaleźć mieszkanie i oto jesteśmy.

Taehyung zaśmiał się na ten krótki i dość nudny opis tego, jak uformowali watahę.

- Co? - Zapytał Jeongguk unosząc brwi, kiedy Taehyung otarł kilka łez z kącików oczu.

- Jesteś okropny w opowiadaniu historii, wiesz o tym? - Spytał, a Jeongguk oblał się najpiękniejszym odcieniem szkarłatu, wydymając usta. Nic nie powiedział, widocznie się dąsając, a Taehyung był całkowicie zadurzony.

- W porządku, Gukkie, to urocze - powiedział, przysunął się nieco, stykając razem ich ramiona i biodra, po czym położył głowę na barku Jeongguka. Chwilę zajęło Jeonggukowi zareagowanie, ale Tae usłyszał jego chichot, poczuł jak pokręcił głową. Potem Alfa poruszył się odrobinę, rozplótł ich dłonie, uniósł rękę i owinął ją wokół ramienia Taehyunga. A Tae nie umiał powstrzymać się przed wtuleniem się w ciepło ciała Jeongguka, układając się wygodnie przy boku Zmiennego.

Zamknął oczy i uśmiechnął się do siebie, otulający zapach Jeongguka wprowadził go w spokojny i zrelaksowany nastrój.

- Wiesz - zaczął po kilku minutach ciszy. - Pomimo wszystkiego naprawdę cieszę się, że znów się odnaleźliśmy.

Poczuł jak Jeongguk wzmocnił nieco swój uścisk dookoła jego ramion, poczuł, jak ostrożnie położył swoją głowę na tej Taehyunga i wziął głęboki wdech.

- Tak - powiedział Jeongguk. - Ja też się cieszę.

dziękuję wam wszystkim za cierpliwość przepraszam, że nowy rozdział pojawił się tak późno ;w;

moje jedyne wytłumaczenie to straaaszne lenistwo, ale obiecuję, że 15 pojawi się szybciej!

jakieś przemyślenia co do cudownej 14?

miłego wieczoru/nocy/dnia/południa kochane brzoskwinki 🍑

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro