Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7. Czas

- " Yuuri! Czy ty mnie słuchasz?"

- Co? Jeju, przepraszam cię Pichit. Mógłbyś powtórzyć?

- " Eh. Mówiłem ci, że za niecały miesiąc będę u ciebie."- powiedział a ja jęknąłem. Kompletnie o tym zapomniałem.- " Zapomniałeś?"

- Oczywiście, że nie. Po prostu...

- " Myślałeś o tym jak seksowny jest pan Nikiforov. Wiem, wiem Yuuri, że dawno wpadłeś po uszy, ale naprawdę. Nie każde seksowne zdjęcie tego faceta powinno powodować u ciebie erekcję."- powiedział a ja poczułem jak robi mi się niebezpiecznie gorąco na twarzy. Całe szczęście, że nikogo nie było a było dość wcześnie. Bo dwudziesta pierwsza.

- Pichit! Weź się uspokój. Ja rozumiem, żeś niewyżyty i tak dalej, ale są pewne granice. Poza tym może byś mnie łaskawie oświecił dla ilu osób ma być ta rezerwacja, na jak długo i czy rezerwować lodowisko.- mruknąłem wyciągając spod lady zeszyt z długopisem i czekając aż mi łaskawie odpowie.

- " Aleś ty markotny Yuu. Ale spoko. No więc rezerwacja na dwa tygodnie, wiesz ostatni tydzień marca i pierwszy tydzień kwietnia. Co do lodowiska, to raczej możesz rezerwować i weź się do tego czasu dowiedz jak tam z tobą, ok? Bo musimy znów pojeździć."- na te słowa zacisnąłem zęby by nie okazać bólu. Jednak to nie jego wina. Przecież od tak dawna im mówię iż już wszystko dobrze, że nie ma problemu i jakoś się posklejałem. I uwierzyli, więc nie ma co ich uświadamiać, że to było jedno, wielkie kłamstwo.

- Mhm. Zadzwonię do Zenkiego i się dowiem.- mruknąłem, ciesząc się iż głos mi nie zadrżał.

- " Co do osób, które będą to zarezerwuj dziewięć pokoi."

- A można łaskawie wiedzieć kogo będę gościć?

- " No oczywiście, że mnie. Do tego Sarę, Michela, Otabka, Juriego, JJ-a wraz z narzeczoną, bo jednocześnie chcą znaleźć miejsce na miesiąc miodowy.."

- Pichit, dalej.- przerwałem mu wiedząc czym to się skończy jeśli mu nie przerwę. Ten jęknął z czego się zaśmiałem, zapisując coś w zeszycie.

- " No i jeszcze Chris z Victorem."

- Co?!- krzyknąłem. Victor?! Ale przecież nic mi takiego nie mówił! Poczułem jak moje serce skacze z radości, bo znów będę mógł go zobaczyć! Zerknąłem na zegarek i westchnąłem. Z jednej strony chciałem jeszcze porozmawiać z Pichitem, ale Victor miał dzwonić na Skype'a, więc...

- Pichit, muszę kończyć. Zdzwonimy się jakoś  jutro. Cześć.- i się rozłączyłem a dokładnie sekundę później zadzwonił Victor. Odebrałem i ujrzałem nagiego Victora! Poczułem jak na mojej twarzy pojawiają się rumieńce no i ja też musiałem je zauważyć, bo nie ma jak kamera!

- Victor! Mógłbyś z łaski swojej się ubrać?- spytałem uspokajając swoje serce. Spokojnie kolego, przecież wiele razy widziałeś go nago, do tego na żywo. Ten się zaśmiał, zaczesując włosy do tyłu. Dopiero teraz zauważyłem iż był mokry.- I weź się porządnie wytrzyj bo mi zachorujesz.

- " Martwisz się?"

- Oczywiście, że tak... W końcu jesteś mo..- przerwałem bo nie potrafiłem tego powiedzieć.

- " Twoim? No dalej Yuuriś, nieładnie jest przerywać w połowie."- wymruczał siadając na kanapie, uniósł telefon do góry, ukazując mi siebie całego w samych, czarnych bokserkach! Do tego posłał mi seksowny uśmiech! No cholera by go! Z całej siły spróbowałem, oderwać od niego swój wzrok i chyba niepotrzebnie spojrzałem na swoje spodnie, bo spaliłem jeszcze większego buraka. No naprawdę. Dzieckiem nie jestem by się podniecać na widok w telefonie! Ale jaki to jest widok..

- " Yuuri? Możesz dokończyć?"- spytał znów poprawiając włosy a ja mimowolnie jęknąłem. Całe szczęście, że tego nie usłyszy.

- Noo... No jesteś moim chłopakiem!- wykrzyczałem na co ten jedynie puścił mi oczko z uwodzicielskim uśmiechem. Ucisk w spodniach przybrał na sile a patrzenie na mokre ciało Nikiforova tego nie ułatwiało.

- " Stanął na baczność." - mruknął po krótkiej ciszy, oblizując seksownie wargi. Na te słowa spłonąłem jeszcze większego buraka. Skąd on to..- " Yuuri, tobie też."- puścił do mnie oczko, chichocząc. Poczułem, że jak za chwilę nie skoczę do zimnej wody to się, kurwa ugotuję.

- Kończę.

- " Czekaj, króliczku! Czemu nie chcesz do mnie przyjechać? Wiesz, wtedy łatwiej by mi było się tobą zająć."

- Zboczeniec. Poza tym wiesz, praca.- westchnąłem lekko załamany.

- " Jakiś debil znów się do ciebie dobija?"- strzał w dziesiątkę mój drogi.

- Tia. I to dalej ta sama osoba. No naprawdę jak można być takim debilem i nie zrozumieć zwykłego słowa " Nie"?

- " Co się stało?"- spytał a ja usłyszałem w jego głosie troskę. Poprawiłem okulary, biorąc telefon i poszedłem sprawdzić cały pensjonat.

- Pojawił się i stwierdził, że jeśli mu nie sprzedam to cała sprawa pójdzie do sądu. Do tego jego koczowanie i zachowanie odstrasza mi klientów... I już kompletnie nie wiem co mogę zrobić.

- " Ech, szkoda że mnie tam nie ma."

- Zgadzam się.- po chwili uświadomiłem sobie co powiedziałem. No cholera! Przecież jestem facetem a nie dziewicą by się rumienić na sam dźwięk głosu swojej miłości!

- " Yuuri.."- usłyszałem pukanie do drzwi. Spojrzałem przepraszająco na Victora.

- Chyba muszę kończyć.  Ale możemy popisać jeśli będziesz chciał.

- " A może nie kończmy? Zobacz, kto ci się dobija, posłucham jak go grzecznie spławiasz i powrócimy do rozmowy. Co ty na to mój króliczku?"

- Skoro ja jestem królikiem to ty niby kim?

- " Wygłodniałym wilkiem mój drogi."- zaśmiałem się, idąc do drzwi.

- Dobra to słuchaj.- mruknąłem po czym otworzyłem drzwi..- Mogę wiedzieć co pan tu robi o tak późnej porze, panie Emerson?

- Jakiej późnej? O tej porze budzi się nocne życie, panie Katsuki.

- Zauważmy, że to nie Stany, gdzie ludzie piją alkohol i chodzą po klubach.- mruknąłem, pokazując mu swoim ciałem iż nie jest tu mile widziany. Poza tym mogłem poczuć od niego alkohol.- Poza tym pijaków tu nie przyjmuję. Tak więc żegnam.- już miałem zamknąć drzwi, gdy wepchnął się do środka na siłę.

-  Sprzedaj się.

- Dziwką nie jestem by się sprzedawać.- warknąłem do niego a ten chwycił mnie za ramię przyciskając do ściany. Syknąłem z bólu jednak nie wypuściłem na szczęście telefonu. Nie będzie sobie gówniarz pozwalał! Do tego w moim domu. Odepchnąłem go od siebie, posłałem mordercze spojrzenie i wywaliłem za drzwi. Zamknąłem je na kluch i niepewnie podniosłem telefon.

- Victor ja... Będę kończyć.

- " Yuuri, zarezerwuj mi proszę lodowisko."- rozszerzyłem oczy.

- Cco? Victor co ty planujesz?- spytałem niepewnie. Ten podniósł się z kanapy i ruszył gdzieś. Jak się później okazało był w swojej sypialni.

- " Za tydzień będę u ciebie."

- Co? Victor weź się uspokój. Spotkamy się za niecałe trzy tygodnie. Pichit powiedział.- powiedziałem nim zdążył coś powiedzieć.- Dlatego na serio poczekaj z tym przyjazdem i skup się na treningach.- ziewnąłem.

- " Śpiący?"

- Trochę, ale nie na tyle by iść spać.- mruknąłem kierując się na piętro, do swojego pokoju.

***

- Mogę wiedzieć co ty tu znowu robisz?- warknąłem na widok uśmiechniętego Arthura. Czy nie wystarczyło mu to co powiedział tydzień temu? Do tego teraz na prawdę nie mam czasu na jego zabawy. Spojrzałem na zegarek. Za dwadzieścia minut powinni pojawić się goście, a nie chce się przed nimi kłócić.

- Zapomniałeś? Powiedziałem, że mi się nie odmawia.

- A ile razy ja mam ci mówić, że tego nie dostaniesz? Poza tym wyraziłem się jasno. To miejsce zostanie tylko moja rodzina i tylko oni. Nikt obcy nie ma do niego prawa. Zrozumiałeś?- spojrzałem na niego znad okularów. Nagle drzwi się otworzyły a my spojrzeliśmy w tamtą stronę. No cholera, za wcześnie!

- Yuuri!- krzyknął uradowany Pichit, jednak się uspokoił i ucichł gdy zobaczył, że z kimś rozmawiam.

- W takim razie będziesz mój.- powiedział na tyle głośno by go wszyscy w holu usłyszeli. Prychnąłem, zakładając dłonie na piersiach.

- Chyba w snach smarkaczu. A teraz grzecznie proszę o opuszczenie mojego lokalu inaczej będę zmuszony zadzwonić po policję panie Emerson.- po czym się od niego odsunąłem a ten coś mruknął pod nosem jednak wyszedł.

- Przepraszam, za całą tę szopkę.

- Yuuri.. e trzymaj.- powiedziała Sara podając mi chusteczkę, którą niepewnie przyjąłem i wytarłem nos. Po chwili ją odsunąłem i ujrzałem na niej czerwone plamy krwi.

- Przepraszam za to. Zapraszam za mną. Pokaże wasze pokoje.

***

Dochodziła prawie północ gdy ktoś wszedł do mojego pokoju. Sięgnąłem po okulary by spojrzeć na intruza, którym okazał się...

- Victor? Co ty tu robisz?

- No wiesz co? Nawet do swojego chłopaka nie można przyjść?- spytał i cmoknął mnie w usta.

- Nnie no można.. Ale jest dość późno.

- Tym bardziej.- położył się koło mnie na łóżku.- To ten debil?- spytał po krótkiej chwili a ja jedynie przytaknąłem.

- Nic do niego nie dociera. A mnie kończy się już do niego cierpliwość.

- Yuuri, może chcesz zmienić pracę?

- Co?- spojrzałem na niego. Ten posłał mi uśmiech.

- Bo wiesz, aktualnie szukam nowego trenera, bo jednak Yakov niezbyt potrafi mnie ostatnio zmotywować..

- Zaraz. Victor o czym ty pieprzysz?- przerwałem mu.

- Chce byś został moim trenerem Yuuri.

Od autorki: Witam! Jak powiedziałam, po weekendzie dam rozdział i go daję. Jakoś tak czuję, że do dwudziestego rozdziału chyba ta historia nie dojdzie... No ale będzie się działo.

Ps. Mam do was pytanko. Czy chcielibyście one-shota oczywiście Victuuri w klimacie karnawałowym?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro