Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16 ☀️ Marie Chatier

  — Jestem ładna, prawda? — wyszeptała, kładąc mu ręce na ramionach, a gdy się wzdrygnął, delikatnie je ścisnęła, jakby w próbie prowizorycznego masażu. — Jesteś taki spięty, rozluźnij się. To twój pierwszy raz?

  — Odsuń się — warknął, zdobywając się na wysiłek i odsuwając o krok, a potem drugi. Dziewczyna przez chwilę patrzyła na niego ze zdumieniem, po czym... wzruszyła ramionami i jakby nigdy nic sięgnęła po karty do wróżenia i zaczęła je tasować. Najwyraźniej w ogóle nie przeszkadzało jej to, że jest teraz ubrana tylko w dżinsy i jedną, górną warstwę szaty, a może po prostu jednego długiego i bardzo szerokiego szala? Katsuki nawet nie chciał wiedzieć.

  — Masz kogoś? — zapytała beztroskim tonem, a on zdał sobie sprawę, że wcześniejsza tajemniczość w jej głosie tak naprawdę była akcentem, chyba francuskim. — Albo nie lubisz dziewczyn?

  — To i to — odpowiedział chłodno, choć co do drugiego właściwie nie był taki pewny. To prawda, że nigdy nie podobała mu się żadna kobieta, ale ta na przykład była naprawdę bardzo ładna i gdyby nie miał Eijiro, a ona by go tak nie... osaczała, być może i by mu się to wszystko spodobało. Tak tylko czuł się wybitnie wkurzony, zdezorientowany i nie na miejscu.

  Chciał jednak dopiec Eijiro i dlatego postanowił nie myśleć już o wyjściu. Dziewczyna może i była wariatką, ale przynajmniej nie wydawała się być nudną osobą.

  — Często się rozbierasz przed obcymi facetami? — burknął, postanawiając okazać swoją wyższość i bez zaproszenia siadając na krześle naprzeciwko niej.

  Zmierzyła go spojrzeniem.

  — Mówiłam, że nie jestem dziwką.

  — Widziałem co innego.

  — Ha. — Odłożyła karty, a na jej twarzy pojawił się chytry uśmieszek. — Chciałbyś. Po prostu w tym głównie jest cholernie gorąco. — Wskazała na leżące na ziemi szaty. — A ty nie wyglądasz na takiego, który faktycznie zapłaciłby mi za wróżenie. Nic bym nie zrobiła, po prostu lubię się droczyć.

  — Ktoś w końcu cię zgwałci, jak dalej będziesz tak robić — stwierdził, marszcząc brwi, które następnie poszybowały jeszcze niżej, gdy pokręciła głową.

  — Nie, wiedziałabym.

  — Jak?

  — Cóż. — Uśmiechnęła się z wyższością. — W końcu jestem wróżką. Wybierz kartę.

  Rozłożyła przed nim na stole dwanaście z całej talii, a następnie wbiła w niego uważny wzrok.

  — Nie wierzę w te bzdury — prychnął, wywracając oczami. — Ile każesz mi zapłacić za odwrócenie jednej, co?

  — Nic, i tak byś nie oddał. Poza tym nie wziąłeś z domu pieniędzy, mam rację? Zapomniałeś. To głupie, włóczyć się po jarmarku bez portfela.

  — Mam pieniądze — burknął, patrząc na nią nieufnie. To jakaś forma manipulacji? Gdy sięgnie do kieszeni, dowie się, gdzie ma portfel, a następnie go ukradnie?

  — Zadzwoń do swojego chłopaka, jeśli mi nie wierzysz. Powie ci, że zostawiłeś wszystko w pokoju — zachęciła, a jej oczy wręcz błyszczały od rozbawienia. Kocie źrenice nieco się rozszerzyły.

  Katsuki nie chciał grać w jej głupie gierki, ale faktycznie ciekawiło go, skąd niby wiedziała, że Eijiro jest w stanie sprawdzić, co jest w jego pokoju. Strzeliła w ciemno?

  Sięgnął do kieszeni i wymacał smartfon, równocześnie zdając sobie sprawę, że portfela faktycznie z nim nie ma. Zmarszczył brwi.

  — Halo? Katsuki? Zapomniałeś portfela. Gdzie jesteś? — rozległ się głos po drugiej stronie słuchawki, a Katsuki szeroko otworzył oczy ze zdziwienia.

  Kurwa???

  — Ee... nieważne. Chciałem sprawdzić, czy go masz. — Rozłączył się, zanim Eijiro zdołał cokolwiek powiedzieć.

  — I jak? Miałam rację, hm?

  — To twój Quirk? Przewidujesz przyszłość? — domyślił się, a gdy pokręciła głową, zostawiła go z jeszcze większą gamą pytań do zadania.

  — Nie, nie przewiduję. Chociaż faktycznie tak mówię ludziom. — Mrugnęła do niego z kolejnym z tych dziwnych zadowolonych z siebie uśmiechów. — Moje Quirk to Przeczucie. Czasami miewam, powiedzmy, przebłyski. Poczułam, że powinnam wyjrzeć na ulicę, a potem, gdy to zrobiłam, zauważyłam ciebie. No i znowu miałam Przeczucie, żeby cię tu wciągnąć. Tak samo z portfelem. I dlatego też wiem, kiedy przestać z droczeniem się. Przydatne. To jak, wybierasz kartę?

  Katsuki nie był nerdem jak Deku, broń Boże, ale ten Quirk... był naprawdę interesujący. Wziął pierwszą kartę z brzegu, właściwie tylko po to, żeby skłonić ją do mówienia.

  — As karo. Umrzesz. — Uśmiechnęła się z pobłażaniem. — Komuś szczęście nie dopisuje, hm?

  — Kontrolujesz to? — zapytał z ciekawością, jakoś nie przejmując się groźbą śmierci. Nie brzmiała na poważną.

  — Nie do końca. Na przykład teraz nie mam żadnego Przeczucia, więc wybacz, ale ta karta nic nam nie powie. Możesz losować dalej — zachęciła, a on z braku lepszego zajęcia sięgnął po kolejną.

  O dziwo całkiem zaczynało mu się podobać w towarzystwie tej dziwaczki. Była irytująca, ale nie aż tak jak większość ludzi, których znał. W każdym razie wolał siedzieć w dusznym namiocie z nią niż w pokoju z wpatrzonym w telefon Eijiro.

  — Hmm, dama pik. Niedługo poznasz dziewczynę swojego życia. No ale skoro nie lubisz dziewczyn, to to się nie liczy.

  Katsuki niepewnie skinął głową, licząc na to, że i tym razem nie doznała żadnego olśnienia. Przecież jego związek z Eijiro nie był zagrożony...

  — Jak się nazywasz tak właściwie? — zagadnęła, zaraz, nie doczekawszy się odpowiedzi, dodając: — Nie musisz mówić, ale mnie osobiście całkiem ciekawi to, dlaczego mieliśmy się tu dzisiaj spotkać, a jeśli nie dowiemy się niczego o sobie, równie dobrze możesz już stąd wyjść.

  Najwyraźniej potrafiła w razie potrzeby przechodzić do konkretów bez owijania w bawełnę. Niespotykana umiejętność, jak na wróżkę.

  — Katsuki Bakugo — powiedział w końcu, a ona delikatnie przekrzywiła głowę na bok. Jej  źrenice znowu się zwęziły.

  — Chyba skądś cię kojarzę?

  — Chodzę do UA.

  — Achh, tak. I zostałeś porwany. Pamiętam.

  Katsuki wolałby, żeby tej konkretnej rzeczy jednak nie pamiętała, a na przykład, dajmy na to, festiwal sportowy, z którego co prawda też nie był specjalnie zadowolony, ale mimo wszystko był to lepszy popis niż... no, porwanie właśnie.

  — A ty?

  — Marie Chatier.

  — Francuzka?

  — W połowie.

  — Mówisz z akcentem.

  — Wiem, wychowałam się we Francji. Jestem tu od niedawna, tak właściwie — wyznała, a w jej głosie wybrzmiała twarda nuta, jakby chciała zasugerować, że nie jest to odpowiedni temat na pierwszą rozmowę. — A tak w ogóle, pijesz? Poznawanie się na trzeźwo ssie.

  — Nie. Ty chyba też nie powinnaś. — Naprawdę nie dałby jej więcej niż osiemnaście lat, a w Japonii przecież spożywać alkohol można dopiero od dwudziestego roku życia. Dziewczyna najwyraźniej miała to głęboko w nosie, podobnie zresztą jak zakaz palenia papierosów. Katsuki nie przepadał za ludźmi, którzy zachowywali się głupio i skrajnie nieodpowiedzialnie bez żadnej konkretnej przyczyny (oczywiście to nie tak, że za jakimiś typem ludzi w ogóle przepadał), toteż spojrzał na nią krzywo.

  — Być może — przyznała niewzruszona, wyciągając jednak spod stołu butelkę wina. Prawdopodobnie. — Czy to oficjalne upomnienie, panie bohaterze?  — Ewidentnie z niego drwiła, co jedynie bardziej go zirytowało.

  — Spierdalaj.

  Rozmowa na moment wygasła, ale Marie Chatier najwyraźniej to nie przeszkadzało, gdy brała kolejne łyki ciemnoczerwonego trunku i z pewnym znużeniem tasowała karty. Gdy wreszcie się odezwała, zrobiła to raczej niechętnie.

  — No ale coś cię ewidentnie męczy.

  — Ha?

  — Masz taką minę, jakby cię męczyło. Niespecjalnie mnie to interesuje, szczerze powiedziawszy, ale i tak wydajesz się być ciekawszy niż ci wszyscy naiwniacy, którzy tu ciągle przychodzą.

  Katsuki przypatrywał się jej uważnie, znów nie do końca wiedząc, jak zareagować. Po cholerę miał mówić o czymkolwiek obcemu człowiekowi? Z drugiej strony miał niejasne wrażenie, że gdyby odmówił, po chwili ciszy dziewczyna po prostu wykopałaby go z namiotu, a tego, o dziwo, jeszcze nie chciał. Postanowił zignorować pytanie i mimochodem zmienić temat:

  — Mówisz, jakbyś nie lubiła oszukiwać ludzi — rzucił, mając nadzieję, że to choć odrobinę wytrąci ją to z równowagi. Raczej nikt nie lubi, gdy się go obraża, nawet jeśli nie bezpośrednio.

  — No fakt, to zajebiście zabawne — stwierdziła z zadziornym uśmieszkiem, a Katsuki musiał się powstrzymać przed uniesieniem brwi w zdziwieniu. — Ale robię to codziennie, co mówi samo przez się.

  — To po cholerę w ogóle wciąż to robisz?

  — A kto powiedział, że mam wybór? — Posłała mu nieco chłodne spojrzenie i był to najwyraźniej koniec tematu. Katsuki już miał zapytać, skąd właściwie wzięła ten dziwny namiot, gdy kotary rozsunęły się powoli, a zza nich wysunęła się głowa jakiejś pomarszczonej jak śliwka staruszki, która wychrypiała starczym głosem:

  — Potrzebuję porady, wróżko!

  — Znowu złe demony opętały pani kota? — zapytała Marie Chatier z udawanym przejęciem, którego absolutnie brakowało w znużonym tonie, jakiego używała rozmawiając z Katsukim.

  — Tak, miota się po całym mieszkaniu — jęknęła kobieta, składając ręce z bolesną miną. — Potrzebuję rady z zaświatów.

  — Proszę tu poczekać, dobrze? Duchy muszą ochłonąć po poprzedniej sesji. A ty chodź ze mną — dodała Marie Chatier nieco ciszej, łapiąc Katsukiego za łokieć i wyciągając go z namiotu. Skrzywiła się, gdy oślepiły ich jasne promienie słoneczne. — Pięć godzin w ciemnicy...

  — Demony opętały jej kota? — rzucił Katsuki, starając się ukryć rozbawienie, gdy dziewczyna prychnęła poirytowana.

  — Weź nawet nie mów, przychodzi prawie codziennie. I śmierdzi kocią karmą, muszę po niej wietrzyć — mruknęła, po czym odwróciła się, żeby wejść z powrotem do namiotu.

  Katsuki nie wiedział do końca, dlaczego, ale zapytał wtedy:

  — Będziesz tu jutro?

  A gdy odwróciła się nieco zdziwiona, a potem uśmiechnęła się delikatnie, mówiąc: ,,jasne" i po tym wreszcie znikając w fałdach namiotu, był w znacznie lepszym humorze, niż w momencie, kiedy po raz pierwszy wstąpił na plac.

  Może przyjdzie, jeśli będzie miał czas. W końcu to nie tak, że poza nauką i treningiem miał co innego do roboty.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro