Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

25 - But you tell me everytime

Zobaczyłam jakieś budynki i samochody z logiem Trójcy, więc musieli tu dotrzeć kilka godzin przed nami. Byłam pewna tego, że Vivian wpadła już na jakiś trop jeśli chodzi o całun Kukulkana. Znowu szłam na samym tyle i nikt nie szedł obok mnie. Ta chwilowa samotność bardzo mnie przytłaczała, nawet nie jestem w stanie sama powiedzieć dlaczego tak naprawdę jest. Kiedy stawialiśmy kolejne kroki do przodu czułam, że ten całun musi być tutaj. Przez cały czas trzymałam w kieszeni znalezioną w świątyni z sylwetką Ix Chel figurkę smoka i nie chciałam, żeby moja ostrożność się zmarnowała. Wyjęłam artefakt i zaczęłam obracać go w dłoniach. Była na nim wyryta inskrypcja, którą byłam w stanie rozczytać. W świątyni Ixtab znajdziesz to, czego zacząłeś szukać w Meksykańskim Cozumel.

- Świątynia Ixtab? - spytałam sama siebie

- Coś masz? - usłyszałam pytanie padające z ust Nate'a, który dopiero teraz musiał przypomnieć sobie o tym, że w ogóle istnieję

- Ty naprawdę pamiętasz o tym, że tu jestem? - spytałam

- Znowu robisz problem o to samo, tłumaczyłem ci już, że znaczysz dla mnie więcej, niż Elena - odpowiedział z poirytowaniem

- Masz zamiar okłamywać mnie przez cały ten czas? - wzięłam głęboki wdech

- Nie rozumiem co dokładnie masz na myśli, bo ja cię nie okłamuję, to ty czegoś mi nie mówisz - dodał, ale w jego oczach można było zobaczyć coś, co nie wyglądało, jakby rzeczywiście był ze mną szczery

- Wiesz co? - spojrzałam głęboko w jego oczy - Nie jestem pewna, czy aby na pewno ta relacja ma sens

- Też czasami tak myślę, bo wiecznie musisz się o coś obrażać, albo robić z tego nie wiadomo jak duży problem. Nawet gdy są to rzeczy ważne tyle, co moje tłumaczenia dla ciebie - odwróciłam od niego wzrok - na razie potrzebuję przerwy - dodał

- Chociaż ten jeden raz myślisz nie tylko o sobie, jak miło - nie czekałam dłużej na jego odpowiedź, po prostu przyspieszyłam kroku i po chwili znalazłam się przed wszystkimi

- Lara? - spytał Jonah, który jak zwykle martwił się za dużo

- Co? - odparłam przewracając oczami i głośno wypuszczając powietrze

- Coś się stało? - a żebyś wiedział

Nic nie dodałam tylko ruszyłam dalej. Nie słuchałam komentarzy Jonaha czy Victora, po prostu szłam. Nie chciałam myśleć o tym co się stało. Po kilku minutach szybkiej wędrówki nie wiedziałam, czy ktokolwiek nie stanął, lub nie skręcili gdzieś indziej. Rozejrzałam się dookoła siebie, ale nikogo nie zobaczyłam. Po chwili poczułam przeszywający ból w lewym ramieniu. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam najemników Trójcy celujących prosto na mnie. Jak najszybciej tylko mogłam odskoczyłam na bok i złapałam za łuk. Wychyliłam się i strzeliłam w jednego z nich. Ich opór nie trwał za długo, bo zza nich wyszła sylwetka kobiety... znowu ona.

- Lara Croft... nie wiem czy wiesz, ale nie wypada zabijać czyiś partnerów jak leci... - powiedziała tym cholernie opanowanym i znienawidzonym przeze mnie głosem

- To nie moja wina, że chciał mnie zabić! Oboje jesteście psychiczni! - krzyknęłam

- Powiedz tak jeszcze raz, a skończysz jak ta recepcjonistka w Cozumel - otworzyłam szerzej oczy na jej słowa a ból w lewym ramieniu zaczął się nasilać

- Kobieto, czy ty siebie słyszysz?! - nie odpuszczałam - Nie wiem za kogo się uważacie, ale wiem jedno, nigdy nie znajdziecie tego całunu, to ja jestem osobą, która powinna zostać złożona w ofierze słońcu! - pokręciła tylko głową

- Kochanie... naprawdę niczego się nie nauczyłaś... - uśmiechnęła się - Nie rozumiesz tego, że nigdy nie znajdziesz tego całunu, prawda? - spytała

- Kłamiesz! Znajdę go i ty nie masz tu nic do gadania! - oddychałam coraz głośniej i ciężej

- Nie kłamię, kochanie, po za tym, gdzie zgubiłaś znajomych? - spytała

- Oni... oni są w bezpiecznym miejscu! - zaśmiała się bezgłośnie

- Jeśli myślisz, że bezpiecznym miejscem jest nasza jednostka, to bardzo ci dziękuję, ale za jakiś czas zrobię to, co ty zrobiłaś mi -

- Już ci się nie uda - zdziwiła się

- W jakim sensie? - zaśmiałam się

- On i ja - odparłam - to nieaktualne

- To nie ma znaczenia, skarb- nie dałam jej dokończyć

- Naprawdę? Co nie ma dla ciebie znaczenia? - spytałam - Czy Alexander kiedykolwiek cię zdradził? Właśnie, nie wiesz, co teraz przeżywam... - zacisnęłam usta

- Wiem, że to boli, ale skarbie, jeśli zdradził, to czy jego śmierć cię zaboli? Nie? - spytała

- Przestań! Cholera, po prostu ich wypuść! - krzyknęłam

- Nie stawiaj się, nie zaboli aż tak bardzo

- Czego ty, kurwa, wariatko nie rozumiesz?! - w moich oczach pojawiły się łzy

- Kochanie, wstrzymaj agresję, czy ja chociaż raz podniosłam na ciebie głos? Właśnie, więc nie krzycz - dodała tym samym opanowanym głosem, którego wręcz nienawidziłam

- Albo ich wypuścisz, albo nie skończy się to dla ciebie za dobrze - wysyczałam przez zęby starając się opanować emocje

- Nie wiem, czy wiesz, ale ja tu stawiam granice i grożę ludziom, nie ty, nie twoi przyjaciele, nie nikt inny oprócz mnie i wyznaczonych do tego przeze mnie ludzi, kochanie - dodała a ja odruchowo miałam chęć uderzyć ją z prawego sierpowego, żeby po prostu upadła i już nigdy się nie obudziła

- To teraz wprowadzimy małe zmiany i to ja będę stawiać granicę, bo twoje do jasnej cholery nie mają żadnego sensu! - znowu podniosłam głos

- Liam, para 45, wzywaj odział Juliet 500 - dodała a jakiś facet wyjął pistolet para 45 i zaczął mówić coś do krótkofalówki

- Pożegnaj się z swoimi marzeniami i przyjaciółmi, skarbie - przeładowała broń i zaczęła celować prosto we mnie

- Nie odważysz się! - krzyknęłam - Zastanów się, czy ktokolwiek stąd chce, żebyś to zrobiła? - spytałam opanowanym już tonem głosu

- Ktoś z was ma jakieś obiekcje? - spytała głośno ale nikt się nie odezwał

- Tak właściwie to my mamy - spojrzała w prawo i zmieniła cel

- Lara! Znajdź ten całun! Uciekaj! - krzyknął Nate a ja się uśmiechnęłam i jak najszybciej tylko mogłam zawróciłam się i biegłam ile tylko sił miałam w nogach






----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Cześć!

dawno mnie tu nie było tak właściwie

dzisiaj odkryłam, że... nasza baba od chemi to wampirzyca (szok)

teraz już wiem czemu kazała nam cały czas zasłaniać okna w sali...

ale anyway zamówiłam wczoraj rise of the tomb rider i za kilka dni powinien mi przyjść! mega się jaram

dobranocc

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro