Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Im więcej tym lepiej

Tego wieczoru siedzieliśmy w moim pokoju do ranka. Rozmawialiśmy, poznawaliśmy i śmialiśmy się. Nigdy bym nie pomyślała, że mogę zaprzyjaźnić się z postaciami z Creepypast! Marta z samego rana zadzwoniła do swojego taty czy może zostać u mnie na ten tydzień. Zgodził się, co nie było niczym dziwnym. Jej tata mnie uwielbiał. Zastanawiacie się pewnie czemu jej mama tego nie robi? Otóż mama Marty zmarła przy porodzie, ale to nie jest teraz ważne. Skakałyśmy jak głupie po moim łóżku. Reszta tego tygodnia minęła nam w miłej atmosferze.

Była środa, kiedy robiąc z Tobiaszem (xD) gofry na obiad usłyszeliśmy hałasy z mojego pokoju. Szybko wbiegłam po schodach przepychając się z Toby'm. Chwilę później byliśmy w drzwiach mojego pokoju i niby wszystko byłoby normalnie, gdyby nie niska, blondwłosa osóbka w zielonym stroju siedząca na moim biurku i gadająca z Martą, Hoody'm i Masky'm.

- O Zosia! - zawołał Hoody - To jest - nie dane było mu skończyć, gdyż skrzacik zeskoczył z biurka i staną przede mną.

- Jestem Ben Drowned. Miło mi - uśmiechną się przekrzywiając głowę.

- Zosia jestem - odwzajemniłam uśmiech. Siedzieliśmy jeszcze z dziesięć minut rozmawiając, kiedy Ben zapytał:

- Czemu tu śmierdzi spalenizną?

Przez kilka chwil wszystcy zastanawialiśmy się co się dzieje, aż Toby i Marta wrzasnęli równocześnie:

- GOOOFRYYY!! - i zbiegli na dół. My pobiegliśmy za nimi. Gdy znaleźliśmy się w kuchni zobaczyliśmy ich ubranych na czarno.

- Co? Jak wy? Przecież nie mieliście na sobie czarnych ubrań! 0_o - wykrzyknęłam mocno zdziwiona.

- Tajemnica - odparła Marta - A tak naprawdę to ni chuja nie wiem jak to się stało xD

- A teraz idziemy pochować gofry - szlochnął (A.N. tylko osoby wtajemniczone skumają xD) Toby i wraz z dziewczyną wyszli z goframi na rękach.

- Wytłumaczy mi ktoś co tu się stało? - zapytał Ben.

- Dobre pytanie Utopiony, bardzo dobre - powiedział Hoody.

- Ha ha ha. Nie śmieszne! - wykrzyknął blondynek - Ja też kiedyś będę naśmiewał się z twojej śmierci!

- Nie doczekasz się - odparłam - Ale jak to się stanie to się do ciebie przyłączę!

- A ja co? Pies? ;-; - zapytał Masky.

- Pewnie, że nie! Ty jesteś żółwiem! XD

- A ty gołembiem! >.<

- Właśnie przypomniały mi się słowa mojego taty - powiedziała Marta, magicznie pojawiając się obok mnie - "Bądź jak Zosia, sraj na wszystko!"*

Wszyscy zaczęli się śmiać, a ja udając naburmuszoną poszłam do salonu, żeby wyjrzeć przez okno, co nie było mi dane przez czyjeś wejście oknem.

- Waagh!! - wrzasnęłam kiedy jakiś chłopak wpadł na mnie, wybijając mi szybę w oknie (co najdziwniejsze, okno było na piętrze 0_o)

- Zochu żyjesz?! - usłyszałam zmartwiony głos Masky'ego.

- Tak żyję! - czyli jednak ktoś się tu jeszcze o mnie martwi!

- To dobrze, bo nie miałby kto mi sernik robić. - odparł spokojnie Tim

- Noł koment (dop. aut. maj inglisz is wery łel xD) - szybko skierowałam spojrzenie na schodzącego ze mnie chłopaka. Jakie było moje zdziwienie, gdy ujrzałam...

$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$
* w oryginale to mama CzarnyKotek7 tak powiedziała xD
$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$

Dum, dum, duuum!
Jestem okropna, wiem to >:D
Rozdział krótki i do bani, ale WALIĆ BŁĘDY!
Jak myślicie, kto wybił mi szybę (moja szybka ;-;) i zrobił sobie ze mnie poduszkę? To jest pewnie wiadome ale co tam xd
Dobranoc/Dzieńdobry wszystkim ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro