Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1: The pillars of my Childhood cz.2


Dwa tygodnie minęły jak za mgłą i zanim Taehyung mógł to sobie uświadomić, ponownie już pakowali swoje rzeczy sobotniego wieczoru. Szkoła zaczynała się w poniedziałek, a Mikyung chciała, by spędził cały dzień w domu i powrócił do rzeczywistości.

A Taehyung był załamany. Musiał zostawić i swoją babcię, i swojego nowego najlepszego przyjaciela, dwa byty, które kochał najbardziej.

– Czy nie możemy zostać chociaż do jutra? – Błagał Taehyung, podczas gdy Mikyung wkładała ich walizki do bagażnika. – Szkoła nie zaczyna się aż do poniedziałku! Proszę, zostańmy jeszcze jedną noc, proszę! Chcę jeszcze trochę pobawić się z Gukkie'm!

Kyungja stała na gangu swojego domu, uśmiechając się lekko na obrazek rozciągający się przed jej oczami. Ta scena nie była dla niej obca, \działo się tak zawsze, gdy ta dwójka odwiedzała ją na dłuższy czas.

Jeongguk krążył za Taehyungiem, trzymając się blisko niego, szczekając cicho z każdym błaganiem, które ten wypowiadał.

– Nie, Taehyung-ah, musimy teraz wyjechać – powiedziała Mikyung, a jej głos stawał się coraz bardziej zirytowany. Już za dobrze znała tą grę. I odmawiała spojrzenia na Taehyunga, jej syn przyciskał ją wzrokiem swoich psich oczu, a efekt ten podwajał Jeongguk stojący na tylnich łapach.

– Ale mamo! Proszę!

Taehyung nie miał już do wykorzystania żadnych argumentów i był bardzo bliski płaczu. Jednak nie chciał płakać. Był już dużym chłopcem, a jak mówi jego tata: duzi chłopcy nie płaczą. Ale był smutny i sfrustrowany, a jego mama nie przestawała pakować rzeczy do samochodu.

– Nie.

– Proszę!

– Nie!

– Mamo, proszę!

Rozległ się cichy szczek, a Taehyung pociągnął nosem. Kyungja musiała powstrzymać śmiech.

– Taehyung-ah, – powiedziała, podchodząc bliżej trio. Taehyung spojrzał na nią, z furią trąc swoje oczy. – Nie smuć się, Taehyung-ah. Wrócisz tutaj na następny weekend, a przecież musisz chodzić do szkoły!

– Nie chcę do niej chodzić – wyburczał Taehyung, podnosząc Jeongguka z ziemi i zakopując swój nos w miękkim futrze na szyi szczeniaczka. – Chcę zostać tutaj z tobą i bawić się z Ggukie'm.

Kyungja i Mikyung wymieniły się delikatnym i zniecierpliwionym wzrokiem, Mikyung delikatnie pokręciła głową, ale uśmiech nie chciał opuścić jej ust. Kyungja tylko wzruszyła ramionami.

– Możesz się z nim pobawić, gdy przyjedziesz w weekend, dobrze? No dalej, Taehyung-ah, odstaw go.

Taehyung westchnął w sposób, który był zbyt poważny na dziesięciolatka, ale się dostosował. Jednak nie przed wtuleniem szczeniaka w swoją klatkę ostatni raz i pocałowaniem go w czoło, przez co mały Jeongguk zaczął szalenie lizać jego nos.

– Okay, okay – chłopiec zachichotał, ciesząc się z tego i mocno przytulając szczeniaka. – Też cię kocham, koleżko.

W końcu odstawił go na ziemię, mocno przytulił swoją babcię i wreszcie wtargał się na tylne siedzenie w samochodzie. Mikyung wysłała krótką prośbę z podziękowaniami w stronę niebios, przeważnie o wiele więcej czasu zajmowało uspokajanie Taehyunga i namawianie do drogi powrotnej.

Jak tylko maszyna została przywrócona do życia Taehyung zsunął okno w dół i wychylił się z niego tak mocno, jak tylko mógł, machając szaleńczo i przekrzykując hałas silnika.

– Pa babciu! Pa Ggukie! Kocham was!

Kyunga zaśmiała się machając w jego stronę z takim samym zapałem, a Jeongguk wyszczekiwał swoje małe płuca, jego ogonek merdał żywiołowo. I nawet jeśli Taehyung był bardzo smutny z powodu, że wyjeżdża, robił to z myślą, że zobacz ich ponownie w nadchodzący weekend.

Naprawdę nie mógł się doczekać!

Taehyung wracał na farmę truskawek każdego weekendu przez następne miesiące, przyjeżdżając późnym piątkiem i wyjeżdżając wczesną niedzielą. Spędzał swój czas na graniu z Jeonggukiem na polach i w lasach, razem z dziećmi z sąsiadujących farm lub sam.

I tak koniec roku minął jak za mrugnięciem oka. Szkoła stawała się trudniejsza, Taehyung powolutku zbliżał się do swojego pierwszego roku w gimnazjum. A gdy szkoła stała się trudniejsza i bardziej wymagająca w związku z przygotowaniem swoich uczniów na ten kolejny krok, tęsknota Taehyunga za weekendami stawała się większa i większa.

Po spędzeniu Świąt Bożego Narodzenia, swoich urodzin i Nowego Roku z rodzicami w domu był podekscytowany spędzeniem całych czterech tygodni na farmie babci, co także było rodzinną tradycją. W dodatku, były to cztery tygodnie zabawy z Jeonggukiem! Jak mógłby nie być na to super podekscytowany?

Śnieg pokrywał ulice grubym kocem, a na zewnątrz było przerażająco zimno. Lecz Taehyung nie pozwolił, by to go odstraszyło, już planując budowanie małej armii bałwanów na polach dookoła domu.

– Nie mogę się doczekać zabawy z Gukkie'm – powiedział, podskakując na tylnym siedzeniu, podczas gdy jego mama ostrożnie jechała odśnieżoną i posypaną solą drogą na farmę Kyungji. – Jest taki malutki, mogę się założyć, że to jego pierwsza zima!

Mikyung tylko uśmiechnęła się do swojego syna w lusterku, wsłuchując się w jego podekscytowane paplanie. W końcu dotarli do farmy, Taehyung pozytywnie drżał na swoim siedzeniu. Jak zawsze Kyungja czekała na nich na ganku, owinięta swoim grubym płaszczem, czapką i rękawiczkami, z mocnymi zimowymi butami na stopach.

– Babciu! – Taehyung wyskoczył z samochodu jak tylko Mikyung wyłączyła silnik, biegnąc przez skrupulatnie odśnieżony ogród prosto w ramiona swojej babci.

– Witaj kochanie – powiedziała Kyungja, głaszcząc pokrytą wełną głowę Taehyunga, uśmiechając się czule do promyczka słońca tulącego się do jej talii.

– Tak się cieszę, że tu jestem – powiedział, uśmiechając się szeroko. – Tak bardzo chce już zobaczyć Gukkie'go! – Rozejrzał się dookoła, nasłuchując odgłosów wesołego szczekania i miękkich łapek w śniegu. Jednak nic nie nadeszło. Taehyung zmarszczył brwi patrząc pytająco na swoją babcię.

– Babciu – powiedział, a ona znowu posłała mu wzrok, którego nie mógł do końca rozczytać. – Gdzie jest Gukkie?

Zauważył, jak Kyungja i jego mama wymieniają ze sobą krótkie spojrzenie, prawie niezauważalne.

– Nie ma go tutaj, Taehyung-ah.

– Co? Dlaczego? – W jego głosie pojawiła się prawdziwa desperacja, a nastrój odwrócił się całkowicie, twarz wyrażała zszokowanie. – Gdzie on jest?

– Pamiętasz zeszłe lato? Jak samotny był? – spytała Kyungja, a Taehyung zamrugał parę razy, ściągając razem brwi i kiwając głową. – Oddałam go na chwilę przyjacielowi. Sam posiada farmę z wieloma psami, chciałam żeby szczeniaczek się z nimi zaprzyjaźnił.

– Ale ja jestem jego przyjacielem! – Wykłócał się Taehyung prawie tupiąc nogą. Nie rozumiał. Dlaczego jego babcia oddała Jeongguka, skoro wiedziała, że przyjedzie tutaj we ferie. – Nie potrzebuje więcej przyjaciół, ma mnie!

– Już, już, Taehyung-ah, potrzebuje też psich przyjaciół, nie bądź niemądry. – Kyungja zbeształa go, kiedy skrzyżował ramiona naprzeciwko swojej klatki piersiowej i naprawdę zaczął się dąsać. Było to dziwnie ujmujące i ogromnie irytujące w tym samym czasie, a Kyungja tak naprawdę nie chciała rzeczywiście zasmucić Taehyunga. – I wróci w połowie twojego pobytu tutaj, więc już niedługo go zobaczysz.

Nie za bardzo pomogło to w uspokojeniu Taehyunga, wciąż był bardzo smutny z powodu tego, że musi czekać kolejne dwa tygodnie zanim znów zobaczy szczeniaka.

– Ale to tak długo – wymamrotał, rysując figury w ziemi, czubkiem swojego buta. – A co z moją samotnością?

Ponownie Kyungja wymieniła się wzrokiem ze swoją córką, która wydawała się być zrozpaczona z powodu nagłego smutku swojego syna. Spojrzała na swoją mamę prawie z reprymendą, a Kyungja musiała powstrzymać śmiech.

– Ach, nie martw się, Taehyung-ah, nie będziesz samotny – powiedziała, klepiąc go po głowie. Potem odwróciła się w stronę drzwi, które wciąż były trochę otwarte. – Jeongguk-ah, możesz już wyjść!

Taehyung był skołowany, jego brwi złączyły się w pytającym geście. Jego babcia właśnie powiedziała, że oddała Jeongguka. Dlaczego wołałaby jego imię, dobrze wiedząc, że psa tutaj nie było? Jego skołowaniu nie pomogło to, że kiedy drzwi całkowicie się otworzyły na ganek powoli wyszedł chłopiec, z głową zwróconą ku ziemi, więc Taehyung widział tylko jego jasno czerwoną czapkę zrobioną na drutach.

Chłopiec był mniejszy od niego, prawdopodobnie odrobinę młodszy, jego mała postura pływała w jednym z jego starych zimowych płaszczów.

– Śmiało, Jeongguk, przywitaj się z Taehyungiem – powiedziała ciepło Kyungja, kiedy chłopiec stanął zaraz za nią, przytrzymując się jej płaszcza odzianymi w rękawiczki dłońmi, nieśmiało patrząc na Taehyunga zza jej talii.

Taehyung nic nie powiedział, czekał, aż chłopiec pierwszy zrobi krok, ale on także się nie ruszył tylko patrzył na starszego chłopca swoimi dużymi, okrągłymi oczami.

– Jego imię to Jeon Jeongguk i zostanie z nami przez jakiś czas. – wytłumaczyła Kyungja,kiedy żaden z chłopców się nie poruszył. – Jest wnukiem mojej przyjaciółki i miała się nim opiekować, kiedy jego rodzice wyjechali na ważną wycieczkę biznesową.

– W takim razie dlaczego tu jest? – spytał Taehyung, nie umiejąc pozbyć się z głosu pewnej wrogości. Wciąż był smutny. Jego Jeonggukie'go tutaj nie było, a cieszył się na spotkanie z nim już dłuższy czas. Zamiast tego teraz był tutaj ten chłopiec, i wyglądało na to, że nosi takie samo imię jak jego ulubiony pies. Ale wciąż nic nie powiedział, nie ruszył się tylko patrzył na niego tymi okrągłymi oczami.

– Cóż, moja przyjaciółka została przyjęta do szpitala parę dni temu – powiedziała Kyungja i delikatnie popchnęła Jeongguka przed siebie, próbując choć trochę zbliżyć go do Taehyunga. – A ponieważ mi ufa, spytała mnie o opiekę nad nim dopóki nie wróci do domu.

Taehyung wciąż był trochę zły, ale perspektywa posiadania kogoś do zabawy podczas swojego pobytu sprawiła cuda. Ten Jeongguk wydawał się być trochę nieśmiały i cichy, ale Taehyunga to nie obchodziło. Naturalnie łatwo przychodziło mu dogadywanie się z wszystkimi i prędzej czy później większość dzieci szybko łapała z nim kontakt.

– Więc, jesteś Jeonggukie? – Spytał, zwracając się bezpośrednio do chłopca. Oczy Jeongguka jeszcze bardziej się rozszerzyły, a potem on sam posłał szybki wzrok Kyungji, a Taehyung spytał sam siebie, czy za bardzo pośpieszył się ze zdrobnieniem jego imienia, jednak zanim zdążył otworzyć swoją buzię by przeprosić Jeongguk podszedł bliżej.

– Miło mi cię poznać, Taehyung-hyung – przywitał go i perfekcyjnie się schylił. Mikyung, która wciąż stała za Taehyungiem, patrząc na tą wymianę zagruchotała wesoło. – M-Mam nadzieję, że będziemy przyjaciółmi.

Taehyung uśmiechnął się, szeroko i zachęcająco, podczas gdy Jeongguk wciąż patrzył na niego lekko wystraszony, ale w większości nieśmiały.

– W takim razie chodźmy się pobawić – powiedział Taehyung, wyciągając dłoń w stronę drugiego chłopca. Ponownie, Jeongguk spojrzał na Kyungję w geście zapewnienia, a ona kiwnęła głową uśmiechając się lekko, delikatnie klepiąc go w plecy. Potem, Jeongguk wyszedł do przodu, jego twarz była zdeterminowana, i schwycił dłoń, którą Taehyung wciąż trzymał wyciągniętą w jego kierunku.

– Chodźmy! – zawołał Taehyung kiedy jego palce zamknęły się dookoła małej dłoni Jeongguka i zaczął biec, ciągnąc mniejszego chłopca ze sobą. A słysząc to, jak Jeongguk zachichotał pomyślał, że te ferie wcale nie będą takie złe.

Później tego samego dnia Mikyung odebrała telefon od swojego męża, który powiedział jej, że będzie w domu następnego dnia. W momencie, w którym przyszykowała się już na szybszy wyjazd, tak naprawdę chciała pobyć z synem i mamą jeszcze parę dni przed powrotem do domu. Ale wyglądało na to, że istniały ważniejsze sprawy, którymi trzeba było się zająć.

– Mamo, nie możesz zostać na dłużej?

Taehyung mocno obejmował talię swojej matki ramionami, nie do końca gotowy na to, aby pozwolić jej jechać.

– Obawiam się, że nie, Taehyung-ah – powiedziała z małym uśmiechem i przeczesała jego włosy. – Twój tata potrzebuje mnie w domu.

Taehyung tylko wydał z siebie nierozpoznawalne burknięcie wtulając swoją twarz w jej brzuch, przytulając ją jeszcze mocniej.

– Będę tęsknić – wymamrotał i obie, Mikyung i Kyungja, musiały powstrzymać śmiech. Wymieniły się wiedzącymi wzrokami, a potem Mikyung odsunęła od siebie syna na długość ramion.

– Też będę za tobą tęsknić, skarbie.

Zniżyła się i pocałowała go w czubek jego miękki włosów, a potem wyplątała się z jego uścisku, by pożegnać się ze swoją mamą.

Jeongguk ponownie stał obok Kyungji, stanowczo uczepiony jej boku oglądając wymianę zdań i gestów pomiędzy Taehyungiem a Mikyung. Kobieta odwróciła się także do niego.

– Tobie też do widzenia, Jeongguk – powiedziała, delikatnie stukając go w nos. Jeongguk prawie dostał zeza przez patrzenie na jej palec, a Mikyung zaśmiała się. – Dbaj za mnie o Taehyunga, lubi wpadać w kłopoty.

Jeongguk szybko kiwnął głową, a Mikyung ponownie się zaśmiała kiedy Taehyung wydał z siebie skandaliczne ''Hej!''. Krótko po tym siedziała w swoim samochodzie i kiwała do nich już ostatni raz. Potem patrzyli jak odjeżdża, a słońce zachodziło mieniąc się pięknymi pomarańczami i fioletami, rozciągając się po niebie jak obraz, obejmując czysty biały śnieg, prawie że magicznym światłem. Taehyung zignorował delikatny ból w swojej klatce kiedy patrzył, jak tylne światła Hyundaia znikają w dali.

W końcu mimo wszystko niedługo znów ją zobaczy.

Pare dni zabrało Jeonggukowi całkowite wyjście ze swojej skorupy. Normalnie Taehyung nie miał żadnych problemów w porozumiewaniu się i graniu z innymi dziećmi, ale Jeongguk wydawał się być tak nieśmiały i trochę niepewny, że Taehyung naprawdę nie wiedział co robić.

Ale to się zmieniło. Powoli. Szczególnie jednej nocy, gdy Taehyung dopiero co położył się do łóżka, otulony przez swoją babcię, kiedy drzwi jego pokoju się otworzyły. Prawie wyskoczył ze swojej skóry, kiedy usłyszał ciche skrzypienie, a potem niepewne kroki na drewnianej podłodze.

To Jeongguk, stojący obok jego łózka, trzymający przy piersi starego pluszowego królika.

– Hyung – powiedział, a jego głos był ledwo ponad szeptem.

– O co chodzi?

Jeongguk nic nie powiedział, patrząc na swoje stopy.

– Boisz się? – spytał Taehyung, ale Jeongguk gwałtownie pokręcił głową.

Minęły kolejne chwile.

– Nie chcę być sam – powiedział, a jego włos był cichy i prawie niesłyszalny. Taehyung widział tylko jak jego broda lekko drży. – Tęsknię za mamą.

Taehyung zamrugał parę razy w sposób charakterystyczny dla sowy.

– Oh.

Jeongguk wyglądał na zakłopotanego tym wyznaniem, ale jego oczy świeciły się, a broda wciąż delikatnie drżała. A Taehyung nie do końca rozumiał dlaczego Jeongguk przyszedł do niego po pomoc, a nie poszedł do Kyungji, wypełniło go to dziwnym uczuciem dumy.

– Możesz tutaj zostać jeśli chcesz – powiedział potem, przesuwając się delikatnie, robiąc miejsce dla Jeongguka i jego króliczka. – Mam dużo poduszek i dodatkowy koc.

Jeongguk potarł swoje oczy rękawem od piżamy, a potem pokiwał głową i wsunął się pod kołdrę, owijając się jak małe burrito.

Wyglądało na to, że od razu zasnął, a Taehyung podążył za nim do krainy snów wsłuchując się w rytm oddechu Jeongguka.

I oczywiście podczas całego jego pobytu aranżacja ich snu nie uległa ponownej zmianie.

Minęły już prawie dwa tygodnie pobytu Taehyunga kiedy chłopcy bawili się na krawędzi lasu, w miejscu, w którym pola truskawek spotykały się z wysokimi drzewami. Było to chwilę po lunch'u w drodze do popołudnia, śnieg mocno sypał z nieba.

A teraz już od paru godzin chłopcy budowali bałwany, przeprowadzili bitwę na śnieżki i wybudowali małe i krzywe fortyfikacje. Taehyung prawie w ogóle nie czuł swojego nosa, jego policzki były czerwone z powodu zimna i wysiłku, a płatki śniegu zatrzymywały się na jego rzęsach za każdym razem, gdy mrugnął.

– Złapię cię! – krzyknął, formując wielką kulkę śnieżną, podczas gdy Jeongguk chichotał za bezpiecznymi, nagimi krzakami. – Tylko poczekaj!

Kiedy Taehyung skończył robić kulkę, prawie tak dużą jak jego własna głowa, zaczął biec za Jeonggukiem, a młodszy chłopiec pisnął z radości i uciekł do lasu.

Mimo tego, że Jeongguk był zauważalnie mniejszy od niego był bardzo szybki, a Taehyung nie mógł zniwelować istniejącej pomiędzy nimi przestrzeni, natomiast drugi chłopiec wciąż powiększał tą przepaść, umiejętnie poruszając się pomiędzy śnieżystym poszyciem.


W pewnym momencie Taehyung ciężko oddychał, był tak bliski poddaniu się, a potem płynął wzdłuż jego pleców. Ale wtedy, prawie znikąd, pojawił się Jeongguk prawie wrośnięty w miejsce, Taehyung musiał szybko wyhamować, upuścił śnieżkę i prawie zaliczył bliskie spotkanie z drzewem z powodu rozpędu.

– Nie musiałeś się zatrzymywać – powiedział, zakładając swoją wełnianą czapkę z powrotem na głowę. – Złapałbym cię!

Ale Jeongguk nie zareagował. Stał kompletnie nieruchomo, a jego oczy zatrzymały się na czymś w dali.

– Gukkie? – spytał Taehyung ostrożnie, ciągnąc za rękaw jego kurtki, kiedy młodszy chłopiec nawet nie mrugnął. – O co chodzi?

Kiedy Jeongguk wciąż nie odpowiadał podążył za jego wzrokiem, mrużąc oczy by obserwować polanę rozpoczynającą się dobre dwadzieścia metrów od nich. Kiedy wreszcie to zobaczył, prawie odskoczył z zaskoczenia. Lub strachu?

Właśnie tam, na samym środku polany, stał wilk. Wielki brązowy wilk. Taehyung wiedział, ze to wilk a nie pies, żaden pies nie był taki duży. Ale nawet na wilka jego rozmiar budził grozę, wyliczył, że ramiona zwierzęcia sięgałyby środka jego klatki piersiowej.

Po prostu tam stał, na środku polany, kompletnie nieruchomo. I patrzył bezpośrednio na nich z postawionymi uszami.

Tak, widok wilka w środku lasu wystraszył go, szczególnie kiedy patrzył prosto na niego i Jeongguka. Taehyung w żadnym wypadku nie był tchórzem, ale wiedział, że z wilkami nie powinno się zadzierać, szczególnie jeśli są głodne lub w trakcie polowania. Nie wiedział jednak czy ten wilk był głodny, czy w trakcie polowania. Lecz kiedy wziął pierwszy, niepewny krok do tyłu, Jeongguk obudził się ze swojego osłupienia, a jego ręka wystrzeliła do góry i złapała tę Taehyunga.

– Nie bój się, hyung – powiedział, oczy wciąż trzymając na brązowym wilku stojącym na polanie, nie ruszającym się, tylko patrzącym na nich. – Nie bój się, ona nas nie skrzywdzi.

Może to przez to, w jaki sposób Jeongguk nagle brzmiał na pewnego siebie i nieugiętego, nie nieśmiałego i płochliwego, a może to przez to, jak całkowicie ufał swojemu nowemu przyjacielowi. Ale Taehyung poczuł jak się relaksuje. W jego brzuchu wciąż znajdowało się to zabawne uczucie, ale nagłe uczucie strachu i potrzeby by zacząć biec najszybciej jak tylko mógł zniknęło.

– Okay – powiedział, stojąc obok Jeongguka, a jego serce wciąż biło mile na godzinę. – Okay.

Przez kilka następnych minut obserwowali wilczycę, obie strony po prostu stały tam, Jeongguk całkowicie spokojny i nie ruszający się, Taehyung co chwila zmieniający nogi, nerwowy, jednak nie wystraszony.

Wtem, wilczyca zaczęła się poruszać, powoli podchodząc do chłopców a Taehyung widział mowę jej ciała, jak próbowała wyglądać na niegroźną. Jej ogon powoli kołysał się na boki w przyjaznym geście, a ona sama trzymała głowę nisko, robiąc się mniejszą. A on dosłownie zamarzł w miejscu, patrząc jak zwierze podchodzi do nich, a śnieg chrzęszczy pod jej ostrożnymi łapami.

Kiedy stała przed nimi Jeongguk poruszył się, ściągnął swoje rękawiczki i podszedł bliżej. Taehyung chciał wyciagnąć ręce, zatrzymać go, ponieważ nie ważne jak przyjazny ten wilk był, podejście do niego od tak nie było dobrym pomysłem. Prawda?

Jeongguk nie wydawał się mieć takich skrupułów. Podszedł jeszcze bliżej, wyciągając swoją rękę, by wilczyca ją powąchała. I zrobiła to, a machanie jej ogona delikatnie przybrało na sile kiedy wąchała dłoń Jeongguka i jej środek. Potem zaczęła niuchać jego poliki, a Jeongguk zachichotał kiedy polizała jego nos.

Kiedy spojrzała na Taehyunga on sam nie za bardzo wiedział co zrobić. Po prostu stał tam, serce kołatało w jego piersi, a jej jasne niebieskie oczy uważnie go obserwowały.

– Nie martw się, hyung – powiedział Jeongguk, widząc jak stoi tam sztywny jak kłoda. – Chce tylko upewnić, czy się nie zgubiliśmy.

Taehyung okropnie nie chciał się do tego przyznać, ale ręka drżała mu delikatnie, gdy wyciągnął ją w stronę wilczycy. Oczywistym było to, jak ostrożna była, delikatnie dotykała swoimi zimnym nosem jego dłoni, a jej ostry język lizał jego skórę, gdy skończyła badać jego zapach.

Cała ta sytuacja była surrealistyczna, a Taehyung nie był pewien czy czasem nie śni na jawie. Stojąc tam, w środku lasu z wielkim wilkiem, przyjacielsko się z nimi spotykając. Kompletnie zgubił się w rozmyśleniach nad tym, jak Jeongguk rozpoznał jej zamiary, może młodszy po prostu wiedział dużo o wilkach.

W sumie nie było to tak ważne. Nie kiedy wilczyca nagle zaczęła wąchać jego twarz i policzki. Nie mógł powstrzymać chichotu, kiedy zaczęła lizać jego poliki i nos, a ostra struktura jej języka łaskotała jego wrażliwą skórę.

Po tym Taehyung poczuł się nieco odważniejszy i uniósł rękę zaczynając głaskać jej głowę, drapać ją za uszami i drapać jej szyję. Wilczyca wyglądała tak, jakby jej się to podobało i wydała z siebie zadowolone westchnięcie, a jej ogon wciąż się kołysał. Jeongguk wkrótce także się przyłączył, a na jego ustach zagościł szeroki uśmiech kiedy drapał wilczycę za uszami.

Nagle zamarła i zaczęła nasłuchiwać.

Taehyung również to usłyszał, wycie w oddali, upiornie odbijając się od białego śniegu w lesie. Wilczyca oddaliła się od dwójki chłopców, skręcając w kierunku wycia. Odrzuciła swoją głowę do tyłu odpowiadając, a dźwięk ten posłał dreszcze po całym ciele Taehyunga.

Jeszcze raz wilczyca odwróciła się w ich stronę, wypuszczając z pyska wesołe westchnięcie i merdając ogonem. Potem kolejny wilk zawył, a ona oddaliła się z taką szybkością, jakiej Taehyung nigdy nie uznałby za prawdziwą, jej brązowe futro szybko rozpłynęło się w dali.

Następnego ranka po Jeongguku nie było ani śladu.

Taehyung obudził się wcześnie rano, tak jak każdego dnia, tylko po to by zastać drugą połowę łóżka pustą. Nagły przypływ smutku ogarnął go całego, szczególnie dlatego, że Jeongguk opuścił go tak znikąd, bez żadnego słowa pożegnania.

Więc zsunął się z łóżka, ubrał się i powoli poszedł do kuchni, czując zapach śniadaniowego gulaszu i świeżo ugotowanego ryżu. Ale nagle widok przepysznego jedzenia był tylko w połowie zabawnym, bez Jeongguka, który cieszyłby się razem z nim.

– Ach, Taehyung-ah, już wstałeś – Kyungja przywitała go z uśmiechem, kładąc przy miejscu Taehyunga miseczkę z ryżem.

Ten tylko wydął wargi.

– Nie ma Jeonggukie'go – powiedział, wdrapując się na krzesło – i nawet się nie pożegnał.

Kyungja wytarła ręce w kuchenny ręczniczek, uśmiechając się do Taehyung przepraszająco.

– Przykro mi, kochanie – powiedziała, kładąc dłoń na jego ramieniu – jego rodzie przyjechali bardzo wczesnym rankiem, żeby go zabrać, a ty wciąż spałeś.

Wciąż trochę nadąsany, Taehyung zaczął gryźć końce pałeczek. To nie miało sensu. Mógł narzekać i pytać, dlaczego go nie obudzili, dlaczego nikt mu o tym nie powiedział. Ale zamiast tego siedział cicho i zaczął wpychać sobie ryż do buzi.

– Ale – powiedziała wtedy Kyungja, patrząc jak Taehyung je z posępną miną – zanim wyjechał poprosił mnie, by ci to dać.

Teraz chłopak uniósł wzrok, patrząc jak jego babcia wyjmuje coś z materiałowej torby. Kiedy rozpoznał wypchanego króliczka Jeongguka prawie upuścił swoje sztućce.

Kyungja podała mu maskotkę.

– Prosze, on chce żebyś to miał. Musisz się nim dobrze zajmować.

Taehyung trzymał króliczka w swoich dłoniach, jego okrągłą głowę i oklapnięte uszka, a patrząc na jego duże okrągłe oczy zauważył, jak bardzo przypomina mu on jego oryginalnego właściciela. Potem uśmiechnął się, czując się troszeczkę lepiej.

– Będę!

– Dobrze – Kyungja uśmiechnęła się, kochająco mierzwiąc jego włosy. – A kiedy skończysz jeść będę miała dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę.

Oczywiście na to Taehyung wchłonął całe swoje śniadanie, nie myśląc o zagrożeniu potencjalnym bólem brzuszka.

Kyungja tylko się zaśmiała.

Ale parę minut później miseczki Taehyunga były już czyste, a on klepał się po brzuchu zadowolony.

– Widzisz, wszystko zjedzone – powiedział z szerokim uśmiechem, a parę ziaren ryżu przykleiło się do kącika jego ust. Kyungja tylko pokręciła głową. Ale, dotrzymując swojego słowa, wstała, a Taehyung zaciekawiony patrzył jak podchodzi do drzwi, które łączyły kuchnię z ogrodem. Otworzyła je, krzycząc na zewnątrz.

– Teraz możesz wejść!

Taehyung usłyszał szczeki zanim zauważył brązowo-karmelową kulkę puchu wtaczającą się do kuchni, zostawiającą na kafelkach mokre ślady łapek.

– Gukkie! – Krzyknął Taehyung, zeskakując z krzesła i klękając, a szczeniaczek wskoczył prosto w jego ramiona. – Gukkie, tak bardzo za tobą tęskniłem!

A uczucie wydało się obustronne, patrząc na to jak mały ogonek Jeongguka poruszał się z prędkością jednej mili na minutę i na to, jak z podekscytowaniem lizał uśmiechniętą twarz Taehyunga.

Taehyung był szczęśliwy. Na początku swojego pobytu tutaj myślał, że będzie smutny i samotny przez całe cztery tygodnie, bez towarzystwa do zabawy. Ale nie tylko znalazł nowego, bliskiego przyjaciela, również zobaczył swojego najlepszego przyjaciela na czterech nogach szybciej, niż się spodziewał.

Jedyne, co zrobiłoby jego wyjazd perfekcyjnym byłby chłopiec Jeongguk bawiący się teraz razem z nimi. Ale cóż, posiadanie dwóch ulubionych Jeongguków w tym samym miejscu będzie zadaniem na inną porę.

Pewnej nocy, parę dni przed jego umówionym powrotem do domu, ponieważ niedługo zaczynała się szkoła, Taehyung już spał kiedy wstrząsający ziemią huk wyrwał go z drzemki. Obok niego Jeongguk uniósł swoją małą głowę, nasłuchując czegokolwiek, z oczami wpatrującymi się w drzwi do pokoju gościnnego, w którym spał Taehyung.

– Co się dzieje? Ggukie? – Taehyung uniósł się na łokciach, patrząc na szczeniaka, którego wzrok wciąż był utkwiony w zamkniętych drzwiach, wycierając sen ze swoich zmęczonych oczu.

Słyszał ciężkie kroki, drewniana podłoga skrzypiała pod ciężkimi butami.

– Kyungja!

Jego tata.

Ponownie, tym razem głośniej.

– Kyungja!

Kolejna para stóp, mniejszych i o wiele cichszych, w papciach, przeszła przez kuchnię do korytarza.

– Kim Jungho, co tutaj robisz o tak późnej godzinie, wpraszając się do mojego domu niezaproszony?

Taehyung nie znał tego tonu w głosie swojej babci. To nie był ton, który używała gdy zwracała się do niego lub do jego mamy, ostry i zimny, kompletnie pozbawiony jej zwyczajnej życzliwości.

Oczywiście wiedział, że jego babcia i tata nie dogadują się najlepiej, nigdy się nie dogadywali a on nigdy nie zrozumiał dlaczego. Ale zimność w głosie jego babci posłała dreszcz wzdłuż jego kręgosłupa, a on sam musiał powstrzymać się od drżenia.

Stali prawie idealnie naprzeciwko jego drzwi.

– Gdzie jest Taehyung? – Głoś jego ojca przeciął nocną ciszę, surowy i ostry.

– Śpi w pokoju gościnnym – odpowiedziała jego babcia cichym tonem, lecz wciąż słyszalnym przez cienkie drewno drzwi – tak jak powinien o tej porze.

Taehyung mógł usłyszeć jak jego tata wypuścił prześmiewczo powietrze, podłoga znowu zaskrzypiała.

– Nie obchodzi mnie co powinien teraz robić, zabieram go.

Mógł usłyszeć zgorszony dźwięk, który wydała jego babcia i nagle zaczął się bać. Jakby wyczuwając jego niepokój Jeongguk pojawił się naprzeciwko jego twarzy, skomląc nisko i liżąc oraz ocierając się o jego twarz, pocieszając go i starając się go uspokoić. Jednak to nie działało.

Głos jego babci rozgrzmiał w korytarzu, pewny i zdeterminowany.

– Nie, nie zabierzesz go, co w ciebie wstąpiło, co ty–

– Ona nie żyje, Kyungja.

Cisza.

Cisza tak intensywna, że Taehyung mógł usłyszeć swoje własne bicie serca w klatce. Usłyszał jak jego babcia mocno wciąga powietrze. Potem–

– Nie. Nie, kłamiesz.

Chichot wydostał się z ust jego ojca, ale był pozbawiony jakiegokolwiek humoru lub życzliwości. Buty ponownie szurały po drewnianej podłodze. Podchodził parę kroków bliżej.

– Nie, Kyungja – powiedział jego ojciec, jego głos był gruby, podszyty złością i smutkiem – Mikyung nie żyje.

Taehyung wyprostował się na swoim łóżku. Mikyung. Jego mama. Martwa?

Nie rozumiał. Ani trochę.

Co miał przez to na myśli? Martwa? O co mu chodzi?

W następnym momencie Taehyung czuł, jak jego serce przyspiesza, a on sam miał problemy ze spokojnym oddychaniem. Jeongguk panicznie ocierał się i lizał jego twarz, jego szyję, dłonie, a jego kwilenie przybierało na intensywności, ale nigdy nie było za głośne. Tak, jakby nie chciał, by go usłyszeli.

Jego ojciec znów się odezwał.

– Mikyung nie żyje. I to oni ją zabili.

Cichy szloch odbił się od korytarza, jego babcia płakała.

– Nie, nie mogliby, nigdy by jej nie skrzywdzili – powiedziała Kyungja, jej głos był słaby i drżący – chroniła ich, ufali jej i nigdy by–

Jungho przerwał jej czymś, co brzmiało jak warknięcie.

– Zabili ją. Rozerwali ją na strzępy na kuchennej podłodze, ich ślady były wszędzie, nawet nie próbowali się ukryć.

Jego ojciec znowu krzyczał, a jego babcia wciąż płakała. Oba dźwięki brzmiały w uszach Taehyunga, a ciężkie uczucie znajdujące się na jego klatce piersiowej nie chciało odejść, sam zacisnął dłoń na koszulce, zaraz nad sercem, starając się zmusić to okropne uczucie do zniknięcia.

– Widziałem krew, Kyungja! Widziałem jej ciało! Czy może powinienem powiedzieć to, co z niego zostało?

Nie rozumiał. Po prostu nie rozumiał. Chciał swojej mamy. Chciał, by ktoś go przytulił i powiedział, że wszystko jest już dobrze.

– Teraz zabiorę Taehyunga.

Na dźwięk swojego imienia podniósł wzrok, jego serce wciąż uderzało szalenie o jego klatkę, oddech wciąż był krótki i nienaturalny.

– Dlaczego? Dlaczego go tutaj nie zostawisz? – Głos Kyungji był słaby, a ona wyraźnie z nim walczyła, by pozostał regularny. – Jest bezpieczny–

Nagły wybuch śmiechu Jungho przecinający powietrze sprawił, że Taehyung zadrżał. Nigdy nie słyszał czegoś tak zimnego i zdystansowanego, tak wypranego z emocji i sprawiło to, że jego wnętrzności się skręciły.

– Bezpieczny? Masz na myśli, że z tobą? – Sprawił, że ostatnie słowa dosłownie ociekały jadem i zadrwił. – Tak jakby kiedykolwiek był bezpieczny w otoczeniu kogoś takiego jak ty. Wytropią go i zabiją, tak jak zrobili to z jego matką.

Pojawiło się więcej szurania oraz ciężkich kroków, a Taehyung wiedział, że jego ojciec stał teraz naprzeciwko jego drzwi. Prawie zapomniał jak się oddycha. Nawet Jeongguk zaprzestał swojego pocieszania, a jego ciałko napięło się zaraz obok twarzy Taehyunga, uszy ponownie zwrócone w stronę drzwi. Cichy dźwięk oznajmił mu, że jego ojciec trzymał swoją dłoń na klamce, akurat wtedy rozbrzmiał głos jego babci.

– Dokąd go zabierasz? – To pytanie było o wiele pewniejsze, a Jungho odpowiedział jej, mimo tego, że jego ton był niechętny. – Ponieważ wiem, że nie zabierasz go z powrotem do domu.

– Zabieram go do Seulu, do reszty klanu – powiedział, stanowczo. – Będą go pilnować, podczas gdy ja–

– -będziesz ich tropił?

Ponownie, cisza, drzwi do pokoju Taehyunga delikatnie zaskrzypiały, prawdopodobnie dlatego, że jego tata bardzo mocno trzymał klamkę.

– Tak. Dokładnie. Dopóki ostatni z nich nie umrze.

Zimny i ciężki ton jego głosu sprawił, że Taehyungowi stanęły włoski na szyi.

Bał się. Bardzo, bardzo się bał.

– Ty i twój gatunek, – powiedział Jungho, cicho, tak cicho, że Taehung ledwo go usłyszał – zawsze za szybko ufałaś. Mikyung także.

– Ale kochałeś ją.

Jego ojciec wziął drżący oddech.

– Tak. Kochałem.

Następnie drzwi do pokoju gościnnego otworzyły się gwałtownie z hukiem, który sprawił, że Taehyung podskoczył na łóżku. Jeongguk zbiegł z pościeli i schował się pod małą kanapą stojącą przy oknie.

– Tato?

– Chodź, Taehyung, – powiedział Jungho, jego głos był zimny i pozbawiony jakiejkolwiek emocji – wyjeżdżamy. Teraz.

Taehyung rozejrzał się po pokoju oświetlonym tylko przez ciepłe światło podchodzące z korytarza. Było mu zimno, drżał pomimo ogrzewacza brzęczącego w rogu i wypełniającego pokój ciepłem. Kątem oka dostrzegł Jeongguka kulącego się w swojej kryjówce.

– Tato, co się dzieje? Nie rozumiem – wyjąkał, schodząc z łóżka prawie zahaczając o gruby, puchowy koc – co się dzieje? Gdzie jest mama?

– Bądź cicho i wyjdź na dwór! – Krzyknął Jungho pakując rzeczy Taehyunga, porozrzucane po całym pokoju, do małej walizki zapominając o połowie z nich ale oczywiście, nie obchodziło go to. – Wsiadaj do samochodu.

Taehyung agresywnie pokręcił głową, a łzy zawitały w kącikach jego oczu.

– Tato, proszę, nie chcę wyjeżdżać, chcę zostać z babcią! Mama odbierze mnie za parę dni! Tato, proszę!

– Nie słyszałeś tego co powiedziałem? – Jungho krzyczał teraz otwarcie a Taehyung skulił się w sobie z powodu strachu, łzy niekontrolowanie spływały po jego policzkach. – Wychodź stąd i wsiadaj do pieprzonego samochodu!

Ze zbyt wielką siłą jego ojciec zamknął małą, niebieską walizkę, prawie wyrywając zamek. Potem podszedł do Taehyunga, który wciąż stał w miejscu w swojej piżamie i pociągnął go za ramię, tak mocno, że zabolało.

– Babciu – wypłakał Taehyung, podczas gdy ojciec wyciągał go do ogrodu, zimny śnieg szczypał jego bose stópki, a on spojrzał na babcię z prośbą w oczach. – Babciu, nie chcę wyjeżdżać! O co chodzi, dlaczego tata taki jest?

– Taehyung-ah – powiedziała Kyungja, potykając się za nimi, jej głos znów się załamywał, a świeże łzy spływały po jej zmartwionej twarzy – wszystko będzie dobrze, tak? Wszystko będzie dobrze.

To tak głupia rzecz do powiedzenia, pomyślał Taehyung, podczas gdy został ostro wyciągnięty do ogrodu, żwir drapał jego nagie stopy, łzy, które zdawały się nie mieć końca płynęły po policzkach. Tak głupia rzecz, podczas gdy bał się, był skołowany i było mu bardzo bardzo zimno, a wszystko czego chciał to znalezienie się w ramionach swojej mamy.

Zamiast tego miał stalowo mocny uścisk dużej dłoni swojego ojca dookoła swojego chudego ramienia, potykając się przez szybkie tępo, a po byciu ciągniętym przez ogród został wrzucony na tylne siedzenie samochodu, którego nie znał.

– Babciu, nie chcę jechać – wypłakał, patrząc przez okno na ogród, teraz oświetlony przez jedną lampę zawieszoną nad wejściem, która zapalała się, gdy ktoś się ruszał.

Jego ojciec rozpalił silnik i nacisnął na gaz z większą siłą, niż to było konieczne.

– Babciu!

Małe dłonie Taehyunga wysunęły się, jego pięści uderzały słabo o zimne szkło, a jego babcia zsunęła się na kolana z twarzą schowaną w dłoniach.

Ostatnią rzeczą, którą Taehyung widział przez zamazany wzrok był Jeongguk, wybiegający z głównego wejścia na małych łapkach, próbujący biec za samochodem, jego wysokie szczekanie rozbrzmiewało pomiędzy dźwiękami silnika i płaczem Taehyunga. Potem pies się zatrzymał, stojąc kompletnie sztywno, patrząc jak samochód i Taehyung rozpływają się w oddali.  




druga część!

kolejny rozdział postaram się dodać w całości, przez co może być on dodany nieco później, niż ten pierwszy ^^

ale rozkręcamy się z zabawą~

wiem, że to może za szybko, ale jakie są wasze przemyślenia co do bohaterów, których poznaliście do tej pory?

miłego dnia/południa/wieczoru/nocy perełki! ♥♥♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro