35 ☀️ zrenowaciały
Od pierwszej od ich rozstania się rozmowy-kłótni Kirishimy i Bakugo minęło kilka tygodni, a choć Mina Ashido nie miała pojęcia o tym zdarzeniu, zauważyła coś niepojętego, coś, czego nie wytworzyłaby nawet chora wyobraźnia Kaminariego czy Minety... Nie, Minety nie, jego wyobraźnia była chora z innego powodu.
Ashido zauważyła zmiany.
Na początku były niewielkie. Ukradkiem rzucane sobie spojrzenia, które ona jak zwykle bezproblemowo wyłapywała, bo taka już była - genialna w każdym aspekcie!, potem małe uśmiechy, gdy we wspólnym towarzystwie padł jakiś inside joke, krótkie rozmowy podczas lekcji i treningów, teoretycznie normalne, a jednak... No właśnie, w przypadku Kirishimy i Bakugo od dłuższego czasu to niestety nie było normalne, a teraz... Nagle zachowywali się niemalże jak zwykli koledzy z klasy!
Nie była jedyną, która to zauważyła. Midoriya, Todoroki, Sero... I Marie Chatier, oczywiście, chociaż ona wywnioskowała to bardziej po samym zachowaniu Katsukiego, który właśnie z grymasem na twarzy krążył po pokoju, marudząc, podczas gdy ona spokojnie malowała paznokcie przy otwartych drzwiach balkonowych, żeby nie udusić jego i siebie drażniącym nozdrza zapachem.
— Ej, właściwie to co z tobą i Kirishimą? — zapytała, przerywając mu w połowie zdania, a zaraz później dmuchając na uniesioną dłoń i podziwiając kolor lakieru. Nienajgorzej, nienajgorzej...
— Co? — Zatrzymał się na środku pokoju, unosząc jedną brew. — Ale o co ci chodzi?
— Krzywisz się mniej niż zwykle, gdy o nim mówisz. — Tak naprawdę chodziło o błysk w oku i bardziej sprężysty krok, ale nie zamierzała o tym wspominać. Tak czy siak, były dwie opcje: Katsuki chciał albo Kirishimę pocałować, albo zabić.
— Co ty pieprzysz?
— Szczerą prawdę.
— Akurat z twoich ust...
— Oj, zamknij się — żachnęła się Marie, na jej idealnie umalowane czerwoną szminką wargi wkradł się jednak mały uśmieszek. — Rozmawiacie teraz więcej? O czym?
— O Renie, a o czym innym. — Katsuki wywrócił oczami.
— Nie wydajesz się być zły?
— No bo to ja o nim gadam, idiotko. W sensie, kłócimy się o niego. Że Kirishima ma przestać wtrącać się do moich spraw. Jak wtedy, gdy cię opieprzyłem, pamiętasz?
Marie wywróciła oczami. Gdyby naprawdę zapomniała, taki opis na nic by się jej nie zdał, bo przysłowiowy opieprz od Katsukiego dostawała milion razy w tygodniu za najmniejsze bzdury. Jak Kirishima to wcześniej znosił...? Cauchemar.
— Pamiętam. I co, dlatego tak się cieszysz? — Ty simpie zasrany?
— Nie cieszę się, mam go dość. Nie chce się poddać!
— Oczywiście. I ma durny uśmiech.
— Potwornie irytujący! Zrenowaciały!A gdy...!
Och, ta sama śpiewka w kółko i w kółko! Skoro już koniecznie musieli się godzić, mogłoby to przebiegać szybciej, pour l'amour de Dieu!
Marie wróciła do malowania paznokci, a Katsuki wciąż narzekał na Kirishimę, nawet nie wiedząc, na jak bardzo zakochanego idiotę brzmi. Uśmiechnęła się pod nosem. I dobrze.
☀️
Minęło kolejne kilka tygodni, a Eijiro musiał przyznać, że... było coraz lepiej. Naprawdę było coraz lepiej, prawie że dobrze. Katsuki zaczął się do niego normalnie odzywać, klasa na powrót się zintegrowała (głównie dzięki Ashido i Marie Chatier, które w przedziwny sposób się zaprzyjaźniły), Ren czuł się coraz lepiej... Było tak dobrze, że Eijiro zaczynał wracać do bycia optymistą!
— Kirishima! — Drzwi do jego pokoju otworzyły się gwałtownie pewnego pięknego majowego popołudnia, gdy wpadła przez nie Marie Chatier, przerywając akurat mówiącemu Renowi w pół zdania. — Nienawidzę być gołębiem pocztowym, ale Bakugo mówi, że... Przeszkadzam?
Eijiro z trudem powstrzymał śmiech na jej przesadnie teatralne zdziwienie, jakby przed chwilą nie wpadła do środka z takim hukiem, że nawet gdyby akurat nic nie robił, postawiłoby go to na równe nogi.
— Skąd. Co mówi Bakugo? — zapytał, zauważając, że Ren dziwnie zamilkł, patrząc w kamerę z szeroko otwartymi oczami. Speszył się? Akurat Marie Chatier swoim sposobem bycia i aparycją od pierwszego wejrzenia onieśmielała większość dopiero co poznających ja nieznajomych, ale żeby i on...?
— Że w ramach projektu grupowego musicie się spotkać w weekend. W bibliotece. Nie na randkę, nawet sobie nie myśl. — Wywróciła oczami, zaraz wzdychając. — To, że on tak szybko odpuścił ci wszystkie grzechy, nie znaczy, że ja też to zrobię.
— Tak, wiem.
— Miłej zabawy.
— Gdybyś się tak nie uśmiechała, może bym ci uwierzył.
Marie wzruszyła tylko ramionami i wyszła z pokoju, jak zwykle zarzucając przy tym włosami. Ciekawe, czy za każdym razem robiła to specjalnie? A może to nawyk?
W każdym razie i tym razem nie krzyczała ani nie była przesadnie wroga. Głównie jej nastawienie podpowiadało Eijiro, że on i Katsuki są na naprawdę dobrej drodze do pogodzenia się. Kto by pomyślał, że zacznie się od Rena? Pozorne rywalizowanie ze sobą... A jak o nim mowa...
— Co taki cichy jesteś? — zagadnął Eijiro, podnosząc telefon z biurka na wysokość swojej twarzy. — To była Marie Chatier, przyjaciółka Katsukiego. Pamiętasz?
— Czekaj — wydusił Ren, a jego policzki nagle nabrały koloru. Podejrzane. — Czekaj, ona? Marie Chatier? I ona... Katsuki...?
Eijiro zmarszczył brwi. Czyżby...?
— Ładna, prawda? — zapytał z pozoru niewinnie, udając, że nie widzi sposobu, w jaki Ren odwrócił wzrok.
— No, taka... Dość ładna, tak.
— Podobno kiedyś była modelką.
— Aha...
— Brała udział w jakichś konkursach piękności we Francji... Bardzo dobrze tańczy... — Kaminari za punkt honoru objął sobie jak najdokładniejsze wystalkowanie jej w internecie, odnosząc zaskakujące rezultaty. Wszystko wskazywało na to, że we Francji swego czasu Marie była naprawdę popularna, do momentu, gdy w wielkim skandalu ze swoją matką i młodszą siostrą, rzuciła karierę i wyjechała do Japonii!
— Hm... Tak, wygląda całkiem... NIE ŚMIEJ SIĘ, CZEMU SIĘ ŚMIEJESZ — zorientował się nagle Ren, czerwieniejąc na twarzy, a Eijiro już się nie powstrzymywał, faktycznie wybuchając śmiechem.
— Wchodzisz w ten wiek!
— ZAMKNIJ SIĘ! I tak jest na mnie za stara!
— Trzy lata różnicy to prawie nic! Jak nauczysz się dobrze tańczyć, to kto wie, może na ciebie poleci!
Ren zmarszczył brwi i wymamrotał coś w stylu: ,,wygrałem pierwsze miejsce w konkursie tańca towarzyskiego", na co Eijiro zaczął się śmiać jeszcze bardziej.
— Pogrążasz się!
— Ugh, jak ja cię nienawidzę.
Wszystko naprawdę, naprawdę zaczynało się układać!
☀️
— 'Rie. Marie. Marie, kurwa.
— Nie wyzywaj mnie, patafianie, słyszę cię przecież — burknęła zirytowana dziewczyna, a Katsuki wywrócił oczami. Skoro tak bardzo słuchała, to dlaczego niby nie reagowała? — Bo nie czułam takiej potrzeby — odpowiedziała Marie, mimo że nie zadał pytania na głos. Naprawdę, czasami te jej Przeczucia były tak niepotrzebne i wzięte znikąd... — Z tym się zgadzam.
— Powiedziałaś mu?
Katsuki nie był tchórzem, ale doskonale wiedział, co mu wolno, a co nie w granicach mozolnie przez siebie wzniesionych. Żadnego niepotrzebnego gadania z Kirishimą. Szkoła była potrzebna, naturalnie, ale zapraszanie go na spotkanie już nie, wobec czego musiał się posłużyć posłańcem wylegującym się teraz w najlepsze na jego łóżku.
— Powiedziałam. To ostatni raz.
— Jak zareagował?
— Nijak, Boże, ogarnij się w końcu, nie będę całe życie gadać z nim za ciebie — burknęła Marie, a Katsukiemu wtedy wpadło do głowy coś, nad czym zastanawiał się już wcześniej, ale nigdy nie dłużej niż kilka minut. Teraz... Cóż, mógł po prostu zapytać, lubił być bezpośredni.
— Dlaczego to robisz?
— Co? — Chyba ja zdezorientował, a w każdym razie zdarł jej z twarzy ten irytujący uśmieszek.
— No... Wszystko. Pomogłaś mi. — Odwrócił wzrok. Rzadko mówił takie rzeczy i przyznawał się do słabości, ale w tym przypadku... Dzięki niej najpierw szybko pogodził się z rozstaniem, nie dopuściła też do tego, żeby za bardzo odizolował się od klasy, teraz przez jej interwencję lepiej dogadywał się z Renem, a przynajmniej już nie skakali sobie do gardeł przy każdej możliwej okazji, a jeśli chodzi o Kirishimę... Katsuki miał szansę odzyskać swojego najlepszego przyjaciela, i w tym Marie też maczała palce.
Dziewczyna zmrużyła oczy, po czym nagle po chwili bezruchu wzruszyła ramionami, na powrót uśmiechając się, tyle że tym razem była w tym jakby nuta czułości.
— Nie pasuje do ciebie bycie smutnym. — Odwróciła głowę, a Katsuki zrozumiał, że temat uznała za skończony.
Gdzieś tam pod grubą warstwą makijażu, fałszywych uśmiechów i przesadnej dramaturgii, kryła się naprawdę dobra dziewczyna. Nigdy w życiu nie powiedziałby tego na głos, ale miał wielkie szczęście, że ją poznał.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro