9
Rozdział nie jest sprawdzony, więc może zawierać błędy.
Kiedy tylko wszedł do środka uderzył go zapach papierosów przez co lekko się skrzywił. Nie spodziewał się również aż tylu ludzi, ale skoro Zayn mieszkał w takiej części miasta i był bogaty logicznym było, że jest popularny.
-Musimy dostać się do kuchni.- Louis praktycznie krzyczał do jego ucha a i tak ledwo to słyszał, pokiwał jednak głową mając nadzieje, że ten zrozumie przekaz i poprowadzi go do odpowiedniego pomieszczenia. Szatyn miał jednak inne plany i ułożył swoją dłoń w dole pleców młodszego po czym przyciągnął go do swojego boku, tłumacząc się tym, że nie chciał go zgubić w tłumie pijanych debili.
Kiedy w końcu dotarli do celu po pokonaniu krótkiej trasy, która o dziwo obyła się bez żadnych wypadków, nie zastali w pomieszczeniu prawie nikogo oprócz dwóch mężczyzn, którzy o czymś dyskutowali. Było to jedno ze spokojniejszych i cichszych miejsc mimo iż nie było aż tak oddalone od szalejącego na prowizorycznym parkiecie tłumu.
Tomlinson odstawił szybko butelki z piwem na najbliższy blat po czym poszedł przywitać się z pozostałymi osobami. Harry stał przy drzwiach nerwowo bawiąc się swoimi sygnetami do momentu kiedy starszy zawołał jego imię. Niepewnie podszedł do trzech mężczyzn uśmiechając się niepewnie.
-A to jest właśnie Harry- Przedstawił go starszy.
-Cześć jestem Zayn.- Malik wyciągnął swoją dłoń w jego stronę, którą po chwili młodszy uścisnął.- A to Niall.- Wskazał ręką na blondyna, który stał obok niego.
-Chodź tu śliczny chłopcze!- Horan rzucił się na jego szyję mocno go obejmując.- Dlaczego nie mówiłeś, że jest taki piękny?!- Spojrzał na Louisa jakby ten miał co najmniej trzy głowy. - Znajdziemy ci zaraz jakiegoś kawalera albo piękną damę, jeśli lubisz waginy.- Puścił mu oczko cofając się na bezpieczną odległość.
-Może najpierw się napijmy?- Zaproponował Styles w nagłym przypływie odwagi. Nie chciał, żeby blondyn kogokolwiek mu znalazł, ponieważ soje oko miał już zawieszone na pewnej osobie. Miał nadzieję, że dzisiejsza impreza wszystko zmieni i pod wpływem alkoholu będzie bardziej odważny, żeby wszystko mu wyznać a może nawet i coś zainicjować?
Louis z kolei skrzywił się na jego słowa, picie z Niallem nigdy nie kończyło się dobrze. Mentalnie już się szykował na to, że będzie musiał niańczyć najebanego Harry'ego a Zayn będzie musiał męczyć się z Horanem. Wyszedł z kuchni wraz z Malikiem nie chcąc patrzeć na tę porażkę. Później najwyżej jakoś znajdzie swojego współlokatora. Obecnie jego planem był pewien przystojny, wysoki blondyn.
-Zostaniemy najlepszymi przyjaciółmi!- Niebieskooki pisnął głośno ciągnąc go za ramię do wyłożonych na blacie butelek z alkoholem i stojących obok czerwonych kubeczków. Nalał do dwóch sporą ilość wódki.
-A gdzie jakiś sok?- Zapytał brunet kiedy niższy chłopak podał mu kubek.
-Ah moje drogie dziecko, tego co dobre się nie popija.- Uśmiechnął się szeroko odliczając do trzech i wypijając zawartość plastiku na raz. Zielonooki momentalnie skrzywił się wiedząc, że nie spełni jednego punktu ze swojej listy rzeczy, których nie powinien robić. Ale pieprzyć to, miał tylko jedno życie i nie miał zamiaru go marnować, musiał w końcu otworzyć się na nowe doznania.
-Wypijesz to w końcu? Bo ja już z następnym czekam.- Słysząc to natychmiast opróżnił swój kubeczek odstawiając go na blat by blondyn nalał mu następną porcję.- Później pijemy bimber kochany, więc przygotuj swój żołądek.- Wykrzyczał mu do ucha kiedy wypili kolejne shoty. To zdecydowanie będzie ciekawa noc.
Kiedy obaj byli wystarczająco wstawieni ruszyli na parkiet. I właśnie wtedy tańcząc do piosenki Davida Guetty i Nicki Minaj poczuł się naprawdę szczęśliwy. Blondyn był idealnym kompanem imprezowym. Tańczyli dopóki nie zaczęło brakować im tchu i nie stwierdzili, że to czas się przewietrzyć. Wyszli więc na ogromny taras gdzie kilka osób siedziało w kółku i paliło zioło. Wśród tych osób znajdował się również Louis.
- Niall, trochę kręci mi się w głowie.- Wyznał Harry potykając się lekko o swoje nogi i chichocząc z zaistniałej sytuacji.
-Oj Harry, masz bardzoo słabą głowę jeśli chodzi o alkohol.- Zaśmiał się irlandczyk.
-Wracajmy do środka to pokażę ci kto tutaj ma słabą głowę.
-Jestem irlandczykiem, mnie nie przepijesz młody Haroldzie. Ale i tak przyjmę twoje wyzwanie, bo chce zobaczyć cię totalnie schlanego.- Zaśmiał się i złapał go za rękę by przeprowadzić go przez dziki tłum do kuchni.
Po dwudziestu minutach brunet zaczął żałować swojej decyzji, nigdy wcześniej nie czuł się tak pijany jak w tamtym momencie, wszystko wirowało mu przed oczami i czuł, że powoli traci kontrolę nad swoim ciałem.
-Nie czuje się najlepiej.- Wyznał czując jak drętwieje mu język.
-O kurwa, tylko nie mów, że będziesz rzygał. Chodź zabiorę cię do łazienki.- Niebieskooki od razu wyszedł z pijanym kolegą z pomieszczenia ciągnąc go szybko za sobą by ten nie zwymiotował na innych ludzi. Gdzieś po drodze jednak Harry stanął jak wryty patrząc w stronę kanapy. Jego wzrok przyciągnął Louis a raczej jakiś chłopak, który na nim siedział okrakiem, i który pożerał mu twarz. Tomlinson nie wyglądał jednak na niezadowolonego. Nie wiedząc czemu poczuł się okropnie zazdrosny. Louis Tomlinson miał należeć do niego a nie do jakiegoś blond pajaca, który na niego nie zasługiwał. Gdyby tylko nie pił z Horanem może wszystko potoczyłoby się inaczej i to on byłby teraz na miejscu tego frajera?
-Hazz wszystko dobrze? Proszę nie rzygaj na ten dywan, był obrzydliwie drogi i Zayn cię za to zabije.- Jęknął kierując swoje spojrzenie tam gdzie Harry.- Och, już rozumiem. Porozmawiamy o tym jak już dotrzemy do łazienki, dobrze? - Uśmiechnął się słabo, gdy dotarło do niego o co chodzi. Ale Niall już miał idealny plan jak to załatwić.
Gdy w końcu dotarli do łazienki Styles usiadł na zamkniętej toalecie i przetarł rękami swoją twarz. Cały dobry humor go opuścił, gdy tylko zobaczył swojego współlokatora z kimś innym.
-Zrobimy tak.- Odezwał się starszy po kilku sekundach ciszy.- Powiem Tommo, że wymiotowałeś i zaliczyłeś zgon, gdy stąd wyjdę połóż się obok toalety i udawaj nieprzytomnego. Pojedziecie razem do domu i tam zdobędziesz jego serce.- Przytulił go delikatnie wiedząc, że tego potrzebuje.
-Louis, on mi się podoba.- Wyznał niepewnie brunet. Sam do końca nie wiedział co czuł do szatyna, ale zdecydowanie nie była to tylko przyjaźń.
-Dobra, ja idę po Tomlinsona a ty zrób to co ci kazałem. I nie reaguj jak będzie próbował cię obudzić.- Przerwał ich uścisk i wyszedł z pomieszczenia mając nadzieje, że jego jakże sprytny plan wypali.
Kiedy ponownie znalazł się w salonie od razu ruszył w stronę kanap przybierając zmartwiony wyraz twarzy. Luke już nie pożerał twarzy jego przyjaciela zamiast tego siedział obok niego z ręką niebieskookiego na swoim udzie.
-Louis jesteś mi bardzo potrzebny. Chodzi o Harry'ego, on strasznie dużo wymiotował a teraz leży nieprzytomny w łazience Zayna.- Wysapał na jednym wdechu przybierając zmartwiony ton głosu i w głowie dając sobie oscara za swoją zajebistą grę aktorską. Po usłyszeniu tego uśmiech zszedł z ust starszego a ten poderwał się z kanapy stając przez zdenerwowanym irlandczykiem.
-I zostawiłeś go tam samego?- Powiedział przez zaciśnięte zęby mając ochotę uderzyć go w twarz za głupotę. Zaraz jednak oprzytomniał i zaczął biec w kierunku wspomnianego przez blondyna pomieszczenia. Gdy tam dotarł chwycił za klamkę i otworzył gwałtownie drzwi.
Widok jaki tam zastał zdenerwował go jeszcze bardziej. Harry faktycznie leżał nieprzytomny obok toalety, ukucnął obok niego i delikatnie klepnął go w policzek. Oczywiście na jego nieszczęście młodszy nawet nie drgnął.
-Muszę go zabrać do domu.- Powiedział i niewiele myśląc podniósł delikatnie jego ciało. Styles nie był najcięższy, ale do najlżejszych również nie należał. Tuż za nimi szedł Niall, który nie mógł powstrzymać delikatnego uśmiechu. Szedł za nimi aż do momentu kiedy niebieskooki ułożył "nieprzytomnego" bruneta na miejscu pasażera.
-Powodzenia z nim.- Młodszy delikatnie objął niebieskookiego po czym wrócił do środka.
-Za jakie grzechy?- Szatyn spojrzał w niebo żałując, że nie pilnował zielonookiego i pozwolił mu pić z Horanem. Mozolnie wsiadł jednak do samochodu i odjechał z posiadłości Malika. Największym jednak błędem było nie wzięcie numeru od przystojnego chłopaka, który był nim aż za bardzo zainteresowany. Droga minęła mu całkiem szybko i obyło się bez nagłego zatrzymania w celu zwymiotowania, ponieważ zielonooki był nadal nieprzytomny.
Gdy w końcu dotarli pod swój dom Tomlinson zgasił silnik i mentalnie przygotowywał się na wniesienie swojego współlokatora do jego pokoju. Nie spodziewał się jednak, że Harry usiądzie na nim okrakiem i zaatakuje jego usta gorącym pocałunkiem. Niewiele myśląc oddał pieszczotę umieszczając swoje dłonie na biodrach młodszego. Brunet oderwał się po kilku chwilach od jego warg, zjeżdżając w dół na jego szyję robiąc tam kilka malinek.
-Jesteś mój.- Wyszeptał patrząc mu przez chwilę w oczy nim znowu połączył ich usta swój język splatając z tym należącym do szatyna.
***
Guess who's back....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro