4 - How could you?
- Wielka poszukiwaczka skarbów Lara Croft, musi przechytrzyć króla i znaleźć wejście do tajemnego grobowca! - młodsza wersja mnie się uśmiechnęła
- Lara! Chodź odrabiać matmę! - krzyknął tata
- Sekundę, tato! - ruszyłam w stronę drabinek - Na jej drodze pełno jest dziwnych stworzeń... Ciężko stwierdzić, czy chcą krwii - westchnęłam
Szybko wspiełam się po drabince i zobaczyłam otwarte okno.
- Co wspólnego ma z tym Lara? - spytał tata - Siedzi teraz w pokoju i się uczy - dodał wściekły
- Strażnik króla nie domyśla się, że Croft wejdzie po zamku aby odnaleźć Białą Królową! - stwierdziłam sama do siebie
Wspinałam się powoli, ale ostrożnie. Weszłam po chwili na rynnę która lekko się odchyliła. Bezproblemowo znowu wróciłam na dobrą drogę.
Przykleiłam plecy do kamiennej ściany i powoli stawiałam kroki.
- Dlaczego tak właściwie nadal robię te głupoty? - spytałam sama siebie
Gdy w końcu udało mi się wejść na dach odetchnęłam z ulgą.
- Jest już tuż nad grobowcem, ale niewidzialna struktura blokuje jej przejście... - skupiłam wszystkie myśli na tym aby w tym momencie dobrze postawić stopę
Przeszłam kilka metrów i wreszcie mogłam lekko zsunąć się po szklanym suficie w dół na balkon.
- Cholera! - krzyknęłam gdy zaczęłam się zsuwać
Złapałam się rynny, która po chwili się odczepiła od ściany a ja po chwili puściłam metalową rurę. Złapałam się drewnianej okiennicy która lekko się urwała i wylądowałam dokładnie na tym balkonie na którym planowałam.
- Croft śmieje się z własnej brawury... Muszę być już blisko! - stwierdziłam i odnalazłam właściwe drzwi
- Wow... Nietoperz uwięził Białą Królową na trzydziesty stopień wschodu i dziewięćdziesiąty stopień północy, światłem uwolnisz jej miłość... - westchnęłam i podeszłam do wielkiego globusa - Ciekawe czy Biała Królowa jest samotna - przekręciłam globus o trzydzieści stopni na wschód i o dziewięćdziesiąt na północ
Z antresoli wysunęła się drabina a ja szybko do niej podbiegłam i szybko się wspięłam. Obejrzałam kilka artefaktów których wcześniej nie zdążyłam zobaczyć, a potem rozwinęłam skrzydła nietoperza wiszącego pod sufitem.
Szybko zeszłam na dół i przesunęłam figurki dwóch żołnierzy. Zobaczyłam Białą Królową za drabiną.
- Światłem uwolnisz jej miłość... - powiedziałam
Podeszłam do globusu i przesunęłam na inny kierunek. Drabina się przesunęła a ja wyciągnęłam figurę Białej Królowej.
Po chwili usłyszałam strzał.
- Tato?! - krzyknęłam
Pobiegłam do jego biura i zobaczyłam mojego tatę leżącego na biurku z pistoletem w dłoni. Tylko, skąd go wziął? Nie miał broni, a ja przeszukiwał cały dom kiedyś z ciekawości, sieć byłam pewna że jej nie miał.
- Tato, tato... - łzy same płynęły po polach - Nie zostawiaj mnie, tato proszę... -
Nagle się obudziłam. Gwałtownie podniosłam się z ziemi i zaczęłam głęboko oddychać.
- A tobie co? - usłyszałam Drake'a
- Gówno, coś mi się śniło - odpowiedziałam wstrząśnięta - Gdzie Jonah i Victor? - spytałam
- W dupie - odpowiedział
- Ale ja pytam serio
- No to ci powiedziałem, sam nie wiem, powiedzieli że idą się przejść a my mamy się pogodzić - podniosłam brew
- Prędzej oswoiłabym jednego z Yaaxil niż pogodziła się z tobą - dodałam i podniosłam się do pozycji siedzącej
Ostatnio przestałam żywic taką porządną nienawiść do niego. Był dla mnie neutralny, ale mimo wszystko i tak zachowywałam się tak, jakbym go nienawidziła całym sercem. Tak jakby to on zabił mi ojca.
- Hej, ale powiedz serio, co się stało? - zdziwiłam się, bo od kiedy pamiętam, zawsze był dla mnie okropny i mnie wyzywał albo się ze mnie naśmiewał
- Co ci odbiło, żeby się mnie o takie rzeczy pytać? - spytałam go
- Nic, po prostu widziałem jak bardzo się przestraszyłaś - nawet nie patrzył mi w oczy
- Nic, przypomniało mi się coś - nie chciałam dzielić się z nim takimi informacjami
- Dobra już, nie spinaj się tak, bo ci żyłka pęknie - zachował pokerową twarz
Nic więcej się nie odezwałam, po prostu zjadłam coś, co miało być chyba śniadaniem w wykonaniu Jonaha. Znaczy, uważam że dobrze gotował, i wybaczam mu to że nie zrobił czegoś nie wiadomo jak wybitnego, bo z jedzeniem, które znajduje się tutaj, ciężko cokolwiek tak naprawdę ugotować.
- Kiedy wrócą? - spytałam
- Skąd ja mam to wiedzieć? Powiedzieli że mamy iść do świątyni bez ich - dodał nadal nie patrząc na mnie co było tak naprawdę dla mnie wygodne
- To na co czekasz, zbieraj te swoje cztery litery i idziemy - po raz pierwszy poczułam jak patrzy mi w oczy i było to takie... Dziwnie miłe?
- No to chodź - stwierdził i weszliśmy do świątyni
Szliśmy przed siebie dopóki nie zauważyłam liny tuż przy podłodze.
- Stój - powiedziałam a Drake się posłuchał i stał w miejscu
Przeciełam sznurek a ze ścian wyleciały włócznie. Szybko się pochyliliśmy i przeszliśmy pod nimi. Gdy tylko minęliśmy kilka kolejnych metrów zobaczyłam że będziemy musieli tą część drogi pokonać poprzez wspinaczkę z czekanami.
Rzuciłam w jego stronę parę dodatkowych czekanów, bo zawsze takie nosiłam na wszelki wypadek. Lekko podskoczyłam i wbiłam je w skałę. Po chwili wspinaliśmy się już po ścianie świątyni.
Nie musieliśmy długo tego robić, bo po jakimś czasie znowu natrafiliśmy na normalną powierzchnię. Po raz kolejny przeszliśmy długą drogę i weszliśmy po schodach. Dalej nie było więcej przeszkód więc najzwyczajniej w świecie doaterliamy na sam szczyt świątyni. Na samym środku "balkonu" stał mały, kamienny stół. Na nim leżała metalowa figurka smoka.
Szybko tam podbiegłam i wzięłam ją do rąk.
- Co ty zrobiłaś? Nie nauczyłaś się żeby najpierw myśleć a potem coś robić? - spytał
- No wiesz co panie mądry i przewidujący ty nie lepsze rzeczy robiłeś... - stwierdziłam i podeszłam do krawędzi powierzchni
Zaczepiłam hak liny o krawędź i zaczęłam zjeżdżać po niej. To samo zrobił brunet.
- I co? Coś się stało? - spytałam
- Na razie nie, ale kto wie, co przyniesie przyszłość - odpowiedział
Skierowaliśmy się do obozu a ja postanowiłam dalej czytać dziennik ojca. Pisał tam o złotym całunie Kukulkana jako przeklętym.
Ktokolwiek go na siebie założy będzie nieśmiertelny, ale przyniesie to dla reszty świata serię kataklizmów, tsunami, burzę, trzęsienie ziemi i erupcję wulkanu. Aby zapobiec tym skutkom, należy złożyć w ofierze sam całun a w jego kieszeni schować figurkę smoka która znajduje się w świątyni Ix Chel w Peru.
Ojciec opisał to wszystko w dzienniku a ja nawet tegk nie zdążyłam przeczytać...
Sięgnęłam po figurkę smoka i zaczęłam ją oglądać. Gdy tylko przewróciłam ją na drugą stronę poczułam jak ktoś się na mnie patrzy. No tak, Drake. Nie skomentowałam tego tylko wróciłam do czytania i oglądania figurki aby zrozumieć o co chodziło Majom.
----------------------------
No to jakoś nic się nie działo, widać już to że Lara już zaczyna godzić się z myślą że musi współpracować ze swoim największym wrogiem (czyt. przyszłym mężem)
Może jeszcze uda mi się wyrobić z jeszcze jednym, ale nie jestem pewna bo jestem mega zmęczona
W ogole to w czwartek mamy zastępstwo na biologię z taką beznadziejną nauczycielką jakby masakra😭😭😭
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro