Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•🐾I Don't Wanna Hurt You🐾•


×××

×××

Human Rocket

×××

Peter Quill - znany również jako Starlord - po wielogodzinnym locie przez przestrzeń kosmiczną, wylądował razem ze swoją załogą na urzekającej planecie, zwanej Nelmore. Leżała ona zaledwie dwadzieścia przeskoków statkiem od planety Nova, więc ani on, ani reszta załogi nie widzieli najmniejszej przeszkody, aby zostać tam na kilka dni.

Każdemu z członków Strażników Galaktyki marzył się tygodniowy odpoczynek, wolne od pracy. Uganianie się za kosmicznymi zarazami potrafiło męczyć, a mimo ich usilnych starań, dalej było dużo tego paskudztwa w galaktyce. Dlatego też guardiansi przylecieli tutaj, na Nelmore, aby przez całe boże siedem dni wypoczywać przy pięknej pogodzie, malowniczych krajobrazach i fioletowym niebie.

Planeta ta była niewiele mniejsza od Ziemi, jednak posiadała więcej surowców mineralnych, oraz była bardziej zadbana i mniej przeludniona. Mieszkańcom Nelmore nie brakowało jedzenia, ani picia. Żyli w dostatku, bez zbędnych wojen i konfliktów zbrojnych - bo po co? Każdy tutaj szanował drugą osobę, mimo innych korzeni, poglądów oraz stanu majątkowego. Może dlatego, że tym ostatnim niewiele się różnili, bo każdy zarabiał tyle samo, więc ich dobytek zależał bardziej od ilości domowników, niż pracy każdego z nich.

Między miastami oddalonymi od siebie rozwijał się piękny krajobraz, który każdemu turyście zapiera dech w piersiach.  Niebo dzienne było w odcieniu jasnego fioletu, nocne natomiast miało granatowy kolor, a na nim miliony, a może i nawet miliardy złotych, błyszczących gwiazd, oddalonych od tej planety. Otaczało ją aż siedem księżyców o podobnej wielkości, co dawało naprawdę cudny widok, gdy patrzyło się na nie w nocy.

Cała planeta była pokryta kwiecistą trawą, nie licząc oczywiście licznych plaż z piaskiem i nieskazitelnie czystą wodą, o którą mieszkańcy bardzo dbali, aby zbędnie jej nie zanieczyszczać. Rosło tu wiele lasów oraz dżungli, które były zamieszkiwane przez nieznane nikomu zwierzęta. Po całej półkuli był rozłożony pas gór, przy których płynęły rzeki i strumienie. Można było zobaczyć przy nich postawione domki, w których mieszkali trochę prostsi ludzie, niż w tutejszych miastach. Podsumowując, planeta ta była naprawdę piękna i szokująco zadbana, więc wiadomym faktem jest to, że przyciąga do siebie wielu turystów. Jednymi z nich była, jak już mówiłam, załoga Strażników Galaktyki.

- A co ty się tak uśmiechasz, Quill? - spytał Rocket, marszcząc brew i patrząc na swojego przyjaciela, a zarazem kapitana statku, na którym zwykle urzęduje - Ja wiem, że wakacje są genialnym pomysłem, ale ty wyglądasz jakbyś conajmniej nowy statek wygrał. Co jest? - podszedł do niego, idąc z nim krok w krok. Na jego ramieniu siedział małej wielkości Groot, który po ostatniej akcji z Ronanem musiał zostać odratowany w ten, a nie inny sposób.

Za nimi podążała reszta załogi: Gamora szukająca odpowiedniego budynku, w którym mieli nocować. Po lewej stronie zielonoskórej szedł głośno śmiejący się Drax, a obok niego Mantis, podziwiająca z uznaniem widoki, które ich otaczały. Załoga może i była zlepiona z przypadkowych wyrzutków i ofiar losu, jednak po pewnym czasie można dostrzec w nich naprawdę zgraną ekipę, która oddałaby własne życie, aby uratować drugą osobę z załogi. Takiej drużyny, to ze świecą szukać - jak to mówią.

- Bo pod koniec tygodnia przylatuje tutaj moja znajoma z dzieciństwa - odpowiedział mu Peter - Zabieramy ją ze sobą na statek i przez najbliższy miesiąc będzie z nami latać na misje. Dawno jej nie widziałem, więc nic dziwnego, że się cieszę - skończył i wzruszył ramionami, uśmiechając się szeroko.

Ty i Peter poznaliście się na statku Yondu, który przygarnął go do siebie tak samo jak twoją osobę. Przebywaliście w swoim towarzystwie przez dobre piętnaście lat, aż w końcu drogi twoje i jego rozeszły się na różne krańce galaktyki. Quill otrzymywał zlecenia do wykonania, a ty natomiast postanowiłaś pójść bardziej bezpieczną, turystyczną trasą i tak oto zwiedziłaś spory kawał galaktyki. W przyszłości masz również zamiar odwiedzić inną, jednak póki co masz do zaliczenia jeszcze kilka planet tutaj.

Przebywałaś aktualnie na Londhere, gdzie pomagałaś pewnej parze staruszków (którzy swoją drogą byli bogaci, więc czemu by nie?) i skończysz to zadanie punktualnie pod koniec tygodnia, więc od tamtego czasu będziesz mogła spokojnie udać się na Nelmore, aby przywitać się z Peterem i zabrać się z jego załogą na małą podróż, aby odnowić wasz wieloletni kontakt.

×××||Sześć Dni Później||×××

[M E S S A G E S]

Ty: Jestem już na Nelmore, Pete!

FatLord: A gdzie dokładnie jesteś?

Ty: Stoję na tej ładnej łące przy rzece, macie niedaleko statek

FatLord: O, dobra, już wiem. Zaraz po ciebie przyjdziemy~

Ty: Okej, czekam!

Odpisałaś Peterowi i schowałaś do kieszeni urządzenie, które było całkiem podobne do ziemskiego telefonu. Zachodzące słońce świeciło centralnie w twoją twarz, więc przymknęłaś oczy, rozkoszując się przyjemnym ciepłem ogatniającym twoje ciało. Od twojej lewej strony wiał trochę mocniejszy, ciepły wiatr, a twoje włosy unosiły się na nim, chcąc lecieć w stronę, w którą prowadził. Przed tobą szumiał płynący strumyk, a za nim rosły krzewy i liczne łąki, po których biegały tutejsze odpowiedniki Ziemskich saren.

Na to wszystko patrzyli zza ciebie Strażnicy Galaktyki. Jako pierwszy zobaczył cię Rocket, który szedł przodem, standardowo trzymając swojego małego przyjaciela na ramieniu. Widząc wiatr targający w bok twoje ubranie i włosy, zaniemówił, a w jego oczach pojawił się charakterystyczny blask. Naprawdę urzekł go ten widok i mógłby patrzeć tak dłużej, gdyby nie roześmiany Quill, który od razu krzyknął twoje imię. Staliście od siebie w odległości piętnastu, może nawet i dwudziestu metrów, więc nic dziwnego, że Peter wolał krzyknąć.

Gdy odwróciłaś się w stronę, z której usłyszałaś głos swojego przyjaciela, na twojej twarzy od razu było widać szeroki uśmiech.

Rocket patrzył na ciebie z lekko uchylonymi ustami, kompletnie ignorując ten fakt - S-skąd on ją wytrzasnął? - zapytał szeptem lekko rozkojarzony, nie odrywając od ciebie wzroku.

Groot spojrzał na przyjaciela i odrzekł - Ja jestem Groot! ~ to przecież zwykła dziewczyna - wzruszył swoimi małymi ramionami, nie rozumiejąc zachowania Rocketa.

- Ej, chodźcie! Poznacie [T.I]! - krzyknął Peter, zwracając się głównie do Rocketa i Groota, bo dalej stali w tym samym miejscu.

Po chwili obydwoje znaleźli się obok ciebie. Groot od razu wskoczył na twoje dłonie, witając się z tobą i tym samym wywołując u ciebie wewnętrzny, tęczowy krwotok - Jaki uroczy o mój boże, ja go chyba zaadoptuję - zachwyciłaś się małym drzewkiem szczęścia i spojrzałaś na Rocketa, który jeszcze przed chwilą nosił go na swoim ramieniu - [T.I], miło poznać - uśmiechnęłaś się szeroko i podałaś mu rękę.

Ten tylko zapatrzył się w twoje oczy, a gdy odwzajemniłaś kontakt wzrokowy, od razu odwrócił głowę - Rocket - uścisnął delikatnie twoją rękę, chcąc jednak jak najdłużej trzymać ją przy sobie. Również się uśmiechnął, alę trochę bardziej koślawie, nie wiedząc, jak ma się zachować. Pierwszy raz czuł w sobie tak oszałamiajace uczucie, nie do końca się z nim zgrywając.

Zaśmiałaś się cicho i po chwili ponownie znalazłaś się w ramionach swojego przyjaciela - Boże jak ja się stęskniłeeem! - przeciągnął samogłoskę, unosząc cię lekko do góry. Odstawił cię jednak na ziemię tak szybko jak cię z niej podniósł, czując parzący wręcz wzrok Gamory na swojej twarzy.

Uznaliście, że nie ma co się spieszyć, więc po zachodzie słońca zrobiliście sobie ognisko nad jeziorem. Bardzo polubiłaś przyjaciół Petera, nie rozumiejąc jednak Rocketa, który według niego był aż za bardzo rozgadany. Rzekomo potrafił być też wredny i pyskaty, natomiast teraz było zupełnie inaczej. Siedział cicho, od czasu do czasu śmiejąc się z wami, ale wydawało się to niezbyt szczere. Czułaś na sobie jego wzrok, a gdy ty na niego patrzyłaś, momentalnie go odwracał. Nie wiedziałaś, dlaczego taki jest, jednak miałaś nadzieję, że niedługo bardziej się na ciebie otworzy.

Z jego perspektywy natomiast sam nie mógł przestać na ciebie patrzeć. Coś go do ciebie przyciągało, czuł to w środku. Nawet gdy odwracał wzrok, chcąc zająć swój umysł czymś innym, zawsze wracał nim do ciebie. Szczególnie spodobał mu się twój uśmiech, o śmiechu nie wspominając. Oglądał cię z naprawdę ładnej perspektywy, wyłapywał każdy szczegół w twoim wyglądzie i wsłuchiwał się w każde twoje słowo, ignorując tym samym wszystko dookoła. Nie miał pojęcia, czemu się tak dzieje, jednak nie potrafił przestać. Nie potrafił, albo po prostu nie chciał.

Z samego rana wpakowaliście się na statek, spowrotem ruszając w kosmos. Dzieliłaś chwilowo kwaterę z Mantis, którą szczególnie polubiłaś. Można było z nią porozmawiać, pośmiać się. Może i była trochę dziwna, jednak naprawdę urzekła cię jej osobowość. Drax też nie wydawał się taki zły, jednak do mądrzejszych osób raczej nie należał. No i pojawiał się znienacka, strasząc wszystkich dookoła, co często potrafiło rozśmieszyć. Gamora od samego początku jakoś ci nie pasowała. Nie przez jej korzenie i przeszłość, jednak ona sama starała się specjalnie ciebie zbywać. Byłaś pewna, że jest zazdrosna o Petera.

Co do reszty.. Groot już od momentu waszego poznania roztopił twoje wnętrze, bo w końcu jak można nie pokochać małego, uroczego drzewka szczęścia? Zwłaszcza, że jest dla ciebie wyjątkowo miły, co również bardzo w nim cenisz. Z Rocketem również zaczęłaś łapać kontakt, z czego naprawdę się cieszyłaś.

Rocket zaczął otwierać się na ciebie, chcąc -  może i nie specjalnie, jednak trochę z własnej woli - zbliżyć się do ciebie. Na początku było trochę ciężko wam się dogadać, jednak im dłużej ze sobą przebywaliście, tym więcej odkrywaliście tematów do wspólnej rozmowy. Po dwóch tygodniach naprawdę się zaprzyjaźniliście. Zaufanie między wami znalazło się na wyższym szczeblu, przez co zaczynaliście rozmawiać na bardziej rozszerzone tematy. Rocket naprawdę ci zaufał, przez co opowiedział ci całe swoje życie ze szczegółami. To, co mówił ci o nim Peter było niczym w porównaniu z tym, co opowiadał on sam. Z każdym jego słowem robiło ci się coraz smutniej, oraz narastało w tobie ogromne współczucie. W swoim życiu poznałaś wiele poszkodowanych osób, jednak Rocket miał najgorszą przeszłość z nich wszystkich. Laboratoria, strzykawki, masy testów, rażenie prądem, usypianie i wybudzanie to jedne z wielu innych rzeczy, które na nim robiono przez dobre dziesięć lat. Naprawdę byłaś pod wrażeniem tego, że dalej z tym żyje, w pełni to akceptując. Nie poddał się mimo wszelkich trudności w życiu, chcąc pokazać, że nie da się więcej tak urządzić.

Kazdej nocy dowiadywałaś się o nim coraz więcej i więcej, samemu mówiąc mu też o sobie. Zbliżyło was to do siebie. Bolał cię jednak fakt, że przez jego wspominki coraz częściej miewał koszmary o jego przeszłości. Byłaś wtedy przy nim przez całą noc, przytulając go i mówiąc, że będzie dobrze. Rocket był naprawdę szczęśliwy z faktu, że w końcu znalazł kogoś, kto go wysłucha, pocieszy, a czasem nawet pozwoli wypłakać się w ramię. Tak, potrafił przy tobie płakać. Mówiąc wiele smutnych rzeczy o sobie po prostu zaczynały lecieć mu łzy, a ty przytulałaś go do siebie, pocieszając i mówiąc, że teraz ma ciebie i nie musi ukrywać niczego. To jeszcze bardziej wzbudzało narastające w nim uczucie, do którego przed samym sobą nie chciał się przyznać.

Zakochał się? On? Nie ma opcji, żeby takie uczucie w ogóle wchodziło w grę. Rocket nie miał zamiaru przyznawać się do tego, że polubił cię bardziej niż kogokolwiek innego, chcąc mieć cię przy sobie nie jako przyjaciółkę, a kogoś o wiele bliższego. Naprawdę zaprzeczał samemu sobie, chociaż w głębi serca od zawsze marzył o spotkaniu kogoś takiego jak ty. Jednak jego niezależna osobowość nie pozwalała sobie sobie takie przypadki jak miłość. Co to, to nie.

Jednak jest taka mała osóbka we wszechświecie, która myślała inaczej - Ja jestem Groot! ~ Kochasz [T.I]? - zapytał go przyjaciel, gramoląc mu się na udo. Rocket naprawdę miał szczęście, że chwilowo byli sami na statku.

- Co? Ja? - odparł lekko zmieszany - A w życiu! Po co mi ona - wzruszył ramionami - Skąd ci w ogóle przyszedł taki pomysł do głowy? - zapytał, jednak zaczął też trochę bardziej się nad tym zastanawiać. Czy on naprawdę miał o tobie takie zdanie?

- Ja jestem Groot! ~ Bo cały czas o niej myślisz - dogadał mu jego przyjaciel - Ja jestem Groot! ~ Nie chcesz, żeby leciała do domu - dodał i... Chyba trafił w sedno.

Do twojego wyjazdu zostały zaledwie trzy dni, a on nie mógł.. Nie, on nie chciał się z tym pogodzić. Wolał mieć cię przy sobie już na stałe, bo co to za znajomość na odległość? Pisanie do siebie z drugiego końca galaktyki nie wydawało się zbytnio dobrym pomysłem. Na pewno brakowałoby mu twojej osoby przy sobie, wspólnego spędzania czasu. Czuł się szczęśliwy, gdy wtulałaś się w jego ciało, uśmiechałaś się do niego i smiałaś razem z nim. Przez ten miesiąc doszczętnie stopiłaś jego serce. On wiedział... Wiedział, że nie chce znów zostać sam. Jednak dalej miewał wątpliwości co do tego wszystkiego.

- A nawet jeśli... To co ja jej powiem? Nie wyjeżdżaj? Zostań ze mną? Bo samemu prędzej zdechnę niż sobie poradzę? - zaczął myśleć nad negatywnymi scenariuszami przyszłości - Ona mnie nie zechce, Groot. Nikt by nie chciał.. - powiedział z lekkim załamaniem w głosie, spuszczając wzrok na swoje dłonie.

- Ja jestem Groot! ~ Powiedz jej, że ją lubisz - małe drzewko ponownie zaczęło do niego mówić - Ja jestem Groot! ~ A potem mocno przytul! - zaproponował mu Groot, owijając się swoimi malutkimi rączkami, albo raczej gałązkami.

Ten tylko spojrzał na niego i westchnął głośno... Może i Groot miał rację? Może Rocket rzeczywiście cię pokochał i nie mógł wyobrazić sobie dalszego życia bez ciebie?Ta krótka rozmowa z Grootem otworzyła mu umysł na zupełnie czystą stronę, którą już niedługo zamierzał zapisać. Nie wiedział kiedy, nie wiedział jak, jednak chciał to zrobić - postawić się swoim lękom i wyjawić ci to, co naprawdę do ciebie czuje. Ale teraz musiał czekać dwa dni, aż wrócisz z misji na pobliskiej planecie. I czekać zamierzał.

××× ||Dwa Dni Później|| ×××

Siedziałaś spokojnie w swojej chwilowej kwaterze, którą dzieliłaś z Mantis. Byłaś w niej sama, bo twoja aktualna współlokatorka gdzieś wyszła. Słuchałaś muzyki, leżąc na plecach i wsłuchując się dokładnie w każde słowo piosenkarza. Nagle drzwi do kwatery lekko uchyliły się, ale nikogo w nich nie było. Przeraziłaś się lekko, jednak już po chwili zauważyłaś małego, słodkiego Groota idącego niepewnie w twoją stronę.

- Groot? Co się stało? - spytałaś, pomagając mu wejść na twoje łóżko - Czemu przyszedłeś? - uniosłaś brew, patrząc na jego malutką postać i dałaś mu mówić. Oczywiście rozumiałaś go, ponieważ na planecie z której pochodzisz uczono tego języka. Dlatego i ty i Rocket jako jedyni w pełni rozumieliście Groota, bo reszta mimo starań, dalej myliła niektóre stwierdzenia.

- Ja jestem Groot! ~ [T.I], muszę ci coś powiedzieć! - zaczął mówić...

××× ||Następnego Dnia|| ×××

Razem z Rocketem siedziałaś na pagórku, obserwując piękny widok zachodzącego słońca. Strażnicy wraz z tobą wrócili spowrotem na Nelmore, z którego miałaś wyjechać jutro rano. Nie chciałaś tego robić, jednak każdy ma swoje obowiązki. Przez ten miesiąc naprawdę przywiązałaś się do całej załogi, a sama myśl o kolejnym, długim rozstaniu przyprawiała cię o smutek.

Oparłaś się na wyprostowanych rękach, przymykając oczy i dając pomarańczowym promieniom słońca ogarniać twoją twarz i ciało. Siedzieliście tak w miłej ciszy, wsłuchując się w odgłosy Nelmorskiej natury. Rocket patrzył na ciebie uważnie i z uśmiechem, czując jednak nieopisany ból w środku. Uświadomił sobie, jak bardzo nie chce twojego wyjazdu, jednak dalej nie potrafił ci tego wyznać.

Obróciłaś do niego głowę i odwzajemniłaś uśmiech - Co nic nie mówisz? - zapytałaś, siadając prosto i przysuwając się do niego. Ten tylko spojrzał na ciebie i westchnął, przenosząc wzrok na piękne widoki przed wami.

- A nie wiem, tak jakoś... - powiedział cicho, a w jego głosie dało się usłyszeć wyraźny smutek. Od razu objęłaś go ramieniem, a on zaczął mówić dalej - Nie chcę, żebyś leciała. Będzie nudno bez ciebie na statku - dodał i spojrzał na ciebie. Wcale nie chodziło mu o nudę. Po prostu za bardzo się w tobie zakochał, aby teraz się z tobą rozstawać.

Uśmiechnęłaś się szeroko, czego on nie zrozumiał. Obydwoje powinniście już za sobą płakać, jednak ty poczochrałaś jego włosy między odstającymi uszami i zapytałaś - Czemu się smucisz? Przecież lecisz tam ze mną - odparłaś jak najbardziej naturalnie, wprawiając go w niemałe zaskoczenie.

- Z tobą? Jak to? - zdziwił się Rocket, odsuwając się od ciebie na małą odległość - Przecież nie mogę z tobą lecieć.. - dodał, patrząc ci w oczy. Nie rozumiał twojego zachowania, przez co był lekko zdezorientowany.

- A ja nie mogę cię tutaj zostawić - odparłaś bez wahania - Złamałabym ci serce, a naprawdę nie chcę żeby cokolwiek jeszcze raniło cię w życiu - uśmiechnęłaś się do niego blado - Poza tym, nie lubię jak jesteś smutny - dźgnęłaś go palcem w policzek.

- Co? Ale skąd ty to... - zdziwił się jeszcze bardziej Rocket - Skąd ci w ogóle przyszło do głowy, że ja cię... kocham? - zapytał, mając nadzieję że nie odepchniesz i nie wyśmiejesz go po tym, co teraz powiedział.

I tak też się nie stało - Ah, nic wielkiego - zaśmiałaś się - Zauważyłam to - mrugnęłaś do niego, a z twoich ust ponownie wydostał się cichy śmiech. Oczywiście kłamałaś. To Groot powiedział ci, że Rocket coś do ciebie czuje. Znaczy, już dawniej wydawało ci się, że twój przyjaciel liczy na coś więcej (głównie od akcji z kwiatami), jednak wolałaś sobie tego niepotrzebnie nie wpajać.

×××||Dwa tygodnie wcześniej||×××
×××||twoja kwatera||×××

- Hej [T.I] - przywitał się z tobą Rocket i wszedł do kwatery twojej i Mantis. Siedziałaś akurat przy stole, składając jakieś ustrojstwo, które miało pomóc Quillowi w kolejnej misji. Spojrzałaś na Rocketa - Trzymaj, ja... Znalazłem to - rzucił ci na blat bukiet jakichś kolorowych kwiatów, których nigdy wcześniej nie widziałaś - Uznałem, że szkoda ich wywalać, a ty lubisz kwiaty, więc po co miałbyby się marnować, nie? - powiedział na jednym wdechu, o mało nie plącząc własnego języka. Na jego policzkach malował się dorodny rumieniec, jednak Rocket wmawiał sobie, że tego nie widać.

Wyszedł z kwatery tak szybko jak się w niej pojawił, zostawiając cię samą z kwiatami - Dzięki? - odparłaś lekko zdziwiona, chociaż nikogo już z tobą nie było. Ale już po chwili kwiaty stały na stole w ładnej puszce, wypełnionej wodą

~~~

- Dobra to leć po rzeczy i jutro rano widzimy się na moim statku - oświadczyłaś i wstałaś z trawy, całując go w czubek głowy, przez do Rocket znacznie się zarumienił. Wróciliście wspólnie na statek.

××× ||Tydzień Później|| ×××

★☆~☆★

+++Radzę to odtworzyć w pętli, podczas czytania tej części shota+++

★☆~☆★

Razem z Rocketem lecieliście na twoim statku, chcąc udać się na kolejną planetę z waszej listy. Chciałaś pokazać mu wiele pięknych miejsc w galaktyce, których on jeszcze nie miał okazji zobaczyć. W ciągu tygodnia odwiedziliście już dwie planety, jednak na kolejnej mieliście zatrzymać się na trochę dłużej. Obydwoje jesteście zdania, że rzeczą lepszą od podróżowania po galaktyce jest podróżowanie po niej z osobą, na której ci zależy. Tak jak Rocketowi zależy na tobie i z wzajemnością.

Siedziałaś mu bokiem na kolanach, nucąc melodię piosenki, która leciała z odtwarzacza w tle. On trzymał cię przy sobie, jednocześnie kierując statkiem. Przez ten tydzień o wiele bardziej się do siebie zbliżyliście, oczywiście jako para. Pozwalaliście sobie na więcej czułości, skoro i tak byliście sami na statku. Żadnemu z was to jednak nie przeszkadzało, bo obydwoje odczuwaliście radość z waszej wzajemnej obecności tutaj.

Nagle obróciłaś się do tyłu, wstając z jego kolan. Szybko ustawiłaś statek na tryb autopilota i pociągnęłaś Rocketa do góry - Co się dzieje, [T.I]? - zdziwił się, jednak stanął przed tobą, tak jak chciałaś.

Ty natomiast podgłosniłaś piosenkę w tle i zaciągnęłaś go do pustej części statku - Twój ulubiony utwór, zatańczmy do niego -  uśmiechnęłaś się tak, jak Rocket lubił to najbardziej i ustawiłaś was w pozycji do tańca. W tle rozbrzmiewała piosenka Southern Nights od Glena Campbella, która zdecydowanie była jego ulubioną

Może i z początku twój chłopak był trochę sztywny, jednak po chwili obydwoje oddaliście się melodii, do której wspólnie tańczyliście po całym statku. Nuciliście ją aż do samego końca, stając po chwili w miejscu. Rocket uśmiechnął się szczerze, przybliżając swoje czoło i opierając je o te twoje - Dziękuję ci, [T.I] - szepnął i spojrzał ci prosto w oczy, owijając cię rękoma w pasie.

- Za co, Rockie? - zapytałaś, zmiękczając jego imię tak, jak pozwalał ci to robić. Ale tylko tobie.

- Nie wiem, za wszystko - zaśmiał się - Zrobiłaś dla mnie zbyt wiele rzeczy i za długo musiałbym wymieniać - odsunął swoją twarz na małą odległość od twojej - Dlatego mówię ogólnie - kiwnął głową, kładąc dłoń na twój policzek. Rocket naprawdę uwielbiał czas spędzany z tobą. Czas, gdzie mógł się w pełni otworzyć i ujawnić swoją drugą, lepszą stronę, którą szczerze w nim uwielbiałaś.

- Chyba znam lepszy sposób podziękowań ogólnych - zaśmiałaś się i owinęłaś ręce wokół jego karku. Mrugnęłaś do niego i w tamtym momencie obydwoje zaczęliście przybliżać się do siebie. Po chwili tkwiliście w kolejnym z waszych wspólnych pocałunków, do których Rocket naprawdę się przykładał. Chciał zaimponować ci pod każdym względem, nawet jeśli akceptowałaś go i bez tego.

Obydwoje uwielbialiście te wspólne chwile, ciesząc się sobą nawzajem. Będąc razem czuliście się lepiej niż kiedykolwiek, ponieważ obydwoje potrzebowaliście jedynie swojego towarzystwa, aby być w pełni szczęśliwym.

Gdy oderwaliście się od siebie, wtuliłaś się w jego ciało, które mimo wszystko było odrobinę większe od tego twojego. Bujaliście się tak razem jeszcze trochę, marząc, aby takie chwile towarzyszyły wam przez cały czas.

A Rocket w końcu poczuł, że jednak nie każda postać we wszechświecie jest mu obojętna.

- Tak, ja naprawdę się zakochałem...





++++++++++++
3397 słów

Boże, jak czytam tego shota to zaczynam wyć. Niech mi ktoś kupi własnego Rocketa, nie ważne w jakiej postaci ><

Tak czy siak, oto OneShot 1/3

Mam nadzieję, że wam się spodobał, bo mi osobiście podoba się bardzo.

Tak samo okładka, jestem z niej ogromnie dumna ♡

W mediach macie Rocketa nucącego sobie Southern Nights (osobiście pokochałam przez niego tę piosenkę), a pod tytułem arty z ludzkim Rocketem, znalezione na Pintereście.

Chyba nie ma błędów, jednak jakby co to mówić!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro