Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

32 ☀️ nowy początek

  Katsuki dobrze pamiętał pierwszy raz, gdy pocałował Marie Chatier. Przyparł ją do ściany akademika 1B, dobrze wiedząc, że przechodzące tamtędy Setsuna Tokage i Kinoko Komori (nie, żeby specjalnie zapamiętał ich imiona, po prostu miał wyśmienitą pamięć) nie tylko ich zobaczą, ale i będą w stanie rozpoznać. To było zaraz po tym, gdy wychodząc ze swojego pokoju, usłyszał, jak Hagakure opowiadała Ashido o plotkach dotyczących ich domniemanego związku, a on wiedział, po prostu wiedział, że Kirishima musiał już o nich słyszeć, więc Katsuki, cóż... postanowił z tego skorzystać.

  ,,Aha, więc teraz jestem twoją zemstą na nim?", zapytała, gdy po wszystkim wytłumaczył jej, co popchnęło go do tej spontanicznej decyzji. Zaraz potem uśmiechnęła się, założyła kosmyk włosów za ucho, i dodała: ,,Cóż, nie przeszkadza mi to, lubię się całować. Tylko uważaj, żebyś się we mnie przez przypadek nie zakochał!", śmiejąc się radośnie.

  Katsuki kiedyś słyszał o czymś podobnym. Przyjaciele z korzyściami? Marie lubiła się całować, on jakoś próbował sobie udowodnić, że wciąż wygrywa rozstanie z Kirishimą... Na początku zastanawiał się, czy nie robią czegoś dziwnego, ale po chwili stwierdził, że nie, czemu? Dziewczyna dobrze całowała, no i ten zapach... Jeden jedyny raz powiedział jej, że go lubi, i od tego momentu specjalnie przestała zmieniać perfumy codziennie, co wcześniej miała w zwyczaju.

  Skoro tak się dla niego starała... to chyba ten jeden raz i on mógł się postarać dla niej. Tylko dlatego teraz, gdy siedział razem ze swoimi rodzicami, kuzynem, wujostwem i prawnikiem, nie spuszczał z Rena wzroku. Chyba schudł od ich poprzedniego spotkania na pogrzebie babci... ale wtedy Katsuki nie zwracał na niego uwagi, był zbyt zajęty dąsaniem się przez swojego durnego chłopaka, który oczywiście wolał przebywać właśnie z Renem. A on... cóż, nawet pomijając to, jak wychudł, i jego wory pod oczami, nie prezentował się najlepiej. Na twarzy nawet teraz miał opatrunek... Poważnie, czy ten frajer, brat matki Katsukiego, złamał mu nos albo coś w tym stylu? No i włosy... kiedy Ren obciął włosy? Przecież całe życie nic tylko chwalił się tym, jakiej to on nie ma nieziemskiej fryzury; te loki, które tak uwielbiał poprawiać co trzy sekundy, doprowadzając Katsukiego do szału...

  Być może Kirishima miał trochę racji, martwiąc się o niego. Ale bez przesady.

☀️

  — TY ŚWINIO ZAPCHLONA, OJCIEC SIĘ W GROBIE PRZEWRACA! GRYŹ BETON, GNOJU ZASRANY, ZDECHŁA PADLINO!!!

  Katsuki nie wiedział, o co tym razem poszło, ale zaledwie pół godziny po przyjeździe jego i jego rodziców do posiadłości rodziny Koyama, jego matka i jej brat już wrzeszczeli na siebie z charakterystyczną dla nich zajadłością, oboje z wściekłymi grymasami na twarzach i z ojcem Katsukiego, który próbował ich uspokoić: ,,przynajmniej do czasu, gdy, na litość boską, wizyta pana prawnika dobiegnie końca!".

  — Pojebane debile... — mruknął pod nosem Katsuki, szukając wzrokiem Rena, który powinien siedzieć w kącie pomieszczenia, tuż obok swojej matki z uśmiechem gładzącej się teraz po nieco już zaokrąglonym ciążowym brzuchu, tymczasem jednak widocznie zdołał się wymknąć, bo, cóż, tam go nie było.

  Jedno spojrzenie na staruchę, i Katsuki już wiedział, że i jemu strategiczny odwrót z pola bitwy ujdzie płazem. Z nabrzmiałymi żyłami i morderczym spojrzeniem bardziej przypominała wiedźmę niż zazwyczaj, co znaczyło, że nawet przez myśl jej nie przejdzie, żeby choć na moment zerknąć na swoje jedyne dziecko. Dla niego idealnie.

  Koniec końców nawet nie próbował się skradać albo choć udawać dyskrecji. Po prostu wyszedł, przez wrzaski ledwo słysząc bezradne protesty prawnika, który chyba już przywykł do podobnych sytuacji, ale raczej nie na taką skalę.

  W tej rodzinie wszyscy byli trochę nadzwyczajni.

  Katsuki wiedział, że Ren prawdopodobnie będzie siedział w swoim pokoju i udawał, że nie istnieje. Niespecjalnie widziało mu się rozmawianie z nim (hej, to doskonały sposób - ma nie warczeć na kuzyna, a skoro jedynym remedium wydaje się być nieodzywanie się do niego... to właśnie to zrobi, żaden problem), skręcił więc w inny korytarz, niestety za późno zdawszy sobie sprawę, że prowadzący do pokoi, w których w ferie mieszkali on i Kirishima.

  Westchnął cicho, stając przed drzwiami do pokoju chłopaka. Nie lubił tego przed sobą przyznawać, ale trochę tęsknił za pierwszym miesiącem ich związku i całą ich przyjaźnią, bo, mimo że się starała, Marie nie rozumiała go tak dobrze jak Eijiro kiedyś; nie mogła go zastąpić w żaden sposób... chociaż może do tego potrzebowała więcej czasu. Cóż, tak czy siak nie zamierzał przecież w żaden sposób się od niej odizolować.

  — Co ty tu robisz? — Katsuki usłyszał za sobą czyjś zirytowany głos, i od razu poczuł, że podnosi się mu ciśnienie.

  Jak miał nie warczeć na Rena, skoro on zawsze robił to pierwszy?!

  — Nic. Masz jakiś problem? — zapytał w końcu spokojnie, odwracając się do kuzyna z ociekającym jadem uśmiechem na twarzy. Chłopaka jednak to nie wzruszyło, czemu tak naprawdę trudno się dziwić, zważywszy na to, że od prawie piętnastu lat mieszkał pod jednym dachem z Shigeru Koyamą.

  — Czy nie powinieneś teraz... — Ren nagle urwał, marszcząc brwi, co nieco zdezorientowało Katsukiego, który gotów był tu i teraz powiedzieć sobie: ,,jebać Marie Chatier i jej durne sugestie". — Um. Nie, w sumie nie mam. Możesz... stać sobie dalej.

  Okej, to było suuuuuper niezręczne.

  Ren odwrócił wzrok, ale sam stał wciąż w miejscu jak ostatni kołek, najwyraźniej z tylko sobie znanych powodów nie zamierzając odejść. Katsuki nie zamierzał być gorszy - w końcu on przyszedł tu pierwszy - wobec czego obaj stali jak ostatnie kołki, wgapiając się w drzwi do dawnego pokoju Kirishimy.

  — Ee... — przerwał ciszę Ren, natychmiast odwracając wzrok, gdy Katsuki na niego spojrzał. — Co u ciebie?

  Co do kurwy.

  — O co ci cho... — zaczął Katsuki, zaraz jednak urwał, gdy wyobraził sobie minę Marie. Jebać ją, naprawdę. — W porządku.

  — Fajnie.

  Cisza.

  — A... ty?

  — Też f... — Ren urwał, widocznie zdając sobie sprawę, jak nieszczerze by to brzmiało. Ze zmieszaniem przejechał dłonią po swoich krótszych niż zwykle włosach, co z kolei znowu zwróciło na nie uwagę Katsukiego, który, nim zdążył się zastanowić, wypalił:

  — Kiedy je ściąłeś?

  — Dwa dni temu.

  — Po co?

  — Ojciec... uważa, że przeszkadzają mi w walce. Zagroził, że jeśli nie pójdę do fryzjera dobrowolnie, sam obetnie mi je, gdy będę spał. — Jego głos delikatnie zadrżał przy ostatnim słowie, więc odchrząknął, nieudolnie próbując to ukryć.

  Katsuki miał ochotę parsknąć śmiechem.

  Naprawdę to był powód? Przecież wcześniej wcale nie były długie, a nawet gdyby, to przecież chociażby Mirko nigdy swoich nie ścinała, i gdy ktoś pytał ją o to w wywiadach, tylko parskała śmiechem. Shigeru chyba zaczynały kończyć się pomysły. Jeśli czegoś Renowi ewidentnie brakowało, to entuzjazmu do treningów, a ten kretyn dodatkowo go zniechęcał.

  — Skurwysyn — podsumował z grymasem na twarzy, a Ren wzniósł oczy ku niebu.

  — Nie mów tak o babci. Gdyby wiedziała, na pewno pozbyłaby się go przy pierwszej lepszej okazji — parsknął, a Katsuki pomyślał, że kto jak kto, ale Chizuru Koyama na pewno by tego nie zrobiła - nie, skoro byłoby to jednoznaczne z pozbyciem się też Rena.

  — Przysłużyłaby się światu — sarknął jednak, choć z tyłu głowy miał wrażenie, że raczej nie powinien był tego mówić. Nieważne.

  — Zdecydowanie — mruknął Ren, a przez jego twarz przemknął cień czegoś, co zdecydowanie nie spodobało się Katsukiemu.

  Przecież Kirishima chyba by wiedział, gdyby chłopak krzywdził się w jakiś sposób, nie? Chociaż... z tą jego Regeneracją...

  — Dobrze sobie radzisz — wypalił Katsuki, myśląc, że właśnie to powiedziałby Kirishima, i zaraz tego żałując, gdy Ren zerknął na niego z jedną brwią pytająco uniesioną. — W sensie. Ja już dawno bym uciekł czy coś. Za bardzo wkurwia.

  — Ucieczka nic by nie dała — mruknął Ren, zaraz jednak wzruszając ramionami. — Jakoś da się przyzwyczaić. Ale, um... dzięki. To trochę irytujące, że Eijiro cały czas się ze mną cacka, ty przynajmniej... — urwał, najwyraźniej uznając, że powiedział za dużo, nie wiedząc, że choć Katsuki uznał to wyznanie za nieco dziwne, jego ego zostało nieco połechtane świadomością, że robi coś lepiej niż Kirishima. I co, ha! Specjalista od Rena się znalazł! Widać on i Ren wciąż jakoś się rozumie...

  O czym on w ogóle myślał? Jedna normalna rozmowa, jeśli w ogóle można było tak to nazwać, a zaczynał tworzyć jakieś wyssane z palca teorie...

  — Myślisz, że przestali się już wydzierać?

  — Może.

  Więc wrócili, milcząc, a Katsuki miał niejasne wrażenie, że coś się chyba jednak trochę zmieniło. Odrobinkę.

  Zawsze to jakiś początek.

___

Była prośba o Marie, to chyba najlepsze, co mam:

:

trzymajcie się ciepło skarby <3
 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro