Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14 ☀️ kolejne nieporozumienia

  Gdy rano Eijiro zorientował się, że jest w łóżku sam, westchnął cicho. Być może Katsuki po prostu poszedł do łazienki albo był ma tyle głodny, że musiał coś zjeść, zanim jego żołądek strawiłby sam siebie... bardziej prawdopodobne było jednak, że ta dziwna reakcja z poprzedniego wieczora nie była jednorazowym epizodem i zamierzał ciągnąć jej konsekwencje dalej.

  — Katsuki... — westchnął Eijiro ciężko, wciągając na siebie spodnie, które wcześniej zostawił rzucone byle jak na podłodze. Zastanawiał się, o co mogło mu chodzić. O rozmowę z Renem? Znowu był zazdrosny?

  Tylko jakim egoistą trzeba być, żeby odprawiać takie teatrzyki czystej zawiści w tak okropnej sytuacji? Czy on nie rozumiał, że jeśli nikt nie będzie go wspierał, Ren po prostu się załamie? Albo, nie daj Boże, coś sobie zrobi. Niby musiałby się mocno postarać, ale jednak... Ponad sto uderzeń, co...?

  Zszedł na dół w podłym nastroju, zastanawiając się nad tym, czy może przypadkiem Ren może być pod telefonem o tej godzinie. Ciekawe, czy poszedł do szkoły? Normalnie w takich okolicznościach rodzice zrozumieliby, że dziecko nie jest w stanie iść, ale Shigeru Koyama miał swoje przekonania, a pomysł wyperswadowania mu jakiejkolwiek... idei było równoznaczne z uderzeniem głową o twardy mur. Bezskuteczne, żmudne, przynoszące jedynie ból.

  Tak, cały on...

  Eijiro postanowił, że zanim podejmie jakiekolwiek kroki przed kolejną próbą uspokojenia Katsukiego, poczeka chwilę. Musiał rozeznać się w sytuacji i, przede wszystkim, pozwolić chłopakowi trochę ochłonąć. Może odrobina dystansu dobrze im zrobi? W końcu nie muszą spędzać każdej chwili razem, właściwie to takie podejście jest dość głupie...

  Tak myśląc, udał się na lekcje. Mimochodem doczepił się do jednej z powstałych podczas drogi do szkoły grupek, w tym przypadku składającej się z Tsuyu, Minety, Shojiego i Hagakure, po czym pozwolił reszcie mówić, a sam tylko uśmiechał się od czasu do czasu, głowiąc się nad tym, co mógłby zrobić dla Rena. Teraz nawet rozmowa przez telefon nie wchodziła w grę, ale może SMS... Zwykłe ,,jak się trzymasz?" chyba wystarczy na początek...

  — W ogóle coś się stało, że nie idziesz z Bakugo, Kirishima? — zagadnęła go Hagakure, gdy zmartwiony wysyłał wiadomość. Podniósł wzrok i oczywiście nie zobaczył nic poza nachylającym się w jego stronę damskim mundurkiem.

  — Ee...

  — Właśnie, kum, po przerwie jeszcze więcej czasu spędzacie razem — zauważyła też Tsuyu, a Eijiro nie mógł powstrzymać się przed tym, żeby nie posłać jej krzywego spojrzenia.

  Im dłużej się nad tym zastanawiał i im więcej faktów podtykano mu pod nos, tym większe miał wrażenie, że razem z Katsukim już od początku robili coś nie tak. Bo kiedy niby tak bardzo oddalił się od reszty klasy, że zwykła droga do szkoły z nimi nagle zmieniała się w coś niezwykłego?

— No tak... ale przecież nie musimy rozmawiać ze sobą ciągle...? — rzucił niepewnie, zastanawiając się, czy to już nie zasugeruje kłótni. Mineta tak dziwnie się na niego popatrzył...

  — Aaa, to faktycznie była w sumie głupia rzecz do zapytania — śmiechem natychmiast zbyła pytanie najwyraźniej nieco zawstydzona Hagakure. — Wybacz.

  — Nie no, nic się nie stało, tylko...

  — Kirishimaaaaaa — rozległ się za nimi przeciągły jęk, a już po chwili na ramiona Eijiro zrzucił się ciężar Kaminariego, który od niechcenia przybijał już skomplikowaną sekwencję piątek i żółwików z Minetą (bo z Shojim by się nie odważył). — Bakugo raz się od ciebie odkleił i nie korzystasz z okazji?!

  — Jak niby miałbym...?

  — Zachowuje się tak, bo chce ci poprawić humor — przerwał mu idący za Kaminarim Sero (oczywiście towarzyszyła im też Ashido), który gestem pozdrowił resztę grupy, po czym od razu włożył ręce z powrotem do kieszeni. — Więc jednak się pokłóciliście?

  — My... — Ale przecież Eijiro wcale nie miał do tego głowy! Jak wytłumaczyć wszystkim, że to tylko Katsuki odprawia jakiś teatrzyk?! Przecież to Ren potrzebował teraz jakiejkolwiek, nawet minimalnej poprawy humoru, nie oni! — To naprawdę nic takiego.

  — Ale...

  — Nie męczcie go tak, skoro mówi, że nie, to nie — powiedziała spokojnie Ashido, uśmiechając się do Eijiro, który przełknął ślinę.

  Zdeczka... przerażające, czyż nie? Ale to znaczy, że się starała! Nagle zmieniła osobowość i wieloletnie nawyki, tak... miał dziwne przeczucie, że charakterystyczna dla niej wścibska ciekawość powróci z przytupem już niedługo. Póki co pozostawała spokojnym czymś, co absolutnie nie przypominało jego przyjaciółki.

  — Dzięki. — Eijiro mimo wszystko odwzajemnił uśmiech, a potem nieco przyspieszył kroku, żeby zrównać się z poprzednią grupą, od której nieco się odłączyli. Równe maszerowanie w tyle osób naprawdę było bardzo trudne, ale na szczęście to nie coś, z czym tak doświadczony zagadywacz jak on by sobie nie poradził. Zadbał o to, żeby stanąć dokładnie na środku i w ten sposób mieć czynny dostęp do wszystkich rozmów.

  A w międzyczasie ukradkiem mógł odczytać i odpisać na wiadomość Rena, gdy tylko poczuł, że telefon wibruje mu w kieszeni spodni.

  ,,lepiej.", a pod spodem następna: ,,sorry za wczoraj."

  Co zabawne, nawet pisał jak Katsuki. Z tymi absolutnie niepotrzebnymi kropkami na końcu, które wprawiały Eijiro w dziwny niepokój zupełnie, jakby zrobił coś złego.

  ,,nie przepraszaj stary dzwon kiedy chcesz 💪💪", wystukał szybko, po czym schował telefon do kieszeni, czując na sobie wzrok Sero. Co, skoro Ashido zachowuje się jak się zachowuje, musiał się znaleźć dla niej następca?

  Szczerze powiedziawszy, Eijiro nigdy nie był fanem chatowania, zdecydowanie bardziej wolał rozmowy telefoniczne. I to nawet nie dlatego, że Katsuki zawsze zaczynał wydzierać się caps lockiem, gdy tylko Eijiro nie chciało się przestrzegać tych wszystkich nudnych zasad interpunkcji albo składania poprawnych zdań i pisał jak ktoś mocno wstawiony, nie. Po prostu w tej na przykład sytuacji zamiast napisać ,,nie przepraszaj", wolałby powiedzieć coś w stylu: ,,dziękuję bardziej by się przydało" żartobliwym tonem, żeby choć minimalnie poprawić Renowi humor. Gdyby jednak faktycznie napisał coś takiego, po prostu zabrzmiałby wrednie. A ,,wredny" i ,,Kirishima Eijiro" zdecydowanie do siebie nie pasowały.

  Na lekcjach udało mu się skupić, choć jego wzrok co jakiś czas uciekał to na cały dzień milczącego Katsukiego, to na telefon, który jak na złość również milczał jak zaklęty. Zastanawiał się, co mógłby napisać, żeby wznowić rozmowę, ale nic nie przychodziło mu do głowy, co twarzą w twarz absolutnie nigdy mu się nie zdarzało, choćby był to pomysł zatrważająco wręcz głupi. Kolejne uroki chatowania.

Wracając do akademika, Eijiro nieco wyprzedził resztę klasy. Chciał jak najszybciej móc zadzwonić do Rena, bo orientował się mniej więcej, o jakich godzinach kończy lekcje, i widział, że tego dnia już od paru godzin musiał siedzieć w domu.

  Z rodzicami albo, co właściwie było lepszą opcją, całkiem sam.

  — Matka do mnie dzwoniła i mówiła, że z dinozaurzycą jest lepiej — odezwał się nagle głos tuż za nim, a Eijiro niemal podskoczył zaskoczony.

  Katsuki musiał iść kilka kroków dalej już od dłuższego czasu, a gdy Eijiro odwrócił się, żeby na niego spojrzeć, ten wbijał wzrok w ziemię. Więcej już nic nie mówił, ale to jedno zdanie... Eijiro miał wrażenie, że było pewną formą przeprosin czy też raczej próby pogodzenia się. Jego chłopak nigdy nie był dobry w słowach, ale na szczęście jego język był tym, który Kirishima opanował do perfekcji.

  Zwolnił nieco, zrównując się z Katsukim. Na jego ustach pojawił się mały uśmiech, a i na sercu jakoś mu było lżej. Teraz już nawet nie musiał się tak spieszyć, bo skoro pani Chizuru się polepszyło, Ren na pewno też był w lepszym humorze. Napięcie z całego dnia całkiem z niego uszło.

  — Kiedy z nią rozmawiałeś? — Katsukiemu chyba ulżyło, prawdopodobnie nastawiał się na to, że Eijiro będzie wielce obrażony. Cóż, jasne, tak absurdalna jego zdaniem zazdrość nie była czymś fajnym, ale w rodzinie Kirishima z natury nie było problematycznych ludzi i Eijiro nie zamierzał być tego wyjątkiem.

  — Rano. — Ach, czyli zbierał się na to cały dzień... — Jak wróciłem do pokoju, już cię nie było.

  Och, więc o to chodziło, zrozumiał Eijiro, a wtedy zrobiło mu się głupio. Więc nie odzywali się do siebie przez cały dzień z powodu głupio nieporozumienia. Czemu go to nie dziwiło...

  — Wczoraj, ja... um... — zaczął Katsuki, rozglądając się nerwowo na boki, ale Eijiro przerwał mu szybko:

  — Nie ma o czym mówić.

  I naprawdę nie było. Po usłyszeniu takiej informacji naturalnie Katsuki był wytrącony z równowagi. Eijiro też, i dlatego właśnie tak źle to przyjął.

  To po prostu zwykłe nieporozumienie.
 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro