Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9 ☀️ zacieśnianie więzi

  — Nie wiedziałem, że dalej utrzymujecie kontakt — mruknął Katsuki, a Eijiro nie mógł się wyzbyć wrażenia, że w jego głosie pobrzmiewało coś na kształt... oskarżenia. Natychmiast jednak tę myśl odrzucił.

  — Chyba ci to nie przeszkadza, co? — prychnął z kpiną Ren, a gdyby mógł, Eijiro najchętniej zgromiłby go wściekłym spojrzeniem. Zamiast tego syknął tylko cicho:

  — Przestań.

  Szkoda jednak została już wyrządzona, a Katsuki ze wściekłą miną wpatrywał się w telefon Eijiro tak, jakby chciał rzucić nim o ścianę albo wyrzucić przez okno. Eijiro przełknął ślinę, bo, rzecz jasna, dla jego telefonu nie skończyłoby się to zbyt dobrze.

  — Pomagał mi z naszą randką — przyznał w końcu, nie wiedząc, czy to aby na pewno dobry pomysł.

  — Co?

  — Popisał się, nie? — parsknął Ren, a Katsuki znów zmarszczył brwi, choć wcześniej chyba był jedynie zdziwiony.

  Eijiro był pewien, że gdyby teraz patrzyli sobie w oczy, między nimi wręcz błyskałoby od wyładowań. Atmosfera już teraz była ciężka, a każde słowo przypominało sypanie soli na otwartą ranę. Czy ich relacji naprawdę nie dało się już naprawić?

  Musiał porozmawiać o tym z Katsukim. Może niekoniecznie w tym momencie, gdy kierowały nim mordercze intencje, ale może następnego dnia albo tygodnia... W każdym razie nie mógł tego zostawić samego sobie. Choćby dlatego, że był przyjacielem ich obu, nawet jeśli było to tylko mocne uogólnienie łączących ich relacji.

  — Opowiedziałeś mu o wszystkim? — W głosie Katsukiego wybrzmiała pretensja i Eijiro zrozumiał, że prawdopodobnie stąpa po kruchym lodzie. Może faktycznie nie powinien był tego robić?

  — No... nie o wszystkim, wszystkim, ale...

  — Wyluzuj, nie będę się z ciebie śmiał. To faktycznie śmieszne, ale nie będę — obiecał Ren, na co i Katsuki, i Eijiro wywrócili oczami. — Mam niejasne wrażenie, że nie zostałem potraktowany zbyt poważnie.

  — Już cicho siedź, pajacu — burknął Katsuki, a Ren, śmiertelnie oburzony i najprawdopodobniej obrażony, odkrzyknął:

  — Jak mnie nazwałeś, patafianie?!

  — Pajacem, gówniarzu.

  — Sam jesteś gówniarz, młokosie?!

  — Co do kur...

  Eijiro uśmiechnął się delikatnie, ciesząc się, że napięcie zniknęło równie błyskawicznie jak się pojawiło. Ha, więc jednak Ren potrafił odpuścić, gdy tylko chciał. Kolejny raz ratował Eijiro tyłek... Jego ,,młokos" przypomniał też o pamiętnym południu spędzonym w kinie razem z Uraraką, Todorokim i Midoriyą... Taak, ,,urwipłoć" stał się klasykiem...

  — Dobra, będę się zmywał — zdecydował Ren jeszcze po kilku minutach beztroskich przepychanek słownych. — Trzymajcie się, gołąbeczki!

  — Utkaj się, ty...!

  — Rozłączył się już — uświadomił Katsukiego szybko Eijiro, przeklinając się w duchu, bo tak naprawdę ciekawiło go określenie, którym ten miał obrzucić Rena.

  — Dzieciak myśli, że wszystko mu wolno... — prychnął Katsuki I tym razem Eijiro mógł bez wyrzutów sumienia przyznać mu rację. Przy nim Ren faktycznie wyzbywał się skrupułów, robił to przecież od ich pierwszego spotkania. Zawsze taki butny i arogancki, wydobywał z Katsukiego wszystko to, co najgorsze, samemu również doświadczając tego samego, tyle że z drugiej strony.

  — No wiesz, przez telefon faktycznie nie możesz robić za wiele.

  — Trzymasz jego stronę?! — Oburzenie Katsukiego rozbawiło Eijiro, który parsknął śmiechem, podchodząc bliżej niego i szybko cmokając go w usta, wciąż z uśmiechem na własnych.

  — Twoją. Zawsze.

  Katsuki wyraźnie się speszył, ale nie próbował w jakikolwiek sposób odsunąć się od chłopaka, zamiast tego wzruszył nieznacznie ramionami.

  — No niech ci będzie.

  Koniec końców wieczór wcale nie zakończył się tak tragicznie.

☀️

  Dni mijały, a wieczorne rozmowy z Renem stały się już dla Eijiro rutyną. Katsuki zazwyczaj nie robił problemów, co najwyżej mrucząc coś jak zwykle pod nosem. Chyba przyzwyczaił się do słuchania głosu kuzyna, który przez większość czasu nawet nie zwracał na niego uwagi. Nie przeszkadzała im wzajemna obecność, a choć w praktyce oznaczało to kompletną ignorancję, Eijiro cieszył się z takiego stanu rzeczy, wiedząc, że na więcej liczyć nie może.

  — Ej, a zauważyliście, że Kirishima ostatnio cały czas siedzi na telefonie? — zagadnął pewnego dnia Kaminari, a Mina Ashido, która przez brak nowych poszlak niemalże zapomniała o swojej misji, natychmiast otworzyła szeroko oczy i rozejrzała się po pokoju wspólnym tylko po to, żeby błyskawicznie wyłapać wśród gąszcza głów wyróżniające się włosy Kirishimy, a obok niego Bakugo. Ten pierwszy faktycznie pisał coś na swoim smartfonie, podczas gdy jego przyjaciel wyraźnie umierał z nudów.

  — Pisze z kimś — oszacowała roztropnie, mrużąc przy tym oczy niczym drapieżnik polujący na swoją bezbronną ofiarę.

  Sero, który oczywiście siedział z nimi jako nieodłączna część trójcy, zmarszczył brwi, kładąc podbródek tuż obok niej, żeby móc lepiej widzieć.

  — Faktycznie — przyznał, robiąc identyczną co dziewczyna minę, a po chwili dołączył do nich też Kaminari.

  — Hmm...

  Przez chwilę wpatrywali się w chłopców w ciszy, którą w końcu przełamała Ashido.

  — Myślicie, że ma dziewczynę?

  — No nie wiem, związki przez internet albo na odległość to tak jakoś... nie pasuje mi do Kirishimy, no... — stwierdził Kaminari, a Ashido posłała mu ciężkie spojrzenie.

  — Ty to nic nie wiesz o miłości — westchnęła ciężko, a gdy chłopak posłał jej zdezorientowane spojrzenie, wyjaśniła: — Jeśli kocha się kogoś naprawdę mocno, odległość nie ma znaczenia.

  — A wiesz tak z faktycznego doświadczenia czy z fanfików? — prychnął Sero, uśmiechając się szyderczo, za co został bestialsko zdzielony w czubek głowy. — Nie bolało. — Skrzywił się delikatnie, gdy dołożyła, mimo wszystko nie ustając: — To też nie.

  — Bakugo do nas idzie, ej — przerwał im Kaminari, a wtedy wszyscy troje znów w idealnej synchronizacji odwrócił głowy w jedną stronę. Bakugo faktycznie szedł w ich kierunku z ostrożnym zaciekawieniem wymalowanym na twarzy. Zmarszczył lekko brwi.

— Dlaczego tak się na nas gapicie? — zapytał, od razu wykładając kawę na ławę, na co Ashido cmoknęła z niezadowoleniem.

  — Co, żadnego powitania? Bo się obrazimy!

  — Gówno mnie to obchodzi, róbcie co chcecie. Macie jakiś problem? — fuknął, a Kaminari przyłożył dłoń do serca w dramatycznym geście.

  — Jak możesz wysnuwać takie oskarżenia, my jedynie...

  — Wiesz może, czy Kirishima ma dziewczynę? Cały czas siedzi na telefonie i z kimś pisze — oznajmił jak zwykle szczery do bólu Sero, za co otrzymał dwa poirytowane spojrzenia. — No co? Chciał wiedzieć.

  — No dobra, ale gdzie w tym zabawa, gdy powiesz od razu...

  Bakugo nic nie mówił, ale Ashido kątem oka zauważyła zmianę na jego twarzy. Wydawał się być zaskoczony, a zaraz potem mocno zdenerwowany. Co, wzmianka o dziewczynie tak go poirytowała?

  — Faktycznie cały czas siedzi na telefonie — wydusił w końcu, zaciskając dłonie w pięści.

  Kaminari, Sero i Ashido wymienili zdziwione spojrzenia.

  — A nie zauważyłeś?

  — Zauważyłem, ale... — pokręcił głową — nieważne.

  — To jak z tą dziewczyną? Ma kogoś? — dopytywał Kaminari, na co Bakugo posłał mu ciężkie spojrzenie.

  — Nie, nie ma.

  — To z kim pisze? — chciał z kolei wiedzieć Sero.

  — Z moim kuzynem.

  — Słucham? — Nie dowierzała własnym duszom Ashido. — A skąd on go niby zna? — Miała nieprzyjemne wrażenie, że znowu umyka jej coś, o czym wiedzą wszyscy wokół. Nie podobało jej się to...

  — No poznali się, Jezu. Odpierdol się — burknął Bakugo po chwili ciszy, udając, że nie widzi, jak brwi dziewczyny milimetr po milimetrze unoszą się wysoko w górę.

  Odszedł, nie wracając jednak na swoje miejsce obok Kirishimy (który chyba nawet nie zauważył, że go nie ma), tylko idąc na górę, najprawdopodobniej do swojego pokoju.

  — To było dziwne — stwierdziła Ashido, teraz dla odmiany marszcząc brwi, a Kaminari i Sero pospiesznie jej przytaknęli. Zbyt szybko.

  Jej zapał błyskawicznie powrócił.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro