12 ☀️ problemy Bakugo
Zasłony zostały brutalnie rozsunięte, a gdy światło wpadło do pokoju, rażąc go w oczy, Bakugo natychmiast się skrzywił. Znów budził się sam, w złym humorze i morderczymi intencjami.
Oczywiście, że jego rodzina musiała coś zepsuć. Zawsze wszystko psuła. Pierdoleni Ren, Eijiro i te ich codzienne rozmowy. O czym tak plotkowali? Czemu tego czasu Kirishima nie mógł spędzić w jakiś bardziej pożyteczny sposób, na przykład... rozmawiając z nim, Katsukim, jego chłopakiem, albo, dajmy na to, całując się?
Pukanie do drzwi wyrwało go z ponurych rozmyślań.
— Właź — burknął, trafnie przewidując, że to Eijiro z przepraszającym uśmiechem na twarzy i wytłumaczeniem zawisłym między nimi w nieco ciężkiej atmosferze.
— Kats, słuchaj... Chyba musimy o tym trochę... pogadać? O Renie w sensie — wydusił w końcu, a Katsuki, który nie tego się spodziewał, zmarszczył brwi.
Akurat na rozmowę o Renie miał ochotę najmniej.
— A musimy?
— Też nie chcę — przyznał Eijiro, zamykając za sobą drzwi i bez pytania siadając na łóżku Katsukiego. — Ale chyba jeśli tego nie zrobimy, nie przestaniemy się kłócić. A tego nie chcę jeszcze bardziej.
Katsuki westchnął ciężko, opierając się o ścianę z założonymi na piersi rękami. Być może ta postawa wydawała się być lekceważąca, ale Eijiro najwyraźniej nie przeszkadzała. Przeczesał opuszczone teraz włosy palcami i wreszcie podniósł wzrok, patrząc Katsukiemu w oczy.
— Więc... dlaczego właściwie tak nie lubisz Rena?
To w oczywisty sposób głupie pytanie znów nieco wybiło Katsukiego z rytmu.
— Wkurwia mnie.
— No mnie też, wiadomo. To jego hobby — stwierdził lekceważąco Eijiro. — Chodziło mi o coś innego. Nie wiem, jesteś zazdrosny?
Nie powinien był tego mówić, bo tak, ostatnimi czasy Katsuki zaczynał być. Co prawda wciąż spędzał ze swoim chłopakiem prawie każdą sekundę, ale sama świadomość, że między jedną czy drugą taką sekundą wpycha się jego kuzyn, nie dawała mu spokoju ani na chwilę. Co w nim takiego było?! Przecież był tylko zadufanym w sobie dupkiem! Dlaczego Eijiro w ogóle chciał się zaprzyjaźnić z kimś takim, a teraz faktycznie to zrobił?!
— O niego? Chyba śnisz — prychnął głośno, a Eijiro pokiwał głową, najwyraźniej nie zdając sobie sprawy z oczywistego kłamstwa Katsukiego.
— No właśnie tak myślałem, więc jaki masz problem, hm?
Cisza.
— Katsuki...
— Po prostu mnie wkurwia, no! To tak, jakby chciał mnie pobić na każdym kroku! Oceny, treningi, UA, a teraz nawet ty! — wydusił z siebie w końcu Bakugo, a brwi Eijiro niemalże poszybowały pod sufit.
— W jakim sensie chce cię pobić we mnie? To nie ma sensu.
— Śmieszny żart — burknął kąśliwie Katsuki, ale Eijiro wyglądał na szczerze skonsternowanego.
— Ee...
— Każesz mi to tłumaczyć??? — Jego złość przeobraziła się w niedowierzanie i dopiero wtedy, gdy zobaczył ten durny uśmiech, przypominał sobie, jakim idiotą potrafił być Eijiro.
Chcąc nie chcąc, natychmiast się rozpogodził i podszedł do swojego chłopaka, popychając go na poduszki, siadając obok niego i z całej siły ściskając mu policzki.
— Aua.
— Wyglądasz jak debil. Jesteś debilem.
— Dziełkuje — sarknął Eijiro, najwyraźniej nawet nie starając się mówić wyraźnie do momentu, gdy Katsuki wreszcie go puścił. Wtedy też z lekko obrażoną miną zaczął rozmasowywać sobie policzki. — Nie musiałeś tak mocno.
— Och, bo ty jesteś taki delikatny, zapomniałem. — Katsuki wywrócił oczami, momentalnie przypominając sobie, jak potwornie kozacko wygląda Eijiro w swojej najsilniejszej formie, Unbreakable. Tak... mocarnie.
— A cicho tam — prychnął Eijiro, sięgając po poduszkę, żeby nią w niego rzucić, ale Katsuki sprytnie uchylił się tuż przed zderzeniem.
— Lepiej nie potrafisz?
— Ha. Nie wiesz, na co się piszesz.
Ich wcześniejsza rozmowa najwyraźniej całkiem odeszła w zapomnienie. A przynajmniej obaj udawali, że tak było.
☀️
W ciągu dnia na szczęście nie kłócili się już ani razu, zresztą nawet nie mieli ku temu okazji - Ren nie dzwonił, co... nieco niepokoiło Eijiro. Jasne, nie musieli rozmawiać codziennie, ale ostatnio to robili, więc może coś się stało?
Nie, na pewno nie. Gorszym problemem była teraz Ashido, która na pierwszej, a potem drugiej i trzeciej przerwie przygnębiona nie odezwała się do nikogo ani słowem. Eijiro rozumiał, że być może nieco przesadzili z reakcją, ale w tamtym momencie naprawdę był na nią zły... W pewnym sensie cieszył się nawet z tego, że wtedy on i Katsuki się kłócili, a nie, na przykład, całowali. To by było okropne, gdyby ktoś dowiedział się w tak głupi sposób...
— Hej — rzucił do dziewczyny, przysiadając na skraju jej ławki. Smętnie zerknęła na niego spod swojej różowej, nieokiełznanej czupryny, a potem uśmiechnęła się słabo.
— Wybacz za wczorajsze, faktycznie mnie poniosło... — powiedziała od razu, a on, choć nie spodziewał się tak szybkiego przejścia na temat, natychmiast pokręcił głową.
— Trochę tak, ale też zareagowaliśmy zbyt ostro. Byliśmy po... małej kłótni, więc wiesz...
Skinęła tylko głową, co nieco go zaskoczyło.
— Nie zapytasz, o co?
— A powinnam?
— Ee...?
— W sensie — westchnęła cicho — ostatnio za bardzo wtrącam się w wasze sprawy, więc... jeśli nie chcesz mówić, nie będę naciskać.
O.
— Um, no... super. — Od powoli coraz bardziej niezręcznej rozmowy uratował go dzwonek. Czuł się nieco winny. Czy jakimś cudem nie potraktował jej po niemęsku? W końcu wyglądała na bardzo zranioną...
— Usiądźcie — poprosił pan Aizawa, jak zwykle punktualnie wchodząc do klasy, a wtedy Eijiro zmusił się do zwrócenia na niego spojrzenia.
Pomyśli o tym później.
☀️
— Dobranoc, Kats — wymruczał wieczorem Eijiro do ucha swojego chłopaka, który w odpowiedzi ospale zaczął się od niego odganiać jak od natrętnej muchy.
— Daj spać — mruknął tylko, między innymi dlatego, że on sam położył się dużo wcześniej, podczas gdy Eijiro przez dwie godziny (jakże produktywnie) przeglądał memy na telefonie.
— Tobie też słodkich snów — sarknął Eijiro, cmokając go w policzek, czym zasłużył sobie na trzepnięcie w głowę i cichą obelgę, której jednak nie dosłyszał.
Położył się obok, po czym od razu zamknął oczy, starając się jak najszybciej zasnąć... Co oczywiście nie było mu dane, bo w towarzyszącej półmrokowi nocy ciszy wybrzmiała cicha melodia zwiastująca nadchodzące połączenie telefoniczne.
— Zajebię — warknął Katsuki, zasłaniając poduszką uszy i obracając się w stronę ściany. — Rozłącz się.
Eijiro jednak sięgnął po telefon, a gdy zobaczył, kto dzwoni, natychmiast zmarszczył brwi.
— Nie mogę, to Ren.
— Kurwa serio...
— No idę, już, wracaj do spania — mruknął Eijiro, a choć Katsuki jeszcze burczał coś pod nosem, był najwyraźniej zbyt zmęczony, by dalej opanować.
Odebrał więc, wychodząc z pokoju i starając się szybko i bezszelestnie przejść do drugiego.
— Halo? — rzucił, gdy już upewnił się, że drzwi zostały szczelnie zamknięte.
Odpowiedziała mu cisza.
— Ren?
— Jestem. — Ale chłopak mówił bardzo cicho, a głos nieco mu drżał. Poza tym jednym słowem nie powiedział nic więcej.
Eijiro zaczynał się naprawdę martwić.
— Coś się stało? — Miał w głowie miliony scenariuszy, które przelatywały mu w głowie podczas kolejnego okresu ciszy. Może ojciec znowu z nim trenował? Coś stało się z dzieckiem matki? Ich gosposia odeszła z pracy? Dostał gorszą ocenę w szkole i ojciec się na nim wyżywał? Może jednak Ren odważył się, postawił mu, a potem wszystko poszło nie tak...?
Albo...
— Babcię zawieźli do szpitala.
I Eijiro usłyszał, jak zazwyczaj tak butny i pewny siebie głos Rena się łamie, a wtedy zrozumiał, że ze wszystkich możliwych wiadomości, ta była zdecydowanie najgorsza.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro