Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24 ☀️ overthinking

  Katsuki został w pokoju sam, ciskając jeszcze eksplozją w drzwi, za którymi zniknął Kirishima. Serce waliło mu tak szybko, że właściwie nie słyszał nic poza jego głośnym dudnieniem i swoim ciężkim oddechem. Stał przez chwilę z zaciśniętymi mocno pięściami, po czym opadł na łóżko, chowając twarz w dłoniach.

  Był zły. Tak bardzo, bardzo wściekły, że miał ochotę wrzeszczeć, ale równocześnie nie mógł wydobyć z siebie głosu. Czuł się tak, jakby miał jakąś dziwną, ogromną gulę w gardle, przez którą ciężko mu było nawet oddychać, co przecież było absurdem, bo w tym momencie oddychał bardzo szybko.

  Ha, więc znowu był singlem. I w dodatku stracił najlepszego przyjaciela.

  To chyba było w tym najgorsze. Teraz, po fakcie, nagle zaczynał sobie przypominać wszystkie te chwile, w których przyznawał przed samym sobą, że tak, ma przyjaciela, który mu dorównuje. Pamiętał moment, w którym zdał sobie sprawę, że się w nim zakochał i postanowił, że nigdy mu o tym nie powie. Jak głupi był, łamiąc obietnicę...

  Teraz z Eijiro będzie tak jak z Renem, prawda? Przestaną ze sobą normalnie rozmawiać, a potem już będzie lał się z nich jad? Przecież nie tego chciał, mówiąc mu o wszystkim. Krzycząc.

  Znowu wszystko zepsuł, prawda? To jego wina, pewnie powinien przeprosić. Chociaż to i tak koniec. Eijiro nie wróci, nie będzie chciał. Pewnie w tym momencie dzwoni już do Rena, może cieszą się, że udało im się pozbyć Katsukiego, w końcu teraz to oni są najlepszymi przyjaciółmi, w końcu stracił ich obu... Zdradzieckie świnie, żeby tak zostawić go całkiem samego...

  Ciszę pokoju rozdarł nagle głośny huk eksplozji, który zagłuszył cichy krzyk, który wreszcie wydobył się z gardła chłopaka.

  Był tak bardzo, tak bardzo wściekły.

☀️

  Gdy Eijiro wrócił do swojego pokoju, pomyślał, że chyba zrobił coś bardzo głupiego. Co prawda wciąż był zły na Katsukiego, ale przecież to idiotyczne, żeby jedna poważniejsza kłótnia zepsuła ich relację...

  Może powinien tam wrócić...

  — Nie, przestań — wycedził przez zaciśnięte zęby, uderzając pięścią w ścianę. Mądry po szkodzie, sam podjął tę decyzję. Poza tym już od dłuższego czasu była im potrzebna przerwa, w dodatku już za kilka tygodni miała zacząć się przerwa wiosenna, po której pójdą do drugiej klasy...

  Miał chłopaka przez niecałe trzy miesiące. Teraz nawet nie wiedział, czy w ogóle wciąż jest w nim zakochany. Żałosne.

  Sięgnął po telefon, żeby napisać do Rena. Chciał opowiedzieć mu o wszystkim i usłyszeć od niego, że to nie jego wina, że to Katsuki przesadził i rozpad ich relacji, ich przyjaźni, tak naprawdę wcale nie zależał od niego. Chciał, ale w ostatnim momencie się rozmyślił, usuwając całą treść napisanej w kilka sekund wiadomości.

  Przecież nie mógł jeszcze tego zwalić na jego barki. Może nie wytrzymać, i co wtedy? Jeszcze pomyśli, że to jego wina, bo niepotrzebnie pozwolił Eijiro się do siebie zbliżyć, a przecież to bzdura! Potrzebował tego, obaj tego potrzebowali. Po odsunięciu się od wszystkich ludzi, na których mu zależało, kto inny mu został poza Renem?

  Gdyby nie to, że Katsuki stał się chyba jeszcze większym odludkiem, Eijiro niewątpliwie przegrałby to rozstanie. Chociaż myśląc tak, był okropny. Przecież tu nie było żadnej wygranej, tylko złość i żal.

  Musiał to wszystko dobrze przemyśleć.

☀️

  Kilka dni później wcale nie był bliżej jakiegokolwiek rozwiązania. Z Renem rozmawiał dużo, starając się usilnie ukryć przed nim fakt, że z Katsukim... nic. Skończyły się te momenty, gdy podczas lekcji zerkali na siebie ukradkiem albo wymieniali małe uśmiechy. Teraz usilnie udawali, że ten drugi nie istnieje i z jednej strony tak było dużo lepiej, z drugiej... Eijiro czuł się po prostu okropnie. Coraz częściej zastanawiał się nad tym, czy gdyby mógł cofnąć się w czasie, zmieniłby coś w swoim zachowaniu, a jeśli tak, co konkretnie. Już wcześniej zasypiał sam, ale teraz łóżko wydawało się jeszcze zimniejsze i puste niż zazwyczaj, nawet jeśli miał towarzystwo w postaci natrętnych myśli.

  Mimo wszystko starał się trzymać głowę uniesioną wysoko do góry i udawać, że nie widzi Katsukiego, gdy ten jak zwykle przemykał się jak duch, nie rozmawiając z nikim i na nikogo nawet nie patrząc. Całkiem się odizolował, ale przecież po przerwie na pewno mu przejdzie, prawda? W drugiej klasie wszystko wróci do normy.

  A nawet jeśli nie, to przecież już nie problem Eijiro.

  — Kirishima. — Ashido nagle położyła mu dłoń na ramieniu, a on drgnął gwałtownie, niemal spadając z kanapy, na której siedział w ich wspólnym salonie. Odłożył telefon na bok i spojrzał jej w oczy.

  — Coś się stało? — rzucił z pewną dozą irytacji w głosie, bo jednak niemal przyprawiła go o zawał, a to raczej nie należało do najprzyjemniejszych doświadczeń.

  Wyglądała na poważną. Może faktycznie coś jej było.

  — A tobie?

  — Co?

  Dziewczyna uniosła brwi pytająco, po czym złapała go za nadgarstek, niejako zmuszając do tego, by stanął obok niej.

  — Ashido, serio, po prostu powiedz...

  — Nic się nie stało, po prostu chodź do nas. Po co siedzisz sam? — Bo chyba już nie mam przyjaciół w tej klasie. — Chodź.

  — Okej... — Zerknął na siedzących w kącie Jiro, Kaminariego i Sero. Jedli coś i śmiali się, czyli to, co zwykle właściwie. Boże, kiedy sam stał się takim odludkiem...

  — Ooch, Kirishima! — pierwszy zauważył go Sero, a Kaminari, który akurat pokazywał mu coś na telefonie, fuknął oburzony, że go zignorowano. — Jak cię przekonała?

  — Rzuciłam na niego urok. — Ashido pochyliła się nad chłopakiem i uśmiechnęła złowieszczo. Zaśmiał się.

  — Zawsze wiedziałem, że masz w sobie coś z wiedźmy.

  — A walnąć cię?

  — Jesteś przerażająca! — Teraz, gdy Ashido zdzieliła go poduszką po głowie, śmiał się jeszcze głośniej, a Eijiro poczuł ukłucie zazdrości. Kiedy zaczęli się tak dobrze dogadywać? Przecież niedawno się chyba o coś pokłócili... i co, teraz udawali, że nic się nie stało? Na serio?

  — Mm, Kirishima, a gdzie Bakugo? — rzuciła Jiro z małym uśmieszkiem, a Eijiro odczuł nagłą potrzebę odejścia bez słowa. — Ostatnio coś was nie widuję razem.

  — O, o, tak! — podchwycił Sero, który chyba wreszcie przestał zajmować się Ashido i zwrócił na nich uwagę. — Co, kłótnia w małżeństwie?

  Eijiro mógł zacząć się śmiać. Mógł skłamać. Mógł powiedzieć dosłownie cokolwiek, co przyszłoby mu na język, mając w poważaniu to, czy ktokolwiek w ogóle mu uwierzy. Mógł, ale najwyraźniej w ciągu jednej sekundy totalnie zgłupiał.

  — Nie, zerwaliśmy ze sobą.

  W pierwszym odruchu zaraz po tym chciał odejść, ale od razu stwierdził, że to niemęskie, i musi wytrzymać zszokowane spojrzenia wszystkich, nawet Kaminariego, który wreszcie uniósł wzrok znad ekranu telefonu.

  — Czekaj, to wy byliście razem?! — krzyknął, zrywając się na równe nogi i łapiąc Eijiro za ramiona. — Stary! O cholera, stary!

  — Tak myślałam — przyznała Jiro, a Ashido spojrzała na nią ze zdziwieniem. — Przecież nie mogli się od siebie odkleić przez większość czasu. Bardziej mnie ciekawi, co się zmieniło?

  — Nie wiem — odpowiedział szczerze Eijiro, po czym podsiadł Kaminariego, siadając na zwolnionym przez niego miejscu. Czuł się jak balonik, z którego ktoś wypuścił powietrze. Rany, nie sądził, że gdy faktycznie im powie, zaleje go taka... ulga.

  Ashido i Kaminari zaczęli coś krzyczeć, Sero też, ale niespecjalnie ich słuchał. Sam zazwyczaj tak się zachowywał po usłyszeniu wielkich wieści, więc wiedział, że niedługo się uspokoją, i dopiero wtedy będzie mógł z nimi normalnie porozmawiać. Czuł na sobie spojrzenie Jiro. Akurat jej mógłby wyjaśnić co nieco, ale nie chciał, jeszcze nie.

  Rany, niedługo wszyscy będą w drugiej klasie. Kiedy to minęło?
 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro