Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24 - I want your revenge

Schyliłam się i znowu wróciłam w zarośla. Szybko zdążyłam się zorientować, że dokładnie obok nich stał najemnik Trójcy a w dłoniach trzymał przeładowany karabin.

- Widzieliście gdzieś Croft? Cały czas tracimy ludzi, to musi być jej sprawka - spytał ostatni pozostały

- Nie, ale cały czas się za nią rozglądamy, nie może być daleko, ona nigdy nie zostawiała żadnego odziału, gdzie było kilku z nas - odparł Nate

- W każdym bądź razie, musimy uwa- mężczyzna nie zdążył dokończyć zdania, ponieważ ktoś strzelił mu prostu w tył głowy 

- No, jak zwykle muszę wam ratować tyłki - usłyszałam głos najbardziej irytującej kobiety, jaką w życiu poznałam

- Elena? - spytał Sully a ja zobaczyłam blond włosy tej przemądrzałej dziennikarki

Wyszłam szybko z krzaków, żeby wiedziała, że tu jestem i nie ma prawa kleić się znowu do Nate'a.

- Cześć - powiedziałam sucho

- Hej - odparła z tym swoim fałszywym uśmieszkiem na tej swojej fałszywej mordzie

Chciałam w tym momencie przywalić jej z prawego sierpowego, ale wiedziałam, że Nate nie byłby zadowolony a nasza relacja mogła by się zakończyć przedwcześnie. Widziałam jak znowu na nią patrzył i jak przez cały ten czas próbował tłumić uśmiech. Strasznie mnie to bolało, ale nic nie powiedziałam. Rozmawiali na jakiś temat, ale ja nie słuchałam, po prostu się uśmiechałam i zwyczajnie szłam za nimi. Wiedziałam, że coś musiało być na rzeczy, przecież nie znalazła by nas ot tak. Musiał być ku temu jakiś powód.

Szliśmy już kolejny kilometr, a Nate przez cały ten czas rozmawiał z Eleną, jakby nie mógł chociaż na chwilę zawrócić do mnie.

- Coś się stało, Lara? - spytał Jonah, który idąc obok mnie musiał zauważyć mój wyraz twarzy

- Ee... Nie... - odpowiedziałam z opóźnieniem wynikającym z myślami na temat tego, czy Nate nadal chce ciągnąć naszą relację

- To widać, że nie jest, Lara, naprawdę, po prostu z nim porozmawiaj, że nie czujesz się z tym dobrze, gdy nie poświęca ci tyle czasu, ile poświęca go Elenie - dodał

- Proszę, nie wypowiadaj jej imienia w mojej obecności - poczułam odrazę do brzmienia tego imienia i właśnie w tym momencie postanowiłam, że nigdy w życiu nie nazwałabym tak dziecka

- Dobrze, ale moim zdaniem powinnaś z nim pogadać... chociaż przez chwilę, ale porozmawiajcie - przewróciłam oczami

- "Mowa jest źródłem nieporozumień" - zacytowałam postać ze szkolnej lektury

- Od kiedy zrobiłaś się taka poetycka, co? - zadał kolejne pytanie

- Nie wiem, chyba od momentu, w którym zrozumiałam, że ta relacja nie ma sensu jeśli on ma każdy swój wolny moment poświęcać jej - westchnęłam głęboko i podrapałam się po jednej z wielu blizn na lewym ramieniu

- Lara... pamiętaj, że twój tata chciał, żebyś była szczęśliwa... - odparł

- Wiem to, ale po prostu ciężko jest mi pogodzić z myślą, że jestem tą drugą - przygryzłam dolną wargę - ale mimo wszystko, tata nie może mieć wpływu na to, czy jestem szczęśliwa, czy też nie, już go ze mną nie ma... - zaszkliły mi się oczy

- On nadal z tobą jest, cały czas od momentu jego śmierci... i tak będzie cały czas, pamiętaj - dodał i podrapał się po karku

- Chciałabym, żeby mama nadal żyła... tak samo jak tata... ostatnio mi się śnili... to było takie... - westchnęłam - realne...

- Ja też ostatnio znowu zacząłem myśleć o moim bracie... starałem się go chronić... przed ojcem... przed nim samym... gdybym był we właściwym miejscu o właściwym czasie nadal by tu był - załamał głos

- Jonah, nie możesz być wszędzie i ochronić każdego - dodałam stanowczo - to nie była twoja wina -

- Wiem, ale trudno jest mi się z tym pogodzić, gdy wiem, że już nigdy go nie zobaczę... - słyszałam, jak bardzo go to bolało

- Nie chciałbym, żeby ciebie spotkało coś podobnego... nie wybaczyłbym tego sobie... - westchnął

- Pamiętam jak kiedyś znalazłam w ogrodzie list do taty, w którym ktoś pisał o tym, że jeśli tata nie będzie dbał o pamięć o mamie to i on i ja o niej zapomnimy... strasznie to przykre... nigdy w życiu bym o niej nie zapomniała... - powiedziałam a po moim policzku spłynęła jedna z wielu wstrzymywanych przeze mnie łez

- Ja też nigdy w życiu nie zapomnę o moim bracie... Lara...? - skierowałam wzrok w jego stronę i wytarłam dłonią łzę - Pamiętasz jak pomogłaś mi wyciągnąć tego robaka spod skóry? - spytał

- Tak... - na mojej twarzy zawitał uśmiech - A pamiętasz gdy zaatakował mnie jaguar a ty rzuciłeś mi flarę? - dodałam

- Ta... gdyby nie to, że mamy siebie już dawno byśmy byli martwi - zaśmiał się - pamiętasz gdy Etzli spytał kiedy będę brał ślub z Abby? -

- Boże, tak - bezgłośnie się zaśmiałam - musimy kiedyś wrócić do Paititi... tęsknię za nimi, musimy odwiedzić też grób Unuratu - dodałam

- Masz rację, to przede wszystkim, naprawdę jest mi przykro, że tak się stało, ale Etzli jest w końcu dobrym władcą - odparł

- Ciekawe czy budowa świątyni, o której tak mówił już się skończyła -

Więcej nie zdążył nic odpowiedzieć, bo wyszliśmy z dżungli i znaleźliśmy się w końcu w jakiejś cywilizacji. Tak naprawdę nikt nic nie powiedział, ale już wiedzieliśmy, że tutaj też była już Trójca razem z Vivian. Możliwe było też to, że całun może znajdować się dokładnie w tej mieścinie. Mam nadzieję, że tak będzie i będę mogła w końcu złożyć ofiarę słońcu, przecież od kiedy wzięłam figurkę smoka z tamtej świątyni Ix Chel coraz bardziej zbliżamy się do zaćmienia i jeżeli go nie zatrzymamy świat umrze...





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro