1 ☀️ ponowne spotkanie
Eijiro był podekscytowany. Minęły dokładnie dwa dni odkąd pożegnał się z Katsukim i pojechał do rodziny, a teraz, stojąc przed wejściem do akademika klasy 1A późnym popołudniem ostatniego dnia przerwy zimowej, wizja ponownego spotkania z nim była całkiem realna, klarowna i niesamowicie ekscytująca, bo... bo Katsuki był jego chłopakiem.
Na samą myśl o tym serce Eijiro załomotało jeszcze szybciej, dlatego może nieco zbyt energicznie ruszył przed siebie, ciągnąc za sobą niesamowicie męską walizkę na kółkach, która postukiwała nieco zbyt głośno, ale kto by się przejmował? To dla walizek cecha chyba dość powszechna.
Do pokoju wspólnego wszedł cały w skowronkach, od razu rozglądając się za tą jedną, wyjątkową osobą. Serce biło mu tak szybko, a ręce lekko się pociły, ale towarzyszące mu zdenerwowanie nie było niczym złym. Uwielbiał to uczucie, motyle w brzuchu, czystą radość.
— Zgadnij kto! — usłyszał nagle za sobą czyjś wesoły głos i choć na usta cisnęło mu się: ,,Katsuki", dobrze wiedział, że to nie kto inny, jak Kaminari, który mało subtelnie zakrył mu oczy dłońmi, przy czym nie omieszkał się wsadzić mu palca w oko.
Eijiro syknął cicho, łapiąc przyjaciela za nadgarstki i odsuwając je od twarzy.
— Hej, Kaminari.
— Oho, widzicie, jak się uśmiecha?! Pewnie coś dobrego przydarzyło ci się w ferie, co, Kirishima? — krzyknął chłopak głośno, wpychając Eijiro łokieć pod żebro, czym zwrócił na nich uwagę obecnych w pokoju Todorokiego i Sero.
— Mhm, Bakugo też na nikogo nie warczał, gdy tu wszedł. I nawet się rozglądał, jakby kogoś... szukał — dodał z pewnym siebie uśmieszkiem Sero, odwracając się w ich stronę i opierając łokcie na oparciu kanapy.
— On... jest już na górze? — zapytał Eijiro, starając się nieco powściągnąć entuzjazm. Nie chciał dawać im tej satysfakcji, bo nabijanie się z całej sytuacji, której przecież i tak nie znali w całości, wyraźnie chcieli ciągnąć jeszcze przez wiele tygodni.
Mina nieco mu zrzedła.
— Aha! Ten tylko o jednym! — krzyknął triumfalnie Kaminari, poprawiając związane w małą kitkę na czubku głowy włosy. Jego złote oczy zdawały się błyszczeć od rozbawienia, a może to tylko uśmiech tak go rozpromieniał?
— Przestań, ja...
— No wiesz, to nic dziwnego że chce spędzić czas ze swoim chłopakiem...
— Nie jestem jego chłopakiem! — krzyknął Eijiro, nieco panikując. Miał przecież powiedzieć im prawdę. Tak postanowił, tyle że... śmiali się. Śmiali się teraz, więc co by było, gdyby naprawdę się dowiedzieli? Nic, znaczy, na pewno by ich wsparli, ale...
Na litość boską, przecież tak zarzekał się, że nie jest gejem! Wyjdzie na skończonego hipokrytę! A jeśli jednak ktoś będzie się śmiał? Przecież Katsuki go zabije! No i...!
— Nie jest? — zdziwił się z kolei Todoroki, co wprawiło Eijiro w jeszcze większe osłupienie. Przecież on wiedział! Podczas ich spotkania w kinie usłyszał o tym przynajmniej cztery razy, przecież...! — Myślałem, że już ruszyliście...
— Nie! Znaczy... lepiej nie wspominajcie o tym przy nim, bo on... — Wpadł jak śliwka w kompot, prawda? A teraz może być tylko gorzej. Jeśli Katsuki komuś powie, kłamstwo wyjdzie na jaw... — I nie rozpowiadajcie tego, proszę — dodał Eijiro, przełykając ślinę. — Nikomu.
— Nawet Shinso?! — oburzył się Kaminari, a gdy chłopak skinął głową, fuknął obrażony.
— A co z Ashido? Ona chyba powinna... — zaczął Sero, zaraz jednak urywając, gdy zobaczył minę przyjaciela. — No co?
— Zwłaszcza nie jej. Nie da mi żyć!
— No nie wiem, trochę tak głupio ukrywać coś przed nią...
— Sero, no! Proszę!
— Dobra, rany! — mruknął chłopak, unosząc ręce nad głowę w obronnym geście. — Skoro tak ci zależy...
— Udawanie geja ci się znudziło? — prychnął Kaminari, po czym płynnie zaczął naśladować Sero, gdy Eijiro i jemu posłał mordercze spojrzenie. — No dobra, dobra, przestaję!
— Też nic nie powiem — obiecał Todoroki, zapewne nie domyślając się, że akurat jego potwierdzenia Eijiro nie potrzebował. On plotkarzem? To musiałoby nieźle wyglądać.
— Idę do pokoju — oznajmił głośno, łapiąc za uchwyt niesamowicie męskiej walizki i dumnie ciągnąc ją przez pokój. Gdy znalazł się już po drugiej stronie, usłyszał ciche: ,,Obraził się, prawda?", na co nieco urażony poczuł się zobowiązany odkrzyknąć: — Nie obraziłem!
Znalazłszy się na swoim piętrze, natychmiast skierował kroki nie do swojego pokoju, a do tego Katsukiego, bo podczas tej minuty zdążył znowu się stęsknić i podekscytować, i...
O kurczę, jak mu powiedzieć, że teraz powinni trzymać swój związek w tajemnicy?
Zamarł z ręką uniesioną przed drzwiami, nieco blednąc. A jeśli Katsuki pomyśli, że Eijiro się go wstydzi? Jeśli z nim zerwie? To by było okropne, pierwsza taka relacja zakończona po dosłownie dniu spędzonym razem... jak beznadziejnym chłopakiem trzeba być?!
Och, no tak. Eijiro.
Może najpierw odłożę walizkę, przyszła usłużna myśl, której chłopak bez większego oporu się poddał. Przecież to nie tak, że dodatkowe dwie minuty rozłąki mogą im jakoś zaszkodzić. Nie był tchórzem, po prostu... musiał to przemyśleć.
Boże, kogo on oszukiwał.
Zawrócił w pół kroku, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że skoro już zdobył się na to poświęcenie i otworzył drzwi do swojego pokoju, walizkę wypadałoby odłożyć, choćby po to, żeby móc mieć puste ręce. Co powinien zrobić, gdy zobaczy Katsukiego? Przytulić go? Jak to będzie całować się znowu?
Właściwie to aż wstyd było mu to przyznać przed samym sobą, ale Eijiro oglądał filmiki instruktażowe i... był jeszcze bardziej przerażony niż wcześniej. Teraz pocałunek był dla niego trochę równoznaczny ze sprawdzianem, a przecież nie powinien być! Nie tak to działało!
— To tylko Katsuki — mruknął do siebie pod nosem na pocieszenie, wychodząc z pokoju i aż z przesadą starannością i namaszczeniem zamykając drzwi. Gwałtownym zrywem dopadł do tych drugich i głośno załomotał we framugę, bo przez rozpęd w drzwi nie trafił.
To był aż Katsuki. Eijiro wyobrażał to sobie wiele razy, tak wiele, że zdenerwowanie wzrosło w nim do ogromnych rozmiarów, a teraz... teraz nagle był tylko szczęśliwy. Uśmiechnął się szeroko, patrząc na swojego chłopaka, który stał teraz w progu pokoju, patrząc mu prosto w oczy.
— Wchodź — rzucił w końcu, łapiąc go za nadgarstek, choć Eijiro był pewny, że zauważył zawahanie.
Do etapu trzymania się za ręce też dojdą. Mogli robić tyle różnych rzeczy, o których żaden z nich nigdy wcześniej by nie pomyślał!
— Czekałeś na mnie? — rzucił niewinnie Eijiro, siadając na łóżku Katsukiego i niedbale opierając się plecami o ścianę. Ogarnął wzrokiem pomieszczenie – tu było zdecydowanie mniej All Mighta, nic dziwnego, że tak się zdziwił na widok pokoju swojego chłopaka, gdy zobaczył go pierwszy raz w ferie.
To zdarzyło się dwa tygodnie temu, a miał wrażenie, jak by było tak dawno...
— W twoich snach — prychnął Katsuki, siadając obok, choć miał w zwyczaju przysuwać sobie obrotowe krzesło. To kolejna rzecz, która się zmieniła. Teraz i w ten sposób byli bliżej.
Przez chwilę milczeli, tylko patrząc sobie w oczy, Eijiro z lekkim, nieco niepewnym uśmiechem, nim wyznał wreszcie:
— No fakt, nie mogłem się doczekać. — I to ostatecznie przełamało barierę między nimi, a gdy twarz Katsukiego rozjaśnił mały, ale jak na niego naprawdę szeroki uśmiech, Eijiro skojarzył się on z przychodzącą po zimie wiosną i towarzyszącym jej rozkosznym cieple.
— Co robiłeś w ferie? — zapytał jeszcze szczerze zaciekawiony, oczywiście spodziewając się wymownego wywrócenia oczami.
— Nie specjalnego, tylko byłem zmuszony przebywać z takim jednym debilem.
— I przez debila masz na myśli swojego wujka, tak?
Kaszlnięcie było marną próbą zamaskowania śmiechu, a uśmiech Eijiro jeszcze się powiększył.
— Nieważne. Nic ciekawego, dalej łaziliśmy po górach.
— Rozumiem. Nudziło ci się beze mnie.
— Naprawdę? Było tak cicho, spokojnie... Żadnych wrzasków...
— To twoja mama wyjechała?
Tym razem Katsuki już naprawdę parsknął śmiechem, patrząc na chłopaka z lekkim niedowierzaniem.
— Co w ciebie wstąpiło?
Próbuję utrzymać cię w dobrym nastroju, przyznał w myślach Eijiro, znów przypominając sobie o swojej niefortunnej wpadce.
— Po prostu nie mogę się doczekać pierwszej kartkówki z matmy — powiedział zamiast tego z przesadnym wręcz sarkazmem, na co Katsuki znów lekko się uśmiechnął, wywracając oczami.
— Czemu mnie to nie dziwi?
— Patrzyłeś w ogóle do podręcznika? To jakiś kosmos. Sam przez to nie przebrnę.
Katsuki prychnął, prawdopodobnie specjalnie przesuwając się nieco bliżej.
— I oczywiście beze mnie nie dasz sobie rady?
— A masz jeszcze wątpliwości?
Eijiro już poprzednim razem przekonał się, że chwila przed pocałunkiem jest magiczna, ale teraz, gdy nie był tak spięty, odczuł to jeszcze wyraźniej. Dreszcz przebiegł przez całe jego ciało, motylki w brzuchu chyba zaczęły tańczyć tango, a serce wybijało nierówny, ale dziwnie melodyjny rytm. To była bańka, z której nigdy nie chciał wyjść, a przynajmniej tak mu się wydawało do momentu, gdy spojrzał Katsukiemu w oczy, a potem ich usta się zetknęły. Wtedy już zapomniał o motylkach, które zostawiły po sobie tylko ciepło i rosnącą ekscytację.
To dopiero mogłoby trwać wiecznie.
Dopiero po pewnym czasie odsunęli się od siebie z tym samym błyskiem w oku i rumieńcami na policzkach. Katsuki już po kilku sekundach widocznie chciał kontynuować, ale tym razem Eijiro, choć z ciężkim sercem, wystawił rękę przed siebie, nie przewidując tego, że przez to jego chłopak z impetem uderzy w nią twarzą.
— Co ty odwalasz? — fuknął ten z niezadowoleniem, łapiąc jego rękę za nadgarstek i opuszczając ją na pościel.
Eijiro nigdy nie lubił owijania w bawełnę i z zaczerpniętego z filmów doświadczenia wiedział, że zdania typu: ,,Musimy porozmawiać" są absolutnie najgorsze. Nie chciał tego robić Katsukiemu, a że nie miał pojęcia, jak inaczej zacząć, wydusił prosto z mostu:
— Musimy udawać, że nie jesteśmy parą.
Mina jego chłopaka uświadomiła mu, że popełnił błąd.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro