Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4 ☀️ nie tak dyskretni

  Pierwszy tydzień ukrywania się okazał się być bardzo... intensywny. Prędko, bo właściwie już po drugiej lekcji, okazało się, że Eijiro i Katsuki po prostu nie potrafią wytrzymać więcej niż godzinę bez kontaktu fizycznego, gdy są w jednym pomieszczeniu. Tak blisko, a jednak tak daleko... odległość działała na nich jak płachta na byka, a mało dyskretne podejrzliwe spojrzenia Ashido, Kaminariego i Sero dodatkowo wszystko pogarszały. Tak więc musieli już pierwszego dnia wymykać się na przerwie na korytarz, a potem dalej, byleby tylko znaleźć jakieś mało uczęszczane miejsce. Eijiro bardzo żałował, że nigdy nie zwracał specjalnej uwagi na kantorki czy schowki na środki czystości w swojej szkole...

  — Myślałem, że nigdy się nie uda — westchnął, gdy wreszcie znaleźli się sami w małej toalecie dla personelu. Mieli nadzieję, że nikt ich nie widział, ale to chyba nie mogło być wykluczone...

  — Gdyby tylko ci idioci nie siedzieli nam na karku, udałoby się wcześniej — burknął rozzłoszczony Katsuki, nawiązując oczywiście do feralnego trio Kaminariego, Sero i Ashido, które to przez dobre cztery minuty bezwstydnie za nimi podążało.

  — Musimy nadrobić — powiedział Eijiro z uśmiechem, podchodząc bliżej chłopaka i zarzucając mu ręce na kark, po czym wzdychając ciężko, bo, oczywiście, przeszkodził im dzwonek. Szukanie kryjówki zbyt długo trwało i minęła cała przerwa, a na następnej pewnie będą musieli powtórzyć cały proces od nowa...

  — KURWA MAĆ — podsumował elokwentnie Katsuki, a Eijiro parsknął śmiechem, uśmiechając się lekko.

  — Następnym razem.

☀️

  Dzień trzeci okazał się być przełomem, choć, jak zwykle zresztą, zaczęło się całkiem niewinnie, mimo że uważni czytelnicy fanfików łatwo mogliby wychwycić przedwczesne zagrożenie. Mina Ashido do nich oczywiście należała, dlatego trzymała oczy szeroko otwarte i... koniec końców nic jej to nie dało, ale o tym później. Najważniejszy był postrach każdego introwertyka. Praca w grupach.

  — Dobierzcie się jak chcecie. — Kolejny koszmar. Na szczęście jednak nie dla Bakugo i Kirishimy, którzy nie byli wyrzutkami i, co najważniejsze, których chytre spojrzenia momentalnie skierowały się ku sobie nawzajem. To było niemalże jak telepatia!

  Razem.

  Jasne! Kogo bierzemy jeszcze? Kaminariego i Sero?

  Niech ci będzie. Ale Ashido na pewno nie.

  Co? Dlaczego?

  Hmm, pomyślmy, NIE WIEM, DEBILU, DOMYŚL SIĘ.

  Ee, czekaj, w sensie że ona się domyśli, że my ten? Ale...

  — KIRISHIMA EIJIRO, JESTEŚ Z NAMI?! — Eijiro aż się wzdrygnął, gdy usłyszał krzyk Kaminariego niebezpiecznie blisko swojego ucha.

  — Ała, stary, przez ciebie chyba coś mi pękło...

  — Pęknąć to cię mogę ja, jeśli nie oprzytomniejesz! — oznajmiła Ashido, która, ku przerażeniu Eijiro, bez skrępowania podeszła do ich stolika. — Masz ciężko pracować, tak rozkazuje liderka grupy!

  — Samozwańcza — burknął Sero, a dziewczyna wzruszyła ramionami, zaraz z uśmiechem pstrykając go w czoło.

  — Przyzwyczajaj się.

  Problem, co robimy?, Eijiro odwrócił się do Katsukiego, znacząco zerkając na Ashido. Ten uniósł wymownie brwi.

  Wygoń ją.

  Żartujesz?! Sam to zrób!

  Nie, ty, bo się domyśli!

  No dobra, wiem, że się domyśli, ale czemu akurat...?!

  — Bez jaj, stary, co się z tobą dzieje? — jęknął Kaminari, stając przed Eijiro i zasłaniając mu Katsukiego.

  — Ze mną? Nic, wszystko jest w najlepszym porządku. — Zabrzmiało to  bardzo nienaturalnie, ale hej, nie każdy rodzi się ze zdolnościami aktorskimi i smykałką do kłamstw!

  — To w sumie trwa już jakiś czas — zauważył Sero, kiwając poważnie głową.

  — Może jest chory? — podsunęła Ashido, a Kaminari pokręcił głową.

  — Nie ma mowy, patrz na niego! Tryska energią. Jak dla mnie stało się coś dobrego.

  —  Czy ja wiem...

  — Nie cieszy się, jest zrozpaczony, że musi was wysłuchiwać — warknął Katsuki, który w końcu się poddał i dołączył do ich ławki, nieprzypadkowo zajmując miejsce tuż obok Eijiro, który na samą myśl o tym uśmiechnął się szeroko. — Pacany.

  — Pacany? Co, skończyły ci się już wyzwiska? — prychnął Sero, a gdy Ashido zmrużyła oczy z konsternacją, Katsuki gwałtownie posłał eksplozję tuż przed ich nosami.

  — Róbcie zadanie!

  — No już, dobra... — poddał się Sero, a choć Ashido początkowo chyba nie miała zamiaru tego zrobić, odpuściła, gdy zobaczyła morderczą minę Katsukiego. Kaminari natomiast ani słowem się nie odezwał.

  Eijiro poczuł dumę. Mieć tak męskiego chłopaka... Zerknął na niego niepewnie,  gdy ten już chwilę później uważnie słuchał Cementosa, tłumaczącego jeszcze raz zasady pracy grupowej.

  — Czyli my się lenimy, a Bakugo odwala całą robotę, tak? — rzucił w końcu Kaminari z bezczelnym uśmieszkiem na twarzy, za co natychmiast mu się oberwało. — Żartowałem!

  — Jasne, bo ci kurwa uwierzę, z takimi debilami w grupie...

  — Sam się do nas dosiadłeś, ej! Poza tym patrz na Minetę, wcale nie masz najgorzej. A Koda chyba zaraz spali się ze wstydu, chociaż to dziwne, ja byłbym w siódmym niebie...

  Wszyscy jak na zawołanie rozglądnęli się po sali, po to, żeby zobaczyć, że Mineta w drużynie z Tokoyamim, Oijiro i Shojim wciąż zazdrośnie zerkał przez ramię na Kodę... któremu udało się usiąść z Yaoyorozu, Jiro i Hagakure.

  — Sam jeden i dziewczyny! — jęknął Kaminari z rozpaczą wymalowaną twarzy. — A ja muszę być z Bakugo w drużynie!

  — Ej, ja też jestem dziewczyną, wiesz? — mruknęła Ashido, szturchając go.

  — No tak, ale to tak, jakbyś nią nie była!

  — Co?!

  — Ajaj, nie bij! — Na widok jej miny uniósł ręce w obronnym geście, zaraz uśmiechając się przymilnie. — Ty jesteś dla mnie jak siostra!

  Dziewczyna zastanawiała się przez chwilę, zaraz kiwając głową.

  — Dobra, masz rację. Koda wygrał życie.

  Nieprawda, ja wygrałem, pomyślał Eijiro, uśmiechając się delikatnie i nie mogąc się powstrzymać przed ukradkowym zerkaniem na Katsukiego. Był tak blisko... Czujne oczy przyjaciół pozostawały wiele do życzenia, ale poza tym... poza tym czuł się naprawdę, naprawdę super. Zresztą nie ma problemu, którego nie dałoby się rozwiązać sprytem!

  Tak też Eijiro postanowił obejść zaistniały – choć Katsuki obie ręce trzymał na ławce, w dodatku całkiem nie zwracając na swojego chłopaka uwagi. Wbijał ponure spojrzenie w przepychających się wesoło Kaminariego i Ashido oraz dogadującego im Sero, i to ich nieuwaga była dla Eijiro na wagę złota.

  Mimo to postawa jego chłopaka mocno wadziła misternemu planowi... jak by to...?

  — Psst, Katsuki — szepnął, szturchając go w ramię. Ashido zaśmiała się w głos i skarcił ją Cementos. Dobrze, bardzo dobrze.

  — Czego? — burknął Katsuki nieco za głośno, przenosząc trochę nieprzychylny wzrok na Eijiro,  który rozglądnął się uważnie, a gdy stwierdził, że póki co jest czysto, delikatnie pociągnął za skrawek koszuli na łokciu jego chłopaka, subtelnie ciągnąc ramię w dół. 

  Katsuki zmarszczył brwi i teraz już jawnie zniecierpliwiony patrzył na niego jak na idiotę, co jednak nie przeszkadzało mu w faktycznym opuszczeniu ręki, tak że znalazła się pod ławką. Jeszcze miesiąc temu na pewno od razu by go odtrącił, a postęp ten Eijiro uznał za sukces, gdy przeszyły go przyjemne dreszcze, a jego ręka ukradkiem zsunęła się z kolana skrywana przed światem przez solidny blat ławki. 

  W miarę gdy ich dłonie powoli się do siebie zbliżały, Eijiro zauważył błysk zrozumienia w oczach Katsukiego, który nagle odwrócił głowę, zakrywając dolną część twarzy drugą ręką, z pozornie naburmuszoną miną. 

  Eijiro wziął głęboki oddech, gdy sam spojrzał na Cementosa, udając, że to na jego słowach skupia uwagę, choć tak naprawdę z trudem skrywał uśmiech. Wierzch dłoni Katsukiego musnął tę jego, sprawiając, że po ciele rozlało się przyjemne ciepło, a policzki zapiekły nagłym gorącem. 

  Następny ruch należał do Eijiro. Wciąż udając, zahaczył swoim małym palcem o ten... jego chłopaka (to wciąż brzmiało tak nierealistycznie, musiał to sobie często powtarzać...), potem dołączył palec serdeczny, środkowy i wskazujący, aż w końcu pełnoprawnie trzymali się za ręce, obaj zarumienieni po czubki uszu, z trudem ukrywając uśmiechy, będąc zdecydowanie za bardzo w swoim świecie, żeby zauważyć, że siedzący w ostatniej ławce Shoto Todoroki zdecydowanie za często zerkał w ich stronę.

  Uśmiechał się delikatnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro