18 - Shut your mouth
Nie czułam się najlepiej z tym, co wydarzyło się wczoraj. Cały czas myślałam o tym, czy aby na pewno Nate postara się chociaż trochę bardziej... Może wziął sobie moje słowa do serca i chociaż raz mnie posłucha.
Wstałam z łóżka i ogarnęłam się tylko, że tym razem zostawiłam włosy tak, żeby po prostu opadały na moje plecy i ramiona. Zeszłam do salonu gdzie siedział tak właściwie tylko Sully. I tym razem bez kaca.
- Cześć - zaczął
- Hej, wiesz moze gdzie jest Nate? - spytałam
- Tak, wyszedł gdzieś z Eleną jakieś dwie godziny temu, ale powiedział żeby ci nie mówić, więc ode mnie się tego nie dowiedziałaś - z mojej twarzy zniknął uśmiech, który tak naprawdę od momentu gdy wstałam był szczery i zamiast niego wkradł się smutny wyraz twarzy
- Aha... Czyli moje słowa nic nie znaczyły... - rozmyślałam głośno
- Słychać było, że się wczoraj kłóciliście, o co poszło? - spytał
- O to, że coraz mniej czasu spędzamy razem, że nie rozmawiamy ani nic takiego... Po prostu czuję, jakbym była dla niego tą drugą - stwierdziłam
- To nie za dobrze... Ja też zdążyłem zauważyć, że od kiedy tu jesteśmy Nate nie zachowuje się normalnie, jest jakiś taki... - spojrzałam na niego - Rozkojarzony -
- Też to zdążyłam zauważyć... I chyba ja to najmocniej odczułam... - dodałam
- Nie chyba, tylko na pewno, przecież jesteś osobą, która jest dla niego najważniejsza -
- Już pewnie nie ja jestem tą najważniejszą... - zacisnęłam usta
- Nie mów tak, na pewno nadal jesteś u niego na pierwszym miejscu, tylko on tego nie pokazuje - stwierdził
- Może masz rację... - odpowiedziałam
Wróciłam do pokoju i tym razem związałam włosy. Zabrałam broń i po prostu wyszłam. Nie wiem co dokładnie miałam w głowie, żeby się zebrać w sobie i wyjść tak z niczego szukać obozów Trójcy. No tak... Pewna osoba mnie tego nauczyła... Pewna osoba, która teraz jest z inną laską...
Pobiegłam trochę za Kuwak-yaku i po chwili zauważyłam pierwszy i prawdopodobnie niezbyt liczebny odział Trójcy. Na moje oko było ich tam dziesięciu, czyli wcale nie tak dużo. Szybko schowałam się pomiędzy roślinami i wyciągnęłam nóż. Zanim tylko jeden z nich się obejrzał już miał wbity nóż w plecy i leżał w krzakach. Przeszłam kilkanaście metrów nie wyłaniając się z kryjówki i dźgnęłam kilka razy jeszcze trzech najemników. Później, gdy moje plecy cholernie zaczęły boleć, zmieniłam pozycję wchodząc na najbliższe drzewo. Wyciągnęłam łuk i strzałę z liną z hakiem. Wycelowałam w jednego z żołnierzy, który nie był obserwowany i po prostu strzeliłam. Pociągnęłam za linę i związałam jego ciało, aby zwisało z drzewa, z którego już zaskoczyłam, żeby nikt mnie nie zobaczył.
- Kurwa, poluje na nas! - krzyknął jeden z nich
Przemieściłam się szybko w kolejne miejsce, ale tak, żeby mnie nie zauważyli.
- Croft, pokaż się, to nie czas na jakiś jebany spacerek - dodał jakiś inny, który też nie był w ogóle obserwowany
Wyciągnęłam tym razem czekan i wbiłam go prosto w jego kark. Krzyknął z bólu ale szybko zakryłam jego usta ręką. Do tego przeciełam jeszcze tętnicę szyjną, żeby mieć pewność, że już nie wstanie.
Żeby zabić jednego z dwóch ostatnich po prostu strzeliłam z łuku i mężczyzna opadł na ziemię po kilku strzałach. Byłam pewna, że ostatni nie ma broni, więc wyszłam z kryjówki i zaczęłam w niego celować. Szybko się zorientował i wyjął nóż. Uśmiechnął się, jakby wyszedł przed chwilą z psychiatryka i zaczął biec w moją stronę. Nie pokazałam tego po sobie, ale się wystraszyłam. Wyjęłam swój nóż i rzuciłam łuk na ziemię, dzięki temu, że mam większą wprawę po prostu szybciej się go pozbyłam.
Podeszłam do namiotu w, którym prawdopodobnie przebywali i zobaczyłam mapy i dzienniki. Ale inicjały na nich nie mogły być tym o czym pomyślałam... Bo przecież R.C. to są pierwsze litery imienia i nazwiska mojego ojca... Na kolejnej, skórzanej, brązowej okładce dziennika było już pełne nazwisko, Richard Croft... To nie mogła być prawda... Przecież ojciec nigdy nie oddałby prosto w ręce Trójcy swoich dzienników i ważnych zapisek... Znam go, nigdy by tak nie zrobił.
Szybko zabrałam to, co należało do mnie i jak najszybciej wróciłam do mieszkania dziennikarki. Nate już tam był, a razem z nim była także Elena...
- Lara, gdzie byłaś? - spytał podchodząc do mnie
- To bardziej ja powinnam się ciebie spytać o to samo - odparłam bez emocji na twarzy
- Proszę cię... Odpuść... - wiedziałam, że coś ukrywa, ale trzymałam pokerową twarz
- Powiedz mi prawdę
- Lara, odp-
- Odpowiedz na moje pytanie - nie zmieniałam wyrazu twarzy
- Dobrze... Byłem z Eleną na spacerze po Kuwak-yaku, i tyle - westchnął
- Fajnie, ja byłam w jednym z obozów Trójcy, znalazłam dzienniki mojego taty - wyjęłam notesy
- Skąd oni je mieli? -
- To samo pytanie zadaję samej sobie... -
Skierowałam się do pokoju a za mną poszedł Nate. Szybko weszliśmy do pomieszczenia a ja odłożyłam dzienniki, zdjęłam kabury i broń. Rozpuściłam włosy, bo chciałam dać im trochę luzu. Odwróciłam się po chwili w stronę Nate'a a on chwycił moją talię i zbliżył mnie do siebie. Spojrzałam mu prosto w oczy ale nie umiałam już tak samo, jak jeszcze jakiś czas temu. Po prostu źle czułam się z tym, że mnie okłamał, bo jestem pewna, że to zrobił.
Uśmiechnął się i mocno mnie pocałował. Oddałam pocałunek, ale nie umiałam po prostu nie myśleć o sytuacji z rana, chciałam po prostu dowiedzieć się gdzie był. Po chwili przestał.
- Doprowadzasz mnie do szaleństwa, kochanie - wreszcie poczułam się bardziej wartościowa w jego oczach...
Lekko podskoczyłam i objęłam nogami jego biodra a rękoma szyję. I znowu mnie pocałował, tyle, że tym razem więcej było w tym spokoju i namiętności.
- Czy ty nie masz przypadkiem rytualnego, majańskiego sztyletu w kieszeni? - spytałam a on się tylko zaśmiał
- A moze po prostu cieszę się na twój widok? - odpowiedział a z mojej twarzy nie znikał uśmiech
Po chwili odstawił mnie na nogi i po prostu wróciłam do wcześniej planowanej czynności, czyli przejrzenia notatek ojca.
-----------------------------
Dobra, ten rozdział wyjątkowo ciężko mi się pisało, ale nie jest najgorszy (tak myślę)
W OGÓLE ZAPOMNE NIEDŁUGO ALE PRZYPOMNIAŁ MI SIE TAKI ZART
Przychodzi baba do lekarza z żabą na głowie i mówi "coś mi się do dupy przykleiło"
CZEMU MNIE TO BAWI? NO WYTŁUMACZCIE MI BO JA NIE WIEM CZEMU
CZY JA JESTEM JAKAŚ SPECJALNA?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro