Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2 ☀️ największa plotkara

  — Dlaczego? — zapytał Katsuki, gdy tylko zrozumiał, o co chodzi Eijiro. Mieliby udawać, że nie są parą, po tym, jak przez dwa tygodnie udawali, że nią są, mimo że tak naprawdę nie byli? Przecież to nawet brzmi kurewsko głupio!

  Eijiro westchnął, podciągając kolano pod brodę i lekko wydymając usta, nim wyznał:

  — No bo właśnie to powiedziałem Kaminariemu, gdy zapytał.

  To nic nie wyjaśniało, ale Katsuki zaczynał mieć swoje podejrzenia. Od kiedy, przeżywając istną katorgę, pocałował Eijiro tamtej nocy, sam miał takie wątpliwości, ale nie zamierzał się nikomu z nich zwierzać, a tymczasem on...

  — Co, wstydzisz się?

  Zaskoczenie wymalowane na twarzy chłopaka było autentyczne, co nieco uspokoiło Katsukiego. Pewnie nawet nie przemknęło mu to przez myśl, momentami był aż zbyt niewinny...

  — Nie, co ty! To mam już za sobą — stwierdził Eijiro, a Katsuki uśmiechnął się lekko, gdy w jego głosie dosłyszał tę charakterystyczną nutkę dumy.

  — Więc po cholerę?

  — Hm...

  Ta mina wyrażała rezygnację i Katsuki wiedział, że cokolwiek by to nie było, zaakceptuje jego powód. Po prawdzie, po co w ogóle mówić komukolwiek o tym, co ich łączy? Ani to potrzebne, ani przydatne, zresztą w ogóle nie jest to niczyja sprawa... Jeszcze tego brakuje, żeby zaczęły się roznosić jakieś durne plotki albo coś w tym stylu. Katsukiemu zazwyczaj były one całkiem obojętne tak długo, jak nie przeszkadzały mu w dążeniu do swojego celu, ale nie chciał, żeby jego chłopak się denerwował, a do tego by to niechybnie prowadziło.

  — W sumie to jakoś tak... pytali o to. W żartach. I ja jakoś... — Eijiro podrapał się po karku, zaraz wzruszające ramionami. — Nie wiem, chyba nie jestem gotowy. — Widocznie nie chciał użyć słowa ,,spanikowałem", co Katsukiemu jakoś w ogóle nie przeszkadzało.

  — Okej.

  — Co? Serio?

  — Nie widzę powodu, żeby w ogóle im to mówić — prychnął Katsuki buńczucznie, co chyba ostatecznie uspokoiło Eijiro, bo nawet zażartował:

  — Tak, wystarczy, że cała twoja rodzina wie. — Zaśmiał się, gdy w odwecie został uderzony poduszką w twarz, a potem popchnięty na łóżko, tak że Katsuki mógł usiąść na nim okrakiem. — Za co to?!

  — Jesteś głupi — stwierdził Katsuki z nieco (jak ironicznie) głupim uśmieszkiem, pochylając się do przodu i kładąc ręce po obu stronach głowy Eijiro. — Poddajesz się?

  — Nigdy!

  Zaczęli się siłować, walcząc o to, który z nich ostatecznie ma zawisnąć nad drugim, przez co po chwili obaj zlecieli na podłogę, zanosząc się głośnym śmiechem, który właściwie każdy mógłby podciągnąć pod głupkowaty rechot, o co rozbawieni chłopcy w tym momencie nie dbali.

  Po co mówić komukolwiek o takich chwilach? Były ich, tylko ich. Nikt nie musiał się dowiedzieć.

☀️

  Mina Ashido przez całe ferie była wycięta z kontaktów z rówieśnikami i bardzo, ale to bardzo jej się to nie podobało. Zajmowanie się młodszym rodzeństwem, a potem jeszcze kuzynostwem, gdy odwiedziła ich dalsza rodzina, było nie tyle męczące, co wyczerpujące bardziej niż nawet najbardziej wymyślnie okrutnie wymagający trening pana Aizawy. Po dwóch tygodniach bezustannego udawania to księżniczki, to ufoludka, to znowu złoczyńcy, dziewczyna miała po prostu dość, mimo że w normalnych okolicznościach bardzo dzieci lubiła.

  Tak więc wchodząc do akademika klasy 1A nie miała pojęcia, czego się spodziewać. Z jednej, bardzo krótkiej rozmowy z Sero, wywnioskowała, że stało się coś bardzo zabawnego, jakaś grubsza sprawa, co (oczywiście, jakżeby inaczej!) ją ominęło. Wypytanie o tę sprawę szybko stało się jej priorytetem, jako że przez kilka zabieganych świątecznych dni nie mogła przestać o niej myśleć.

  Ofiarę znalazła niemal od razu, a był nią jak zwykle spokojny Todoroki, który niestrudzenie przeglądał jakieś opasłe tomiszcze, na które Ashido nie rzuciła nawet okiem. Błyskawicznie rzuciła swoją wypchaną po brzegi różową torbę na jeden kąt kanapy, a sama wskoczyła na nią tuż obok chłopaka, tym samym dość dobitnie ubiegając się o jego uwagę.

  — Cześć — powiedział tylko, co w jego przypadku było absolutnie wystarczającym rezultatem; dziewczyna uśmiechnęła więc się lekko, delikatnie szturchając go w ramię.

  — Jak tam ferie?

  Z uprzejmości odłożył książkę, wzruszając jeszcze ramionami. Ashido obiecała sobie w duchu, że nie będzie mu dłużej przeszkadzać. Tylko kilka pytań, w końcu sama musiała się jeszcze rozpakować przed kolacją i spotkaniem z resztą klasy. Może wtedy czegoś się dowie?

  — Nie specjalnego. Ale zrobiłem postępy z Midoriyą — pochwalił się, na co dziewczyna z radością zaklaskała w dłonie.

  — Naprawdę? Super! Co na to Uraraka? — W ich sporze, który poniekąd zainicjowała ona sama, zwracając im uwagę niewinnym: ,,Midoriya nie może przecież wybrać was obu!", nie obierała niczyjej strony, dowiadywała się jednak chętnie o wszystkich nowinkach, jako że sama siebie nazywała naczelną plotkarą ich klasy. Była z tego tytułu szczerze dumna.

  — Dzielnie walczyła.

  — Więc wygrałeś?

  Sposępniał nieco, pocierając o siebie dłonie.

  — No... chyba nie. On nawet nie zauważył.

  — Tak myślisz? — Och, wcale by się nie zdziwiła. Midoriya widocznie nie był gotowy na związki i tego typu rzeczy, jego jedyną miłością był All Might... Może nawet naprawdę?, zastanawiała się czasem.

  — Tak, zaprosiłem go do kina, a on zaproponował wyjście Urarace. I odwrotnie, ona chciała iść z nim do kawiarni, a koniec końców poszliśmy we trójkę.

  — To chyba faktycznie się nie zorientował. Albo zorientował i próbuje was powstrzymać. A Iida? Zaprosił go?

  — Nie wiem, chyba był zajęty...

  Ashido pokonała głową z miną znawczyni. Wiedziała już, że od Todorokiego raczej niczego więcej się nie dowie, a jego dylematy na pewno nie były nowinką, o którą chodziło Sero, uznała więc, że czas najwyższy zakończyć przesłuchanie.

  — No nic, powodzenia. Póki co raczej nie mów mu niczego wprost, wiesz, bez żadnych ,,kocham cię" i tego typu rzeczy. Pomożesz mi z torbą?

  — Jasne. — Wstał, łapiąc za jej uchwyt. Biedak, nie wiedział jeszcze, jaka była ciężka. — Dzięki.

  — Nie ma za co! — Posłała mu swój najbardziej promienny uśmiech, po chwili w podskokach idąc za nim.

  Tak właśnie załatwia sprawy Mina Ashido.

☀️

  — Katsuki, chodźmy na dół — jęknął Eijiro po raz któryś tego wieczora, niestety spodziewając się odmowy. Jego chłopak od ponad godziny uparcie odmawiał przywitania się z pozostałymi kolegami z klasy, a choć we wspólnym towarzystwie było naprawdę przyjemnie, Eijiro po prostu nie mógł się doczekać, aż porozmawia z każdym z nich.

  — Sam idź.

  — Nie chcę bez ciebie!

  — Dlaczego?

  Eijiro wywrócił oczami. Znów to pytanie, na które odpowiedź Katsuki wyraźnie bardzo chciał usłyszeć.

  — Wiesz, dlaczego. — Nie chciał tego mówić na głos, to było takie... Może nie żenujące, ale... bardzo, bardzo... charakterystyczne dla par. A oni przecież dopiero co zaczynali i mówienie takich rzeczy... Chociaż czy to nie tak, że po dłuższym czasie w związku chemia wygasa? Eijiro miał nadzieję, że nie. No i że w ogóle będę ze sobą ten dłuższy czas...

  — Przestań marudzić.

  — Zawsze ty to robisz, więc ja też mogę!

  — To nie w twoim stylu.

  — Cicho siedź.

  Eijiro westchnął ciężko, widząc triumfalny uśmiech Katsukiego, który aktualnie leżał z głową na jego kolanach i powtarzał słówka na angielski. Że też miał siłę to robić... Regularna nauka zawsze była dla Eijiro koszmarem...

  — Dobra, idę. Podnieś głowę.

  Ostatnia deska ratunku okazała się być spróchniała, bo Katsuki faktycznie wykonał polecenie, choć Eijiro był przekonany, że dumnie nie ruszy się z miejsca.

  — Oj, nie miej takiej miny — prychnął z kolejnym złośliwym uśmieszkiem, po czym lekko trzepnął go w ramię. — Poradzisz sobie beze mnie. A potem tu wrócisz.

  — Skąd ta pewność? — burknął pozornie obrażony Eijiro, choć tak naprawdę nie był specjalnie zły.

  — Na pewno wrócisz.

  Na pewno wrócę, przyznał mu niechętnie w myślach, uśmiechając się jednak głupio, bo ta perspektywa wcale nie była taka zła. Schodząc na dół, wciąż o tym myślał, nie wiedząc, że doprowadzi to do jego zguby.

  — No kogo ja tu widzę! — Odwrócił się na moment przed tym, jak wokół niego owinęły się ramiona jego przyjaciółki, Miny Ashido, która z trudnym do pojęcia entuzjazmem przebiegła przez pół salonu tylko po to, żeby prawie zwalić go z nóg, rzucając się mu na szyję.

  — Cześć, Ashido — powiedział z uśmiechem, stawiając ją na podłodze. — Jak ferie?

  — Dzieci to diabły w ludzkiej skórze. Nie mam pojęcia, jak wytrzymujemy z Kaminarim — stwierdziła scenicznym, bardzo głośnym szeptem, tak żeby dosłyszał to sam Kaminari, który z drugiego końca pokoju posłał jej oburzone spojrzenie.

  — Ale dość o mnie. Lepiej ty opowiedz!

  Eijiro doskonale wyczuł moment, w którym dwie pary oczu błyskawicznie go odnalazły, a ich spojrzenia zaczęły wwiercać się w niego, tak jakby naprawdę ukrywał jakieś okropne tajemnice.

  — Właśnie, Kirishima. Opowiedz — nalegał Sero, a Kaminari mało dyskretnie przybił z nim piątkę.

  — Wy coś wiecie. — Ashido zmrużyła oczy, zakładając ramiona na piersi. — Chichoczecie jak małe dziewczynki. — Miny nieco im zrzedły.

  Dlaczego świat już musiał wystawiać silną wolę Eijiro na próbę? Czy to taka gra? ,,Podejmij decyzję, a potem mierz się z idiotycznym konsekwencjami, bo tak? To dopiero druga taka sytuacja, a on już miał serdecznie dosyć. Przecież, znając kapryśny humor losu, na pewno będzie ich więcej!

  W co on najlepszego się wpakował...
 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro